pomnik ofiar Tragedii Smoleńskiej. Autorstwa Adrian Grycuk – Praca własna, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=68346209
Nie proszę Państwa, nie będzie to artykuł polityczny, choć za taki niektórzy spróbują go uznać. Chcę pisać o ludzkich postawach i o historii, choć zapewne dotknę i kwestii samej polityki. Podejmuję ten temat, gdyż w ostatnich dniach została przekroczona granica mojej cierpliwości, moja nadzieja na to, że „wszystko jakoś się uspokoi”, że wreszcie ktoś uspokoi prowokatorów, ludzi, którzy karmieni dziwną nienawiścią posuwają się nawet do tego, by nie pozwalać innym na wyrażanie swego bólu po stracie swych bliskich.
Nie będzie to artykuł polityczny, gdyż nie jestem już od wielu lat czynnym politykiem i zajmuję się nią już wyłącznie jako obserwator, oczywiście jako obywatel, również w charakterze jednego z milionów wyborców. Nie preferuję żadnej z dziś istniejących partii politycznych, w każdej z nich widzę coś – w mojej ocenie dobrego – w każdej i złego. Wspieram rozwój gospodarczy naszego kraju, ale nie zgadzam się z wykazywanym przez niektórych poczuciem jego „wielkości”, nie zgadzam się z drugiej strony na „bicie się w piersi” za jakieś urojone lub nie „winy” naszych przodków. Wspierałem i wspieram programy socjalne, gdyż uważam, że służą one całemu społeczeństwu, choć jestem przeciwko nadmiernemu rozdawnictwu. Uważam, że rzeczywiście w polityce społecznej najlepszym rozwiązaniem jest pomoc w postaci „dostarczenia potrzebującym wędki”, by jednak ci mogli po nią sięgnąć, wpierw muszą mieć zabezpieczone podstawowe potrzeby bytowe. Jestem przeciwko wszelkim doktrynerom, wszelkim próbom siłowego narzucania idei, czy to z lewej, czy prawej strony. Uważam, że wszelkie zmiany w tej sferze wymagają czasu. Wszelkie próby narzucania zmian w tym zakresie za pomocą ustaw, prawa, uważam za szkodliwe.
To tyle tytułem wyjaśnień, teraz przejdę do spraw, które spowodowały, że postanowiłem napisać ten artykuł. Minął już ponad tydzień od czasu, gdy polski minister kultury, odważył się publiczne wystąpić przeciwko pomnikowi ofiar katastrofy smoleńskiej, określając go mianem „schodów” i domagając się przeniesienia go w inne, mniej eksponowane, miejsce. Ostatniej niedzieli zaś, jakiś przepełniony bezinteresowną nienawiścią „przedsiębiorca” po raz kolejny zakłócał przed tym samym pomnikiem możliwość oddania czci swym bliskim byłemu premierowi naszego kraju Jarosławowi Kaczyńskiemu, przywódcy jednej z większych partii politycznych. Przy okazji przypomniałem sobie i o tym, że inna grupa prowokatorów, również kierowana jakąś chorobliwą nienawiścią, wciąż próbuje zakłócać odwiedzanie Premierowi grobu jego brata na Wawelu.
Nie wiem, skąd bierze się ta nienawiść? Czy osoby te lub ich bliskich spotkała ze strony braci Kaczyńskich jakaś osobista krzywda. Zostało im bezpośrednio przez nich zabrana jakaś złotówka lub ktoś z nich został przez nich bezpośrednio w inny sposób skrzywdzony? Bo przecież fakt, że bracia Kaczyńscy w ten czy w inny sposób współrządzili przez jakiś czas naszym krajem nie obarcza ich odpowiedzialnością za to, że w czasie ich rządów dochodziło lub nie do jakichś nieprawidłowości. To jakiś błąd generalizacji, całkowite niezrozumienie procesów rządzenia. Każdy polityk, nawet stojący na czele, dziś lub kiedyś, tzw. mocarstwa, ma na jego losy wpływ tylko ograniczony. Niektórzy może nieco większy, ale przypisywanie np. winy za zbrodnie stalinizmu tylko Stalinowi, a zbrodnie niemieckiego nazizmu tylko Hitlerowi, jest błędem. Za nimi stały bardzo liczne grupy interesów, obok nich stali też liczni współrządzący. Przytaczam te przykłady może niepotrzebnie, ale zauważam, że w swej dziwnej nienawiści zarówno pan minister kultury, jak i wspomniany przedsiębiorca oraz inni spod znaku „ośmiu gwiazdek” zupełnie zatracili proporcje.
Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy, później prezydentem naszego kraju, Jarosław Kaczyński był i jest od ponad trzydziestu lat liderem partii politycznej, był też premierem, wicepremierem, znaczącym politykiem. Żyjemy w kraju demokratycznym. Od czasu pierwszych tzw. „wolnych wyborów”, od 1989 roku, nie ma w naszym kraju więźniów politycznych. Nikt też nie sięgał po władzę lub nawet tylko próbował ja utrzymać, za pomocą środków siłowych. Owszem, tak jak w każdym okresie i w każdym kraju zdarzają się (może zbyt często) przypadki nepotyzmu, korupcji (i to za wszelkich rządów), ale w jakiś sposób państwo nasze próbuje sobie z tym problemem radzić. Możemy to potępiać, ale przypisywanie za to winy, czy to Kaczyńskim, czy to Tuskowi jest nieporozumieniem.
Staram się zrozumieć, skąd bierze się ta nienawiść? Widać, że za wieloma działaniami, w jakich się ona objawia, stoją przedstawiciele dawnego aparatu siłowego oraz byłej komunistycznej nomenklatury. Słyszę, że uważają oni, że spotkała ich straszna krzywda. Pozbawiono ich np. emerytalnych przywilejów.
Mam już wiele lat, ale wciąż dobrą pamięć. Przepracowałem w naszym państwie ponad czterdzieści lat, w tym prawie dwadzieścia w charakterze nauczyciela (głównie w liceach). Moja dzisiejsza emerytura wynosi niewiele ponad trzy tysiące złotych. Pracownicy organów siłowych (SB, WSI itp.) uzyskiwali prawo do emerytury po znacznie krótszym okresie pracy. Ich emerytury i bez przywilejów są wyższe od mojej (piszę o osobach z wyższym wykształceniem, jak moje, a więc o oficerach). Mało tego, wraz ze zmianą systemu otrzymali wysokie odprawy. Uczyniono tak, jak słyszałem, z tego powodu, gdyż obawiano się, że w innym wypadku mogliby zaangażować się głębiej w struktury przestępcze. Może i słusznie. Nie chcę nikomu zaglądać do portfela. Jak piszę, jestem już dość wiekowy i wiele widziałem. W czasach tzw. „komuny” poznałem np. wielu tzw. przedsiębiorców, w Gdańsku, czy Warszawie, np. ajentów knajp, czy właścicieli pracowni bursztyniarskich (to były wówczas najbardziej intratne interesy, przynajmniej te z powszechnie widocznych), których bracia lub kuzyni byli oficerami milicji lub pracownikami innych służb lub prokuratury. Nie zapominajmy, że były to również czasy powszechnej korupcji. Czym bowiem zajmowali się ci „służący Polsce” pracownicy służb? Ściganiem wrogów klasowych? W czasach mojej aktywności politycznej poznałem pewnego oficera SB, podpułkownika, zastępcę komendanta tej służby w Elblągu. Był już alkoholikiem. Jak opowiadał w Elblągu zajmował się tzw. „nadbudową”, środowiskami z kręgów naukowych i artystycznych. Jego praca polegała na inwigilowaniu tego środowiska, wchodząc, do którego, wkupywał się wódką. Biedak, nawet nie wiedział, że to właśnie było właściwym celem jego mocodawców, którzy kontynuując politykę nazistowskich Niemiec, wówczas zaś realizując taką na rzecz sowieckiej Rosji, dążyli do niszczenia polskich elit. Dla mnie było też rzeczą oczywistą, że awans na tak wysokie stanowisko mógł wówczas nastąpić wyłącznie za aprobatą Moskwy. Wspomniany „esbek” miał dość wysoką emeryturę, mało tego przechodząc na nią otrzymał aż trzystutysięczną odprawę. Oczywiście w pijanym widzie szybko ją przepuścił inwestując w koszulki przy okazji jakichś żeglarskich regat. Cóż, każdemu ciągle jest zbyt mało. Wrócił więc do „matki partii” szukając kolejnych „darowizn”, synekur na koszta naszego społeczeństwa..
Nie, nie jest mi żal byłych pracowników służb i ich pretensje do dalszych przywilejów na koszt społeczeństwa, któremu rzekomo służyli, uważam za nieuzasadnione. Zresztą samo słowo „służba” jest grubym nadużyciem. To praca jak każda. Służbą można też nazwać pracę lekarza, nauczyciela, górnika, każdego pracownika, nawet na najniższym szczeblu. Niech zresztą mają swe „pretensje”, niedopuszczalna jest jednak nienawiść. To nienawiść ludzi z kompleksem wyższości, którzy z racji swej pracy nigdy nie szanowali innych.
Wspominam o tych ludziach, gdyż – w moim odczuciu – to oni stają za wspomnianymi wyżej przejawami nienawiści. Mało tego, to oni wciąż, świadomie lub tylko z głupoty, wciąż realizują plany swych wschodnich mocodawców.
Tu przejdę do pomnika i katastrofy smoleńskiej. Używam słowa „katastrofa”, choć uważam, że większość przesłanek wskazuje na to, że w przyszłości, niezależnie od działań osób temu przeciwnych, używać będziemy w tym wypadku słowa „zamach”. Wśród wielu przesłanek wymienię tylko trzy, dziś już chyba oczywiste i wszystkim znane. Po pierwsze błędne naprowadzanie polskich pilotów przez rosyjskich oficerów, kontrolerów lotu. Ich słowa są zapisane i nie można ich winy w żaden sposób ukryć. Po drugie rozrzut szczątków samolotu, który w oczywisty sposób dowodzi, że do wybuchu doszło w powietrzu. Po trzecie idiotyczna próba wskazywania przez rosyjską propagandę przyczyny katastrofy. Nie wiem jaki dureń to wymyślił i jak trzeba mieć ograniczoną wyobraźnię, by katastrofę samolotu wiązać z „uderzeniem w brzozę”. Uderzeniem w drzewo, i to też jako ostatecznym efektem, można tłumaczyć wypadek, któremu uległ mały Fiat lub inny samochód. Samolot będący już na tej wysokości musi nieuchronnie się rozbić. Brzoza – jeśli nawet była – na katastrofę, je przyczynę, wpływu nie miała żadnego. Dodam jeszcze, że za hipotezą zamachu przemawia jeszcze to, że we współczesnej Rosji dochodziło i dochodzi do podobnych zamachów oraz mordowania przeciwników politycznych, motywy, które mogły kierować jej inicjatorom z Moskwy (chęć fizycznej likwidacji przeciwników jej imperialnej polityki), oraz rzymska zasada używana w czasie kryminalnych śledztw – czyj zysk? Oczywiście, wszelkie argumenty na rzecz teorii zamachu są wciąż tylko hipotezą, lecz mam nadzieję, że wreszcie Polska otrzyma dostęp do wraku i będzie mogła tę kwestię ostatecznie wyjaśnić. Myślę też, że gdzieś w archiwach są zdjęcia satelitarne dokumentujące wybuch. Fakt utrudniania naszym śledczym dostępu do dowodów, zwłaszcza do szczątków samolotu, które (to można udowodnić) są w międzyczasie niszczone, również sam w sobie jest kolejnym dowodem na winę władz Federacji Rosji.
Ponadto, nic nie upoważnia zwolenników innych hipotez do obrażania tych, którzy przyjmują właśnie taką – hipotezę o zamachu. Proszę zauważyć, że ja nie obrażam ludzi stojących na innym stanowisku, a słowa „idiota”. czy „dureń” odnoszę tylko do tych, którzy wymyślili lub :”wierzą” w idiotyczny argument. Dodam też, że jakikolwiek byłby opór przeciwników hipotezy o „zamachu”, to i tak przetrwa ona w świadomości historycznej (nawet jeśli zamach ten nie zostanie ostatecznie udowodniony). Taka jest już natura historii i nasza psychika.
To jedna z największych tragedii w historii naszego państwa i naszego społeczeństwa. Po raz kolejny straciliśmy jednorazowo tak wielu przedstawicieli naszych elit. Upamiętnienie tej tragedii i pamięć o niej przetrwa pokolenia, setki, a może nawet tysiące lat, niezależnie od tego jak bardzo będą próbować ją schować, umniejszać, nasz obecny „pożal się Boże” minister kultury, czy jakiś przedsiębiorca i ich znajomi, czy usłużni im oraz im podobnym dziennikarze.
Jak przypuszczam kierują się oni jakąś niechęcią, może nawet nienawiścią do braci Kaczyńskich. Cóż, ci niezależnie od ich działań, ci i tak pozostaną w historii naszego kraju i to jako wielcy mężowie stanu. Oczywiście i ich działania były i są tylko jakimś wycinkiem świata polityki, oczywiście i w ich działaniach dostrzec możemy jakieś błędy. Niemniej jednak, to, co zrobił Lech Kaczyński w przypadku imperialistycznej agresji Federacji Rosji na Gruzję, to, że Jarosław Kaczyński w takim, czy innym układzie politycznym współrządził naszym krajem przez aż tyle lat, z historii wymazać się nie da. Może więc panem – wymienię jednak jego nazwisko i stopień – panem pułkownikiem Sienkiewiczem i wspomnianym przedsiębiorcą oraz im podobnym kieruje nie tylko chorobliwa nienawiść, ale też równie chora zawiść?
Cóż, dziś dostęp do różnej maści psychoterapeutów jest dość łatwy i stosunkowo niedrogi. Zalecam wspomnianym takową wizytę.
Piotr Kotlarz
PS
Przy okazji kilka słów o Bogu ducha winnych policjantach, którym ostatnio kazano chronić nie tych, którzy chcieli oddać cześć swym bliskim i okazać pamięć największej tragedii w historii znów niepodległej Polski, a tych, którzy chcieli im w tym przeszkadzać. W ostatnią niedzielę policja chroniła wspomnianego przedsiębiorcę i wieńca, którym próbował on profanować jedną z ofiar tej katastrofy – Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, obarczając go na podstawie wyłącznie zasłyszanych informacji medialnych jakąś „urojoną winą”. Każdy ma prawo „wierzyć” w „swoją prawdę”, nikt jednak nie ma prawa profanować pomników, ani grobów, przeszkadzać innym w wyrażaniu swego bólu, nawet wówczas gdyby jego zdaniem trwali oni w tym bólu zbyt długo. Jak zareagowałby wspomniany przedsiębiorca, gdyby na grobie jego rodziców, ktoś na podstawie zasłyszanych informacji zamieścił wieniec ich szkalujący? Jak zareagowaliby ci, którzy utrudniają dostęp do trumny swego brata Jarosławowi Kaczyńskiemu i innym, gdyby ktoś utrudniał im dostęp do grobów ich bliskich. Postawę tego przedsiębiorcy i tych protestujących przed pomnikami i grobem uważam za podłą i małą, nieludzką. To podli i mali ludzie.
Mam też nadzieję, że w przyszłości osoby kierujące polskimi służbami, a zwłaszcza policją, dostrzegą swój błąd, przestaną narażać swych podwładnych na dyshonor i wreszcie uspokoją te grupki prowokatorów. Nikomu nie wolno występować przeciwko ludziom wyrażającym swój ból.
Ten utwór objęty jest licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.