DEAR WALT WE HⒶVE YOUR MOUSE, artysta nieznany, Amsterdam 2012 (fot. Paul Keller)
Czy finansjalizacja przemysłu muzycznego zabije domenę publiczną?
- Wysłany dnia11 stycznia 2023 r
- W 14a Przemysł fonograficzny , 19 Polityka , 9b Biznes muzyczny, marketing, publiczność , 15b Media online , 20 Ustawodawstwo/przepisy prawne , 11 Muzyka jako własność intelektualna , 25 Nasze międzynarodowe interakcje/umowy/handel/promocja
DEAR WALT WE HⒶVE YOUR MOUSE, artysta nieznany, Amsterdam 2012 (fot. Paul Keller)
Autor tekstu: Paul Keller
The New York Times publikuje artykuł o stale rosnących cenach sprzedaży katalogów muzycznych największych artystów fonograficznych końca XX wieku, z najnowszym rekordem ustanowionym przez sprzedaż katalogu Bruce’a Springsteena firmie Sony Music Entertainment:
W zeszłym tygodniu Sony, które obecnie jest właścicielem Columbii, ogłosiło, że nabyło cały dorobek Springsteena — jego nagrania i katalog utworów — za około 550 milionów dolarów, co potwierdziły dwie osoby poinformowane o transakcji.
Cena, która może być najwyższą, jaką kiedykolwiek zapłacono za pracę jednego muzyka, spowodowała, że wszystkim związanym z przemysłem muzycznym opadły szczęki. Ale była to dopiero ostatnia megatransakcja w roku, w którym sprzedano katalogi wielu wybitnych artystów, osiągając oszałamiające ceny. […]
Nie tak dawno temu muzyka była postrzegana jako upadający biznes, z szalejącym piractwem i spadającą sprzedażą. Już nie.
Streaming i globalny rozwój usług subskrypcyjnych, takich jak Spotify, Apple Music i YouTube, zmieniły losy branży. Jednym z rezultatów jest gwałtowny wzrost cen katalogów praw muzycznych zarówno do nagrań, jak i do samych utworów.
Nowi inwestorzy, w tym firmy private equity, wpompowali w rynek miliardy dolarów, traktując tantiemy za muzykę jako swego rodzaju bezpieczny towar – inwestycję, trochę jak w nieruchomości, z przewidywalnymi stopami zwrotu i stosunkowo niskim ryzykiem.
Te ostatnie wyprzedaże nie są zupełnie nowym zjawiskiem, bo wyprzedaże katalogowe istnieją już od jakiegoś czasu, ale pojawienie się inwestorów spoza branży muzycznej, którzy traktują katalogi praw do muzyki jako nową klasę aktywów, rodzi wiele interesujących pytań. Wśród nich jest to, co finansjalizacja praw muzycznych będzie oznaczać dla podstawowych ram praw – praw autorskich – które nigdy nie były projektowane z myślą o tego typu aktorach (graczach).
W swojej najbardziej podstawowej formie prawo autorskie jest prawem przyznawanym na ograniczony czas autorom utworów. Prawo autorskie jest skonstruowane w taki sposób, że obowiązuje przez ograniczony okres po śmierci twórcy, rzekomo po to, aby potomkowie odnoszących sukcesy artystów mogli czerpać korzyści z ich twórczego sukcesu i chronić swoje dziedzictwo poprzez utrzymywanie wpływu na sposób korzystania z ich dzieł. Większość aspektów praw autorskich może być również przenoszona, co umożliwia wyżej wymienioną sprzedaż katalogową i może prowadzić do sytuacji, w których związek między spuścizną twórcy a uprawnieniem do wykonywania praw autorskich staje się bardzo kruchy.
Wszystko to rodzi pytanie, co stanie się z prawami, które leżą u podstaw tej masowej sprzedaży katalogów, gdy prawa te staną się w pełni własnością prywatnych firm — czy to funduszy private equity, innych inwestorów finansowych, czy gigantycznych konglomeratów rozrywkowych. W tym kontekście rozsądne wydaje się oczekiwanie, że przyjrzą się swoim majątkom bez zwracania większej uwagi na różne uwarunkowania leżące u podstaw systemu praw autorskich. To oczywiście źle wróży wszelkim przeciwwagom dla wyłącznych praw ekonomicznych, które gwarantują „przewidywalne zwroty ekonomiczne” i które sprawiają, że ta klasa aktywów jest tak atrakcyjna dla inwestorów finansowych. Innymi słowy, źle to wróży Domenie Publicznej.
Istnieje wiele przykładów, w których finansjalizacja sektora obróciła się przeciwko samemu sektorowi, poddając wewnętrzną logikę tego sektora wszechdominującej logice stale rosnących zwrotów finansowych. To z dużym prawdopodobieństwem oznacza, że prędzej czy później możemy spodziewać się, że właściciele tych aktywów odkryją (jeśli jeszcze tego nie zrobili — ciekawe, jak te umowy radzą sobie z okresem ochrony praw autorskich), że mogą maksymalizować zwrot z inwestycji po prostu nakłaniając ustawodawców do rozszerzenia okresu ochrony praw autorskich. Z punktu widzenia inwestora finansowego wygląda to na oczywiste, ponieważ przyniosłoby dodatkowe zyski bez zauważalnych wad.
Im bardziej właściciele tych praw są oderwani od procesu twórczej produkcji, tym mniej możemy oczekiwać, że zrozumieją, a nawet docenią jakąkolwiek nieodłączną równowagę, która jest częścią systemu praw autorskich. Jeśli prawa autorskie są po prostu kolejną klasą aktywów, to nie ma znaczenia, że mają charakter tymczasowy i że istnieją dobrze ugruntowane wyjątki i ograniczenia praw autorskich. Ta logika ma zastosowanie w znacznie mniejszym stopniu do właścicieli silnie powiązanych z procesem twórczym, którzy korzystają z praw użytkowania i elastyczności przyznanych im przez tymczasowy charakter praw autorskich oraz praw użytkowania przyznanych przez wyjątki i ograniczenia prawa autorskiego.
Z punktu widzenia inwestorów finansowych prawa autorskie to niewiele więcej niż wiązka praw stworzonych z powietrza, które porządkują przepływy finansowe, i wynika z tego, że nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego nie mieliby naciskać na rządy, aby te prawa trwały dłużej. Gdy lista artystów nagrywających, którzy zawarli te umowy, przeminie i nie będzie już mogła zabierać głosu – ani narzekać, że zostali oszukani – będzie tylko kwestią czasu, kiedy inwestorzy finansowi zaczną naciskać na dłuższe okresy lub — co bardziej prawdopodobne — wieczyste prawa autorskie. W porównaniu z tą nową klasą kulturowych drapieżników stara dobra firma Walta Disneya szybko zacznie wyglądać jak niewinny uczeń.
Dla każdego, kto jest zainteresowany zachowaniem równowagi nieodłącznie związanej z systemem praw autorskich i ochroną domeny publicznej, napis jest na ścianie. Należy odrzucić wszelkie próby przedłużenia okresu ochrony lub ingerencji w domenę publiczną, nie tylko w celu obrony domeny publicznej, ale także w celu ochrony systemu praw autorskich jako całości przed niszczycielskimi siłami finansjalizacji.
Paweł Keller
Opublikowane ponownie na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa, z podziękowaniami dla Open Future Foundation.
O autorze powiązane posty
Paweł Keller
Paul Keller jest dyrektorem ds. polityki w Open Future Foundation. Jest również pracownikiem naukowym w Instytucie Prawa Informacyjnego Uniwersytetu w Amsterdamie i zasiada w radach doradczych Laboratorium Prawa i Polityki Informacyjnej Glushko & Samuelson oraz Fundacji Europeana. W 2005 roku Paul założył Creative Commons Holandia.
Link do artykułu: https://www.musicinaustralia.org.au/will-financialisation-of-the-music-industry-kill-the-public-domain/