Lubimy debatować i słusznie. W czasie dyskusji można doprecyzować stanowiska, niekiedy znaleźć nowe argumenty. Oczywiście dyskusje same w sobie niczego zmienić nie mogą, by cokolwiek uległo zmianie muszą być podejmowane decyzje. Gremia dyskusyjne do podejmowania takowych oczywiście upoważnione nie są. Wzbudzają jednak nasze zainteresowanie, przyczyniają się do ugruntowania lub rzadziej, zmiany naszych wcześniejszych poglądów.
Od wielu lat toczymy dyskusje na temat zmian klimatycznych. Do ich intensyfikacji doszło w pod koniec drugiej połowy XX wieku, po klęsce idei komunizmu, po wejściu tym razem już większości społeczeństw świata na drogę demokracji. Ludzie dostrzegli, że tylko ta forma ustrojowa daje możliwość rozwoju, dostrzegli, że przyjmując taką formę organizacji społeczeństw są w stanie rozwiązywać swoje problemy. Oczywistość demokracji stała się prawie wręcz bezdyskusyjna, pojawiają się jeszcze jacyś zwolennicy anachronicznej monarchii (nie rozumiejący istoty tego ustroju i jego związku ze społeczeństwem feudalnym), pojawiają się też inni zwolennicy różnych form dyktatur (czy rządów autorytarnych), a nawet i tacy, którzy wciąż tkwią w idei imperializmu. Idee monarchizmu, imperializmu są jednak na tyle dziś anachroniczne, że niewielu chce się nimi zajmować. Większość przestała dostrzegać niebezpieczeństwa, które niosą.
Dyskusje na temat klimatu są łatwiejsze. Dotyczą nas (tak nam się wydaje) bezpośrednio. Tu możemy (tak nam również się wydaje) zrobić znacznie więcej. Dwa razy użyłem określenia „tak nam się wydaje”. Bo przecież zmiany klimatyczne rzeczywiście dotyczą nas bezpośrednio. Zbyt długa i ostra zima i późniejszy brak opadów jest powodem znacznie mniejszych plonów i wzrostu cen żywności. Klimat ma więc wpływ na nasze życie. Czy jednak to my mamy wpływ na klimat, to już inne pytanie.
Sesje, Zjazdy, Szczyty klimatyczne odbywają się w różnych miejscach świata wielokrotnie. Znajdą wsparcie rządów, które z kasy ministerstwa lub innych środków będących w dyspozycji rządzących, wyasygnują na ich przeprowadzenie jakieś środki. Nie ma znaczenie, że w czasie wspomnianych sesji, czy zjazdów, padną hasła przeciwko rządowi, przeciwko jego „polityce klimatycznej”. Zawsze to jakaś forma „kanalizowania nastrojów”. Zresztą i rząd może w czasie takowych paneli dyskusyjnych pochwalić się „swoimi” na rzecz klimatu działaniami. Swoimi w cudzysłowie, bo przecież to nie rząd sadzi każdego roku miliony drzew, a głównie wykształceni i mający coraz większą w tym zakresie wiedzę pracownicy „lasów państwowych”, czasami też różne samorządy przeznaczają na ten cel część podatków ich obywateli. Nie rząd też z jakiś nieokreślonych przyczyn „zamyka kopalnie”, lecz po prostu próbuje reagować na światowe trendy, w wyniku, których eksploatacja węgla staje się coraz mniej opłacalna. Znaleźliśmy, jako ludzkość, na szczęście nowe źródła energii (najpierw atom, gaz, ropę, później wiatr, fotowoltaikę, fale morskie, wreszcie wszechobecny w przyrodzie wodór). Od spalania węgla dla celów energetycznych odejdziemy szybciej niż myślą najbardziej zapalczywi ekolodzy, nie z powodu ich protestów, ale dlatego, że ten sposób pozyskiwania energii stanie się zbyt kosztowny. Musieliśmy wprawdzie pokonać wiele problemów technicznych (np. kwestia baterii), ale postęp w tym zakresie jest wręcz galopujący. Często zmiany powstrzymywane są dziś nie tyle z powodu problemów technologicznych, co ekonomicznych. Zbyt gwałtowne na przykład odejście od paliwa pozyskiwanego z ropy (ograniczenie prac rafinerii) spowodowałoby ogromne perturbacje na rynku pracy (konieczność przekwalifikowania setek milionów pracowników), w systemie bakowym (wiele z szybów wydobywczych, ropociągów, rafinerii powstało dzięki kredytom, które przecież muszą być spłacone). Tak, żadne zmiany nie mogą, nie powinny być wprowadzane zbyt radykalnie.
Często podejmowane pod wpływem ekologów (zielonych) decyzje są po prostu nielogiczne. Potrzebujemy np. stali. Oczywiście powinniśmy proces jej wytwarzania jak najbardziej oczyszczać. Stosować filtry, doskonalić technologię produkcji. Hut jednak zlikwidować nie możemy, stal jest nam potrzebna w coraz większych ilościach. Europa, pod wpływem ekologów przeniosła produkcję stali do Chin. Czy w ten sposób zmniejszono emisję CO2 do atmosfery, której tak domagają się ekolodzy? Oczywiście mogą teraz w czasie zjazdów i sesji ponarzekać na Chiny… ale… Nie, nie chcę tu być złośliwym.
Po szczycie klimatycznym w Madrycie w 2019 roku w komentujących go artykułach pojawiło się hasło, że „zawiódł on ludzi i planetę”. Oczywiście nie zawiódł, bo zawieść nie mógł. Jak już pisałem, sesje takie nie są gremiami decyzyjnymi i niczego zmienić nie mogą. Oczywiście podobne będą i efekty tegorocznego szczytu Togetair 2021.
Minister klimatu i środowiska, Michał Kurtyka, po raz kolejny pochwali się sukcesami rządu: „Zrobiliśmy milowy krok naprzód”. Będzie miał zapewne wiele racji, sadzimy przecież coraz więcej lasów, ograniczamy emisję szkodliwych gazów, likwidujemy piece węglowe itd. itp. Oczywiście, nie jest to „zasługa rządu”. Po prostu postęp techniczny, rynek… cena. Międzynarodowe wsparcie dla czystych technologii i właściwa w tym kierunku dystrybucja publicznych środków… Cóż, polityka. Minister ma prawo się chwalić, jego oponenci, często związani z opozycją mają prawo jego zdanie podważać. Może kiedyś oni przejmą władzę i wówczas to oni będą mówić o „swoim milowym kroku” lub znajdą ładniejszą metaforę.
Szczytu Klimatycznego TOGETAIR 2021 w formie online zaczął się wczoraj 21 kwietnia i trwać będzie do 23 kwietnia. Jego transmisja będzie dostępna na portalu polsatnews.pl. Głównym organizatorem wydarzenia jest Fundacja Czyste Powietrze. Organizatorom udało się pozyskać (chwała dla ich aktywności i przedsiębiorczości) aż 15 uczelni wyższych, 16 Marszałków Wojewódzkich, ponad 40 partnerów merytorycznych, w tym instytuty badawcze, organizacje pozarządowe, ministerstwa oraz instytucje międzynarodowe, a także media. Przed szczytem wydana zostanie publikacja pierwszego Polskiego Multimedialnego Raportu Klimatycznego.
Podziwiam rozmach, choć myślę, że tak jak i po szczycie madryckim z 2019 roku organizatorzy i obserwatorzy szczytu będą odczuwać pewien niedosyt. Szczyt ten bowiem niczego zmienić nie może. Jak bowiem piszą organizatorzy: Podczas trzech dni zostanie przeprowadzonych ponad 16 debat tematycznych, w ramach których poruszane zostaną tematy proekologiczne m.in. konsekwencje zmian klimatycznych, walka ze smogiem, modernizacja ciepłownictwa, transformacja energetyczna, rozwój technologii wodorowej i przyszłość energetyki wiatrowej, a także niskoemisyjnego transportu, elektromobilności oraz przestawienie gospodarki na model cyrkulacyjny, oparty na recyklingu i ponownym wykorzystaniu surowców. Jak zapewniają organizatorzy, TOGATAIR to szerszy wymiar rozmów o ekologii, w ramach którego najlepsi eksperci, liderzy i firmy informują, wyjaśniają i pokazują kierunki zmian, które powinny zostać podjęte. Ważnym aspektem Szczytu jest także dotarcie z wiedzą o tym, że wybierając działania neutralne dla powietrza, zielone, odnawialne źródła energii, zarówno w kontekście ogrzewania, źródeł prądu czy elektromobilności pozytywnie wpływamy na zdrowie wszystkich Polaków.
Przecież to tematy wałkowane już tyle razy, z tak wielu punktów widzenia, wciąż obecne w mediach. Właściwie powinienem kwestię kolejnego „szczytu ekologicznego” pominąć, może tylko poświęcić mu krótką notkę informacyjną. Przecież ludzie podejmujący takie inicjatywy mają szlachetne intencje, chcą dobrze… Zresztą przyznam się, na informację o kolejnym szczycie trafiłem wczoraj zupełnie przypadkowo i postanowiłem wykorzystać fakt jego zaistnienia w szerszym nieco celu.
Szczyt TOGATAIR 2021 odnosi się do zmian klimatycznych. W czasie wspomnianego wyżej organizowanego przez ONZ szczytu madryckiego COP25 pojawiło się hasło: Negowanie zmian klimatycznych to „zbrodnia przeciwko ludzkości”.
Lubimy ostre „ładne” hasła. Nie znam prawie ludzi, którzy „negowali by” zmiany klimatyczne. Te przecież widać gołym okiem. Nikt zmian klimatycznych nie neguje. Trwały miliardy lat i trwać będą zawsze. Dyskusyjny wśród ludzi, a zwłaszcza wśród naukowców jest kierunek tych zmian. W moim dość długim już życiu słyszałem o pojawiającym się globalnym ochłodzeniu, jak również ostatnio o „globalnym ociepleniu”. Zresztą nawet teraz, przeglądając Internet dla celów tego artykułu, znalazłem również informację, że globalne ocieplenie kończy się, a w najbliższych latach czeka nas spadek temperatury na Ziemi. Twierdzą tak naukowcy z Instytutu Fizyki Rosyjskiej Akademii Nauk. Według Rosjan globalne ochłodzenie już trwa. Po szczytowych temperaturach z roku 2005 średnia temperatura na naszej planecie obniżyła się o 0,3 stopnia i wróciła do poziomu z lat 1996-97. Do 2015 roku ma obniżyć się o 0,15 stopnia i sięgnąć poziomów z początku lat 80-tych XX wieku[1].
Cóż, poglądy „uczonych” bywają jak widać rozmaite. Lubimy uogólnienia. Jak wykazały ostatnie badania tzw. Mała Epoka Lodowa miała zasięg lokalny. Zmiany klimatu w zasięgu globalnym oczywiście nigdy jeszcze badane nie były. Dziś możemy podjąć próbę odtworzenia takich w historii dzięki badaniom glacjologów i dendrologów, ale wymaga to ogromnych nakładów, czasu i zaangażowania wielkich zespołów ludzkich, stworzenia w tym celu odpowiednich instytutów. Próbowałem tego dokonać choć pobieżnie w pracy „Kataklizmy, które zmieniały obraz Ziemi”, ale praca taka przerasta możliwości jednego człowieka.
Dyskusyjny jest nie tylko kierunek tych zmian, ale i ich przyczyna. Przyjmowana powszechnie (moim zdaniem pod wpływem lobby różnych biznesów) teoria, że to człowiek odpowiada za zmiany klimatyczne, jest moim zdaniem, nie tyle nawet dyskusyjna, co wręcz błędna. Osobiście opowiadam się za teorią Beniamina Franklina zdaniem, którego za zmiany klimatyczne odpowiadają głównie erupcje wulkaniczne i prądy morskie. Oczywiście elementów tych jest znacznie więcej, ale ich źródło jest naturalne. Ziemia jest rodzajem wielkiego organizmu w nieustannym ruchu. Ochłodzenie powoduje wiązanie ogromnych mas wody w postaci lodowców, ocieplenie ich topnienie. Nacisk tak ogromnych mas wód mórz i oceanów powoduje przesuwanie się płyt tektonicznych. Wiele bardzo złożonych procesów. Wciąż nie są przez nas dostatecznie śledzone, nie podejmujemy jeszcze rzetelnych, pełnych prób poznania takowych w przeszłości.
Żyjąc w czasach dość gwałtownego rozwoju cywilizacji, korzystając z tego co nam przynosi (coraz doskonalsze samochody, smartfony, sprzęt AGD), goniąc za modą, wydaje nam się, że wiemy już wszystko. Zapominamy, że nasza wiedza wciąż jest bardzo niewielka. Na szczęście konieczność rozwiązywania kolejnych problemów wymusza na nas poszukiwanie wciąż nowych technologii (jak bowiem zabezpieczyć w energię, w wodę, czyste powietrze) powstające nowe wielomilionowe miasta (w Egipcie, Arabii Saudyjskiej w Chinach itd.). Sadzimy coraz więcej drzew. W Polsce mówimy o milionach, w Arabii Saudyjskiej, Chinach itd. o miliardach. Brak wody powoduje, że myślimy o retencji. Polska, chce podwoić w najbliższych latach ilość zbiorników retencyjnych aż dwukrotnie.
To bardzo optymistyczne informacje. Podejmowane działania mają jednak wciąż charakter nieskoordynowany, lokalny (najwyżej państwowy, w nielicznych tylko przypadkach ponadpaństwowy, globalny – np. las na Saharze). Myślę, że bardziej sensownym jest propagowanie takich działań niż organizowanie „zjazdów klimatycznych”. Wspieranie instytutów badawczych, projektów, których celem jest poszukiwanie nowych technologii np. odsalania wody, rozwoju w kierunku wykorzystywania paliwa wodorowego, utylizacji plastiku (już dziś wiemy o niszczących go bakteriach, czy grzybach), zastępowania plastiku bardziej przyjaznymi materiałami itd., itp.
Uważam również, że powinniśmy dążyć do utworzenia ponadnarodowych instytutów badawczych. Może tak, jak w walce z obecną pandemią wesprzeć na początek istniejące instytuty uczelniane w różnych państwach. Niektóre, jak te odnośnie wulkanologii historycznej trzeba dopiero utworzyć. Może też instytuty zajmujące się historią klimatu.
Najbardziej nawet szlachetni młodzi ludzie (podziwiam ich zapał i zaangażowanie) w czasie najlepiej zorganizowanych szczytów nie rozwiążą bowiem żadnego problemu. Dyskusje są twórcze, gdy jednak mają charakter „akcyjny”, służą tylko mieszaniu wody w szklance.
Pozwolę sobie na koniec na odrobinę futurologii. Za kilkaset lat, może wcześniej, jeśli zrezygnujemy z wojen, z imperializmu i gdy zaczniemy myśleć globalnie… za kilkaset lat, więc, ludzkość nauczy się panować nad klimatem. Wodę z topniejących lodowców zaabsorbujemy na lądach. Prądy morskie będą miały temperaturę w miarę niezmienną. Lodowców będzie znacznie mniej lub nie będzie ich już wcale. Średnia temperatura Ziemi będzie nieco wyższa, a klimat bardziej wilgotny, gdyż zalesimy wiele pustyń i innych obszarów. Nie wiemy jaka będzie liczba ludności (w XX wieku wzrosła ponad czterokrotnie). Nie będzie już plagi plastiku… Będziemy w stanie uchronić się przed upadkami asteroid…
Tak, człowiek potrafi wiele… musimy tylko nauczyć się wytyczać sobie właściwe cele. Może i temu służą różne „Szczyty”, również TOGATAIR 2021. To przecież w związku z nim i ja napisałem ten artykuł. Dyskusje są twórcze, są potrzebne.