Zajęcia teatralne. Jak je prowadzić ? Dla kogo? Może zrobić szkolny casting? Czym się kierować w wyborze scenariusza? W jakich rolach obsadzić uczniów? Pytań, jak i samych wątpliwości mnóstwo. I to nie tylko na początku przygody z teatrem, ale zawsze. Jak nie te- to pojawiają się inne- równie ważne. Jako nauczyciel-praktyk, pragnę podzielić się w Wami tym co sprawdzone przeze mnie. Niekiedy samodzielnie wypracowane, ale i oparte o merytoryczną wiedzę znawców tematu- Mistrzów teatralnych, czyli ludzi związanych z teatrem: pedagogów szkół teatralnych, twórców konkretnych metod.
17 lat temu, w szkole, w której uczę założyłam kółko teatralne. „Turlicki”- to 90 aktorów -uczniów (w tym absolwentów), którzy występowali bądź nadal występują w naszych spektaklach. Zaczynałam pracę z kółkiem- zupełnie intuicyjnie, z workiem pomysłów i pasją.
Dziś mając worek doświadczenia i garść wiedzy, podzielę się z Wami moimi – naszymi rozwiązaniami, pomysłami- sprawdzonymi i nadal udoskonalonymi. Naszymi, bo wiele w tym pracy i pomysłów samych aktorów – moich uczniów. Może ktoś skorzysta, kogoś zainspiruje coś do własnych rozwiązań scenicznych oraz do samej pracy z grupą i przygodą z teatrem.
I. Casting do kółka teatralnego?
Idealnie, kiedy zespół liczy sobie 8-12 osób. Komfort pracy, a poza tym nad wszystkim da się zapanować. Jestem w tym konsekwentna od lat i zawsze mam podobną ilość aktorów- obecnie mój zespół liczy 19 osób począwszy od oddziału przedszkolnego do klasy VIII włącznie. I jak przyjmę 18 uczniów, to już 19-ty nie robi mi żadnej różnicy.
Corocznie we wrześniu ogłaszam nabór do kółka z nadzieją, że wszyscy dotychczasowi jego członkowie pozostaną w zespole. Sporadycznie zdarza się, że rezygnują̨, zawsze jednak przychodzą̨ nowi. Aby być́ członkiem kółka teatralnego, należy spełnić kilka warunków. Jednym z nich jest samodzielna chęć przynależności ucznia, bez presji rodziców, którzy chcieliby, aby dziecko uczęszczało na zajęcia. Drugim kluczowym warunkiem jest zgoda rodzica. Trzeci – ostatni czynnik decydujący o przyjęciu ucznia stanowi jego wiek. Zapisy do kółka dla nowych uczniów trwają̨ od momentu ukończenia 6 lat do chwili ukończenia edukacji wczesnoszkolnej. Później jest to już̇ niemożliwe. Limit wiekowy bardzo ułatwia mi pracę, ponieważ̇ są̨ to zazwyczaj dzieci, które należą̨ do kółka aż̇ do chwili ukończenia kl. VIII. Z mojego doświadczenia wynika, że uczniowie starsi, którzy zapisują̨ się na zajęcia, począwszy od klasy czwartej, nie kontynuują̨ dłużej niż̇ rok przygody z teatrem, na zajęcia uczęszczają̨ niesystematycznie, co utrudnia pracę.
Casting pewnie tak, ale w dużej szkole, gdzie chętnych jest sporo. Natomiast w małej szkole jak moja- uważam, że każdy powinien mieć szansę rozwijania swoich zainteresowań, „dotknięcia” teatru. Bo przecież nie jest moim głównym celem, aby w przyszłości wszyscy zawodowymi aktorami.
II. O czym decydować przy doborze scenariusza?
Podstawowe pytanie jakie musimy sobie zadać to: kto ma być odbiorcą naszego spektaklu. Jeśli już odpowiemy sobie na to pytanie to należy zwrócić uwagę, aby tekst był rytmiczny; fajnie, gdyby był nieco zabawny a przy tym poruszał ważne tematy, problemy. Jednym słowy- aspekt wychowawczy powinien także w nim być. Jeśli gotowy scenariusz to zwracajmy uwagę na kropki, wielokropki. Po coś one tam są.
Proza czy wiersz?
Ja wybieram prozę z prostego powodu- w moim przekonaniu łatwiej widz skupia się na treści, a aktor, jeśli czegoś zapomni- dopowie własnymi słowami. Często mówię moim aktorom słowa klucze i główną myśl, jaką mają przekazać. Daję im przy tym szansę na własny dobór słów. Dodatkowo uczy to improwizacji. Niejednokrotnie się o tym przekonałam w trakcie spektaklu-kiedy ktoś coś zapomniał powiedzieć- drugi improwizował. Bo nie ma dla mnie nic gorszego jak podpowiadanie przez kolegę obok co ten ma mówić.
Jeśli nie jesteśmy przekonani o swoich zdolnościach scenopisarskich- posiłkujmy się tymi, którzy robią to doskonale: Marta Guśniowska, Malwina Prześluga… Ogólnie polecam scenariusze z Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży ( wyd. Centrum Sztuki i Dziecka w Poznaniu), z których sama korzystam, dokonuję często adaptacji tekstów. Podkreślam, iż w żaden sposób nie jestem powiązana z wydawnictwem. Zeszytów jest już chyba ponad 40 i zapewniam, że jest z czego wybierać.
III. Reżyseria – przedstawiam kilka rozwiązań pracy nad spektaklem, które się sprawdzają w pracy z dziećmi, choć myślę, że większość z nich nie dotyczy ograniczeń wiekowych.
- Zaczynając pracę nas spektaklem – na pierwszej próbie tzw. stolikowej – zapoznaję wszystkich z całą koncepcją spektaklu. Aktor musi ją znać. Koniecznie!
- Przydział ról – robię to intuicyjnie, bo bardzo dobrze znam moich aktorów, debiutantów obserwuję podczas warsztatów teatralnych, a poza tym tych co pierwszy raz na scenie nigdy nie wrzucam na głęboką wodę.
- Próby – nigdy bezpośrednio po lekcjach. Z uwagi na zbyt duże zmęczenie „materiału”.
- Próbę zawsze zaczynam od rozgrzewki – ćwiczenia emisyjne, parateatralne, ruchowe…
- Ważne by mówić do uczniów czasownikami. Dlaczego? Czasowniki uruchamiają ciało.
- Tekstu moi aktorzy uczą się wyłącznie na próbach, ponieważ w domu nauczą się go i wyrecytują nam wszystko niemalże na jednym oddechu. Dodatkowa wartość dodana nauki tekstu na próbach to taka, że wszyscy mimowolnie uczą się tekstów innych osób. Jest to przydatne w sytuacjach, kiedy nagle tuż przed występem aktor zachoruje, trafi do szpitala- co nam się przydarzyło na dzień przed premierą. Nie było nawet czasu, aby przećwiczyć- a jednak udało się i nikt naprawdę nie zauważył aktorskiej podmiany.
- Ważne, aby aktor wchodząc na scenę miał konkretne zadania sceniczne. Musi znać okoliczności założone. Krótko mówiąc chodzi o to, aby towarzyszyło aktorowi słowo „gdyby”: Gdyby w tej oto chwili zginął ci rower to… Prawda sceniczna jest wtedy, kiedy w coś wierzymy. Warto przy tym odwołać się do doświadczeń uczniów-podobnych sytuacji, np.: przypomnij sobie kłótnie twoich rodziców, twoją reakcję na zepsuty przez kolegę telefon… Może nie powinnam o tym mówić, ale w pracy nad rolą pomagają (nie)stety przekleństwa- są dosadne. Z dziećmi nie polecam!
- Przystępując do reżyserii spektaklu musimy pamiętać, że musi być w nim jakiś konflikt, bo to właśnie konflikt przyciąga uwagę widza. Może być to konflikt wewnętrzny bohatera bądź między postaciami.
- Ogromną siłą spektaklu jest zmienność rytmu, jak i kontrapunkty, pamiętając, że po scenie statycznej musi być coś dynamicznego. W przeciwnym razie całość spektaklu nam „siądzie”. Rytm ważny jest także w obrębie jednej sceny: idąc np. po linie w cyrku przyspieszam – zwalniam-tracę nieco równowagę kołysząc się na boki – zatrzymuję się.
- Kiedy postać jest w ruchu- jej zatrzymanie staje się wymowne. Ale też bezruch bardziej przyciąga widza niż sam ruch (zwłaszcza nadmierny). Jeśli obok osoby stojącej w bezruchu postawimy drugą i ona się oddali nieco- to trochę przyciąga ona wzrok widza, który zastanawia się co dana postać zrobi.
- Pamiętajmy, że centrum na scenie nie zawsze musi być na środku – warto przenieść środek ciężkości na bok.
- Budując postać sceniczną- omawianie okoliczności założonych, czy też mówienie aktorom o zmianie rytmu, konkretnym ustawieniu bardzo pomaga. Kiedy potem omawiamy dane sceny, korygujemy błędy- uczniowie sami często wychwytują pomyłki. Dodatkowo co najważniejsze, kształtujemy ucznia nie tylko jako aktora, ale przede wszystkim jako widza. Idąc potem na spektakl potrafi się włączyć się w merytoryczną dyskusję a nie tylko na pytanie „Jaki był spektakl?” odpowiada „Fajny”. Zapewniam, że to cudowne uczucie, kiedy uczniowie krytycznie patrzą na to co widzieli. I pamiętajmy!- nie wszystko na co ich zabraliśmy do teatru musi się im podobać, ale ważne ,aby potrafili uzasadnić swoje zdanie i dyskutować. Nie może być w nas przeświadczenia „zabrałam gówniarza do teatru a ten niewdzięczny nie potrafi tego docenić i mówi, że niefajne. Tyle niewdzięczności, a ja tak się poświęcam”. Nie! Najcudowniej, kiedy właśnie merytorycznie dyskutują. Przecież o to w tym wszystkim chodzi.
- Reżysersko trzeba być zawsze konsekwentnym do końca. I najważniejsze – wszystko powinno być w jednej konwencji: scenografia, kostiumy. Kiedy prosimy rodziców np.: o przygotowanie dla dziecka stroju myszy to każdy zrobi to jak umie i z tego co ma. I nie bądźmy wtedy zdziwieni, że wszystko jest „jakby od czapy”. Brrr…. Nie musi być przecież „na bogato”. Zostawmy trochę niedopowiedzenia widzom. U mnie sprawdza się na scenie zwykle strój teatralny – czarne getry, czarna bluzka (z długim rękawem optycznie wygląda lepiej, zasłania ciało), czarne skarpety, boso i do tego element charakterystyczny postaci, np.: myśliwemu wystarczy założyć tylko kapelusz myśliwego i widz sobie resztę dopowie, a zresztą on wtedy naprawdę widzi myśliwego.
- Uwierzcie – łatwo przerysować postać. W szkolnej rzeczywistości widoczne jest to w przedstawianiu starszych ludzi w różnych inscenizacjach z okazji Dnia Babci i Dziadka- robi się z tego parodia, niekiedy jest to niesmaczne i brak w tym kultury. Brrr….
- Wchodząc na scenę aktor musi wchodzić z danym tematem, zadaniem aktorskim. Jeśli w trakcie spektaklu posadzimy aktora to musimy mu dać zadanie aktorskie i tym samym zdynamizować akcję, bo inaczej nam wszystko w danej scenie „siądzie”.
- Nie pozwalajmy aktorom grać tragedią- jeśli jestem zmartwiony to nie przerysowujmy tego, np.: zmarszczką na czole.
- Czynności niedokończone intrygują widza. Przykład: rozmawiają 2 osoby, jedna idzie i chce w pewnej chwili usiąść, ale druga ją od tego rozmową na tyle odciąga , że ta w połowie się zatrzymuje i nie siada, choć już o mały włos nie robi tego. Dla widza w głowie rodzi się myśl „usiądzie czy nie?/ kiedy wreszcie usiądzie?” lub „no usiądź wreszcie”.
- Aktorzy nie powinni cały czas wychodzić z tej samej strony.
- Zwracajmy uwagę na szczegóły. Unikajmy każdej skuchy widocznej przez widza, np. filiżanka na stole uchem nie skierowana do nas pokaże, że nie pijemy z niej tylko leży ona przypadkowo na stole. Wychodząc na scenę z prawej strony sceny aktor musi wyjść z lewej. W przeciwnym razie, jeśli cofnę się i wyjdę prawą stroną to widz będzie miał wrażenie, że cofnęliśmy się do miejsca i sytuacji.
- Ożywia każdy spektakl efekt obcości, który będzie kontrapunktem.
- Próby w weekendy – owszem, ale nie rano! Strzelicie sobie samobója, bo wiadomo – nie ma nic gorszego dla artysty niż „środek nocy”. O 9.00 rano są ospali i nic się nie klei.
- Warto nagrać dane sceny, nad którymi pracujemy i potem na spokojnie przeanalizować je w domu lub z aktorami. Zobaczycie jak wiele się wtedy zobaczy tego, czego wcześniej na próbie się nie widziało.
- Kiedy coś nie wychodzi, np.: układ osób na scenie- warto zrobić foto i pokazać to aktorom w takiej właśnie postaci i zrobić drugie zdjęcie już po korekcie. Zapewniam, że zobaczą różnicę i zrozumieją bardziej niż samo tłumaczenie im czegoś, bo kiedy są na scenie to tego nie widzą. Sprawdzone, działa! To samo dotyczy ubioru-np.: sposobu założenia kapelusza, czego ostatnio doświadczyłam. Żadne mówienie nic nie dało- dopiero 2 zdjęcia dla porównania zdziałały cuda.
- Warto mieć jakiegoś zaufanego zooma, który spojrzy krytycznie na całość: scenariusz, jak i na reżyserię. Bo konstruktywna krytyka to podstawa udanego spektaklu. Tylko ważne, aby nasz zoom „znał się na robocie”. Ja mam ten przywilej, że mam taką osobę z najwyższej półki- zamiejscowo, więc wysyłam filmiki z nagraniami, toczymy „nocne Polaków rozmowy”. Pytam także innych, dyskutuję.
- Moi aktorzy zawsze twierdzili, że chcą mieć dużo tekstu, bo wtedy są ważni i potrzebni. Uważali, że kiedy nic nie mówią to jest to „prościzna”. Warto pokazać im, że ilość tekstu to nie wszystko. Tak naprawdę to tekst nie jest najważniejszy w spektaklu- pokazałam im niejednokrotnie w ćwiczeniach, że kiedy wyłączymy fonię-przekaz i odbiór mogą być złudne. Dodatkowo zrobiłam z moimi aktorami etiudę, w której nikt nic nie mówił. Liczył się ruch, każdy gest i tylko muzyka. Zmienili zdanie, więc aktualnie nie mam już pytań „czy dużo będę mówić”. Poza tym, kiedy omawiamy każdą scenę mówiąc im o okolicznościach założonych, to uwierzcie (!) sami wychwytują błędy reżyserskie i błędy w tekście mówiąc, że coś jest nielogiczne, trzeba wyciąć fragment, bo to się nie trzyma kupy. Wystarczy tylko przełączyć aktorów na tryb: słuchamy się nawzajem.
- Ciche mówienie na scenie- walczyłam z tym ponad 15 lat! Kiedyś wpadłam na pomysł, że dam im wirtualne mikroporyt( bo w realu to marzenie). Szybko podchwycili zabawę i kiedy ktoś mówi cicho- podchodzę do każdego przerywając na chwilę próbę. Wtedy albo proszę go o „wymianę baterii, bo są zbyt słabe”, albo sama delikatnie pukam w okolicach ramienia, że „pewnie mikroporyt się zaciął” . Naprawdę to działa!
- Ważne jest by łamać linearność- nie wszystko powinno być ustawione w rzędzie równo, no i jeśli już to koniecznie to ustawienie aktorów po diagonalu „na ¾”, bo wtedy wszyscy po skosie są widoczni dla publiczności siedzącej po bokach.
- Zasada „nie chowaj słonia za jarzębinę” sprawdza się-po co coś chować jeśli można z tego zrobić walor i atut. Jak chcemy coś na siłę ukryć to jeszcze dziwaczniej to wygląda a zabieg i tak nam się nie powiedzie.
- Nigdy głównych ról nie dostają ci sami aktorzy- zapobiega to gwiazdorstwu. A jak ktoś zaczyna „fikać”, że jest już cudowny no to dostaje „drzwiami w twarz”. Gra epizod.
- Na próby przychodzą zawsze tylko ci, którzy występują w danej scenie. W zawodowym teatrze przychodzenie wszystkich na każdą próbę bez względu na to czy w danej scenie występuje czy też nie, uważam, że ma sens. Natomiast nie w pracy z dziećmi. To nie są zawodowi aktorzy i w przeciwnym razie możemy ich zniechęcić. Wszyscy owszem – ale kiedy łączymy sceny już na samym końcu.
- Nie bójmy się prosić dzieci o zdanie, rozwiązanie problemu- mają mnóstwo cudownych pomysłów. I na tydzień przed premierą może się okazać, że coś zmieniamy. Nie bójmy się tego, że pójdzie coś nie tak. Sprawdzone!
- W jednej scenie staram się dobierać dzieci zróżnicowanych wiekowo, czasem nawet „skłóconych” ze sobą, jeśli tacy są. Nie zawsze też klasami lub po sąsiedzku, bo nie tworzą się relacje z innymi. A o to też mi w tym wszystkim chodzi.
- Nie pozwalam rodzicom przed spektaklem pomagać w ubieraniu kostiumów i jakichkolwiek czynnościach organizacyjnych. Sama też na ile się da, ograniczam to ze swojej strony. To aktorzy sami mają sobie pomagać i cudownie się na to patrzy. Sami też muszą pamiętać o swoich rekwizytach – uczy to odpowiedzialności za spektakl.
- Nie bójcie się scen zbiorowych jak ja kiedyś. Jeśli każdemu damy konkretne zadanie aktorskie, do tego uruchomimy każdego aktora oddając charakter danej postaci uwzględniając przy tym zmianę rytmu to mamy cudne sceny!
- Warto mieć swoje rytuały- nasz to wspólny okrzyk w kole przed każdą premierą. W moim przekonaniu jest to element budowania zespołowości.
- Jak można przyspieszyć scenę w czasie? Ot-np.: przez przesunięcie wskazówek zegara umieszczonego gdzieś z boku, lub wnoszonego przez kogoś.
- Przejście do kolejnej sceny? Można to „załatwić” powtarzającym się elementem, np.: gongiem, fragmentem piosenki, fragmentem tekstu, ruchem, który się będzie powtarzał lub po prostu spowolnieniem ruchów.
- No i bardzo przyziemnie sprawa: money. Mam ten komfort pracy, że moimi mecenasami sztuki są rodzice: dają pieniądze na scenografię i kostiumy, ile chcę, mamusie szyją, tatusiowie zwykle robią scenografię. Istny koncert życzeń. Myślę, że wynika to z tego, iż widzą w sens tego co robimy, obserwują autentyczny rozwój swoich dzieci (nie mylić z sukcesem). Nie dostajemy pieniędzy ze szkoły, z gminy… Dlatego nikt też nie narzuca nam, ile musimy godzin wypracować, w jakim czasie, czy może jest tego zbyt dużo albo mało. Sami jesteśmy sobie sterem i okrętem. Podsumowaniem finansowym zajmują się rodzice.
- Spektakle w szkole wystawiamy zawsze w niedziele w samo południe, bo wtedy przychodzi najwięcej osób prosto z kościoła (szkoła jest tuż obok). Ale co nas cieszy- przychodzą nie tylko rodzice, dziadkowie aktorów, ale i mieszkańcy naszej wsi , jak i okolicznych oraz turyści przebywający na wypoczynku.
Teatr szkolny w moim przekonaniu to nie tylko zabawa. Owszem – musi nią być, aby sprawiała radość i przyjemność. Ale to także ciężka praca aktorów oraz nas – prowadzących. I musimy to u aktorów docenić. Zawsze więc na koniec warto po każdej próbie kierować bezpośrednio do każdego uwagi, bo w ten sposób otrzymuje on informację zwrotną na temat gry. I koniecznie w tym omówieniu trzeba znaleźć jego mocne strony!
Hm…Czy u nas zawsze wszystko działa? Czy zawsze wszystkim się chce? Kiedy śnieżyca i zaspy a droga nieprzejezdna lub kiedy leje jak z cebra? Nie. Ale walczymy ze swoimi słabościami, zdarza się, że odpuszczamy. Często coś zmieniamy w trakcie prób, czasem któreś z nas ma ciężki dzień, ale nadal ze sobą jesteśmy.
IV. Scenografia i kostiumy
Pierwsze nasze kostiumy wykonane były z bibuły, a scenografia – co kto miał i co sama przytargałam. Myślałam też, że jeśli wezmę najładniejszy koc jaki mam w domu- to na scenie będzie bosko. Szybko przekonałam się, że nie tędy droga.
Dziś moja scenografia to 2 czarne parawany na kółkach, które można złączyć. Konstrukcja drewniana na kółkach, „obicie” czarne, wykonane przez rodziców i konserwatora.
Do tego małe elementy scenografii tak jak w kostiumach. Im mniej oczywiste i bardziej metaforycznie tym lepiej, np.: muchomor- parasol trzymany przez dziecko. To samo dotyczy scen. Widziałam kiedyś w jednym ze spektakli piękną metaforyczną scenę przedstawiającą ciążę i poronienie: podświetlone ziarenko w balonie, które w pewnej chwili zostało przekłute. Nie bójmy się, że widz nie zrozumie.
Choinka- owszem, ale dlaczego nie zrobiona z samych aktorów? A jeśli mamy obawy czy będzie to zrozumiałe- pokażmy to komuś dorosłemu, dziecku pytając co widzą. Niektórzy znawcy teatru twierdzą, że 2 tygodnie przed premierą na pokaz powinno się zaprosić widzów i obserwować nie aktorów, ale właśnie widownię, ich reakcje. A wszystko po to, aby móc jeszcze dokonać korekty. Zgadzam się, ale tylko z profesjonalnymi aktorami. W amatorskich teatrach 2 tygodnie przed premierą to w moim przekonaniu zbyt krótki okres czasu na drastyczne zmiany, natomiast na kosmetykę-owszem.
Na kulisy nadaje się też flizelina- podświetlona od tyłu da nam efekt teatru cieni a od przodu, kiedy ją podświetlimy stanie się kotarą.
Jak nie mamy kotary a za to dysponujemy reflektorem- wystarczy zwrócić go przed rozpoczęciem spektaklu w stronę widowni, by Ci nic nie zobaczyli co przygotowaliśmy na scenie zanim rozpocznie się spektakl.
Jeśli chcemy pokazać pokój- wystarczą drobne elementy, np.: lampa stojąca, obraz na ścianie, stolik. I to wystarczy- każdy widz powie nam od razu co to za miejsce. I nie trzeba tu pięciu kwiatów, kanapy, telewizora… Bo i po co? Jeśli np. w scenie potrzeba, aby ktoś chwycił się gałęzi drzewa- niech ją chwyci i się lekko zakołysze jakby „łapał” równowagę. A gałąź widz sobie wyobrazi. Naprawdę uwierzcie- widz nie jest głupi!
V. Rekwizyty
Ważna, ale nie najważniejsza część spektaklu. Z ich doborem należy ostrożnie, bo powinny znaleźć się na scenie tylko te rekwizyty, które mają swoje uzasadnienie i są niezbędne. Przykład: Jeśli w lesie mamy myśliwego- to wystarczy mu kawałek kija- przecież dzieci w swobodnych zabawach potrafią długopis, czy też pałkę do ciasta zamienić w pistolet i żadne z uczestników zabawy nie ma wątpliwości co to jest. Karmiąc dziecko po co nam zupa w misce- wystarczy łyżka i puste naczynie.
Unikajmy rekwizytów, z którymi nie wiadomo co potem na scenie zrobić.
VI. Akustyka
Do naszej dyspozycji jest zastępcza sala gimnastyczna, na której nie słychać osoby stojącej obok. Pogłos straszny. Można zatem skorzystać z rozwiązania A lub B:
- Scenę należy „ustawić” w rogu sali i przesunąć tym samym widownię
- Do sufitu zamocować karnisze i zaciemnić całą salę na czarno- teatralnie.
Dzięki temu można zrobić teatr cieni. Materiał wcale nie musi być gruby. Łącznie kupiliśmy na allegro 120 metrów materiału. Mamusie aktorów uszyły zasłony. Efekt- akustyka niemalże jak w greckim teatrze. Można mówić szeptem i jest się słyszalnym na końcu sali. A dodatkowo z tego korzystają też i inni nauczyciele przy okazji imprez szkolnych- ostatnio robiliśmy dla całej szkoły wieczorem kino. Sprawdziło się w 100%. Jedyny mankament to ten, że jest duszno. Ale coś za coś.
Jeśli zasłon brak- to, jeśli chcemy zrobić teatr cieni na szyby wystarczy aluminiowa folia (zwykła do piekarnika)- najpierw wystarczy spryskać szybę wodą w spryskiwaczu a potem przykleić folię. Działa i najważniejsze, że jeśli pojawi się słońce to nam tego nie odklei.
Należy pamiętać, że jeśli mamy czarny materiał i chcemy nim przykryć okna to nie kładziemy go bezpośrednio na okno, jeśli są one od strony południowej. Szyba zwyczajnie pęknie- trzeba coś podłożyć, np.: biały materiał, bo odbije nam to światło. I potem dopiero czarny materiał na to.
VII. Światło
Niestety nie mam, ale:
- światło niebieskie od tyłu sceny- zrobi nam efekt nocy
- czerwony tekst na czerwonym świetle stanie się niewidzialny
- w sklepie wędkarskim można kupić „ultra” spławiki- w plastikowych cienkich rurkach, będą świeciły w ciemności, kiedy je złamiemy. Można kupić je za grosze.
- tonik w ultrafiolecie świeci
- światło studnia- głowa w dół pochylona bezpośrednio nad światłem, trzymamy książkę w dłoniach i robi się nam efekt wow niczym z Harrego Pottera
VIII. Muzyka
Ważny element spektaklu. Nie jestem zbyt umuzykalniona. Moje umiejętności wokalne można w pełnej krasie usłyszeć tylko podczas prywatnych imprez i na lekcji z uczniami. A instrumentalnie to tylko w grę wchodzi flet prosty, no i zagram proste utwory na pianinie lub tez ułożę prosty akompaniament. Tak więc szału nie ma. Zatem korzystam z utworów na YouTube. Mam też sporo odgłosów, choć te można dziś z łatwością wyszukać. Jest sporo programów do przeróbki muzyki. Ja korzystam z programu Audacity.
Utwory z YouTube wykorzystuję bezkarnie, jeśli jest to do celów edukacyjnych- wtedy nie trzeba mieć pozwolenia ZAIKS-u. Co to znaczy: cele edukacyjne? Spektakl niebiletowany w szkole. W innych przypadkach też można trochę ominąć tę formę-wstęp do spektaklu musi być nieco długi i treściach edukacyjno-wychowawczych. Ale trzeba z tym ostrożnie!
Zdarzyło mi wykorzystać muzykę na żywo do spektaklu- regionalnych muzyków, bo takie miałam zapotrzebowanie i wizję. Można wykorzystać swoich uczniów uczęszczających do szkoły muzycznej. Potrzebowałam kiedyś konkretnej piosenki zespołu Trebunie Tutki z tym, że miałam kaprys przerobienia nieco tekstu. Nawiązałam kontakt z liderem kapeli, który okazał się niezwykle sympatycznym człowiekiem. I bez problemu pozwolił wykorzystać, zmienić- tak po prostu, po ludzku. Nawet się z tego ucieszył, że chcę to wykorzystać. Zatem warto próbować zanim powiemy „to się nie uda”.
IX. Pokazy multimedialne
Fajna sprawa, choć nie wszędzie i nie na siłę. Łatwo można przedobrzyć. Jeśli już to nagrywajmy swoje a korzystając z gotowych pytajmy o zgodę korzystając z legalnych źródeł. I zasada jak wyżej: zanim powiemy sobie „nie”- warto spróbować. Oto przykład: potrzebowałam filmik -przelot orła nad Tatrami. Okazało się, że jest jedna firma, która ma pozwolenie Tatrzańskiego Parku Narodowego -filmowania z drona, ponieważ realizowała kilka projektów z Parkiem. Tak zwyczajnie zadzwoniłam do „Parowców”, dali namiar na firmę, obejrzałam ich podobne produkcje w siedzibie edukacyjnej TPN, odnalazłam ich w Internecie, zadzwoniłam. I udało się- dostałam co chciałam. I to bez ponoszenia żadnych kosztów. A dodam, że firma bardzo duża- pracująca dla wielkich firm samochodowych, wielu znanych marek… Piszę to tylko dlatego, żebyście wiedzieli, iż nie zawsze trzeba mieć tzw. znajomości, bo bez tego nic się nie uda. Nieprawda- wielokrotnie się przekonałam w swojej pracy, że Duży nie znaczy zarozumiały i nieludzki. Zawsze warto próbować!
X. Program autorski i klasa teatralna?
W większych szkołach, gdzie jest kilka oddziałów być może ma to ma sens. Jednak w małej-taka jak moja z jednym oddziałem uważam, że nie jest to dobry pomysł. Dlaczego? Do klas profilowanych uczniowie powinni się zapisywać z wyboru a nie z przymusu, bo „nauczycielka ma taką wizję”. Nie każdy musi mieć na to ochotę, bo przecież równie dobrze czemu nie klasa sportowa? Poza tym uniemożliwiłabym uczestnictwo w kółku uczniom należącym do innych klas- niż moja. Dodatkowo nie mogliby rozwijać swoich zamiłowań teatralnych do klasy VIII tylko po I etapie musieliby zakończyć przygodę z teatrem. A tak trwa ona często przez 8 lat.
XI. Praktyczne informacje, które mogą się przydać
Jak wkręcimy do styropianu zapałkę to będzie się ona trzymała, ponieważ się nie kręci- nie jest okrągła jak wykałaczka.
- Bacznie obserwujmy wszystko wokół- nawet uczniów podczas zabaw. To skarbnica pomysłów i inspiracji.
- Inspirujące są także spektakle teatralne -dla młodych, jak i dla dorosłych. Uwierzcie!
- Cienka folia malarska cudownie „zachowuje się” na scenie.
- Sklepy budowlane. Ech…ileż tam można fajnych gadżetów znaleźć do spektaklu!
I wiecie kiedy pomyślałam sobie, że z moimi spektaklami i ze mną jest coś nie tak? Kiedy wszyscy wokół po premierze wyrażali same „ochy” i „achy”. Nic bardziej denerwującego! Pomyślałam, że muszę z tym coś zrobić, bo nigdy nie jest tak dobrze, że nie mogłoby być lepiej. Poza tym jeszcze raz podkreślam: warto, aby spojrzał na to co się robi konstruktywny krytyk, kto się po prostu choć trochę na tym zna. Z różnych powodów u mnie trochę to trwało, zanim dojrzałam do zmian, czego i Wam wszystkim życzę!
I zupełnie na sam koniec- jak mawiał Konstantin Stanisławski „Kochajmy teatr w sobie a nie siebie w teatrze!”
Ale o samym Mistrzu może będzie jeszcze kiedyś okazja…
Ewa Kempska
„Tekst pochodzi z bloga Superbelfrów RP i znajduje się pod adresem: https://www.superbelfrzy.edu.pl/glowna/kolko-teatralne-w-szkole-jak-to-ugryzc/
Licencja CC BY-SA