Życie
Oślepia go –
ale nie zaślepia.
Rani mocno –
lecz nie zabija.
Okaleczony –
żyje przecież.
Tamponami zatyka
cięte rany.
Upada –
ale się podnosi.
Pęknięte związuje –
i to się zrasta.
Cały jest
z blizn i narośli.
Wasz bliźni –
człowiek
który się nie podda.
Prowincja
Miasto pożera wiśniowy sad.
Osypuje się skarpa gotyckiej katedry.
Pęka fundament pod omszałym klęcznikiem.
Nostalgiczny proboszcz jest starszy o mszę.
Pszczoły mszalne koncertują w świecznikach.
Fugi schodzą w ostrza sklepień.
Savonarola i Marks mają sny ciężkie
i czaszki Darwina.
Osaczeni halucynacją otwierają małże.
Mieczysław Czychowski
W wywiadzie z autorką scenariusza i reżyserką filmu o Mieczysławie Czychowskim („Komu skrzypce a komu futerał” – jest dostępny na YouTube), Henryką, Dobosz, ta mówi, że jeden z poetów, Kazimierz Nowosielski: traktował Czychowskiego jak Mistrza, obaj pochodzili ze wsi, byli zanurzeni w tradycji kultury ludowej. W latach 60. i 70. Mieczysław Czychowski był na Wybrzeżu kimś bardzo znanym, guru artystów, poetów i malarzy…
Pominę tu nieco dyskusyjne twierdzenie, że twórczość Mieczysława Czychowskiego jest zanurzona w tradycji kultury ludowej. Moim zdaniem, jej korzenie są znacznie szersze, tym razem jednak nie ten aspekt wydaje mi się najważniejszy. Moje wspomnienia związane z postacią Mieczysława Czychowskiego są nieco, a może nawet dość znacznie inne, od tych wyrażanych przez narratorów wspomnianego filmu. Szkolni koledzy Mieczysława Czychowskiego Włodzimierz Łajming i Hugon Lasecki, po ukończeniu orłowskiej szkoły właściwie już z Mietkiem stałych kontaktów nie mieli. Ich drogi się rozeszły, obaj realizowali swe akademickie kariery ma gdańskiej PWSSP (później ASP), zaś Mietek do końca życia pozostał wolnym strzelcem. Z kolegów szkolnych bliższy Mietkowi był również niezależny artysta, Ryszard Stryjec, ale ten w czasie realizacji wspomnianego filmu już nie żył. Dla nas, osób przebywających w tym samym gronie, spotykających się w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych niemal codziennie w pracowni Buniego Tuska, Ludwika Chmury, Ryszarda Stryjca, mieszkaniu Jurka Kamrowskiego oraz w gdańskich kawiarniach lub pubach, „U Literatów”, później w „Jacku”…, Mietek był jednym z nas. „Mistrz”, „guru”…, nie to nie tak, on nigdy nawet nie próbował być kimś takim. Pisał np.: A po cóż się wynosić/ Dobrze tu jak i wszędzie/ Co nie było to będzie… Mieczysław Czychowski wszystkich traktował równo i wobec wszystkich był równym. Wyróżniał się, to prawda. Podziwialiśmy go i może wielu uczyło się od niego, ale przecież nikomu nie narzucał swych wartości, może tylko niektórych potrafił zarazić swą miłością do poezji. Nikt, tak jak on nie potrafił recytować wierszy. Własnych, Norwida, Majakowskiego… innych. Potrafił recytować z pamięci ich setki. Zdarzało się, że „poprawiał” wiersze początkujących poetów, nawet tych, którzy później zajęli w polskim życiu literackim znaczniejszą pozycję… Poprawki te dotyczyły jednak tylko stylu, może próby znalezienia trafniejszej metafory… nigdy treści, świata wartości.
Dziś obejrzałem film „Komu skrzypce a komu futerał” i dostrzegłem w nim wiele przekłamań. O Mieczysławie Czychowskim mówi np. Eugeniusz Kupper, wiążąc aktywność Mietka z „Piwnicą Witkacy” oraz „Warsztatem Linia”, co nie jest prawdą. Pewien młody naukowiec wypowiada się np. na temat sytuacji materialnej Mieczysława Czychowskiego, pozwala sobie nawet na ocenę jego dystansu wobec „Sierpnia 80 roku”, stwierdzając, że wpływał na to koniunkturalizm, chęć pozyskiwania stypendiów będących dla tego poety i malarza jedynym źródłem utrzymania. A przecież to nieprawda. Mieczysław Czychowski miał dość wysoką rentę, stale sprzedawał swoje pastele, pomagał mu Stanisław Zieliński, wielu innych. Razem ze stypendiami i opłatami za wieczory autorskie jego dochody były dość znaczne… Nie, to nie brak środków wpływał na jego postawę, lecz tylko jego ocena rzeczywistości. W Gdańsku pamiętaliśmy „Grudzień”… Mieczysław Czychowski był człowiekiem niezwykle mądrym, będąc artystą czuł życie społeczne opuszkami palców. Miał prawo być nieufnym…, być może też wikłał się w inne sprawy. Wielu rzeczy wciąż nie wiemy. Dziś ulegamy wielu budowanym przez polityków i mediom narracjom, a przecież i w „Sierpniu” i po nim toczyły się różne gry interesów… Mietek stanął z boku, uważam, że miał prawo być nieufnym.
Warto też zadać pytanie o to, z jakiego powodu Mieczysław Czychowski, który zmarł w 1996 roku, zaprzestał pisać wiersze już w początkach lat siedemdziesiątych, nawet te publikowane później były pisane najczęściej wcześniej.
Drogi Mieczysława Czychowskiego zagubiły się bardzo wcześnie. Nie nam oceniać z jakiego powodu? Polska czasu nawet późnego PRL-u nie była czasem szczęśliwym dla ludzi wolnych, dla ludzi sztuki. To właśnie z braku tej wolności o twórczości gdańskiego poety trudno było usłyszeć poza wąskim gronem jego znajomych. Ktoś, tam u góry, na wysokich stanowiskach partyjnych, decydował o ludzkich karierach, nawet ludzkim losie.
Napisałem list do matki –
Jakbym z kwiatu otrząsł jabłoń.
W głowie mi zakołowało –
tak wysoko i bezdomnie.
I upadłem twarzą na dno.
Żółty mnie podziobał dzwoniec.
Upaść na dno – rzecz okrutna.
Łatwa. I ogromnie smutna.
Drogi mi się zagubiły,
jakby wszystkie z wiatru były.
Obróciłem się na wiatr:
Jakie drogi – taki świat.
Nie mieć drogi – rzecz okrutna.
Ludzka. I ogromnie smutna.
Lata sześćdziesiąte, siedemdziesiąte, nie były czasami wolności, nie dawały możliwości (w każdym razie bardzo je ograniczały) samodzielnych wyborów, niezależnego życia. Dziś to trudno zrozumieć, ale wówczas nawet praca była reglamentowana.
Mimo tego twórczość Mieczysława Czychowskiego przetrwała i przetrwa, zaś o komunistycznych decydentach dziś pamiętają już tylko historycy lub ci, których owi decydenci skrzywdzili. Pamięć ludzka jednak jest sprawiedliwa.
Piotr Kotlarz
Więcej na temat życia gdańskiej, lubelskiej i warszawskiej bohemy artystycznej lat siedemdziesiątych piszę w cyklu opowieści „Lata siedemdziesiąte” – https://www.e-bookowo.pl/opowiadania/lata-siedemdziesiate.html