Romantyczność (Z cyklu: Cienie na ścianie) / Marek Weiss Grzesiński

0
374

Eugène Delacroix – Wolność wiodąca lud na barykady.

 

Epoka, w której metafizyka jak tsunami zalała pierwsze wątłe budowle Oświecenia, narodziła się w kryzysie dotychczasowych form istnienia porządku społecznego. Od Rewolucji Francuskiej poprzez wojny Napoleona, który z rewolucyjnego wojownika i reformatora praw obywatelskich wyrósł na jednego z najkrwawszych tyranów historii, aż po Wiosnę Ludów, bunty proletariatu i narodziny socjalizmu – przez świat przetaczały się kataklizmy i cierpienia niezliczonej ilości ofiar irracjonalnych zrywów. Rozkwit, jeśli można użyć tu takiego słowa, kolonializmu, nienawiść wzajemna narodów rozbudzona przez nacjonalistów, zakończyły się dwiema najstraszniejszymi wojnami w dziejach ludzkości, bolszewizmem dewastującym największy kraj na świecie i marszem wyznawców Mao dewastującym najliczniejszy naród na kuli ziemskiej. Ten ocean zła, jaki pochłonął miliony istnień miał oczywiście bardzo różne składniki i podciąganie ich pod wspólny mianownik nie jest zbyt mądre. A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że to szlachetni, a przecież jakże często szaleni przywódcy i idole Romantyzmu, jako przeciwnicy racjonalnego myślenia o rzeczywistości, stali się zarzewiem tych wszystkich katastrof. Znów warto wczytać się w naszego czołowego wieszcza, który swoją genialną poetycką intuicją w debiutanckim tomiku ballad i romansów zamieścił kwintesencję ducha epoki: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko”. To przekonanie zaprowadziło wieszcza na skraj wszelkiej mądrości, kiedy przestał tworzyć wspaniałe dzieła i zawierzył całkowicie słowom oszusta i szamana, jakim był carski agent Towiański.
To przekonanie doprowadziło do zahamowania rozwoju nauki, do pokory wobec wszelkich „duchowych” wartości i do pogardy dla realnej rzeczywistości. Tylko idee utopijnych światów, w których z woli Boga ludzkość może zaznać szczęścia, miały wysokie notowania na giełdzie młodzieńczych wartości. Miłość romantyczna, nieograniczone poczucie wolności, bohaterstwo za wszelką cenę i poczucie wyższości wobec pospolitych zjadaczy chleba, na który trzeba ciężko pracować, były zgodne z kanonem wiary, jakiemu podlegała większość dzieciaków wkraczających w dorosłe, samodzielne życie. Tylko nieliczni trzeźwo myślący o świecie i jego prawach kontynuowali mozolny rozwój cywilizacji, która na przykład w mało romantycznej Anglii przeżywała swój złoty wiek. Również dzięki temu, że tamtejszy czołowy romantyk zajęty był wyzwalaniem Grecji. To ironiczne stwierdzenie jest w jakimś stopniu symbolicznie znaczące. Angielski kapitalizm nie wstrząsany aż tak bardzo romantycznymi zrywami w rezultacie zapanował nad większą częścią świata i panował długo. Dzięki maszynom parowym, nowoczesnej broni, kolejom żelaznym i setkom naukowych laboratoriów uzyskał miażdżącą przewagę nad resztą narodów poddanych fantazjom i ideom oderwanym od rzeczywistości.
Ten racjonalizm i empiryzm angielski był w dodatku pozbawiony straszliwego balastu jakim była władza religijna w większości krajów, która utrzymywała narody w ciemnocie i zabobonach kultywując odkrycie rzymskich cesarzy, że w ten sposób najlepiej zabezpiecza się wszelkie przywileje władzy. Rewolucja Francuska na krótko zdetronizowała Boga, ale już Napoleon go ułaskawił, bo świetnie się w jego cieniu uprawiało jedynowładztwo. Tak to paradoksalnie Romantyzm będący u swoich źródeł światopoglądem wolnościowym i realizującym w praktyce szlachetne cele wyzwolenia ludzkości z niewolnictwa i biedy, stał się z czasem opium dla mas i całą gamą narkotyzujących idei dla słabych, nie dość wyedukowanych umysłów podatnych na podążanie za głosem co sprytniejszych wodzów. Znów, jak w Średniowieczu, wskazywanie tajemniczych obszarów niepodlegających badaniu rozumowemu, okazało się tym, czego zwykły człowiek potrzebuje najbardziej. Bo tylko iluzja i urojenia koją tę rozpacz, jaką funduje nam rzeczywistość z jej niesprawiedliwymi prawami, trudami, męką istnienia i wreszcie bezlitosną śmiercią, przed którą nie ma innej ucieczki jak w świat wiary, urojeń i nadziei, że jest gdzieś wyższa piękna rzeczywistość, tam – poza jaskinią w jakiej tkwimy. Tam będziemy żyli wiecznie bez bólu i trosk. Inaczej nie może być!

Marek Weiss Grzesiński

[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora.]

Obraz wyróżniający: Wolność wiodąca lud na barykady. Autorstwa Eugène Delacroix – Erich Lessing Culture and Fine Arts Archives via artsy.net, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=27539198