Przyszłość przychodzi zawsze niespodziewanie. Ty żyjesz zawsze w teraźniejszości, ludzie którzy dawno temu odeszli uznaliby Twój czas za przyszłość, a ludzie po Tobie zawsze będą postrzegać cię w kategoriach przeszłości. Ale przyszłość dzieje się właśnie teraz. Trochę niespodziewanie, ale jednak. W miastach wybudowano fabryki, w których produkuje się nie tylko narządy, ale też i części ciała. Coś ci się w Tobie nie podoba? Czegoś ci brakuje? Teraz możesz naprawić każdą niedoskonałość, dokupić to czego potrzebujesz. Przyszłość nadeszła, a ludzie bardzo szybko się do niej dostosowali. W tym tygodniu wymieniam palce u stóp, w przyszłym nos, a za miesiąc wymieniam gałki oczne, a konkretnie jedną – lewą, bo nie podoba mi się, że nie współgra z moją prawą.
Niedawno po Internecie zaczął krążyć pewien trzydziestosekundowy filmik. Jak w każdej masowej produkcji, zdarzają się produkty z defektem tak i w fabrykach organów i części ciała, trafiają się takie, które ze względu na pewne niedoskonałości nie mogą trafić do sprzedaży. Fabryki powinny poddać je utylizacji, ale zawsze wiążę się to z pewnymi kosztami, no i oczywiście z jeszcze cenniejszym czasem, który trzeba by na to poświęcić. Czas, który w przyszłości skurczy się do minimum. Tak więc postanowiono, że wszystkie „odpady” będzie wrzucać się do kontenerów ustawionych na zewnątrz fabryk. Wyrzucano części ciała tak jakby były zwykłymi śmieciami wytwarzanymi w domach.
Wracając do filmiku. Wideo pokazuje ścinki ujęć jak grupka znajomych wyciąga z kontenerów poszczególne narządy i kawałki ciała i za pomocą gorącego kleju składa je do kupy. Kolejna postać na filmie podłącza bezwładne ciało kablami do akumulatora w aucie. Po przekręceniu kluczyka impuls ożywia ciało. Ostatnie 5 sekund wideo to krzyki, rozmazany obraz, ucieczka.
Filmik bardzo szybko usunięto z Internetu. Próbowano ustalić, co się stało z ożywionym ciałem. Jednak rzecznik prasowy firmy na konferencji powiedział jedynie, że „problem został rozwiązany”. Jednak nie na długo, bo przed usunięciem wideo zdążyło je zobaczyć 10 milionów ludzi, którzy pchani ciekawością i chęcią zabawy w Pana Boga próbowali odtworzyć na żywo to co zobaczyli na filmiku.
Przypadki ożywiania ciał stały się tak częste, że fabryki były zmuszone usunąć kontenery i znaleźć inny sposób pozbywania się niedoskonałych części. W całej metropolii ustanowiono godzinę policyjną, a patrole przeczesywały w nocy ulice szukając ludzi, którym w sobotni wieczór zamarzyło się powołać coś do życia. Po dwóch tygodniach wszystko zdawało się wrócić do normy. Internetowe trendy nie trwają zbyt długo. Jednak usunięcia wszystkich kontenerów nie dało się zrobić w jednym czasie, więc niektóre fabryki na obrzeżach miasta dalej wyrzucały tam części ciał.
Wszystkie te wydarzenia przenoszą nas do tego momentu, kiedy to teraz grupka znajomych siedzi pod kontenerem i składa w całość wyłowione wcześniej ze śmietnika członki. Zszywają je żyłką kupioną w sklepie wędkarskim. Śmieją się przy tym, żartują sobie, że tworzą sobie nowego przyjaciela, zakładają się: uda się czy nie? Jeden z nich podchodzi do samochodu i przynosi przewody, które podłącza do bezwładnego ciała. Śmiechy ustają. Wszyscy wstrzymują oddech, gdy odpalany jest silnik auta. Impuls elektryczny przechodzi po zszytym ciele. Na początku nic się nie dzieje, ale po chwili widać światła, słychać krzyk. Ale to tylko policja, która akurat wyłoniła się zza rogu i przyłapała grupkę przyjaciół. Ci przestraszeni odczepiają kable od ciała i w pośpiechu ładują się wszyscy do auta. Zaczyna się pościg. Po chwili syreny cichną, światła znikają w mroku. Nikt a nikt nie przejmuje się ciałem pozostawionym pod kontenerem. Ciałem, które przestało być martwe.
Postać zaczyna się ruszać. Budzi się do życia. Budzi się z nicości. Wszystkie jej części pochodzą z różnych serii, modeli, czasów. Milion myśli i żadna własna. Czym jest obraz, czym jest słowo? Co pojawia się pierwsze? Jeśli widzę drzewo, skąd wiem, że to drzewo? Skąd moje pojęcie drzewa? Kawałki mózgu posklejane obcymi neuronami. Kilka języków, żaden własny. Pojęcia się tworzą, obrazy znikają. Obrazy się objawiają, pojęcia zostają zniszczone. Kim jestem? Gdzie jestem? Chaos i harmonia nigdy nie były tak podobne jak teraz. Wszystkie te przeżycia i myśli trwają zaledwie kilka sekund.
A te parę sekund jest wiecznością. Bolesną, niezrozumiałą, całkowicie czyjąś. Nie własną. Niesamowite jest jednak to jak pomimo chaosu działa instynkt. Prowadzi człowieka przez mrok niewiedzy i nieporozumienie ciała. I tak postać, dziewczyna ze świeżymi ranami i widocznymi miejscami szycia, idzie w stronę światła. Jak ćma przyciągnięta blaskiem żarówki. Byle z dala od ciemności, byle z dala od niewiadomej. Idzie niezgrabnie. Jej pierwsze kroki, a jednocześnie czuje się jakby już to przeżyła. Ruch jest niesamowity. Skąd ciało wie, co ma robić? Jak to jest, że tak abstrakcyjna myśl trafia do tak prawdziwych mięśni i porusza tak prawdziwymi kończynami.
Światło, które tak ją przyciągało, pochodziło z kluby znajdującego się po drugiej stronie drogi. Klub to słowo, które od razu pojawiło się w jej głowie. A z nim wyobrażenie dymu, głośnej muzyki, ludzi, alkoholu. Setki myśli na raz. Dziewczyna ma wrażenie, że jej głowa zaraz się rozpadnie. Oparła się o ścianę, żeby jakoś poradzić sobie z zawrotami głowy. Chłód. Jej ciało, a raczej ciała, przeszedł dreszcz. Była naga. Zauważyła to dopiero teraz i poczuła niewyjaśniony wstyd. Ukryć się, zakryć ciało. To takie małe i niepraktyczne, ta świadomość którą zyskała, obudziła bezsensowne poczucie wstydu. Instynkt podpowiadał jej, że być człowiekiem oznacza między innymi walkę z tym uczuciem. Przeczuwała, że żyć to pokonywać przeszkody. Nie podobało jej się to.
Wiedziała że potrzebuje jakiegoś okrycia. Pod jej nogami walało się pełno śmieci. Zobaczyła kawałek jakiejś szmaty; brudnej, podartej szmaty, w którą niezgrabnie się owinęła. Obrzydzenie. To co zrozumiała jest kolejnym z odczuć, wypełniło całe jej ciało, Wie, że ta historia miała już miejsce: człowiek zawstydzynowy swoją nagością, który próbuje się ukryć przed czyimś spojrzeniem. Wiedziała że skądś to zna, ale jej obolałe neurony nie pozwoliły jej odkryć skąd.
Ubrana w skrawek jakiegoś materiału, brudna, obolała szła w stronę światła, głośnej muzyki i dziwnego dźwięku który brzmiał jak nagły wyrzut powietrza zakończony piskliwym tonem, który jak się okazało nazywał się śmiechem. Kiedy podeszła pod drzwi jej ciało wypełniło się drżeniem od ciężkich basów muzyki, która brzmiała w środku. Po co właściwie tu przyszła? Potrzebował pomocy tylko jakiej? Czy potrzebowała żeby ktoś jej powiedział „jesteś człowiekiem musisz sobie radzić”? Prawda którą zaczynamy dopiero rozumieć po wielu latach istnienia. Ona była noworodkiem w ciele dorosłego. Nie mogła pojąć bycia.
Pchnęła ciężkie drzwi i weszła do środka. Całe pomieszczenie było wypełnione dymem i ludźmi. Ludzie na każdym kroku, tańczący, ocierający się o siebie. Wiedziała że wielu z nich jest pijanych, odurzonych. Ich oczy nie widziały tego świata, patrzyły zupełnie gdzie indziej. Zupełnie jak ona, bardzo dobrze rozumiała ten stan choć nie była pewna czy go faktycznie kiedykolwiek doświadczyła.
Wszyscy się na nią patrzyli. Przedzierała się przez tych ludzi nie wiedząc czego właściwie szuka. Czuła się naga. Właściwie była naga. Po chwili została otoczona przez czterech mężczyzn, którzy bez skrępowania zaczęli ją dotykać. Ten dotyk nie był przyjemny. Był szorstki i bolesny. A przede wszystkim wbrew jej woli. Ale nie wiedziała jak ma się obronić, co powiedzieć żeby przestali. Zdała sobie sprawę, że nie wydobyła z siebie dotąd ani jednego słowa. Czuła jak to „ubranie”, które ma na sobie jest powoli i bezwstydnie z niej zdzierane. Te wszystkie spojrzenia, które tak ją przewiercały na wskroś, nagle nie istniały. Wszyscy patrzyli gdzie indziej. Kiedy zaczęła przeczuwać najgorsze, nagle pojawił się jakiś mężczyzna, który dosłownie wyrwał ją z rąk tych mężczyzn i wyprowadził z klubu. Bez słowa podał jej swoją marynarkę i odszedł szybkim krokiem.
Była zdezorientowana. Drżącymi rękami włożyła na siebie ubranie mężczyzny i powoli zaczęła iść, przerażona nie wiedząc dokąd. Po chwili zobaczyła nadjeżdżający samochód, który zatrzymał się tuż przy niej. W środku siedział ten sam mężczyzna, który wyprowadził ją z klubu.
-
Wsiadaj, pomogę ci.
Nie ufała mu. Instynkt. Powinna się na nim skupić i z niego skorzystać. Szczególnie, że nie miała za dużego wyboru. Była strzępkiem różnych ludzi. Ludzi, którzy podejmowali rozmaite, często złe decyzje. Nie chciała ich powtarzać. Ale było jej zimno, była przerażona, a przede wszystkim samotna i chciała, żeby ktoś się nią zajął.
-
Pomogę Ci – powtórzył mężczyzna. Jego głos był dziwnie kojący.
Po chwili wahania dziewczyna usiadła na siedzeniu pasażera i zamknęła za sobą drzwi. Wiedziała że w poprzednich życiach siedziała już w samochodzie, ale teraz czuła narastający atak klaustrofobii. Czuła że jest w nienaturalnie ciasnym miejscu. Jej oddech przyspieszył i czuła nagłe uderzenie paniki. Mężczyzna pochylił się nad nią i sięgnął po pas, Przez chwilę ich twarze były bardzo blisko siebie. To sprawiło że jej serce przyspieszyło i mogła czuć jego uderzenia nawet w koniuszkach palców. Nie wiedziała co to za uczucie, ale jakaś jej część pragnęła tego więcej. Zapomniała o swoim strachu i skupiła się na oddechu, który cały czas nie mógł jej przyjść naturalnie. Mężczyzna zapiął jej pas i ruszył.
Przez chwilę jechali w całkowitym milczeniu, ale o dziwo to ona pierwsza przerwała ciszę.
-
Dziękuję – powiedziała to nieśmiało, ale przez to że było to jej pierwsze słowo, było ono praktycznie wykrzyczane. Jej głos brzmiał jak mieszanka wielu różnych. Brzmiało to jakby mówiło kilka osób na raz. Miała też wrażenie, że mówi w kilku językach na raz. Nie była pewna czy mężczyzna ją zrozumiał.
-
Nie ma sprawy. Przepraszam, że cię zostawiłem, ale musiałem wrócić się po auto.
Uśmiechnął się lekko, ale nie spojrzał na nią ani razu, Był kimś zupełnie obcym. W ciemności nie mogła dokładnie mu się przyjrzeć, ale w świetle latarni, które mijali dostrzegła, że jest to starszy mężczyzna. Droga odbijała się w jego okularach, które co jakiś czas poprawiał na nosie.
-
Dokąd właściwie jedziemy? – znów krzyk zamiast normalnego tonu głosu.
-
Zabieram cię do mojego mieszkania. Jeśli mogę coś doradzić to spróbuj mówić trochę ciszej. Nie musisz używać aż tyle energii.
Pierwszy raz na nią spojrzał i uśmiechnął się szczerze. Poczuła jak się czerwieni. Chciałaby jak najszybciej nauczyć się być człowiekiem żeby nie popełniać takich błędów. W ogóle nie chciała ich popełniać, chciała być od razu najlepsza we wszystkim.
Po 10 minutach zatrzymali się przed blokiem. Była to stara dzielnica miasta z podniszczonym domami. Chodzenie tu samemu szczególnie po ciemku nie było najmądrzejszym pomysłem. Winda w środku oczywiście nie działała. Musieli dostać się na 9 piętro. Jej poranione, zszyte ciało nie zniosło najlepiej aż tylu stopi. Kiedy weszli do mieszkania opadła na od razu na krzesło.
Mieszkanie było niewielkie. Miało salon z rozkładaną kanapą, małą kuchnię, która majaczyła w rogu pokoju i niewielką łazienkę od razu przy wejściu. Mężczyzna zapalił światło i stanął na środku pokoju. W końcu mogła mu się przyjrzeć. Był bardzo wysoki i szczupły. Miał siwą brodę i pełno siwych pasm we włosach. Okulary, które mechanicznie poprawiał bardzo go postarzały, ale też dodawały mu pewnego uroku. Siedząc tak w tym rozświetlonym pokoju, zrozumiała że ma na sobie tylko jego marynarkę i zawstydzona skuliła się na krześle. On od razu odwrócił wzrok i otworzył szafę stojącą w rogu.
-
Tu masz trochę ubrań i świeży ręcznik. Możesz iść wziąć prysznic, wszystkie kosmetyki są w szafce nad zlewem. Będziesz spała na łóżku, ja mam śpiwór, więc położę się na podłodzę.
Powiedział to tak zwyczajnym tonem, tak jakby była to najnormalniejsza sytuacja w życiu. Tak jakby była jego przyjaciółką i nocowała u niego w każdy weekend. I wtedy do niej dotarło.
-
Nie jestem pierwsza prawda? – spojrzała mu prosto w oczy z odwagą, którą sama była zaskoczona.
-
Nie, nie jesteś – odpowiedział ze zrezygnowaniem w głosie – Widziałem już parę takich eksperymentów jak ty.
„Eksperymentów jak ty”. Zabolało. Wiedziała czym jest. Ale po prostu chciała poczuć się kimś i żeby ktoś ją tak traktował. Była zła na siebie, że poczuła się urażona. Zła że pozwoliła komuś się zranić. Bez słowa wstała z krzesła i podeszła do szafy. Wybrała jakieś ubrania i poszła do łazienki. Łazienka była oślepiająco biała. Kiedy odwróciła głowę, przestraszyła się tego co zobaczyła. To była… ona. A właściwie jej odbicie w lustrze. Nie wiedziała czy jest ładna, nie wiedziała też czy jest brzydka. Czy miało to jakieś znaczenie w tym świecie? Chyba tak. Czuła że tak. Było to takie dziwne zobaczyć siebie i zrozumieć że to właśnie „ja”. Dziewczyna uśmiechnęła się do swojego odbicia, obserwowała swoją mimikę twarzy, pomachała rękami. Dziwne. Bardzo dziwne.
Zrzuciła z siebie marynarkę i weszła pod prysznic. Męczyła się chwilę z włączeniem wody, ale w końcu ciepły strumień oblało jej ciało. Było to tak przyjemne. Wprawdzie jej rany piekły ale był to dobry ból. Widziała smużki krwi cieknące z miejsc szycia. Nagle poczuła, że coś spływa po jej nogach. Była to żółta ciecz, która wypływała z niej samej. Poczuła się zażenowana, ale też poczuła ulgę w jej podbrzuszu. Czyli człowiek musi to robić. Obrzydliwe i zawstydzające. Będzie musiała nauczyć się to kontrolować, szczególnie gdy będzie w miejscu publicznym. Po prysznicu, ubrała się w luźną koszulkę i spodnie i poczuła jak ogarnia ją zmęczenie.
Kiedy weszła do salonu, mężczyzna leżał na podłodzę i czytał książkę. Przeszła obok niego i położyła się na łóżku. Czuła dziwną błogość. Mężczyzna zamknął książkę i odwrócił się do niej.
-
Byłoby lepiej gdybyś nigdzie nie wychodziła, ale oczywiście nie jesteś tu więźniem, więc gdybyś chciała to zostawię ci trochę pieniędzy. Pracuję jutro cały dzień i będę dopiero wieczorem. Możesz tu zostać dopóki nie wymyślimy co dalej.
Wyciągnął rękę i zgasił lampkę stojącą na biurku. Dziewczyna leżała cała spięta przeczuwając że coś się zaraz wydarzy. Coś nieprzyjemnego. Wpatrzona w sufit wyszeptała:
-
I co teraz?
Mężczyzna nie odpowiedział. Był to jej pierwszy szept, więc pomyślała że jej nie usłyszał. Otworzyła usta żeby powtórzyć pytanie, ale w tym samym czasie mężczyzna odpowiedział:
-
Teraz idziemy spać.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do siebie. Poprawiła się na łóżku i poczuła jak ogarnia ją senność.
-
Dziękuję – wyszeptała.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, ale wiedziała że ją słyszał.
Następny tydzień była to nauka człowieczeństwa. Praktycznie całe dnie była sama, kiedy on wychodził do pracy. Pierwszego dnia bała się gdziekolwiek wyjść. Cały dzień przesiedziała w mieszkaniu, obserwując świat przez okno i jedząc to co znalazła w szafkach, zmęczona samym siedzeniem. Miała dość po jednym dniu i wiedziała, że kiedyś będzie musiała wyjść więc lepiej zrobić to szybko i mieć to za sobą.
Chciała spróbować spacerować sama, ale zdała sobie sprawę że tego nienawidzi. Czuła niewyjaśniony strach i dyskomfort. Żeby zatuszować to wrażenie weszła do pierwszego lepszego supermarketu. Przechadzała się między półkami i postanowiła że chce coś ugotować. Czuła, że wszyscy się na nią patrzą, oceniają. Czy była to prawda czy tylko obsesja? Nie miała pojęcia. Na dziale z gazetami znalazła jedną z przepisami, przejrzała ją pobieżnie i znalazła przepis, który stwierdziła, że jest w stanie wykonać. Znalazła wszystkie składniki i poszła do kasy. Kiedy stanęła w kolejce poczuła narastający stres. Skąd się brał? Wiedziała że nie może czegoś wziąć bez płacenia i przecież tego nie robiła. Kasjerka kasowała produkty tak szybko, że nie nadążała ich pakować, co niemal doprowadziło ją do stanu paniki. Kiedy przyszło do płacenia jej ręka trzęsła się tak, że można by to dostrzec z drugiego końca sklepu. Ale nikt na nią nie patrzył, nie przejmował się. Każdy był pogrążony w swoim “ja”. Ta świadomość pozwoliła jej na trochę odetchnąć.
Kiedy była z powrotem zabrała się do gotowania. Znalazła najprostszy przepis jaki był możliwy a i tak było jej trudno. Czuła jakby jej dłonie nie chciały współpracować. Była takie sztywne i nieporęczne. Kiedy skończyła, w zlewie piętrzyły się naczynia, a na blacie i szafkach było widać plamy i odciski jej palców. Stwierdziła, że nie może tego tak zostawić i zabrała się do sprzątania. Jakie to było wyzwalające! Obserwowanie jak brud ustępuję, z pod spodu wydobywa się czystość. Sprawiało jej to przyjemność. Stwierdziła, że zrobi to z całym mieszkaniem.
Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. To był on. Nie witał się z nią. Rzucał tylko torbę i siadał na krześle odrzucając głowę i przymykając oczy. Był zmęczony. Przystanęła i spojrzała na niego. Był starszym mężczyzną, ale bardzo zadbanym. Przyłapała się na tym że lubiła na niego patrzeć i kiedy tak mu się przyglądała, jego twarzy, poczuła nieodpartą ochotę żeby go dotknąć. Ta myśl ją zaskoczyła. Wycofała się do kuchni i nałożyła jedzenie. Postawiła talerz przed nim na stole a sama usiadła na łóżku. Kiedy podniosła głowę, zobaczyła, że on się w nią wpatruje. Nie była w stanie utrzymać jego spojrzenia, więc po prostu wbiła wzrok w swój talerz i zaczęła jeść. Po chwili on zaczął robić to samo. Kiedy skończyli, spojrzeli znów na siebie. Uśmiechnął się do niej. Wyglądało to na szczery uśmiech, a w jego oczach czaiło się coś co sprawiło że poczuła rozchodzące się ciepło w jej ciele. Wdzięczność? Odwzajemniła jego uśmiech.
Następne dni wyglądały podobnie. Przygotowywała obiad, sprzątała. Odnalazła na jego półkach książki i zaczęła czytać. Cudownie było się przenieść w inne światy. Było to przyjemne, ale przez to że była zlepkiem różnych ludzi za bardzo tonęła we wrażeniach i było to bardzo bolesne kiedy musiała wrócić do rzeczywistości. Przyjemność mieszająca się z bólem. Dlaczego chciała tego więcej?
Kiedy nadszedł weekend, mężczyzna zaproponował żeby przeszli się na spacer. Zaskoczyła ją ta propozycja. Skinęła tylko głową. Był maj. Pogoda była przepiękna. Kiedy dziewczyna poczuła promienie słońca na swojej twarzy, poczuła również niewyjaśnione szczęście, której przepełniło ją całą i sprawiło, że uśmiech rozświetlił całą jej twarz.
Nigdy nie rozmawiali za dużo ze sobą. Ale czemu się dziwić skoro ona żyła tak naprawdę dopiero tydzień, a on nie był szczególnie rozmownym typem i bardzo chronił swoją prywatność. Ale podczas tego spaceru zaczęli ze sobą rozmawiać. To że dziewczyna była zlepkiem różnych ludzi i doświadczeń pomogło jej aby wczuć się w niektóre sytuacje i móc je jakoś skomentować. Nim się spostrzegła nastał wieczór. Siedzieli w parku pod drzewem i milczeli obserwując zachód słońca. Spojrzała na niego. Czuła dziwne kłucie w sercu, przyciąganie i silną potrzebę aby go dotknąć. Odwrócił głowę w jej stronę. Czy usłyszał jej myśli? A może mimowolnie coś powiedziała? Mężczyzna wziął jej ręce w swoje. Były tak ciepłe i tak miękkie. Pragnęła tego. Pragnęła dotyku. Żadne z nich nic nie powiedziało. Czuła się jak zawinięta w woal, jakby przedarcie się do świata zewnętrznego wymagało wysiłku, jakby był przyćmiony. Była tylko ona i on.
Wrócili do mieszkania. Zaczęli przygotowywać się do snu. On zaczął ścielić swoje miejsce na podłodzę.
-
Nie chcę żebyś się dla mnie poświęcał i spał na twardej ziemi. Śpij ze mną.
Była zaskoczona tym co powiedziała. On też. Było to widać na jego twarzy. Nie próbował tego ukrywać. Nic nie powiedział tylko wzruszył ramionami i od razu położył się na łóżku. Dołączyła do niego. Czuła się skrępowana, ale odnalazła jego dłoń i wsunęła w nią swoją. Nim zdążyła o czymkolwiek pomyśleć, już spała.
Czuła się szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Tak jakby wszystko było na miejscu. Czuła się człowiekiem. Zauważona. Potrzebna. Spełniona. On również wydawał się szczęśliwy, ale też trochę nieobecny. Chciała zpytać czy coś jest nie tak. Naprawdę chciała, ale bała się co może usłyszeć. Więc udawała, że nie dostrzega niektórych rzeczy.
-
Pojedźmy nad morze – powiedział któregoś poranka.
O niczym wcześniej nie rozmawiali. Powiedział to po prostu i czekał na jej reakcję. Przyzwyczaiła się do jego bezpośredniości i tego że jeśli on czegoś chce to znaczy że chce to od razu wykonać. Nie zadawała pytań tylko uśmiechnęła się i od razu poszła po jakąś bluzę.
Jechali w milczeniu. Widziała jak on zaciska dłonie na kierownicy. Wiedziała, że coś się wydarzy, ale nie miała odwagi pytać. Nastąpi to co miało nastąpić. Błagała tylko w duchu żeby było to coś dobrego.
Dotarli nad brzeg morza. Nadchodził przypływ i widziała rosnące fale, które z wielką siłą uderzały o brzeg. Wiatr porywał jej włosy i czuła się wolna. Przechadzali się wzdłuż brzegu by w końcu przystanąć pod ścianą klifu. Woda była teraz bardzo blisko nich i zaczęła obmywać im stopy. Chciała powiedzieć żeby lepiej wracali, ale gdy zobaczyła jego wzrok poczuła jak jej serce spada do żołądka.
-
Musimy porozmawiać – powiedział – nie mogę tak dłużej. Nie jestem już w stanie cię okłamywać i udawać, a przy okazji ciągle walczyć z moimi uczuciami. Pamiętasz kiedy powiedziałem, że nie jesteś pierwsza?
Zmarszczyła brwi przypominając sobie ich pierwszą rozmowę. Stała pod skalistą ścianą, woda zaczęła sięgać jej do łydek, czuła się osaczona, czuła jak jej oddech przyspiesza. Chciała coś powiedzieć, ale on jej nie pozwolił tylko kontynuował.
-
To moja praca. Znajdowanie takich tworów jak ty to moja praca. Mam za zadanie je wyłapać i… zlikwidować. Chciałem cię po prostu zabrać w ustronne miejsce i zrobić to co muszę. Jest to trudne. Szczególnie z tobą, bo jesteś taka ludzka i dobra dla mnie. Ale są rzeczy ponad mną i muszę zrobić to, co do mnie należy.
Łzy spływały jej po policzkach. Była taka głupia. Czuła się okropnie. Czuła jakby ktoś wyrwał jej duszę, na którą tak ciężko pracowała.
-
Dlaczego teraz – załkała – dlaczego nie zrobiłeś tego od razu?! Dlaczego sprawiłeś, że zaczęło mi na tobie zależeć? Dlaczego stworzyłeś ze mnie człowieka tylko po to żeby mnie zniszczyć?!
-
Bo cię kocham.
Ta odpowiedź ją uderzyła. Była tak bez sensu, a jednocześnie była wszystkim czego potrzebowałam usłyszeć. Podszedł do niej. Woda zaczęła sięgać jej do kolan. Jego twarz zbliżyła się do jej twarzy, ich usta była tak blisko siebie. Nagle poczuła przeszywający ból. Jej ciało zostało sparaliżowane. Zobaczyła jak on stoi z jakimś urządzeniem w ręku, w którym przeskakiwały iskierki elektryczności. Pozbawił ją energi. Pozbawił jej życia. Miała w sobie jeszcze resztki świadomości, które rejestrowały otoczenie. Widziała jak od niej odchodzi. Widziała łzy w jego oczach, widziała jak się obraca, przystaje, a potem idzie dalej. Czuła jak woda podmywa grunt, a ona zapada się coraz głębiej. Kiedy woda sięgnęła jej ust, włączyła się panika, ale przecież była sparaliżowana, a jej świadomość zaczęła zanikać. Poczuła jak woda wypełnia jej płuca. Ból i ciężar. Cała jej postać była pod wodą. Ostatnie wspomnienie to ciężar wgniatający jej klatkę piersiową. I ciemność. Wieczna ciemność.
Małgorzata Anna Mizera
Obraz wyróżniający: Obraz StockSnap z Pixabay