Osoby:
Hiob zbuntowany
Hiob
Scena podzielona na dwa obszary. Połowa sceny stanowi powierzchnię lustrzaną. Na drugiej połowie stoi samotne krzesło zajmowane przez Hioba zbuntowanego. Hiob stoi na tafli lustra.
HIOB ZBUNTOWANY: Wewnątrz wielkiej zabawy…
HIOB: Wewnątrz wielkiej zabawy…
HIOB ZBUNTOWANY: Między siłą a siłą…
HIOB: Między siłą a siłą…
HIOB ZBUNTOWANY: Bezsilnie…
HIOB: Bezsilnie…
Cisza.
HIOB ZBUNTOWANY: Gdy znów obiad…
HIOB: Gdy znów obiad…
HIOB ZBUNTOWANY: Kawior, warzywa, tłuste kawały mięsa…
HIOB: Kawior, warzywa, tłuste kawały mięsa…
HIOB ZBUNTOWANY: Z żoną i dziećmi, jak w każde święto…
HIOB: Z żoną i dziećmi, jak w każde święto…
HIOB ZBUNTOWANY: Siedzę sam.
HIOB: Siedzę sam.
Cisza.
HIOB ZBUNTOWANY: Gdy znów obiad…
HIOB: Gdy znów obiad…
HIOB ZBUNTOWANY: Nie wiem, co nastąpi…
HIOB: Nie wiem, co nastąpi…
HIOB ZBUNTOWANY: Ponownie pośród wszystkiego co nie pierwszy raz.
HIOB: Ponownie pośród wszystkiego co nie pierwszy raz.
Cisza.
HIOB ZBUNTOWANY: I wcale nie siedzę sam, choć chciałbym by nikogo nie było.
HIOB: I wcale nie siedzę sam, choć chciałbym by nikogo nie było.
HIOB ZBUNTOWANY: A później tak, jak i wcześniej…
HIOB: A później tak, jak i wcześniej…
HIOB ZBUNTOWANY: Oczy wypatrują.
HIOB: Oczy wypatrują.
HIOB ZBUNTOWANY: Uszy nasłuchują.
HIOB: Uszy nasłuchują.
HIOB ZBUNTOWANY: Nos węszy wytrwale.
HIOB: Nos węszy wytrwale.
Cisza.
HIOB ZBUNTOWANY: Spisek?
HIOB: Spisek?
HIOB ZBUNTOWANY: Nie…
HIOB: Nie…
HIOB ZBUNTOWANY: Za ciasno…
HIOB: Za ciasno…
HIOB ZBUNTOWANY: Tak ciasno, jak jeszcze nigdy wcześniej.
HIOB: Tak ciasno, jak jeszcze nigdy wcześniej.
HIOB ZBUNTOWANY: Ani słowa, które nie zostałoby usłyszane.
HIOB: Ani słowa, które nie zostałoby usłyszane.
HIOB ZBUNTOWANY: Żadnej tajemnicy.
HIOB: Żadnej tajemnicy.
HIOB ZBUNTOWANY: Żadnej skrytki.
HIOB: Żadnej skrytki.
HIOB ZBUNTOWANY: Żadnego zakamarka.
HIOB: Żadnego zakamarka.
HIOB ZBUNTOWANY: Nic.
HIOB: Nic.
Cisza.
HIOB ZBUNTOWANY: Z dnia na dzień, bez wiedzy czy tak, czy nie…
HIOB: Z dnia na dzień, bez wiedzy czy tak, czy nie…
HIOB ZBUNTOWANY: Czy coś, czy niecoś…
HIOB: Czy coś, czy niecoś…
HIOB ZBUNTOWANY: Na bruku, przy suto zastawionym stole…
HIOB: Na bruku, przy suto zastawionym stole…
HIOB ZBUNTOWANY: Albo, albo…
HIOB: Albo, albo…
HIOB ZBUNTOWANY: Tak, nie tak.
HIOB: Tak, nie tak.
Cisza.
HIOB ZBUNTOWANY: Gdy znów obiad…
HIOB: Gdy znów obiad…
HIOB ZBUNTOWANY: Cisza, głód, darcie szat…
HIOB: Cisza, głód, darcie szat…
HIOB ZBUNTOWANY: Jęk zawodu, po czym płacz.
HIOB: Jęk zawodu, po czym płacz.
HIOB ZBUNTOWANY: Znów na kolanach…
HIOB: Znów na kolanach…
HIOB ZBUNTOWANY: W zgliszczach spalonego domu…
HIOB: W zgliszczach spalonego domu…
HIOB ZBUNTOWANY: Sam.
HIOB: Sam.
Cisza.
HIOB ZBUNTOWANY: Oczywiście nie sam, znów osaczony.
HIOB: Oczywiście nie sam, znów osaczony.
HIOB ZBUNTOWANY: Wdech i wydech.
HIOB: Wdech i wydech.
HIOB ZBUNTOWANY: Bez bogactw, bez radości.
HIOB: Bez bogactw, bez radości.
HIOB ZBUNTOWANY: Zwierzę w menażerii.
HIOB: Zwierzę w menażerii.
HIOB ZBUNTOWANY: A patrzcie!
HIOB: A patrzcie!
HIOB ZBUNTOWANY: A patrzcie na me ciało!
HIOB: A patrzcie na me ciało!
HIOB ZBUNTOWANY: A patrzcie na me rany!
HIOB: A patrzcie na me rany!
HIOB ZBUNTOWANY: A patrzcie, to klaun!
HIOB: A patrzcie, to klaun!
Cisza.
HIOB ZBUNTOWANY: Rozdzierany przez ból, nadal żyjący.
HIOB: Rozdzierany przez ból, nadal żyjący.
HIOB ZBUNTOWANY: Pragnę mieć wybór.
HIOB: Pragnę mieć wybór.
HIOB ZBUNTOWANY: Wybrać śmierć.
HIOB: Wybrać śmierć.
HIOB ZBUNTOWANY: Wybieram śmierć.
Pauza. Hiob upada na kolana
Wybieram śmierć.
Pauza.
Wybieram śmierć.
Pauza.
Żeby już nigdy więcej nie musieć. Żeby już nigdy więcej tego, co było. Raz na zawsze gdzieś z tyłu, oczy, uszy, nos. Ktoś, pośród wszystkich innych, wyróżniany, lecz na końcu znów taki sam.
Hiob upada na ręce, do pozycji klęczącej z podparciem.
Choćbym i mógł wrócić. Pomimo chęci, pomimo nadziei zostanę tutaj. Żeby mieć już tylko własne ręce i być we własnych rękach. Hiob rozpaczliwie próbuje sięgnąć drżącą ręką w stronę Hioba zbuntowanego.
Chwieje się cały.
Zostawcie mi ten kamień, mój kamień.
Pauza.
I zostanę tylko ja.
Pauza.
Sam.
Hiob zbuntowany patrzy jak Hiob upada całym ciałem na ziemię. Wyczekuje chwilę,
przygląda się ciału zimnym spojrzeniem. Obraca się do publiczności.
HIOB ZBUNTOWANY: Czy porzuciliście nadzieję? Wy, którzy tu weszliście? Czy wciąż
sądzicie, że są jakieś drzwi? Jakiś próg, który możecie przekroczyć? Nie ma progu. Framugi
zamurowano, zanim ktokolwiek zdążył przez nie przejść. (Pauza) Porzućcie nadzieję, wy,
którzy tu wchodzicie, bo to wszystko to tylko i wyłącznie… Klatka. Porzućcie nadzieję, wy,
którzy tu wchodzicie, ponieważ nie jesteście sygnatariuszami tej umowy. Nie uczestniczycie
w zakładzie. Porzućcie nadzieję, wy, którzy wchodzicie gdziekolwiek, bo nie macie wpływu
na nic, czego dokonacie. Na nic, co zrobicie. Możecie tylko umierać. W innym wypadku nikt
was nie obroni. Porzućcie nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie, albo nie wchodźcie. (Pauza)
Przeraża mnie ten, który na nas patrzy, bo to ten, który zdecyduje co jest dobrem, a co złem.
Stąpamy wszyscy nieustannie po płytach etycznego chaosu, który poddany jest woli
schizofrenicznego tyrana. A później modlicie się do niego i liczycie na jego łaskę, a on
dziecinnie, nierozumiejąco ciska gromy, które decydują o kolejach waszego losu. (Pauza)
Kiedy podnoszę głowę, wiem, że nic nie zobaczę i niczego nie poczuję. Oczy wypatrują, uszy nasłuchują, usta tylko jedyne zawsze nieprzerwanie… Milczą. Człowiek jest skazany na
zajmowanie celi w bezkresnym panoptykonie, aż sam zacznie kontrolować samego siebie, według woli stworzyciela. Jak zostanie ukarany, gdy wystąpi z szeregu? (Pauza) Co człowiekowi po życiu? Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu, co śmierci czekają, szukają jej bardziej niż skarbu w roli. I cieszą się, skaczą z radości, weselą
się, że doszli do grobu! Człowiek swej drogi jest nieświadomy, Bóg sam ją przed nim zamyka. By się wyzwolić, możemy się podjąć wyniszczającej, opętańczej walki ze samym sobą, która strawi połowę naszej tożsamości i doprowadzi ją do ostatecznego upadku. By zasmakować swobody stajemy się kalekami. Obmierzłymi żebrakami, którzy czekają u bram tego, co dalej. Płacą wysoką cenę za ciężki wybryk i muszą już na zawsze istnieć w pozycji nieustępliwej niepełni. (Obraca wzrok na martwego Hioba leżącego na ziemi) I gdybym mógł zamienić nas miejscami. Zlikwidować inną połowę. Żeby nie mieć tylko rąk własnych i nie być we własnych rękach. Już za późno. I żebym nie zostawał tylko ja. Już za późno. Żebym nie zostawał sam.
Jakub Krok
12.04.2022
Dwa mini dramaty (jeden z nich zamieszczono powyżej), które przesyłał do naszej redakcji Jakub Krok, są tekstami, które będę wystawione w Staromiejskim Centrum Kultury na Kazimierzu w Krakowie, gdzie autorowi udostępniono do działania scenę. Premiera inscenizacji odbędzie się już w poniedziałek 13 czerwca!
Obraz wyróżniający: Hiob (ilustracja z Kroniki norymberskiej). Autorstwa Michel Wolgemut, Wilhelm Pleydenwurff – Skanowane przez osobę przesyłająca, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=6723768