***
pojawiasz się niespodziewanie
szorstka i milcząca
smugami drżącego światła
siadasz niepewnie
na krawędzi mojego zdziwienia
a niczym nie zmącona cisza
przemawia stłumionym głosem
pęka jak lód
w wielu miejscach naraz
zostań chociaż przez chwilę
zafascynowana mową
brzemiennego nieba
posłuchaj
jak galopuje moje serce
po zagmatwanych
drogach rozrzewnienia
Z GRACJĄ WĘDROWNYCH MOTYLI
przysiądźmy
chociaż przez kilka minut miła
na brzegu filiżanki
odurzeni wyrazistym zapachem
brazylijskiej kawy
smakujmy melodię poranka
niczym dotyk niebios
po szampańskiej nocy
podczas której parokrotnie
odwiedziliśmy raj
zachwyceni uśmiechem
wstającego słońca
zechciejmy znowu usłyszeć
muzykę naszych serc
radość wiosennego poranka
notoryczni entuzjaści niebios
swoim pięknym marzeniom
podarujmy skrzydła
by szybować przed siebie
z gracją wędrownych motyli
ROMEO I JULIA DLA ZGRYŹLIWCÓW
porzucamy grę pozorów
aby wrócić do uprzedniej narracji
etatowi kochankowie z Werony
którzy wciąż mają muchy w nosie
kiedy zatruwamy swój spokój
współobecnością bez polotu
piszemy scenariusz widowiska
rękami czarta
podpalamy szary byt
przypadkową zabłąkaną iskrą
piętrzymy stosy przeciwności
pośrodku życiowej drogi
wyciśnięci jak cytryna
bujamy za długo w obłokach
zamiast cieszyć się szczęściem
dodawać skrzydeł marzeniom
naginamy zasady
zachwyceni że nasze wygrywa
gdy tymczasem ono znika
wśród sterty jałowych frazesów
NIE TA RZEKA NIE TEN MOST
za tym mostem
nie odnajdziesz mnie najmilsza
choćbyś przynosiła woń
najcudowniejszego świata
nie ta rzeka nie ten most
brzeg przysłonięty woalką mgły
co skrywa brednie
bądź najsłodsze tajemnice
ale spróbuj choć raz pomyśleć
jak odkryć w sobie ścieżkę
do świata bez krzyżówek rzek
dróg i mostów
gdzie zwykły człowiek
oznacza największą świętość
na pewno ją umiejscowisz
gdy się tylko postarasz
tam usłyszysz mowę
mego sfatygowanego serca
przez chwilę
a nawet całą wieczność
KLANGOR ZŁOTYCH MYŚLI
lubię stwarzać nieznane światy
na tysiące sposobów
poznawać co dnia nieodkryte ścieżki
choć nie znalazłem dotąd raju
wśród gmatwaniny dróg
penetruję ich zakamarki
by odkryć praktyczne sugestie
spotkać się twarzą w twarz
z aniołem o fizjonomii bogini
który puści do mnie oko
przysłoni wybornym humorem
obraz beznadziejnego świata
abym widział
dalej niż kiedykolwiek przedtem
słyszał lepiej od motyla barciaka
podziwiał wstające zorze
rozumiał porywczą naturę wiatru
i każdy wers słonecznego języka
rozanielony jak nigdy przedtem
odczytywał telepatycznie
klangor złotych myśli
Zbigniew Michalski