Pierwszym, który się tego zajęcia podjął, był uważany za jednego z pierwszych historyków, „ojciec tej nauki”, Herodot. Jest on autorem pierwszej wielkiej opowieści o historii, która dokumentowała wydarzenia i wojny między Grecją i Persją w V wieku p.n.e. Jego 9-księgowa relacja z wojen perskich, opisuje także geografię i historię Hellady, Persji i Egiptu oraz okolicznych krain. „Dzieje” Herodota zachowały się w burzliwych dziejach następnych wieków i stały się swego rodzaju wzorem dla następnych pokoleń historyków. To od niego zaczęli się oni uczyć krytycyzmu. Jego relacje nie były zawsze dokładne, ale – w odróżnieniu od wielu innych historyków, aż po czasy dzisiejsze – zawsze opatrzone klauzulą zgodnie z tym, czego się dowiedziałem (Dzieje, I, 2) i Ja zaś muszę podać, co się opowiada, ale bynajmniej nie jestem zobowiązany w to wierzyć i te słowa mają się odnosić do całych mych Dziejów.” (VII, 152). Warto dodać, że jego praca jest nadal cennym źródłem informacji z tego okres, choć co oczywiste wymagają one weryfikacji i uściśleń.
Później próby takie podejmowano wielokrotnie, choć z powodu częstych wojen, a nawet upadków wielu państwowości w sposób niesystematyczny, w sporych odstępach czasu, często niejako jakby od początku. Niestety też, z powodu częstych w rozwoju naszej cywilizacji okresów regresu (ich główną przyczyną były kolejne wojny i rewolucje) wciąż nie mogliśmy się dopracować naukowego podejścia do naszych dziejów. Mało tego w pożodze dziejów traciliśmy do tej historii wiele cennych źródeł (przykładem niech będzie choćby spalenie biblioteki w Aleksandrii, czy spalenie ksiąg, którego rozkaz wydał pierwszy chiński cesarz, twórca imperium – Qin Shi Huangdi.
Zaczęto też szukać jakiejś choćby próby ich zrozumienia. Pojawiały się już w czasach starożytności. Tworzył takie m.in. Platon, Św. Augustyn, później Giambattista Vico, Hegel… następni. Pisałem o tym w moim eseju „Dostrzec sens dziejów”, które prof. Andrzej Piskozub był uprzejmy (opatrzywszy je wstępem) wydać w serii prac Katedry Nauki o Cywilizacji Uniwersytetu Gdańskiego, a do którego opinię na okładce napisała prof. Maria Szyszkowska – jeden z największych polskich umysłów przełomu XX/XXI wieku.
Naukowe podstawy historii zaczęto tworzyć (tak zresztą jak wielu innych nauk) dopiero pod koniec XVIII, w pierwszej połowie XIX wieku.
Jednym z ostatnich, który podjął się zadania napisania własnej historii świata był Herbert George Wells. Jego Historia świata (The Outline of History) została wydana w 1920 roku, w Polsce w serii Ossolineum w 1985 roku. Warto zacytować tu fragment z tej książki: Historia naszego świata jest zawsze jeszcze znana niedostatecznie. Paręset lat temu obejmowała niewiele więcej ponad trzy tysiąclecia. Wszystko, co się działo przedtem, było przedmiotem legend i domysłów. W znacznej części cywilizowanego świata wierzono i nauczano, że świat został stworzony nagle w roku 4004 przed Chr., chociaż poważni uczeni sprzeczali się, czy nastąpiło to na wiosnę, czy w jesieni tego roku. To fantastycznie ścisłe nieporozumienie opierało się na zbyt dosłownym wykładzie hebrajskiej Biblii oraz na związanych z tym zgoła nieuzasadnionych domysłach teologicznych. Podobne poglądy zarzucili już od dawna pisarze kościelni i dziś panuje ogólne przekonanie, że wszechświat, w którym żyjemy, według wszelkiego prawdopodobieństwa istniał przez olbrzymi okres czasu, a możliwe, że od początku wszechczasów. Oczywiście może to być jedynie złudzeniem, podobnie jak pokój może się wydać nieskończonym przez ustawienie dwóch przeciwległych zwierciadeł. W każdym bądź razie pogląd, że nasz wszechświat istnieje zaledwie sześć czy siedem tysięcy lat, nie ma już zwolenników.
Proszę zwrócić uwagę na to, że Welles pisał te słowa prawie 100 lat temu. To tak niedawno, żyją jeszcze ludzie urodzeni przed tym rokiem. Tak niedawno, a jednak w naszych badaniach historycznych, którym w sukurs przyszła archeologia, dokonaliśmy ogromnego postępu. Tak znacznego, że dziś napisanie naszej historii, dziejów świata, przez jednego człowieka jest niemożliwe. Powstające prace to swego rodzaju prace zbiorowe, w których zebrano artykuły różnych historyków (specjalistów od pewnych epok, a nawet tylko zagadnień) lub nawet wyniki prac całych zespołów badawczych.
Powstające w ten sposób prace są jednak w jakiejś mierze ułomne. Każdy z historyków przyjmuje często bowiem inne założenia historiozoficzne, mało tego i inną aksjologię. Obserwując ponadto dzieje wyrywkowo trudno dostrzec ich sens, zrozumieć procesy historyczne, wyciągać później z naszej historii jakieś wnioski. Historycy pogubili się w tym tak znacznie, że dziś historia często przestaje być nauką, a staje się rodzajem „narracji”. Przy tym wiele społeczeństw próbuje budować swoją narrację. Widzimy to dziś wyraźnie w czasie wojny w Ukrainie.
Mając pewną wiedzę historyczną (skończyłem studia historyczne, przez dwadzieścia lat uczyłem historii w liceach, pisałem jakieś artykuły, prace, wreszcie wspomniane „Dostrzec sens dziejów”) postanowiłem sprostać Wellesowi i jakieś dziesięć lat temu po raz kolejny „rzuciłem się z motyką na Słońce” i postanowiłem napisać własne „Dzieje świata”. Gdzieś po roku uświadomiłem sobie, że jest to z powodu ogromu materiałów, informacji, niemożliwe. Jakieś sześć lat temu podzieliłem te pracę na sześć tomów, później dwanaście.
W tym roku wydałem dwa pierwsze tomy (w miarę profesjonalnie w Wydawnictwie e-bookowo.pl) „Narodziny cywilizacji” i „Początki państwowości”. W jakiejś mierze zamknąłem opis naszych dziejów do I tysiąclecia p.n.e. Do czasów, kiedy to człowiek zdołał osiodłać konia i wielbłąda i od których zaczął się etap imperializmu. By zainteresować ewentualnych czytelników wspomnę już tu, że w mojej pracy podejmuję również zagadnienia z dziedziny aksjologii. Np. w początkach budowy państwowości, u zarania tej idei dostrzegam „błąd założycielski” – podbój, który doprowadził do hierarchizacji społeczeństw i w jakiejś mierze wraz z rozwojem idei własności stał się czynnikiem cywilizacyjnego regresu. Takim też była idea imperializmu. Budując je niszczono społeczeństwa ościenne, potencjalne rynki zbytu, a także dorobek cywilizacyjny tych sąsiadów. Odmienny, niezrozumiały dla zdobywców, ale przecież mogący wzbogacić nasz wspólny dorobek. Oczywiście pracując nad dziejami świata udoskonaliłem założenia własnej historiozofii. Najpóźniej do połowy przyszłego roku wydam dwa kolejne tomy: „Czasy pierwszych imperiów” oraz „Stracony czas imperiów”, w których doprowadzam mój opis do VIII wieku. Dalsze tomy, do których zebrałem już sporo materiałów i które już w jakiejś mierze uporządkowałem ukażę się w latach następnych.
Pisząc te tomy śledziłem w Internecie aktualne badania. To dzięki temu już w trakcie pisania musiałem dokonywać zmian. Przykładem tzw. Homo naledi, szczątki, którego odkryto dopiero w 2013 roku, a które datowano początkowo na czas powstawania naszego gatunku, głoszono odkrycie kolejnego w jego rozwoju szczebla, a badania którego (z 2017 roku) wykazały w końcu, że skamieniałości te najprawdopodobniej mają nie mniej niż 236 tysięcy lat i nie więcej niż 335 tysięcy lat. Byłoby to więc jedno ze świadectw regresu nie tylko cywilizacyjnego, ale i biologicznego naszego gatunku w liczącej prawie 3 mln lat historii jego dziejów.
O podobnym odkryciu dowiedziałem się już po ukazaniu się w Wydawnictwie e-bookowo.pl tomu „Początki państwowości”. Naukowcy znaleźli dowody, że około 3800 lat temu w Ameryce Południowej wystąpiło trzęsienie ziemi lat o magnitudzie 9,5 w skali Richtera, które spowodowała pęknięcie o długości 1000 km. Klęska ta miała wytworzyć tsunami na Południowym Oceanie Spokojnym o wysokości 20 metrów, a także dotrzeć do Nowej Zelandii – czyli jakieś 9300 kilometrów dalej, wyrzucając głazy wielkości samochodu setki kilometrów w głąb lądu.
Zdałem sobie sprawę z tego, że tak wielkie tsunami musiało spowodować zniszczenie wielu ówczesnych ludów nadmorskich, doprowadzić do ogromnego regresu kultury i w ten sposób znaleźliśmy również odpowiedź na pytanie: z jakiego powodu tak późno doszło do utworzenia państwowości Inków? Tak jak w Europie, odkrycie śladów erupcji wulkanu Thira na Morzu Egejskim tłumaczy nam upadek kultury minojskiej i wielu kultur Europy Środkowej ok 1500 lat p.n.e. O kataklizmie tym, potopie, wspomina m.in. Platon w swych „Prawach”.
Uzmysłowiłem też sobie i to, że i moje „dzieje świata”, tak jak i wszystkie powstające wcześniej tego typu prace bardzo szybko staną się tylko pewnym świadectwem aktualnej wiedzy historycznej i ugrzęzną w bibliotecznych magazynach.
Co zrobić, by tak się nie stało? W jaki sposób ponadto napisać historię naszych dziejów na tyle obiektywną, pozbawioną perspektyw nacjonalistycznych, ksenofobii, by móc z niej wreszcie wyciągać obiektywne wnioski.
Myślę, że znalazłem taki sposób. Postanowiłem stworzyć społecznościowy portal internetowy (na wzór Wikipedii) „Dzieje”, którego współautorem będzie mógł zostać każdy. Wykupiłem już odpowiednie domeny: dzieje.eu oraz (dla wersji anglojęzycznej: histories.com.pl) i przeprowadziłem pierwsze rozmowy z informatykiem. Jest to możliwe. Tak jak w Wikipedii wprowadzimy trzy etapy redakcji. Tekst główny (którego algorytm już przygotowuję na bazie moich prac: już gotowych „Narodzin cywilizacji”, „Początków państwowości” oraz prawie gotowych „Czasu pierwszych imperiów” i „Straconego czasu imperiów” oraz materiałów do dalszych tomów, a także wydanej już książki „Kataklizmy, które zmieniały obraz Ziemi”) wprowadzę sam, ewentualnie z jednym współpracownikiem (może będzie nas więcej), drugim etapem będzie wprowadzanie uzupełnień, kolejnych haseł, podhaseł przez każdego, który zechce w tym projekcie uczestniczyć, wreszcie (tak jak w Wikipedii) wprowadzimy redaktorów, którzy te wpisy będą kontrolować. Dopiero po ich przejrzeniu ukażą się one na stronie głównej. Będzie też dział dyskusja. To bardzo wstępne założenia, ale prace już ruszyły.
Wydaje mi się też, że znalazłem sposób na sfinansowanie tego projektu. Wydawcą będzie Fundacja Kultury „WOBEC”, na której rzecz (na ten projekt) przekażę tytułem darowizny wszelkie wpływy z moich książek (już w przyszłym tygodniu sporządzimy odpowiednie umowy i zmienię konto w Wydawnictwie). Zwrócimy się też do potencjalnych darczyńców i sponsorów. W przyszłości Fundacja (gdy uzyska statut OPP) będzie też mogła na ten cel przeznaczać 1% uzyskanych wpływów z odpisów podatkowych.
To wielkie wyzwanie. Może się udać tylko przy wielkiej życzliwości moich znajomych przyjaciół i tych wszystkich, którzy zrozumieją wagę tej idei.
Piotr Kotlarz
Więcej o tej idei oraz o głównych ideach moich „Dziejów świata” opowiem w czasie spotkania w dniu 25. maja w GTPS-ie w Gdańsku, o godz. 18.00, na które serdecznie zapraszam.
Wspomniane książki można nabyć w Wydawnictwie e-bookowo.pl:
https://www.e-bookowo.pl/sekrety-historii/narodziny-cywilizacji.html
https://www.e-bookowo.pl/sekrety-historii/poczatki-panstwowosci.html
Można też już od dziś przekazywać na ten cel darowizny na konto: Fundacja Kultury „WOBEC”, Nr konta BNP Paribas SA 29 1750 0012 0000 0000 4089 6236 z dopiskiem Dzieje – darowizna. Podziękowania dla darczyńców (za ich zgodą) zamieścimy na stronie naszej Fundacji w dziale „Dzieje świata”, które utworzymy już w najbliższym czasie.
Obraz wyróżniający: Popiersie Herodota, Palazzo Massimo alle Terme, Rzym. Autorstwa Marie-Lan Nguyen (2009), Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1236621