Monodram Marysi – Recenzja spektaklu  Marta Jaszewska „Maria. Marysia”. Scena Teatralna Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki Gdańsk ul. Chlebnicka 2 / Marek Baran

0
137

 

Rekomendacja zamiast gwiazdek
Zdecydowanie polecam ten spektakl. Niestety jest on grany incydentalnie, bo tak to jest ze spektaklami wystawianymi przez teatry nie repertuarowe. Jeśli jednak zobaczycie jego zapowiedź – warto się wybrać.
Uwertura
Wchodząc na widownie widzimy kobietę, która na scenie wykonuje szereg ćwiczeń. Można odnieść wrażenie, że to jakby uwertura. Jednak, pozostając przy porównaniu do sztuki operowej jest to raczej strojenie się orkiestry przed przedstawieniem. 
Oczekując na rozpoczęcie właściwego spektaklu zastanawiałem się czemu to będzie służyć. Wydawało mi się, że jest to rodzaj rozgrzewki. Było to na tyle zadziwiające, bo artystka na scenie była coraz bardziej zmęczona. Zadawałem sobie pytanie: co zatem zobaczymy w czasie spektaklu właściwego? Czy będzie to występ prawie cyrkowy, do którego potrzebne jest aż takie przygotowanie?
Okazało się, że była to pierwsza kobieta jaką miałem poznać tego wieczoru, czyli…
Kobieta Ćwicząca
Kobieta ta była pełna energii ale pod koniec występu– wyraźnie wyczerpana. Zmęczenie to było na tyle duże, że konieczne było wzmocnienie organizmu wodą i „dietetycznym” ciastkiem. To jeden z niewielu użytych w przedstawieniu rekwizytów. Kobieta Ćwicząca to obraz znany nam z reklam i pogoni za piękną sylwetką i zdrowym życiem. Świetnie udało się to aktorce pokazać. Mnie ta część spektaklu skojarzyła się z przedstawieniem teatru ulicznego zakończonego parodią sloganu reklamowego producenta wody mineralnej – „Twój cień, twoja fota”. Chodziło o naśladowanie akcentu słynnej wówczas modelki Cindy Crawford występującej w reklamie. Również w spektaklu „Maria. Marysia” pierwsza scena jest nasycona sarkazmem i komentarzem nie pozostawiającym złudzeń co do oceny takiego stylu życia.
Kobieta z Call Center
Drugą z kobiet, jaką poznajemy, jest kobieta próbująca odnieść sukces. Jest wykształcona, kompetentna i zostaje postawiona wobec prostych, żeby nie powiedzieć, prostackich zadań. Sytuacja jest upokarzająca i nie jest adekwatna do kompetencji zatrudnionej. Do tego dochodzi efekt miękkiego mobbingu, który chyba jest ściśle związany z pracami, które mimo swojej trywialności wymagają nieproporcjonalnego zaangażowania. 
Kobieta na kozetce
Ta kobieta chyba najmniej mi się podobała. I najmniej mi zapadła w pamięć. Odniosłem wrażenie, że pierwszy raz w tym spektaklu mam do czynienia z uniwersalnym a nie jedynie kobiecym spojrzeniem.
Kobieta wamp
W tej kobiecie najbardziej widoczne są oczy. Są one jednym z ważnych atrybutów aktora/ aktorki, ale trudno jest nimi zagrać na dużej scenie. Na scenie GTPS- u wyszło to szczególnie dobrze. Jedna ze scen skojarzyła mi się z Marleną Dietrich z filmu „Błękitny Anioł”, ale to było skojarzenie nie trafione. Dowiedziałem się tego z rozmowy z artystką. Dzięki temu, że scena GTPS- u nie jest klasycznym teatrem – po spektaklu widzowie mogą spotkać się z artystami go tworzącymi. To ważna zaleta takich scen.
Kobieta Przekup(na)ka
Ta kobieta bardzo dużo mówi. Specyficznie, z bodajże śląskim akcentem. Potok słów, prosta argumentacja, krzykliwość na granicy wulgarności. Ten typ kobiety jest nad wyraz irytujący. Kobieta o tak prostej filozofii życia prezentującej ją w tak prostacki sposób może rodzić jedynie negatywny odbiór. Mnie zaintrygowała motywacja takiej kobiety. Co ją motywuje do działania? Chyba tylko pieniądz zarobiony na sprzedawaniu towaru nie zawsze pierwszej jakości.
Finał jak marzenie
Przedstawienie kończy bardzo pozytywne przesłanie o tym, że warto marzyć. Jest ono wyrażone z tak pozytywną energią, że od razu robi się nam lepiej. Zwłaszcza, że w czasie spektaklu nie wszystko było tak optymistyczne.
Źródła
W trakcie spotkania z artystką okazało się, że obcowaliśmy z tekstami największych twórców teatru: Czechowem, Strindbergiem, Ibsenem, Zapolską, Słowackim, Mickiewiczem i Fredrą (o ile któregoś nie pominąłem). Do tego są oczywiście dołączone teksty współczesne.
Wszystkie części są tak perfekcyjnie ułożone i zinterpretowane, że nie sprawiają wrażenia cytatów, ale niosącej nas intrygującej fabuły. Z zaskoczeniem odkrywamy kolejne odsłony kobiecości, które nas nieustannie zaskakują. 
Kobiecy punkt widzenia
Po spektaklu dowiedziałem się, że kobieta potrafi wcielić się w życiu we wszystkie te role, co mnie mocno zaskoczyło. Chyba męski sposób przeżywania życia jest dużo uboższy (i mniej skomplikowany). Warto było zobaczyć ten spektakl, żeby dostrzec tę różnorodność kobiecej natury.
Męski punkt widzenia
Spektakl „Maria. Marysia” jest w totalnej kontrze do spektaklu Łukasza Górasa „Mężczyzna sam w domu. Przetrwanie czy życie bez ograniczeń”, który mogliśmy zobaczyć wiosną zeszłego roku na tej samej scenie teatralnej GTPS. Te światy są całkowicie odmienne, a przedstawione sytuacje skrajne. Ten męski był konkretny, zdecydowany. Świat „Marii. Marysi” jest subtelny, mniej neurotyczny  i zbalansowany (poza Kobietą Przekupką). Szkoda, że nie możemy obejrzeć obu tych spektaklów – jeden po drugim. Taki jest niestety urok spektakli, które mają swój krótki czas „ekspozycji” i które trzeba szybko starać się chwytać. Wiem co piszę, bo miałem niebywałego pecha i nie dotarłem na wiosenne spektakle Marty Jaszewskiej i już prawie pogodziłem się z myślą, że jej monodramu nigdy nie zobaczę. Tym bardziej jestem wdzięczny władzom GTPS- u, że spektakl wznowiły.
Tytuł
Chyba najmniej trafiony jest tytuł spektaklu. Według mnie nie jest zbyt wyrazisty. Chociaż trzeba się zgodzić, że oddaje sens przedstawienia. Jeśli dobrze zrozumiałem z wyjaśnień artystki to powstał trochę przypadkowo.
Trudna sztuka monodramu
Sztuka jest monodramem – na scenie widzimy kobietę(y) grane przez Martę Jaszewską. Zawsze miałem duży szacunek do aktorów, którzy posiadają tyle odwagi, żeby zmierzyć się z monodramem. W przypadku dramatu czy komedii rozpisanej na kilka ról aktor ma w czasie spektaklu wsparcie ze strony kolegów. W monodramie jest zdany na samego siebie. Nie może się pomylić, a pomoc suflerska jest w tak małej przestrzeni wręcz niemożliwa. Biorąc te aspekty pod uwagę tym większy jest mój podziw dla sztuki jaka zobaczyłem dzięki Marcie Jaszewskiej.
Aktorski artyzm
Marta Jaszewska nie jest związana na stałe z żadnym zespołem teatralnym. Współpracuje z Teatrem Gdynia Główna, gdzie realizuje różne przedsięwzięcia. To wielka szkoda, bo moim zdaniem funkcjonując w prawdziwej trupie aktorskiej potrafiłaby lepiej rozwinąć drzemiące w niej potencjał i talent.
Wulgaryzmy
Czytelnicy moich recenzji wiedzą, że przekleństwa i wulgaryzmy liczę skrupulatnie. W tym przypadku przekleństw nie ma, są dwa wulgaryzmy, ale tak miękkie, że pewnie nawet twórcy spektaklu będą zdziwieni, że je dostrzegłem.
Afisz
Na afiszu zastosowano proste liternictwo ułożone w tradycyjny sposób. Układem typograficznym rządzi pełna symetria. Z lewej strony mamy jedyny element graficzny i portret artystki. Jest on zdeformowany przez kilkukrotne nałożenie wizerunku na to samo miejsce. Powoduje to, że obraz jest nieczytelny- trudno rozpoznać twarz. Może to symbolizować różnorodność emocji bohaterki, co jest tematem spektaklu. 
Autorką afisza jest Anna Popiel.
Teatralne tradycje
Scena Teatralna GTPS może poszczycić się wieloletnią tradycją. Występowali na niej najwięksi trójmiejscy aktorzy. Oczywiście były to proste formy teatralne, co jest związane z ograniczeniami tejże sceny. Najczęściej realizowane są na niej próby czytane z udziałem często wybitnych artystów. 

                     Marek Baran

Autorem zdjęć jest Marek Baran