Arcymądra książka Josepha Le Doux o tym jak po 4 miliardach lat ewolucji powstał mózg współczesnego człowieka powinna być dostępna w szkołach jako lektura obowiązkowa. Nie ma na to dzisiaj szans w kraju, w którym edukacją rządzi chamstwo i ciemnota pod parasolem Kościoła. W kraju, w którym argumentem w dyskusji o szczepionkach na szczytach władzy jest figurka świętego Andrzeja Boboli postawiona przed naczelnikiem państwa, a komisja sejmowa przysłuchuje się pouczeniom antyszczepionkowców z wielkiego ekranu. Premier mojej Ojczyzny miał radę medyczną złożoną z naukowców i lekarzy, ale nie stosował jej zaleceń, bo dla niego najważniejsze są słupki poparcia, a nie zaraza dziesiątkująca kraj. Rada podała się do dymisji. Irracjonalizm powszechnie u nas tryumfujący ma to do siebie, że nie jest tylko alternatywą dla naukowych argumentów, rozsądku i racjonalnej wiedzy o świecie. Jego istotą jest agresja wrogów rozumu wobec „szkiełka i oka” mędrców. Utrwalona na kartach Biblii i spopularyzowana przez romantyczną balladę Mickiewicza wyższość wiary, uczuć, intuicji i innych tego typu potęg metafizycznych nad faktami, dowodami sprawdzonymi wielokrotnie, prawami fizyki i chemii, jest u nas niczym nie zagrożona.
To nic, że świat rozwija się w kierunku racjonalnym. Niech tam sobie rozwija się według „szatańskich recept”, a u nas w zaścianku dalej będziemy bronić naszych racji i świętości, choćby ceną za to była rosnąca bieda i wymieranie. W tym uporze zastanawia mnie, że karmi się on poczuciem przynależności do obrońców życia, w przeciwieństwie do „cywilizacji śmierci”, która jakoby panuje wśród wyznawców rozumu. Zastanawia mnie to dlatego, że wyznawcy irracjonalnych teorii tępią objawy życia na każdym kroku. Przede wszystkim są wrogami przyrody. Wycinają lasy i polują bez opamiętania, chociaż mięsa jest w bród w każdym markecie. Powołują się na tradycję myśliwską z czasów, kiedy zabijanie zwierząt było niezbędne do wykarmienia rodziny. Kultywują stare okrutne zachowania bajdurząc, że w ten sposób „czynią sobie ziemię poddaną”. Ignorują zalecenia lekarzy i wiedzę medyczną umierając wcześniej niż w krajach „cywilizacji śmierci”. Nie szanują żywych ludzi tak bardzo jak zmarłych, otaczając ich nabożną czcią i wielbiąc po śmierci stokroć bardziej niż za ich życia, kiedy można by im okazać więcej uznania i tym samym dać satysfakcję z dokonań, która zmarłym jest obojętna. Czynią tak dlatego, że życie dla nich nie jest wypadkową skomplikowanych reakcji chemicznych w ludzkich komórkach i cudu neuroprzekaźników, tylko że ono jest zakotwiczone w jakiejś nieśmiertelnej substancji zwanej duszą. Ta dusza jest według nich istotą życia i nie ma dla nich żadnego znaczenia, że nikt, nigdy jej nie widział, nie doświadczył jej obecności w żadnym ludzkim organie i że być może wiara w nią oparta jest na oszustwie królującym wśród ludzi od tysięcy lat. Strach przed śmiercią i wypieranie ze świadomości naszego nieuchronnego końca, który powinien przecież skłaniać do doceniania każdego dnia życia tu i teraz, powoduje to kurczowe trzymanie się wiary, że w rzeczywistości nie umieramy, tylko nasza dusza przechodzi w inny wymiar. W jaki mianowicie, to już okrywa się aurą tajemniczości i tępi się zadawanie natrętnych pytań.
Wszystkie oszustwa świata polegają na zaprzeczaniu i unikaniu prawdy. A przecież prawda o życiu przyniosła by ludziom wiele radości, ulgi, że ono nie jest grzeszne, jak się im wmawia, że może być piękne dla każdego osobnika, który wyzwoli się z zabobonów i kłamstw wpajanych od dziecka. Kłamstw, które sprawiają, że większość ludzi przeżywa swoje dni w strachu, a nocne majaki tylko ten strach pogłębiają. Moja przyjaciółka z ważnych powodów osobistych musiała poddać się aborcji. Miesiąc temu zadzwoniła do mnie w ataku histerii, że widziała ustawione przed kościołem wielkie tablice ze zdjęciami rozkawałkowanych dzieci sześciotygodniowych, jak to które usunęła. Tłumaczyłem jej, że „obrońcy życia” oszukują w tej sprawie pokazując ciała dzieci dużo starszych i podobnych raczej do wcześniaków, niż płodów na tym etapie rozwoju, na jakim się aborcji dokonuje. Pokazałem jej w internecie, jak naprawdę wygląda taki sześciotygodniowy płód i pomogłem jej odzyskać równowagę psychiczną. Wiem, że dyskusja o życiu poczętym jest trudna i nikt nie ma patentu na rację niepodważalną, ale może warto być uczciwym w dobieraniu argumentów. Głoszenie, że prezerwatywa zabijając plemniki skazuje na uwięzienie w niej małych duszyczek, jak powiedział jeden z „wielkich autorytetów kościelnych”, wywołuje we mnie złość na bezkarne kłamstwa, jakimi faszeruje się słabe umysły i rosnące w mojej Ojczyźnie zastępy irracjonalistów.
Marek Weiss Grzesiński
[Tekst publikowany był wcześniej na facebooku pana Marka Weiss-Gerzesińskiego. Tu za zgodą autora.]
Obraz wyróżniający: Ludzki zarodek w 9 tygodniu ciąży jajowodowej. Z Wikimedia Commons, wolnego repozytorium multimediów.