Recenzje-Film „Charlie – The Perks of Being a Wallflower” (2012r.) jest ponad półtoragodzinną adaptacją książki Stephena Chbosky’ego pod tytułem „Charlie”. Co interesujące, reżyserem filmu jest ten sam autor.(…)Roksana Krasińska

0
638

Film7559915.2 „Charlie – The Perks of Being a Wallflower” (2012r.) jest ponad półtoragodzinną adaptacją książki Stephena Chbosky’ego pod tytułem „Charlie”. Co interesujące, reżyserem filmu jest ten sam autor.
Akcja dzieje się w 1991 roku w Pittsburgu. Zamknięty w sobie Charlie dostaje się do liceum, jednak w nowej szkole nie potrafi się z nikim zaprzyjaźnić ze względu na swoją aspołeczność, która przysparza mu wiele problemów w jego życiu szkolnym. W psychice licealisty nakładają się problemy związane z samotnością, szykanowaniem ze strony kolegów, śmiercią najlepszego przyjaciela i traumą z dzieciństwa. Te wszystkie czynniki zaowocowały jego zaburzeniami psychicznymi.
Nadmiernie spokojny charakter głównego bohatera sprawia, że wydaje się on bez wyrazu, tak jakby nie miał osobowości, jednak osoby uległe i wycofane właśnie takie są, co dodaje walorów realistycznych i psychologicznych. Nic w zachowaniu bohatera nie wzięło się znikąd, jego życie nie było nigdy usłane różami, w szkole nie miał przyjaciół, był uznawany za popychadło, nawet jego dom rodzinny skrywał wstydliwą tajemnicę. Wizerunek ofiary może nieco irytować na początku filmu, jednak wraz z postępowaniem historii jest znośniejszy ze względu na to, że jego postępowanie ewoluuje, kiedy zaprzyjaźnia się z Patrickiem i Samanthą – uczniami ostatniej klasy.
Sam początek filmu może nużyć odbiorcę właśnie ze względu na mało emocjonujące życie Charliego, jednak jeden napływ odwagi całkowicie zmienia bieg zdarzeń, i chwała reżyserowi za to, że przez pół filmu nie drążył nieszczęśliwej doli chłopaka, tylko w sposób subtelny krótko pokazał jego nieprzychylne okoliczności w życiu i oparł scenariusz na jego powolnej, acz zasadniczej przemianie.
W ekranizacji problematyczne może okazać się rozgryzienie przeszłości Charliego, jednak jest to kluczowy element filmu pozwalający do końca zrozumieć historię i wynikające z niej zachowanie szesnastolatka. Dużym plusem jest świetna gwiazdorska obsada. Aktorzy sprawdzili się w swoich rolach znakomicie. Logan Lermeh był perfekcyjny w swojej kreacji, od początku dawał sobie radę z rolą aspołecznego i zagubionego licealisty, nie miał również problemów z przedstawieniem chłopaka zmienionego już pod wpływem przyjaciół, jednak w głębi wciąż zachowując pierwotne cechy bohatera – niewinność i wrażliwość. Aktor w wyrazisty sposób pokazuje walkę Charliego ze swym oporem i strachem w kontaktach z innymi.
Emma Watson znana głównie z roli Hermiony w „Harrym Potterze”, trzymała fason, jednak to Ezra Miller w roli Patricka od początku zwracał moją uwagę na swój aktorski potencjał, z pewnością jest on niebanalną osobowością. W wypadku jego gry aktorskiej da się wyczuć swego rodzaju elastyczność postaci w którą się wcielił. Ezra jako Patrick musiał potrafić połączyć to, że postać filmowa jest bardzo pozytywna i ekscentryczna, wesoła i mająca do siebie dystans, jednak ma też drugą twarz, potrafi być poważna i zmaga się ze sporymi problemami. Nietuzinkowa kreacja sprawiła, że gra aktorska Millera stała się najlepiej odczuwalna przy seansie filmu. Niewątpliwie wszyscy aktorzy obdarzyli unikalnym charakterem kreowane przez siebie postacie, ale nie jest to niestety produkcja, która wzbudza skrajne emocje co do bohaterów. Trudno jest pokochać choć jedną postać i trudno jest którąkolwiek nienawidzić, jednak da się lubić głównych bohaterów co jest na plus, ponieważ postacie nie są papierowe i szare. Kiedy oglądałam film wyczułam między grą aktorską a zamysłem reżysera mocną nić porozumienia. Aktorzy dali z siebie sto procent. W scenach nie ma chaosu, muzyka jest klimatyczna i odpowiednio dobrana, ponadto stanowi ona fundament przyjaźni między głównymi bohaterami.
Często reżyserzy knocą swoje dzieło filmowe przez to, że nie potrafią wprowadzić swego rodzaju filmowego klimatu, a w przebiegu zdarzeń zalatuje nudą i uczestniczenie w historii staje się katorgą, o ile wcześniej nie wyłączymy nieszczęsnego gniota, Chabowsky był cierpliwy, widać wyraźnie, że podszedł do sprawy z rozwagą, nie chciał wzbudzić w widzu chwilowego „efektu wow”, tylko w sposób przemyślany przekazać zamysł swojego dzieła. Ten dramat z pewnością jest kategorią dla inteligentnych odbiorców, którzy nie szukają śmiesznej komedii na piątkowy wieczór, a filmu, który skłania do refleksji nad bohaterami adaptacji, a także nad swoim własnym postępowaniem.
Podsumowując, dzieło jest maleńką kinową perełką, której brakuje niedużo do doskonałości. Ekranizacja udowadnia, że nic nie jest do końca czarne, ani nic do końca białe, a to co pokazujemy na zewnątrz, często jest nieadekwatne do tego co czujemy i myślimy wewnątrz siebie. Film skłania do mocnych refleksji na punkcie miłości i przyjaźni. „Gotów jestem umrzeć dla ciebie, ale nie będę dla ciebie żył.” Miłość nadaje naszemu życiu sens, kiedy jednak jesteśmy w toksycznym związku krzywdzimy samych siebie, gdyż próbujemy zadowolić kogoś swoim kosztem. Czasami nawet śmierć wydaje się lepsza, niż dalsze męczarnie w niekomfortowej relacji. W życiu nie tylko prawdziwa miłość jest ważna, ale i przyjaźń, bo to przyjaciele sprawiają, że choć przez krótką chwilę możemy czuć się nieskończonością.
Film „Charlie – The Perks of Being a Wallflower” mogę polecić każdemu licealiście i wszystkim ludziom, którzy poszukują nowych wrażeń filmowych.
Kilka słów o autorze: Roksana K.
Szesnastoletnia licealistka imieniem Roksana, która od dziecka przejawiała pasję do pisania. Swoją przygodę zaczęła od opowiadań, następnie testowała swoje możliwości w pisaniu wierszy, by w 2015 roku spełnić swoje marzenie i założyć bloga na którym spróbowała swych sił w pisaniu luźnych artykułów. Oprócz pisania lubi czytać o psychologii oraz oglądać i czytać o interesujących sprawach kryminalnych, czasami coś narysuje lub sfotografuje, jednak to pisanie stawia ponad wszystko. Nie narzeka nigdy na brak pomysłów, inspiruje ją wszystko co ją otacza. Nigdy nie mówi, że czegoś nie da się zrobić, a dużą siłę czerpie z cytatów Alberta Einsteina jak „Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da i on to właśnie robi.” Na tej stronie pisze dlatego, że chce przetestować swoje możliwości, jest to dla niej doskonała okazja, by nauczyć się czegoś nowego, a to, że może tutaj pisać jest dla niej dużym sukcesem.

Aktualnie prowadzi bloga: we-never-grow-from-dreams.blogspot.com