Z jakiego powodu słowo zima napisałem w cudzysłowie? Zima, to przecież zima: chłód, czasami nawet mróz, opady śniegu, lodowiska… Pojęcie to ma jednak kilka znaczeń. Wprowadziliśmy bowiem na przykład pojęcia zimy astronomicznej i klimatycznej. Data kalendarzowej zimy jest niezmienna, co roku wypada w drugiej połowie miesiąca – 22 grudnia. W tym początek kalendarzowej zimy przypada na środę tego dnia. Astronomiczne pory roku pokrywają się z faktycznymi momentami przesileń oraz równonocy. Z tego powodu pierwszy dzień zimy astronomicznej jest ruchomy i uzależniony od przesilenia zimowego. Wówczas słońce góruje w zwrotniku Koziorożca, a my mamy do czynienia z najkrótszym dniem w roku na półkuli północnej, natomiast na drugiej – południowej – z najdłuższym. Z powodu stosowania w naszym kalendarzu lat przestępnych przesilenie zimowe na półkuli północnej przypada 21 lub 22 grudnia i od czasu do czasu 20, lub 23 grudnia. W 2021 roku pierwszy dzień zimy astronomicznej wypada we wtorek 21 grudnia. Zarówno od zimy astronomicznej, jak i klimatycznej dzieli nas więc jeszcze kilkanaście dni, a przecież za oknami mamy „zimę”. Tę rozumianą w sposób potoczny, kojarzącą się właśnie ze śniegiem, mrozem, sankami, lodowiskami itp. To trzecie znaczenie określenia „zima”, którego zazwyczaj nie używamy, gdy na przykład w maju (wiosną) lub czasami na początku listopada (w początkach jesieni) pojawią się gdzieś opady śniegu. Bywają one na tyle krótkotrwałe, że szybko o nich zapominamy, choć wiemy, że takowe mogą się zdarzać. Wciąż nie znamy wszystkich czynników wpływających na zmiany klimatu i nasze prognozy pogody są ciągle niedoskonałe. W niektórych czytam np., że prawdopodobieństwo takich (w okresie ponad tygodniowym) może wynosić 50%. Taki mądry to jest każdy. Jutro będzie padać albo nie. Zdanie to zapisane w procentach wydaje się, że mówi coś innego, ale mówi właśnie to.
Nie z powodów semantycznych wracam jednak tu po raz kolejny do kwestii klimatu. Temat ten interesuje mnie już od dość dawna, na łamach „WOBEC” poruszałem go już kilkanaście razy. I znów wyjaśnienie, nie tylko z tego powodu, że mając skłonność do niezależnego myślenia nie zgadam się z teoriami mówiącymi o wpływie tak zwanego efektu cieplarnianego, o wpływie emisji CO2 na nasz klimat. Od razu też wyjaśnienie, nie kwestionuję faktu zjawiska efektu cieplarnianego. Takie bowiem istnieje, zwrócił na nie uwagę już w 1824 roku Jean Baptiste Joseph Fourier. Aż do prawie końca XX wieku nie kojarzono go ze zmianami klimatycznymi i tylko dwutlenkiem węgla, lecz z istnieniem atmosfery.
Wystarczy zajrzeć do Wikipedii: Efekt cieplarniany (naturalny), jest zjawiskiem korzystnym dla kształtowania warunków życia na Ziemi. Szacuje się, że podnosi on temperaturę powierzchni o 20 – 34 °C. Średnia temperatura naszej planety wynosi 14 – 15 °C[1]. Gdyby efekt cieplarniany nie występował, przeciętna temperatura Ziemi wynosiłaby ok. –19 °C. W dyskusjach na temat zmiany klimatu na Ziemi można spotkać się z mylnym utożsamianiem pojęcia efektu cieplarnianego z globalnym ociepleniem. W rzeczywistości za obserwowany w ostatnich stuleciach wzrost średniej temperatury powierzchni Ziemi odpowiada spowodowane wzrostem koncentracji gazów cieplarnianych nasilenie efektu cieplarnianego a nie sam fakt jego istnienia.
To ostatnie zdanie, mówiące o tzw. koncentracji gazów cieplarnianych i jej wpływie na nasilenie efektu cieplarnianego, jest bardzo dyskusyjne, ale o tym już pisałem w poprzednich artykułach. Tu chcę pisać o czymś innym. Choć warto i tu zwrócić uwagę na to, że dwutlenek węgla nie koncentruje się gdzieś w atmosferze lecz miesza się z innymi gazami i jest w nieustannym obiegu. Pochłaniany jest z powietrzem przez roślinność, zwierzęta (w tym ludzi) morza i oceany, opada wraz z deszczem (powodując np. tzw. kwaśne deszcze) itp. Mało tego procent objętości dwutlenku węgla w stosunku do innych gazów w atmosferze jest bardzo niewielki (ok. 0,04%), równie niewielki w stosunku do całej jego ilości w atmosferze jest procent dwutlenku węgla wytwarzanego przez człowieka (tak w procesie biologicznym, jak też w wyniku jego aktywności gospodarczej).
Do tematu zmian klimatycznych i czynników powodujących te zmiany wracam ponownie z powodu toczącej się obecnie ważnej dyskusji na temat tzw. opłat klimatycznych. Przyjmując bowiem hipotezę (nawet nie teorię, a tylko hipotezę, przecież dowody o wpływie zajmującego ok. 0,04% objętości dwutlenku węgla istniejącego w atmosferze powietrza na klimat nie są jeszcze ostatecznie udowodnione) politycy europejscy, a za nimi i inni (np. w Australii), wprowadzili tzw. kary klimatyczne.
Kary te płacą rzekomo przedsiębiorstwa, które w procesie produkcji emitują do atmosfery dwutlenek węgla. Z jakiego powodu użyłem tu słowa rzekomo? To oczywiste, tak jak na przykład oczywistym jest i to, że to nie rząd, czy samorządy „dają” obywatelom jakieś świadczenia, lecz tylko dystrybuują one środki pozyskane od wszystkich swoich obywateli, tak też przedsiębiorstwa pozyskują środki (w tym na opłacanie owych kar) od swoich klientów. Kary te ponosimy my (konsumenci i obywatele) np. w każdym rachunku za energię elektryczną, co jest łatwe do wykazania, ale też np. kupując chleb lub kiełbasę, gdyż np. produkcja koniecznych do ich powstania np. nawozów sztucznych (te potrzebne są w rolnictwie do intensyfikacji produkcji rolnej, a co za tym idzie i zwierzęcej) obłożona jest również karami klimatycznymi. Kary te ponosimy więc my.
Powinniśmy zastanowić się, czy słusznie nakładany jest na nas ten dodatkowy podatek? Czy jest on skuteczny? Inaczej mówiąc czy tzw. kary klimatyczne przyczyniają się do ograniczania emisji dwutlenku węgla, czy też są tylko dodatkowym podatkiem i przedmiotem spekulacji giełdowych?
Myślę też, i staram się to udowodnić już od dość dawna, że teoria mówiąca o wpływie emisji CO2 do atmosfery na zmiany klimatyczne jest nieprawdziwa. Idąc tropem Beniamina Franklina staram się wykazać, że głównym czynnikiem odpowiadającym za czasowe ochłodzenia klimatu jest wulkanizm. W swoich artykułach wykazywałem to już wielokrotnie posługując się argumentami historyczno-statystycznymi. Wykazałem np. że około 10 (jedno lub dwurocznych) ochłodzeń w XX/XXI wieku wiązało się ze wzmożeniem wulkanizmu. Wielkość tych ochłodzeń wiązała się z ilością erupcji i ich skalą. Dopiero erupcje o skali powyżej 6 VEI mają wpływ na dłuższe ochłodzenia, ale i po nich częstotliwość erupcji była dość duża.
Stąd obecny artykuł zacząłem od tegorocznego ochłodzenia. Chłody trwają już od zimy zeszłego roku (uważanej już za jedną z chłodniejszych na przestrzeni ostatnich 100 lat). Tegoroczna jeszcze się nie zaczęła, a już mamy chłody typowo zimowe ( w niektórych regionach mówi się już o chłodach rekordowych nawet na przestrzeni ostatnich 126 lat).
Pomijam wszelkie prognozy długoterminowe dokonywane przez meteorologów, choć i te wskazują na to, że przyszła zima będzie ostra i długa. Pomijam je, gdyż budowane są z „fusów”, to tylko gdybania. Nie prowadzimy jeszcze szczegółowych badań nad wulkanizmem w powiązaniu z jego wpływem na światowy klimat. Owszem, jednostkowo potrafimy wykazać wpływ erupcji wulkanu w Peru w początkach XVII wieku na straszliwą zimę w Europie, która w kilu krajach skutkowała śmiercią znacznego procentu populacji (rosyjska smuta). Wciąż jednak nie potrafimy i nie chcemy podjąć systematycznych, szczegółowych badań w tym zakresie.
Wzmożony wulkanizm zaczął się jakieś dwa lata temu i wciąż trwa. Wszystko wskazuje na to, że spowodowane nim ochłodzenie tym razem potrwa nieco dłużej niż rok, dwa lata. Na razie skala erupcji nie jest zbyt duża (3-4 VEI poszczególnych wybuchów) tak więc wpływ ich na klimat nie będzie zbyt długotrwały. Rozrost w wyniku ochłodzenia lodowców nie będzie zbyt wielki, a przy obecnej temperaturze oceanów też krótkotrwały. Przecież wulkany, to tylko jeden z elementów wpływających na zmiany klimatyczne. Istotny i inicjujący cały proces zmian klimatycznych, ale trzeba rozpatrywać go łącznie z wielkością zlodowacenia oraz z prądami oceanicznymi i wieloma innymi czynnikami (np. lodowcami górskimi i prądami powietrznymi). Proces zmian klimatycznych jest bardzo złożony i uzależniony od bardzo wielu czynników. Być może jakiś niewielki wpływ ma nań nawet i dwutlenek węgla, w tym ten wytwarzany przez człowieka. Podkreślam tu jednak słowo „niewielki”.
Sumując, moim zdaniem czeka nas długa i ostra zima. Może i chłodna wiosna, przez co i gospodarka nieco ucierpi, choć my, ludzie, nauczyliśmy się już wielu zjawiskom przeciwdziałać (istnieją np. odmiany tzw. pszenicy zimowej), dostosowywać się. Będziemy też musieli nauczyć się, zaadaptować się, do trwającego wciąż (mimo krótkotrwałych ochłodzeń) ocieplenia klimatu. W jaki sposób? Pisałem już o tym i będę pisać w innych artykułach. Tu wspomnę tylko o takich działaniach jak sadzenie lasów, budowanie zbiorników retencyjnych, odsalanie wody. Myślę też, że warto panujące w ostatnim i bieżącym roku czasowe ochłodzenie wykorzystać, jako ważny argument podważający hipotezę o wyłącznym lub dominującym wpływie na klimat emisji do atmosfery dwutlenku węgla przez człowieka. To całkowicie chybiona hipoteza, wykorzystywana przez polityków do nałożenia na nas zupełnie nieuzasadnionego podatku. Mało tego, podatku, który nie tylko nie służy ograniczeniu emisji dwutlenku węgla, ale również jest przedmiotem spekulacji giełdowych.
Piotr Kotlarz
[Ponieważ zagadnienie tzw. globalnego ocieplenia i kar klimatycznych uważam za bardzo istotne, również z punktu widzenia naszego społeczeństwa (polskie przedsiębiorstwa są w związku z tymi karami mniej konkurencyjne w porównaniu z istniejącymi w krajach, które wcześniej dokonały transformacji swoich gospodarek), planuję na przełomie stycznia i lutego przyszłego roku wydać książkę, która będzie zawierać artykuły na ten temat już publikowane w „WOBEC”. W związku z tym zwracam się do naszych Czytelników z prośbą o wsparcie tej inicjatywy w formie wpłaty darowizny na konto naszej Fundacji – Nr konta BNP Paribas SA 29 1750 0012 0000 0000 4089 6236
Darowizny w kwocie powyżej 25 złotych nagrodzimy egzemplarzem tej książki (kwota obejmuje już koszt wysyłki). W tym wypadku, prosimy o informację o takiej darowiźnie na adres Fundacji Kultury WOBEC – fundacjakulturywobec@onet.com.pl. Prosimy też o podanie w tej informacji adresu na jaki ma być przesłana książka.]
[1] Myślę, że problem tzw. średniej temperatury Ziemi też wymaga wyjaśnienia. W jakim okresie ją mierzymy?
Obraz wyróżniający: Plik Bydgoszcz Zimą przy Młynówce.jpg znajduje się w Wikimedia Commons – repozytorium wolnych zasobów.