Jerzy Henryk Kamrowski
„Nowy transport posągów. Wiersze młodych poetów gdańskich” – taki tytuł nosił almanach poetycki prezentujący pokolenie pisarzy urodzonych w początku lat pięćdziesiątych, a debiutujących około roku 1975. Jednym z najwybitniejszych z nich był Jerzy H. Kamrowski. Przyszedł na świat w roku 1953. Był autorem tylko trzech, za to znakomitych tomów poezji: „Przybliżenie” – rok 1975, „Ktoś bez lub o wielu twarzach” – rok 1980 i „Droga skrzypcowa” – rok 1988. Zmarł tragicznie w wieku 40 lat, w roku 1993. Nie należał do żadnego stowarzyszenia literackiego.
Wiersze / Jerzy „Hejnał” Kamrowski
Bezsenność
wieczorem słychać tupającą górę
łamanie dębów i cierpienie wilka
dogasająca żarzy się łojówka
nierozbudzony sen pustego domu
dobrze jest milczeć po kryjomu
i dobrze rozbić suchość powiek
by nie zatoczył się w próżnym kole
schwytany nocą obcy człowiek
nigdy i wcale nas nie było
we dnie i żal pozostał siwy
wieczór turkotem kołowrotka
uplata z włosów żałobny całun
obmyśla świtu nową drwinę
jakby się rodził krzyk pomału
zakapturzony czarny tancerz
schodził po ścianie coraz niżej
W głębi
Chmura wyrwana z jasności
chmura pęknięta donośnie
w głębi urodził się człowiek
jak bochen
razowca
napęczniały w gorącu i wodzie
Pochylili się rodzice
na rękach pocałowali w czoło
gospodarzu – dobry boże –
na zimę
złą godzinę
niech starczy go
i odłożyli
urośnie
Stare miasta
Stare miasta są nieme
z niepokoju
Stare miasta zegary
i starzy ludzie
w zgrabnym trójpochodzie
nie tworzą demonstracji
dźwigają biblioteki
na wielki stos
wloką senniki i różańce
schodami w dół czasu
Stare miasta
opuszczone przez kupców
urzędników i stróży
pełne lasek żebraczych
garbów łez
i miłości
tulą dzieci zgubione
którym w oczy nie
spojrzy żadna matka
Stare miasta
zegary i starzy ludzie
zapomnieli drogi powrotnej
idą zbitą gromadą
nie kłaniają się
nie przepraszają
(Bez tytułu)
Szedłem ulicą jak zwykle
najpierw
zdeptałem okulary jakiejś staruszki która śmiała się
do przechodzących mężczyzn
Było by cicho
gdyby nie chrzęst szkła
wtłaczanego w trotuar
Szedłem mijając
ułożonych niedbale pijaków
– jeden z nich pod głowę
położył bilet tramwajowy
Skąd mogłem wiedzieć
że nie żył już od godziny
Szedłem ulicą dalej
plując pod nogi dziadom którzy
bełtali laską w śmietnikach
na każdym narożniku
Zbierali niedopałki
jeszcze świeże ze śladem
szminki i zapachem dalekiego
ogrodu
Szedłem ulicą jak zwykle
Pod numerem
czterdziestym czwartym
już na mnie czekano
Zdziczałe wino
Buniemu
Zdziczałe wino. Suchy patyk
dla kogoś ostrzem swoim czystym
pisze pobożne poematy
prośby o chleb i o igrzyska
Opadła młodość. Noc i święto
Ozdobne niczym w karnawale.
Syn w czas rozpoznał co namiętność
a ja co starość i – co dalej.
Ukryć się trzeba było w tłumie.
Jak robak drążyć tkanki zdrowe,
zbyt pewnych prawdy kłamstwem uwieść
by w końcu obłęd usynowić.
Rzeźba na okładce tomiku „Droga skrzypcowa” została wykonana przez Buniego (Bronisława) Tuska. Miał powstać cały cykl, ale powstało tylko kilka rzeźb. Większość zresztą nie przetrwała. Cykl Buniego zainspirował Jurka … i stąd ten tomik.
Wiersze Jurka trwają, jak słyszę, wraca do nich i dziś wielu poetów… może są smutne, może zbyt wiele w nich pesymizmu… dla mnie pozostaną ważne.
Piotr Kotlarz