Kobieta siedzi samotnie w autobusie ewakuacyjnym dla osób uciekających z Melitopola | Chrisa McGratha/Getty Image
Od niedoborów żywności po informatorów – ośmiu ewakuowanych opowiada openDemocracy o życiu w miastach okupowanych przez Rosję
Wzeszłym miesiącu padał gęsty śnieg, kiedy Julia* przekroczyła jedyną otwartą granicę między Ukrainą a Rosją, niosąc ze sobą dwa koty i ciągnąc za sobą dużą walizkę.
Ponad 24 godziny wcześniej opuściła swoją wioskę na obrzeżach okupowanego przez Rosję Melitopola, miasta w obwodzie zaporoskim na Ukrainie, płacąc rosyjskiemu „przewoźnikowi” minivanem około 250 dolarów (prawie 200 funtów) za przewiezienie jej do granicy. przejście w północnym obwodzie sumskim na Ukrainie.
Przejście przez dwukilometrową ziemię niczyją było ostatnim krokiem w długiej podróży, która nie jest pozbawiona ryzyka. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej rosyjski ochotnik, który przewoził Ukraińców do punktu kontrolnego w Sumach, został zatrzymany i torturowany przez rosyjskie siły bezpieczeństwa.
Była to druga próba Julii na przeprawę. Za pierwszym razem, wczesną jesienią, zawrócono ją na granicy ze względu na brak rosyjskiego paszportu, a jej nazwisko widniało w rosyjskiej państwowej bazie danych w związku z dwukrotnym przesłuchiwaniem jej przez służby bezpieczeństwa: raz za niszczenie rosyjskiej propagandy plakaty, a potem za kłótnię z sąsiadką o życie w czasach Związku Sowieckiego.
Tym razem po zarejestrowaniu się na rosyjski paszport w końcu dotarła na tereny kontrolowane przez Ukrainę, gdzie odzyskała ukraińską flagę, którą wszyła na dnie plecaka i owinęła się nią.
W rozmowie z openDemocracy na temat swojej decyzji o opuszczeniu okupowanych terenów Julia powiedziała: „W mojej wiosce było wielu ludzi, którzy z radością przyjęli to, co się stało”. Dodała, że emeryci będą przekazywać władzom informacje na temat osób takich jak ona.
„To było trudne emocjonalnie. Ciągle spoglądasz przez zasłony, żeby zobaczyć, jaki samochód jedzie ulicą, i czyścisz telefon, na wypadek, gdyby ktoś go sprawdził”.
Julia dodała, że „chciała wyjechać, kiedy [wojna] się zaczęła, ale pomyślałam, że przynajmniej mogę pomóc, oddając rosyjskie stanowiska”. Spędziła rok, wysyłając lokalizacje rosyjskich żołnierzy do ukraińsko-wojskowego bota Telegramu, aż do rozbicia pierścienia ruchu oporu tego lata, kiedy Rosjanie odkryli lokalnego przywódcę.
Żadnej przyszłości w zawodzie
Julia jest jednym z 33 000 Ukraińców, którzy ponownie wjechali do kraju z Rosji od czasu wycofania się wojsk tego kraju z północnej Ukrainy wiosną ubiegłego roku.
Według Andrija Demczenki, rzecznika ukraińskich służb granicznych, zdecydowana większość przekracza ten sam punkt kontrolny, co ona w obwodzie sumskim, ponieważ Rosja i Białoruś nie zezwalają na przejścia w innych punktach.
Na tym przejściu granicznym w Sumach openDemocracy rozmawiała z Julią i siedmioma innymi osobami, które przyjechały z terenów okupowanych przez Rosję. Miejsca, z których przybyli, są odcięte od większej części świata; nie są one uznawane na arenie międzynarodowej, więc podróżowanie i handel można odbywać wyłącznie przez Rosję – a oba te kraje są ograniczone zachodnimi sankcjami od 2022 r.
Doświadczenia ośmiu osób różniły się w zależności od ich zaangażowania w działalność polityczną oraz tego, czy ich obszar został po raz pierwszy zajęty w 2014 r., czy w 2022 r. Na obszarach Ukrainy okupowanych od 2014 r. systemy gospodarcze i systemy zarządzania były tragiczne, ale nadal są w pewnym stopniu funkcjonalne w porównaniu z obszarami okupowanymi od czasu inwazji Rosji w 2022 r.
Wszyscy stwierdzili, że nie widzą przyszłości na okupowanych terenach i zdecydowali się porzucić swoje domy i dobytek, aby spróbować wrócić na Ukrainę. To powszechne – mówili. Miliony udały się do Rosji, aby udać się do Europy, skąd wielu wróciło na Ukrainę.
Punkt filtracyjny w miejscowości Szczastia dla Ukraińców przybywających z okupowanego Ługańska | NurPhoto/Corbis za pośrednictwem Getty Images
Punkt filtracyjny w miejscowości Szczastia dla Ukraińców przybywających z okupowanego Ługańska | NurPhoto/Corbis za pośrednictwem Getty Images
Kilka osób mówiło o zmuszaniu ludzi do posiadania rosyjskich paszportów lub płacenia rządowi rosyjskiemu za lokalne usługi, a także o tworzeniu przez rządy okupacyjne sieci informatorów. Cała ósemka stwierdziła, że regularnie kontaktowała się ze swoimi krewnymi na Ukrainie i że wiele osób w ich społecznościach nadal korzysta z ukraińskich mediów informacyjnych za pośrednictwem telefonów i anten satelitarnych.
Według naszych rozmówców ukraińskie banki zostały zastąpione rosyjskimi, co stwarza problemy, ponieważ z ukraińskich kont bankowych nie można przesyłać pieniędzy na rosyjskie konta bankowe. Ci, którzy na okupowanych terenach są bezrobotni lub odmawiają przyjęcia rosyjskich emerytur, nie mogą liczyć na łatwy transfer pieniędzy od krewnych na kontrolowanej przez Ukrainę Ukrainie. Pojawiły się nielegalne kantory wymiany walut, które pobierają dla siebie od 10 do 15% każdej konwersji.
Jak powiedzieli nam niektórzy powracający, osoby posiadające pieniądze mogą nabyć zachodnie towary z poprzednich sezonów za pośrednictwem handlarzy na czarnym rynku. Jednak dostarczane towary, zwłaszcza żywność, są gorszej jakości niż ludzie byli przyzwyczajeni przed inwazją w 2022 r. – stwierdzili, dodając, że ceny żywności i leków na niedawno okupowanych obszarach poszybowały w górę.
Trzy osoby, z którymi rozmawiała OpenDemocracy, poinformowały, że dostęp do lekarzy i szpitali mają tylko osoby, które zaakceptowały rosyjskie paszporty. Powiedzieli, że czasami czyni się wyjątki w przypadku procedur awaryjnych, ale w takich przypadkach osoby nieposiadające rosyjskich paszportów podlegają szpitalom, lekarzom i opiece o niższych kwalifikacjach.
Większość osób, z którymi rozmawialiśmy, stwierdziła, że wiedzie życie we względnej samotności: nie wychodzi wieczorami i uważa, co mówi i do kogo. Wszyscy narzekali na rosyjską biurokrację i twierdzili, że pomoc jest niewielka lub żadna, jeśli ludzie napotykają problemy. Ich zdaniem na niedawno okupowanych terenach osobom składającym skargi lub nieprzestrzegającym przepisów grożono wizytą rosyjskich służb bezpieczeństwa.
„Moja dusza została zmiażdżona”
Iwan i Ludmiła, odpowiednio 60 i 70 lat, podróżowali z okupowanego od 2014 roku małego miasteczka niedaleko granicy z Ługańskiem.
Powiedzieli openDemocracy, że życie jest tam znośne; działały przedsiębiorstwa i usługi, język ukraiński nie był uciskany, a na uroczystościach miejskich nadal śpiewano pieśni ukraińskie i rosyjskie.
Jednak odmienne poglądy polityczne nie były mile widziane, a miasto zostało dosłownie zdeptane, gdy stało się główną arterią komunikacyjną dla rosyjskiego ciężkiego sprzętu wojskowego.
„Właśnie odnowiłem mieszkanie i na suficie pojawiły się pęknięcia, których nie potrafię opisać. Drogi są całkowicie zniszczone” – stwierdziła Ludmiła, dodając, że hałas i wibracje powodowane przez sprzęt wojskowy są ogłuszające i trwają przez całą dobę.
Ludzie wyjechali i sprzedali swoje domy na materiał budowlany
Ivan powiedział, że około 20–30% ich mieszkańców opuściło miasto – większość udając się do Rosji – ale exodus ludności był większy w innych miastach i wsiach.
Powiedział, że jego „dusza została zmiażdżona”, kiedy tego lata wraz z przyjacielem pojechali w okolice, w których dorastał, i okazało się, że zniknęły całe ulice. „Ludzie wyjechali i sprzedali swoje domy na materiały budowlane”.
Ostatecznie zarówno Iwan, jak i Ludmiła zdecydowali się wyjechać, aby połączyć się z rodzinami na Ukrainie. Iwan mówił, że był „bardzo zdenerwowany” oznaczonym numerami cmentarzem niezidentyfikowanych żołnierzy ukraińskich z wojny 2014–2022 na obrzeżach jego miasta.
„My, starsze pokolenie, uważamy to wszystko za bardzo trudne i bolesne” – powiedział. „Dorastaliśmy, kiedy wszystko było jednym (krajem). Każdemu z nas do dziś trudno jest zrozumieć, jak to się mogło stać”.
– O jakim życiu możesz mówić?
Inna para, z którą rozmawiała openDemocracy, Daryna i Jurij, oboje po sześćdziesiątce, przyjechali do Sum z miasta w obwodzie ługańskim, które było okupowane w marcu 2022 r. Od tego czasu lokalna gospodarka się załamała, funkcjonuje niewiele lokalnych usług i codzienne życie zniknęło.
„Nie ma sklepów ani przedsiębiorstw, są tylko targi dla żołnierzy, którzy przychodzą z pól. Wszyscy tam sprzedają” – powiedział Jurij, wyjaśniając, że to jedyna praca, jaką mają młodzi ludzie.
Twierdzą, że nowe władze, często nie posiadające odpowiednich kwalifikacji, traktują mieszkańców z pogardą. „To tak, jakby każdy mógł zająć dowolne stanowisko” – stwierdziła Daryna. „Ktoś jest sprzątaczem, a teraz on jest głównym księgowym [w mieście]”.
Jurij zadał pytanie władzom lokalnym i kazano mu się „odpierdolić”, a Darynie zmuszono do wyrobienia rosyjskiego paszportu dla swojego niewidomego, starszego brata, aby zapewnić mu opiekę. Nawet wtedy – dodała – musiał udać się do innego miasta, ponieważ lokalny szpital został zamknięty.
Daryna powiedziała, że para oglądała ukraińską telewizję i przez kilka miesięcy starała się nie płacić opłat za usługi komunalne – nie chcąc dawać pieniędzy nowym władzom – ale ustąpili, gdy grożono im wizytą lokalnych służb bezpieczeństwa.
„Nigdzie nie wychodziliśmy. Po prostu siedziałam w domu” – wspominała Daryna o 20 miesiącach okupacji i pytała: „O jakim życiu możesz mówić?”
*Wszystkie imiona i niektóre nazwy miejscowości zostały zmienione, aby chronić rozmówców, którzy nadal mają krewnych mieszkających na terytoriach okupowanych.
7 grudnia 2023, godz. 11.14
Link do artykułu: https://www.opendemocracy.net/en/odr/ukraine-russia-occupied-territories-life-war-luhansk/