Największą i zarazem najbardziej znaną epidemią w starożytnej Grecji była tzw. „zaraza ateńska”, która zaatakowała Ateny około 431 r. p.n.e. Zaatakowała wówczas wiele miast ówczesnej Hellady, ale to w Attyce – i przede wszystkim w jej centrum, Atenach – wyrządziła największe szkody. Jej przebieg znamy przede wszystkim z opisów Tukidydesa, kronikarza wojen peloponeskich.
Pierwotnie zraza wybuchła w Etiopii skąd najpierw dotarła do Egiptu. Najprawdopodobniej stamtąd na statkach przywleczono ją do Pireusu i Aten. Trafiła prosto na … wojnę – wojnę peloponeską (431–404 p.n.e.).
Ateny będące u szczytu swojej potęgi militarnej i za pośrednictwem Związku Morskiego kontrolowały niemal cały obszar Morza Egejskiego, walczyły właśnie ze Spartą i Peloponezem. Dzięki spływającym od sojuszników związkowym składkom i okrętom miasto stało się militarną potęgą. Ateńczycy liczyli na to, że uda im się podporządkować inne państwa tego obszaru. W tym właśnie celu rozpętali wojnę z naczelnym rywalem, Spartą, która dominowała na lądzie. Zdając sobie sprawę z lądowej przewagi Sparty, ludność Attyki została ewakuowana do Aten. Warunki do rozwoju zaraza miała, więc idealne – duże skupiska ludzkie wraz z całym ich dobytkiem były stłoczone pod murami Aten, w mieście pełno było uciekinierów z okolicznych wsi chroniących się tu przed najeźdźcą, bytując często po kilka rodzin w jednej chacie. Miasto, składające się z 10 tys. domów i mające – jak się szacuje – około 100 tys. mieszkańców, w tym czasie było jeszcze bardziej zatłoczone, niż zwykle. Obliczano, iż w Atenach przebywało wówczas około 200 000 ludzi.
W warunkach przeludnienia tajemniczy wirus (lub bakteria) miała ułatwione zadanie. Tym bardziej, że – jeśli wierzyć Tukidydesowi – zarazić można się było bardzo szybko. Zaraza ta przewyższała wszystko, co się da opisać. Wybuchała z niebywałą siłą – pisał później w Wojnie peloponeskiej.
Do czasów współczesnych nie wiedziano, co to była za choroba? Pierwszymi jej objawami były wysoka gorączka, niepokój i bezsenność. Następnie oczy, język i usta wypełniały się krwią. Z czasem do objawów dochodziła chrypa i katar. W przypadku zarażenia płuc chorego nachodził silny kaszel, jeśli zaś choroba zaatakowała żołądek wiązała się z silnymi torsjami. Tukidydes wspomina także, że choć ciało osób zarażonych nie było wyraźnie ciepłe, to sami chorzy nie dali się nawet nakrywać lekkimi materiałami. Było im tak gorąco, a ciała tak bardzo ich parzyły, że marzyli o tym, aby wskoczyć nago do zimnej wody.
Przyjmowano, że była to forma szkarlatyny, inne teorie wskazywały na tyfus, ospę i odrę, jeszcze inni dur brzuszny, grypę lub gronkowca lub wirus gorączki krwotocznej. Jak dotąd podano około trzydziestu potencjalnych wersji. Dopiero współczesne badania greckich uczonych pod kierunkiem dr Manolisa Papagrigorakisa z uniwersytetu w Atenach, oparte na badaniach DNA z zębów trzech ofiar tej tajemniczej choroby, dowiodły, że ludzie ci byli zakażeni bakterią Salmonella typhi, która powoduje dur (tyfus) brzuszny.
Choroba zabijała zarażonych w ciągu siedmiu do dziewięciu dni od wystąpienia objawów. Ci, którzy przeżyli, już na zawsze nosili piętno przebytej choroby w postaci utraty kończyn lub organów. Co ciekawe do zwłok ludzi zmarłych podczas tej zarazy podobno nie zbliżały się nawet mięsożerne zwierzęta.
W Atenach zaraza szalała stosunkowo krótko, ale cechowała ją wyjątkowo wysoka umieralność. Śmierć zabrała co najmniej jedną trzecią mieszkańców Attyki, czyli ponad 65 000 osób. Według Tukidydesa – z braku mieszkań ludzie tłoczyli się w dusznych barakach – a było lato – i umierali w zupełnym chaosie. Trupy leżały stosami, a chorzy tarzali się na ulicach. Według badaczy podczas epidemii zmarł mniej więcej co czwarty ateński żołnierz (ok. 4400 hoplitów oraz 300 konnych), łącznie z najważniejszym wtedy w Atenach Peryklesem (w 429 p.n.e.).
Śmierć Peryklesa. fot. Alonzo Chappel/domena publiczna)
Tukidydes, który sam zapadł na tę chorobę, wskazuje, jak przebyta epidemia diametralnie zmieniła zwyczaje społeczeństwa w sferze rytuałów pogrzebowych, praktyk religijnych, poszanowania dotychczasowych norm społecznych. Opisywał, że epidemia doprowadziła do całkowitego rozprzężenia obyczajów. Widząc nagłość zmian: śmierć zamożnych i bogacenie się tych, którzy przedtem byli nędzarzami, ludzie ośmielili się czynić to, co kiedyś robili w ukryciu. Zważywszy na kruchość życia i bogactwa, postanowili nie tracić czasu i oddawać się uciechom, nie oglądając się na prawo i moralność, a nawet rezygnując z opieki nad bliskimi, którzy zachorowali. Kto mógł, używał życia. Ludzie, zagrożeni śmiercią na każdym kroku, nie cofali się przed niczym: Z pogwałcenia zaś praw ludzkich nikt sobie nic nie robił, bo nikt nie był pewien, czy doczeka wymiaru sprawiedliwości. Ciała często pozostawiano bez pochówku – i to w społeczeństwie, w którym odpowiedni pogrzeb był uważany za jeden z najważniejszych obowiązków. Nawet chorych pozostawiano nieraz bez opieki ze strachu, by się nie zarazić. Ludzie umierali w zupełnym chaosie; trupy leżały stosami, chorzy tarzali się po ulicach i wokół źródeł na pół żywi z pragnienia. Także świątynie, gdzie mieszkali, pełne były trupów; ludzie umierali tam na miejscu. Kiedy zaś zło szalało z ogromną siłą, a nikt nie wiedział, co będzie dalej zaczęto lekceważyć na równi prawa boskie i ludzkie.
W religijnym dotychczas mieście przestano też zwracać uwagę na bogów, zwłaszcza, że jednego z nich – a mianowicie Apolla – uważano za źródło zarazy. Grecy wierzyli bowiem, że delficki bóg pokazał im w ten sposób, że w wojnie peloponeskiej stoi po stronie Sparty.
Inne źródła greckie z tego okresu wskazuję jednak i na bardziej konserwatywne postawy wobec zarazy. Potwierdzanie roli bogów, którzy mogą zarówno zesłać chorobę jak i ja uleczyć. Dowodzi tego nasilający się w dziesięcioleciach po zarazie w Atenach kult Asklepiosa, syna Apolla
Badacz historii epidemii, Hans Zinsser, uważa, że zaraza mogła wpłynąć wręcz na losy całej wojny. Jak przekonuje, była ona jednym z głównych powodów, dla których armie ateńskie za radą Peryklesa nie próbowały wyprzeć plądrujących Attykę Lacedemończyków„. Poza tym: Peloponezyjczycy w pośpiechu opuścili Attykę, nie z powodu strachu przed Ateńczykami, zamkniętymi w miastach, ale w obawie przed chorobą. W tym samym czasie epidemia podążyła za ateńską flotą, która atakowała peloponeskie wybrzeże, i uniemożliwiła osiągnięcie celów, dla których wyprawę zorganizowano. Doprowadziło to w konsekwencji do przegrania wojny w 404 r. p.n.e. Klęska Aten miała też bardzo poważne konsekwencje dla skłóconych Hellenów i już kilkadziesiąt lat później macedoński król Filip II wkroczył na ich ziemie, torując drogę swemu synowi, który zapisał się na kartach historii jako Aleksander Wielki.
Czy ówcześni Grecy mieli świadomość przyczyn chorób zakaźnych i potrafili im przeciwdziałać? Raczej nie, wprawdzie Tukidydes wskazuje na stłoczenie ludzi w ciasnych pomieszczeniach, co dowodzi, że musiała wtedy istnieć jakaś świadomość zarażania się, ale spostrzeżenie to nie doczekało się wówczas dalszych badań i analiz. Warto jednak zauważyć, że jedną z form obrony przed zarazą ateńską była masowa kremacja.
Wcześniej również Tukidydes sugerował, że przyczyną zarazy ateńskiej mogło być zatrucie wody w studniach ateńskich przez Peloponezyjczyków. Część badaczy uważa, że była to jedna z najprostszych form broni biologicznej. Człowiek starożytny miał świadomość zła, które na niego czyha pod postacią chorób dziś nazywanych zakaźnymi i jak widać próbował to „zło” wykorzystywać dla realizacji swych celów. Nie próbował jednak jeszcze z nim walczyć.
W okresie tzw. zarazy ateńskiej, lub mówiąc szerzej z czasami szczytowego rozwoju greckiej demokracji zaczęły powstawać zalążki greckiej medycyny. Jej powstanie wiążemy z Hipokratesem (460-377 p.n.e.). Na podstawie przypisywanych mu prac, zwanych jako „Corpus Hippocraticum”, on i związani z im lekarze byli zwolennikami teorii humoralnej wyjaśniającej przyczynę chorób w ciele człowieka. Miały one pojawiać się wtedy, gdy cztery płyny ciała: krew, flegma, żółta żółć (cholera) oraz czarna żółć (melancholia) – znajdowały się w stanie nierównowagi określanym przez Greków jako dyskrazja (dosłownie: zła mieszanina). Pochodzenie chorób traktaty „Corpus Hippocraticum” i „O powietrzu, wodach i okolicach” przypisywały takim czynnikom jak powietrze i środowisko przyrodnicze. Pojawianie się chorób wiązano także ze zbyt silnymi stanami emocjonalnymi oraz tym, co Grecy nazywali złym trybem życia (nadmierny wysiłek, kiepska dieta, brak higieny i niemoralne zachowania, pijaństwo oraz rozwiązłość seksualna). Dopuszczano także możliwość infekcji lub przenoszenia się choroby z człowieka na człowieka za pośrednictwem „złego powietrza” zwanego malarią, której wyodrębnienie jako jednostki chorobowej również przypisuje się Hipokratesowi. Hipokrates jako pierwszy opisał też objawy świnki i błonicy.
Dowodem panoszenia się wśród Hellenów malarii, roznoszonej przez komara widliszka (Anopheles albimanus), są m.in. przekazy Pitagorasa z 450 r. p.n.e., który uważał, że to właśnie komary są jej nosicielem. Wiedzę tę mógł pozyskać w czasie swej podróży do Egiptu.
Starożytnym Grekom znana była również gruźlica. Pierwsza wzmianka o objawach tej choroby pojawiła się w „Dziejach” Herodota. Opowiada on tam o porzuceniu przez wodzów armii Kserksesa kampanii przeciw Spartanom z powodu choroby wyniszczającej płuca. W tym wypadku mogła to być jednak jakaś odmiana grypy, na co wskazywałby nagły rozwój tej choroby. Dokładniejszy opis objawów gruźlicy daje Hipokrates, były nimi: gorączka, pozbawiony wyraźnej barwy mocz, kaszel z krwawą plwociną, odwodnienie i brak apetytu. Hipokrates i wielu jego zwolenników wierzyło, iż gruźlica ma charakter dziedziczny. Pierwszym, który nie zgodził się z tym poglądem był Arystoteles, który podejrzewał jej zakaźny charakter, wskazywał, że jest ona chorobą przenoszoną z człowieka na człowieka.
Arystoteles również jako pierwszy opisał objawy choroby. Dokonał tego w dziele De causis i Signis diuturnorum morborum. Wśród wymienionych przez niego objawów znalazły się: ochrypły głos, zakrzywione paznokcie palców, podkrążone sińcem oczy, blade usta, kaszel, krwioplucie i bóle w klatce piersiowej.
Zaraza ateńska znalazła swe odzwierciedlenie w sztuce. Jej opis znajdujemy w Sofoklesowym „Królu Edypie”, zdaniem Arystotelesa najwybitniejsza z tragedii greckich Oto w Tebach szaleje zaraza. Król Edyp posyła swego szwagra, Kreona, do wyroczni delfickiej (znów Apollo!), by ten wywiedział się, za jakie grzechy – dosłownie – na miasto spadła zaraza i teraz je pustoszy. Wielki bóg przemówił: plaga jest wynikiem zmazy, występku przeciwko porządkowi moralnemu i religijnemu, morderca króla Lajosa, rządzącego przed Edypem, nie został ani zidentyfikowany, ani złapany. Edyp – oczywiście nieświadom jeszcze, że to on jest winnym śmierci króla i zarazem swego ojca – poprzysięga pojmać i ukarać winnego. Przeklina go za ściągnięcie na Teby zarazy…
Zarazy towarzyszyły również wojnom Aleksandra Macedońskiego, którego niesłusznie, wzorem dziejopisów antycznych wielu określa mianem „Wielkim”. To on wprowadził w czyn idee Isokratesa docierając aż do Indii. Jego wojnom towarzyszyły zarazy, podobno i on zmarł w wyniku jednej z nich. Hipoteza mówiąca o tym, że Aleksander Macedoński poniósł śmierć w wyniku malarii (wymieniane są również inne choroby zakaźne oraz trucizna, a nawet nadużywanie alkoholu) jest jednak bardzo dyskusyjna. To tylko spekulacje, których nie sposób udowodnić.
Aleksander Macedoński, jak i jego mentor Arystoteles, uważał, że istnieje „samorództwo”, na odkrycie mikroskopu, jego udoskonalenie ludzkość będzie musiała czekać jeszcze dwa tysiące lat. Związek jednak między procesem gnicia, a zarazami już znano. Podczas swojej wielkiej wyprawy w III wieku p.n.e. Aleksander Macedoński często pozostawiał, celem zatrucia wody, padłe zwierzęta w rzekach i przy źródłach. Podboje Aleksandra Wielkiego wiąże się także z rozprzestrzenieniem się w Europie trądu. To jego żołnierze mieli zawlec go na Zachód z Indii, skąd też miał też wędrować na wschód do Chin i Japonii. Teoria ta jest jednak dyskusyjna. Według badań grupy Monota trąd pochodzi ze wschodniej Afryki i rozprzestrzeniał się wraz z wędrówką Homo sapiens. Ostatnie wielkie fale jego rozprzestrzeniania miały nastąpić w okresie odkryć geograficznych, następującego po nich kolonializmu i handlu niewolnikami. Pojawiające się hipotezy wiążące tę chorobę z wyprawami Aleksandra Macedońskiego mogą jednak wskazywać na to, że w wyniku jego podbojów doszło do wzrostu zachorowań, jak już wiemy występujących jednak wcześniej np. w Egipcie. Łacińska nazwa choroby lepra pochodzi od stgr. λέπρα [léprā], które oznacza stan łuszczenia, zaś nazwa „choroba Hansena” pochodzi od lekarza Gerharda Armauera Hansena.
Nieustanne walki, podboje, niszczenie poprzedniego dorobku przez wieki uniemożliwiało gromadzenie wiedzy, utrudniało jej przekazywanie rozwój.
Kończąc opis epidemii w świecie helleńskim wspomnę o jeszcze jednej z zaraz, która ponownie wpłynęła na losy wojny. Kiedy wódz punicki Himilkon oblegał tyrana Syrakuz Dionizjusza wydawało się, że losy obleganych są już przesądzone, tymczasem latem 396 r. p.n.e. w obozie Kartagińczyków wybuchła zaraza. Sytuację wykorzystał Dionizjusz, atakując agresorów z lądu i morza, w wyniku czego Kartagińczycy ponieśli klęskę. Przypuszczalnie była to cholera. Chorobę tę cechuje śmiertelność około 1 % (skrajnie do 20 %) przypadków prawidłowo leczonych i 50 % przy braku leczenia. Do zakażenia dochodzi na drodze pokarmowej, głównie przez skażoną ludzkimi odchodami wodę. W początkowym okresie zakażenia dominuje biegunka, wymioty, zwykle bez gorączki i bólu brzucha. Stolec ma charakterystyczny wygląd – przypomina wodę po płukaniu ryżu i posiada swoisty, słodkawy zapach.
Piotr Kotlarz
Ilustracja wyróżniająca:
Zaraza ateńska na obrazie Michiela Sweertsa (Domena publiczna)