Prawda
Nie cierpię zapachu jezior
brzegów rzek porośniętych trawą
klejącej się do skóry wilgoci
pobliskiego lasu.
Uwielbiam sztormy
jesienne huragany
dryfujące drewno
inwazje alg.
Potrzebuję piasku o kolorze lnu
fali przypływu
szorstkiej w dotyku bryzy.
Wtedy mówię innym
nareszcie Jestem.
Ale tak naprawdę to bzdura.
W tym momencie pojęcie- „Jestem”
jest absolutnie niewystarczające.
Zmiany
Do dzisiaj wierzę w siebie
lecz teraz bez zaciskania zębów.
Jestem już inny.
Moje odpowiedzi są konkretne
rozwiązania problemów proste
konflikty- obojętnie jakie- nieistotne.
Wiersze przestały być dla mnie tajemnicą
ludzie nienapisanymi książkami.
A jednak-
nadal chciałbym widzieć więcej,
zrozumieć i pojąc sens,
wiedzieć dlaczego.
To Coś
nieustannie szamoce się we mnie.
Raz drze mordę
raz śmieje się pełną gębą.
Drobnostka
Rana na dłoni,
blizna na czole,
obdarte kolano,
to ważne.
Smak kanapek ze smalcem
rzucanych z okna na podwórko,
jeszcze ważniejsze.
Beztroska.
Tak było kiedyś.
Kiedy się to wie
oczekiwanie może być nadzieją,
porażka staje się lekcją,
bezsens ma sens.
Nocny pociąg
Za każdym razem
gdy bywam w szpitalu
mam wrażenie że podróżuję
nocnym pociągiem.
Niby wiem skąd i dokąd
a jednak nie wiem.
Niby wiem że to nie sen
a jednak jakbym śnił.
Niczego nie widzę dokładnie.
Niczego nie wiem na pewno.
Krajobraz wokół
zmienia się rytmicznie
jasno ciemno
jasno ciemno.
Miedzy bielą ścian a półmrokiem
podłączony, ułożony, przygotowany
dopasowuje się do tła.
I tylko to ulotne
wszechobecne tchnienie
czegoś lub kogoś
wymusza na ustach uśmiech
daje pewność.
Niedługo zacznie znowu świtać.
Wysiadka.
Możliwości
Mój pies Kroszka
nic o tym nie wiedząc
stał się fragmentem historii
kilku parków, krajów,
teorii spiskowych.
Mógł zrobić karierę.
Nie zrobił.
Pozostał częścią mojej radości
zapachu deszczu,
śladu na mokrej ziemi.
Gdy mi się śni nocami
zawsze milczy.
Patrzy w oczy bez wyrzutu.
Wreszcie odbiega.
A ja
czuję się wtedy
bardzo nieswojo.
Szczęściarz
Z biegiem lat zwolniłem
już nie biegam
chodzę
nie skradam się
obserwuję z daleka
nie przebijam murów głową
wchodzę i wychodzę drzwiami
polubiłem detale
zachłysnąłem się
spokojem.
Kolega
Mój ojciec w moich oczach
nie miał czasu się zestarzeć.
Do dzisiaj pamiętam go
jako radosnego młodzieńca.
Nigdy się na mnie nie złościł
nigdy mnie nie bił
ani razu na mnie nie nakrzyczał.
Super kolega.
Może nie potrafił
gdy się urodziłem
sam był jeszcze dzieckiem.
Tylko co mi kurwa dzisiaj
po jakimś koledze
nawet takim
jeśli miał być ojciec.
Jacek T. Zieliński