Wiesz, wczoraj długo nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, wstałem, szukałem papierosów, później kląłem szpetnie nie mogąc znaleźć zapałek. Spaliłem chyba ze trzy papierosy patrząc w sufit. Próbowałem czytać książkę, w końcu, około trzeciej zasnąłem. Zasnąłem? Bzdura. Budziłem się kilka razy, lecz zmęczony zasypiałem ponownie i tak w kółko Macieju. Cholerna noc. Nie, nie, wcale nie tak. Nie bądź zniecierpliwiona. Nie o tym chciałem Ci opowiedzieć. Chcę ci opowiedzieć mój sen. Przyśnił mi się nad ranem.
Szliśmy brzegiem plaży, ty i ja. Niosłem koc, torbę. Z niepokojem patrzyłaś w niebo. Widziałem grymas na twojej twarzy, gdy w stronę słońca zbliżały się małe chmurki. Śmiałem się, bagatelizowałem twój niepokój, a później obserwowałem Cię. Cieszyłem się w duchu, widząc jak wiele serca wkładasz w wybór miejsca. Ja rozłożyłbym koc byle gdzie, pewnie i byle jak. Byłaś wspaniała. Przytuliłem Cię do siebie, drugą ręką zgarniałem Twoje włosy. Całowałem zachmurzone oczy.
Przepaść, spadający koń. Kamienne dno zbliża się, a sen się nie kończy. Obudziłem się spocony.
Poszedłem do łazienki, przemyłem twarz. Później poszedłem do kuchni, nastawiłem wodę, zaparzyłem herbatę, i wiesz mimo, że byłem zmęczony, nie wróciłem do łóżka.
Była wolna sobota, była dopiero szósta i pomimo tego, że zazwyczaj w ten dzień sypiam do dziewiątej nie miałem odwagi spać dalej. Siedziałem w fotelu, popijałem herbatę. Myślałem o swoim śnie. Słońce, oczy, przepaść. W czym rzecz? Skąd tak nagłą zmiana?
Jechałem na Stogi, później szedłem brzegiem morza. Lubię chodzić po dopiero co zmoczonym piasku. Uskakiwać przed do większą falą, zakląć od czasu do czasu, o ile mi się to nie uda i woda obmyje mi buty. Podniosłem patyk i rzuciłem go w morze, później drugi. Trzeci rzuciłem za siebie. Zacząłem biec. Biegłem, wreszcie zmęczony upadłem na piasek. Sapiąc patrzyłem w niebo. Po chwili odwróciłem się na bok, wyciągnąłem rękę by Cię przytulić do siebie.
Spadła szklanka. Nie, to chyba jasne. Nie byłem na plaży. Nie obchodzi Cię to? Musisz już iść? Nie masz czasu? Cóż, szkoda. Bywaj. Chciałem Cu tylko opowiedzieć mój sen. Ja też nic z tego nie rozumiem. Nie, nie byłem dzisiaj nad morzem. Rzeczywiście masz rację, jest bardzo wcześnie. Jesteś zajęta? Śpieszysz się? Mówiłaś już o tym. No to cześć. Cześć.
Piotr Kotlarz
[Miniatura literacka z tomiku „Gipsowe głowy” wydanego w 1982 r.]
Obraz wyróżniający: Obraz Juanma_Martin z Pixabay.