„Polskie g…” (recenzja)

0
616

To tytuł filmu. Jego twórcy, choć właściwie powinienem użyć tu słowa wytwórcy, gdyżze sztuką dzieło to, ten wytwór, ma niewiele wspólnego… jego autorzy w jakimś celu użyli dla tego wytworu tytułu bez kropek – „Polskie gówno”. Może nie powinienem zajmować się tym filmem, zostawić go w zapomnieniu… przecież i tak taki los go właśnie spotka. Mierni muzycy, którym niewiele udało osiągnąć nawet na polskim rynku, postanowili zrobić film o sobie. Z jakiego jednak powodu uważają, że winę za to, iż nie udało im się osiągnąć sukcesu ani wcześniej, ani też wyprodukowanym filmem, ponosi nasz kraj, nasze społeczeństwo.

W każdym społeczeństwie są jacyś nieudacznicy, ludzie bez talentu, którzy mimo wszystko marzą o karierze. Niektórzy z nich zdobywają się czasami w końcu na dystans do swych niespełnionych marzeń i wówczas powstają nawet dość interesujące, a w każdym razie dość zabawne filmy, czy przedstawienia teatralne. Twórcom „Polskiego g…” takiego dystansu jednak zabrakło. Wciąż uważają się za artystów wybitnych, choć gdyby ich spytać co takiego chcą nam (społeczeństwu) powiedzieć, to zapewne nie potrafiliby na takie pytanie znaleźć odpowiedzi. Jesteśmy artystami – stwierdzą tylko. Jako takim należy nam się przecież szacunek, splendory… Nie potraficie tego docenić, gdyż jesteście zbyt malutcy…

Artysta? To słowo przez wielu ludzi, którzy nauczą się jako tako zagrać na jakimś instrumencie, coś zaśpiewać, napisać jakiś tekst… używane jest jak tytuł szlachecki, rodzaj nobilitacji.

Świat sztuki jest bardzo złożony. Kiedyś podział na kulturę wysoką i popularną był czytelny, oczywisty. W kinie oddzielano filmy artystyczne od komercyjnych. Z czasem granice zacierają się. Dziś nie słyszymy np. o kinie autorskim (kiedyś Felini, Bergman, Antonioni), następuje „amerykanizacja” kultury. O popularności decydują Oskary, inne nagrody. W dobie Internetu coraz ważniejszą rolę odgrywa oglądalność.

Jaki film chcieli zrobić wytwórcy „Polskiego g..”? Film ambitny, artystyczny… film, którym chcieli nam coś powiedzieć o nas samych, o świecie, czy też film komercyjny, którego celem miało być dostarczenie nam rozrywki, chwili wytchnienia, a autorom kasy. Sądzę, że nawet nie zadali sobie takiego pytania. Nie interesował ich również gatunek, w którym chcieli się poruszać. Musical? Przecież musieliby się wówczas przynajmniej postarać o jakieś głosy, wokalistów, tancerzy… Aktor, który z trudem zaśpiewa jakiś banalny tekścik na pewno nie wzbudzi zainteresowania, nie zachęci do oglądania. Obracający się w kręgu tzw. polskiego show biznesu drugoligowi twórcy postanowili zaatakować, ośmieszyć różne programy telewizyjne. W jakim celu? Te przecież żyją swoim życiem. Pozwalają zaistnieć wielu poczatkującym wykonawcom… dzięki nim możemy dostrzec, że i nasze społeczeństwo jak wiele innych dysponuje osobami o ogromnym potencjale, wspaniałych głosach, pracujących nad swymi umiejętnościami. Trzeba być jednak głupcem, by sądzić, że udział w takim telewizyjnym show jest drogą do kariery. Jeśli już, to tylko jakimś jej etapem, niewielką pomocą na wybranej drodze. To chyba naturalne, że różne komercyjne telewizje produkują programy, które mają przyciągnąć widzów i dzięki, którym mogą zarobić. Oczekiwanie jednak, że programy te mają służyć wylansowaniu kogoś.… nie to niedojrzałość. Rynek show biznesu, jak każdy, jest bardzo płytki, pełen różnych ludzi szukających na nim swego miejsca. Tak jest na całym świecie, wszędzie są też ludzie, którym się to nie udaje. Czy w takim razie francuscy, niemieccy, węgierscy, rosyjscy… nieudacznicy, albo Ci, którzy swą drogę do kariery zaprzepaścili w lenistwie, zarozumialstwie lub alkoholu i innych używkach, czy tacy właśnie ludzie mają prawo mówić o francuskim, węgierskim, rosyjskim itd. gównie?

Pisze jeden z recenzentów: „Polskie gówno” wcale nie jest tak wesołe, jak można by się spodziewać. Przygody muzyków jeżdżących po Polsce rozlatującym się busem bywają śmieszne, ale częściej są przygnębiające i upokarzające. (Jacek Świąder, „Polskie gówno”. Gdy skandal pieści Szoł-Biza [Recenzja]) Menedżer cwaniak ubiera artystów w obciachowe kostiumy, zdarza się wypłata honorarium w ogórkach kiszonych, a gdy jedyny fan wychodzi do toalety, koncert trzeba pokornie przerwać. Główny bohater – muzyk – przychodzi do ojca po pieniądze i zwierza mu się jak zbity pies, że chce żyć, „jak normalny człowiek”.

https://fwcdn.pl/fpo/14/87/491487/7667171.3.jpg
https://fwcdn.pl/fpo/14/87/491487/7667171.3.jpg

A któż Tymańskiemu i jemu podobnym uniemożliwia życia „jak normalny człowiek”? Któż wreszcie broni im, jeśli rzeczywiście uważają, że droga do kariery w Polsce jest dla nich zamknięta, nie spróbować przebić się za granicą.

Recenzent ten przytacza opinię Andrzeja Żuławskiego, którzy rzekomo powiedział: „Gówno nie wykropkowane? Szacunek. Tak trzeba robić w tym kraju„. Dziwię się temu reżyserowi, artyście, którego cenię. Czyżby nie dostrzegł, że podpisuje się w ten sposób pod czymś, co daleko odbiega od uprawianej przez niego twórczości?

Inny recenzent, Jacek Zajączkowski, dostrzega w tym filmie chaos i walkę z systemem. W czasie powstawania tego filmu u władzy w Polsce był rząd PO/PSL, ale w naszym kraju zawsze pojawia się ktoś, kto ciągle chce walczyć z jakimś „systemem”. To nie osobista nieudolność, własne lenistwo… to „system” jest winien, że nie możemy osiągnąć sukcesu.

A z jakiego powodu macie ten sukces osiągnąć? Dlatego, że innym – waszym zdaniem – równie słabym drogą jakichś układów się to udało, to i wam się to należy? Może warto, po prostu, tylko nieco więcej popracować. Nie, to pewnym ludziom nie mieści się w głowach. Przecież walka z „systemem” jest znacznie łatwiejsza.

Film „Polskie g…” nie został – moim zdaniem słusznie (jest zbyt słaby artystycznie i warsztatowo) – przyjęty na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 r. do konkursu głównego, ale organizatorzy Festiwalu stworzyli tzw. specjalną sekcję Inne Spojrzenie, w której „Polskie g…” zwyciężyło. Cóż, może konkurencja w tej kategorii była na jeszcze niższym poziomie. Dziwię się jednak, że organizatorzy Festiwalu też chcieli się włączyć w krytykę… no właśnie, czego?

Przecież ten, nasz kraj,dysponuje ogromnym potencjałem utalentowanych ludzi, którzy robią wspaniałe działa… zdobywali i zdobywają międzynarodowe nagrody. Nie miejmy kompleksów.

Nie, nie będę dalej pisać na temat tego filmu. Nie wierzę w szczerość wypowiedzi Tymona Tymańskiego. Fatalny scenariusz, fatalna reżyseria… bardzo słabi aktorzy. Szkoda czasu.

Piotr Kotlarz