Faszyzm (Z cyklu: Manifest demokratyczny) / Marek Weiss Grzesiński

0
408
DEMOKRACJA jest otwarta na najróżniejsze przejawy ludzkiej działalności. Tak być musi, żeby zachowała swoją piękną specyfikę urządzania tego świata dla każdego, a nie tylko dla wybrańców. Z tej racji w tym tolerancyjnym i sprawiedliwym, przynajmniej z założenia, systemie kwitną bez przeszkód najróżniejsze ideologie, formacje polityczne i przedziwne grupy miłośników skrajności.
Jednak są też organizacje lansujące poglądy śmiertelnie niebezpieczne już nie tylko dla DEMOKRACJI ale dla ludzkości w ogóle. Trafiają wtedy na listę aktywności zakazanych. Od czasów straszliwych doświadczeń Drugiej Wojny Światowej i sowieckiej opresji w wielu krajach, figurują na niej niezmiennie komunizm z faszyzmem. Nie ma zgody prawodawców krajów demokratycznych na uprawianie tych ideologii, które wydały tak mordercze owoce. Mimo zakazów, zarzewie tych dwóch pomysłów na rządzenie społeczeństwem tli się nieustannie na całym globie i czasami wybucha gwałtownym pożarem to w jednym, to w drugim kraju. Komunizm niewielu znajduje zwolenników, bo niezależnie od etycznych okropności, nie sprawdził się w sferze ekonomii i raczej wszyscy są zgodni, że nie ma szans na jego skuteczne propagowanie.
Co innego faszyzm. Ta paradoksalna ideologia, będąca groźną chorobą w zdrowym ciele DEMOKRACJI, narodziła się w słonecznej Italii i tam wciąż znajduje nowe pokolenia zafascynowane jej prężnym duchem. Ojczyzna faszyzmu nieprzypadkowo powstała właśnie tam, gdzie przez stulecia budowano imperium Rzymu oparte na kulcie siły militarnej, podbijaniu niezliczonych narodów, pogardy dla humanizmu greckiego i braku szacunku dla wartości pojedynczego życia. Jednocześnie, po upadku republiki, to był model uprawiania totalitarnej władzy, skupionej w ręku jednego człowieka i akceptowanej przez rozwydrzoną nieróbstwem hołotę, żądną igrzysk i darmowego chleba. Chory ustrój, który powstał na marzeniach o odbudowie rzymskiej potęgi w naszych czasach, karmił się tymi samymi pomysłami urządzania świata. Nie wdając się w szczegółowe analizy faszystowskich struktur, o których powstało wiele mądrych książek, pragnę tylko zwrócić uwagę na jeden zabawny aspekt tej ideologii, której fundamenty zbudowane są z zachwytu siłą fizyczną. Ona właśnie, uformowana w zdrowym ciele gwarantującym rzekomo zdrowego ducha, wyznacza ideały i cele prawdziwego faszysty. Tężyzna fizyczna, odpowiednie ćwiczenia, sportowa rywalizacja, pokonywanie własnych słabości w przekraczaniu granic możliwości przeciętnego człowieka, nie byłyby naganne, gdyby tak łatwo nie prowadziły do pogardy wobec słabszych, których różnorodność jest bogata. Kobiety, niepełnosprawni, dzieci i zwykli słabeusze nie uprawiający gimnastyki ze względu na zamiłowanie na przykład do książek, są nie tylko traktowani protekcjonalnie przez mocarzy, ale często pogardliwie, a w dalszej perspektywie agresywnie. Conrad w swojej genialnej opowieści „Heart of darkness” opisał precyzyjnie, co dzieje się, kiedy słabszy nie może się bronić, a silniejszy, rozzuchwalony tym, eskaluje swoją przemoc. Tak rodzą się wojny i zagłada słabszych narodów, kiedy ta dysproporcja siły przełoży się na stosunki społeczne, czy międzynarodowe. Jak każdy normalny człowiek wolę zdrowie od choroby, ale zawsze napawa mnie lękiem i niezgodą ostentacyjne demonstrowanie uwielbienia dla siły fizycznej i jej przewagi nad zdolnościami umysłu. Półnagi Putin galopujący na koniu i popisujący się innymi sprawnościami budził zawsze moją odrazę. Nie zaskoczył mnie eskalacją swojego myślenia imperialnego i rozpoczęciem wojny. Nie zaskakują mnie też bracia Włosi swoimi tęsknotami za rzymską potęgą, chociaż dziwię się im, że powtarzają ten sam błąd, kiedy ubóstwili Mussoliniego, którego głupotę wykorzystał Hitler rozwijając ideę faszyzmu do monstrualnych, zbrodniczych rozmiarów.
Zaskakują mnie natomiast u naszej i wszelkiej innej prawicy, która podobno z natury jest chrześcijańska, ciągoty do podziwiania faszystowskich wartości z ich koronnym kultem siły, a więc przemocy, a więc w wypadku oporu niezadowolonych słabeuszy, klasycznej zbrodni, jaka zawsze tkwi w faszystowskich zatrutych ziarnach. Pogarda dla kobiet, dzieci, ludzi niepełnosprawnych znajduje skwapliwie kontynuację w nienawiści do obcych rasowo osobników, którzy są nie dość czyści, roznoszą zarazki, czyli nie są godni żyć obok nas – czystych, zdrowych, silnych i białych. To co bredził o tym węgierski przywódca, to o czym wrzeszczy na wiecach włoska premier ma być nowym duchem prawicy? I Jezus Chrystus, w którego boskość wierzą, miałby to akceptować siedząc po prawicy Ojca?
                                                      Marek Weiss Grzesiński

[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora.]

Obraz wyróżniający: Za Facebookiem pana Marka Weiss Grzesińskiego.