Istnieją pewne niejasności co do tego, jak dokładnie zamordowano szefa Wagnera Jewgienija Prigożyna. Ale to jest korzystne dla Putina.
Byłem jednym z nielicznych obserwatorów, którzy uważali, że skutki „buntu” Prigożyna w czerwcu 2023 r. mogą zająć trochę czasu. Chyba w połowie miałem rację.
Wielu wydaje się zaskoczonych, że skutki marszu Prigożyna na Moskwę dosięgły go tak szybko. Inni od razu skupili się na konsekwencjach dla wojny z Ukrainą: że śmierć Prigożyna udowodniła, że warto było, aby Ukraina walczyła o każdy centymetr Bachmutu, lub że jego brutalna śmierć pokazała, że porozumienia z Putinem są daremne.
Myślę, że te ujęcia w dużym stopniu mijają się z sednem. I podobnie jak niektórzy inni koledzy uważam, że próby rozwiązywania „nierozwiązanych zagadek” – jak ta dotycząca śmierci Prigożyna – są bezowocne. Zamiast tego powinniśmy skupić się na tym, jak tak wyraźnie brutalny upadek wpływa na rozwój w samej Rosji. Warto śledzić interpretację i późniejsze działania na jej podstawie – niezależnie od prawdy.
Najważniejsze wnioski to coraz bardziej napięty stan wewnętrznej polityki Rosji oraz to, jak niejednoznaczność co do źródeł i przyczyn przemocy jest użyteczna dla reżimu Putina. Rzeczywiście taki jest sens śmierci Prigożyna, taki sam sens miał jego „marszu na Moskwę” na początku tego roku: działania te stanowią międzyelitarną „komunikację polityczną” przy użyciu środków przemocy.
Zanim przejdziemy dalej, warto pamiętać, że zabicie prominentnych rosyjskich polityków, którzy stanowią potencjalne zagrożenie dla stabilności reżimu, nie powinno prowadzić do uproszczonych argumentów o anarchii w Rosji lub załamaniu praworządności. I nie oznacza to, że zwykli Rosjanie są tylko biernymi obserwatorami. Będą także działać w oparciu o różne interpretacje śmierci Prigożyna.
Naukowcy zajmujący się rosyjskimi służbami bezpieczeństwa, sądami i policją od dawna zauważają, że państwo nie ma monopolu na stosowanie przemocy, a ten bałagan służy celom politycznym i materialnym. Szokująca śmierć Prigożyna szeroko rozpowszechnia sygnał, że reżimowi nie podoba się „komunikat”, jaki otrzymał w czerwcu podczas marszu Wagnera. Dużo trudniej jednak powiedzieć, która część „reżimu” w końcu odpowiedziała. Prigożin powiedział na głos cichy fragment: że wojna jest prowadzona niekompetentnie i niesprawiedliwie dla samych Rosjan (nie mówiąc już o Ukraińcach), a jej przyczyny są całkowicie fałszywe. Wygląda na to, że wiadomość od Prigożyna była nie do zniesienia – ale przez kogo?
Brak monopolu na przemoc wynika z tego, że warunki te służą jednocześnie osobom wewnętrznym i państwu rosyjskiemu
Po drugie, łańcuchy podejmowania decyzji nigdy nie są liniowe i jasne. Niefortunnym skutkiem postrzegania Rosji jako „państwa mafijnego”, jak sugerują niektórzy dziennikarze i badacze, jest sugestia, że istnieje „szef”, który przekazuje zadania egzekwowania prawa swoim capo. Ani tu, ani tam nie było tak, że rosyjskie wojsko i inne agencje bezpieczeństwa miały pretensje do Prigożyna. To, że Putin mógł czuć się osobiście zagrożony jak nigdy dotąd, również nie jest powodem, aby szukać bezpośrednich i pośrednich przyczyn na Kremlu.
Za bramami Kremla znajduje się mnóstwo „agencji”, które mogą przeprowadzać wyrafinowane i ukierunkowane działania. I choć stereotypowo postrzega się rosyjskie głębokie państwo jako hierarchiczne i skupione na ciągłości i lojalności, dobrze wiadomo, że insiderzy dbają o swoje własne interesy, nawet jeśli usprawiedliwiają swoje działania wyższym dobrem. Po raz kolejny brak monopolu na przemoc – luźne rządy prawa – wynika z tego, że warunki te służą jednocześnie osobom wewnętrznym i państwu rosyjskiemu.
To prawda na wszystkich poziomach. Niska prokurator okręgowa wysyła chłopców do miejscowej fabryki, aby wcisnąć robotników z gangu do wojska, bo ona chce nie tylko osiągnąć limit, ale także wyłudzić łapówki. Porucznik FSB na prowincji zabiega o awans do Moskwy i dlatego poszukuje działacza antywojennego, którego mógłby aresztować. Pułkownik wywiadu wojskowego, przebywający w niepokojąco cichym biurze w Moskwie, zastanawia się, jak przechytrzyć konkurencyjną agencję, organizując pewnego rodzaju operację pod fałszywą flagą prowadzoną przez proukraińskich aktorów, którzy nie wiedzą, że są na żołdzie państwa rosyjskiego.
Tak jak Putin nie mógł polegać na spójnej reakcji rosyjskich organów bezpieczeństwa podczas czerwcowego „buntu”, tak obecnie państwo rosyjskie goni własny ogon. Przeceniamy wewnętrzną spójność i konsekwentność rosyjskich agencji rządowych; w rzeczywistości jego instytucje są zniszczone przez siły, które ciągną je do sprzecznych celów.
Warto w tym miejscu przypomnieć o prawdziwym braku mocy prognostycznej, jaki wykazują niemal wszyscy eksperci i obserwatorzy. Od początku wojny zewnętrzni obserwatorzy przypisują Rosjanom uczucia i pragnienia bez zbyt wielu dowodów: niezależnie od tego, czy był to pogląd, że żądzę krwi Rosjan można łatwo podsycić obietnicami błyskawicznego zwycięstwa, czy też zachodnie sankcje szybko złamią czar. Albo że w obliczu zjednoczonego frontu zachodniego Rosjanie zjednoczą się wokół flagi i będą trzymać się znanego im diabła.
Nadawanie sensu bezsensownemu
Na początku próbowałem podążać ścieżką ku bardziej socjologicznie zrównoważonej perspektywie. Moje badania wykazały, że po początkowym szoku i mdłościach wywołanych szaloną i pochopną decyzją rosyjskich elit o inwazji, większość Rosjan – choć wyrażała ogromny niepokój – ani aktywnie nie wspierała wojny, ani się jej nie sprzeciwiała. Używam terminu „konsolidacja obronna” , aby wyrazić wrażliwość Rosjan na zbliżającą się katastrofę i ich poszukiwanie sposobów na nadanie sensu temu, co bezsensowne.
Zabójstwo Prigożyna jedynie raz jeszcze uwypukliło sprzeczne siły społeczne działające w Rosji. Z jednej strony, jak wykazały moje badania, ludzie są jeszcze bardziej wyalienowani, a nawet zniesmaczeni elitą kraju i tym, do czego według nich jest zdolna, zrozpaczeni jakąkolwiek materialną poprawą ich niepewnej egzystencji ekonomicznej, niewiele uwagi poświęcając samej wojnie. poza rosnącą obawę o stan bezpieczeństwa i wiedzę o niestabilnej sytuacji na froncie.
Jednocześnie Rosjanie poszukują poza wyborami źródeł autentycznej władzy politycznej i społecznej, przemawiającej do ich doraźnych i długoterminowych interesów materialnych. Mogli to być na przykład szefowie fabryk, a nawet urzędnicy miejscy, którzy mogliby chcieć powiedzieć im prawdę o wojnie lub ich perspektywach. Liberalna rosyjska komentatorka Ekaterina Schulman – dla niektórych najwybitniejszy głos moralny Rosjan za granicą – jest w swoich prognozach jeszcze bardziej szczera niż zwykle. Zauważa, że przygotowania do wyborów prezydenckich w Rosji w 2024 r. wykazują powszechną niechęć do militarystycznych i szowinistycznych przekazów ze strony kandydatów.
Schulman uważa, że zachodni dziennikarze, w tym rosyjscy emigranci, powinni obudzić się i zobaczyć dowody na to, że wojna jest niepopularna w Rosji, pomimo tego, co wydają się pokazywać sondaże. Powszechna jest już krytyka świadczeń państwowych obiecanych rodzinom rosyjskich żołnierzy. Na przykład w szkolnictwie wyższym, zamiast zwiększać wydatki mające na celu zapewnienie dzieciom weteranów studiów na uniwersytetach, rektorzy zwracają się do zwykłych studentów i ich rodzin o dotowanie studentów „Specjalnej Operacji Wojskowej”.
Wiele rosyjskich elit z zadowoleniem przyjmuje sposób, w jaki wojna wydaje się pomagać projektowi neofeudalizmu – oferując im soczyste kontrakty państwowe na broń. A uprawnienia przysługujące zwykłym ludziom w coraz większym stopniu powiązane z lojalnością wobec państwa sprawiają wrażenie, że państwo potrafi dzielić i rządzić. Nie zastąpi to jednak prawdziwego publicznego poparcia dla wojny, zwłaszcza że Rosjanie od dawna są przyzwyczajeni do tego, że państwo możliwie najbardziej utrudnia dochodzenie roszczeń.
Badacz Wołodymyr Artiuch w niedawnym poście przekonuje, że ci, którzy postrzegają wydarzenia wewnętrzne w Rosji jako mające wpływ na to, jak interpretujemy sytuację wokół wojny na Ukrainie, są w błędzie: międzynarodowa strategia Putina zwraca się – lub załamuje – do wewnątrz.
Następuje swoisty efekt bumerangu. Stan wojenny i zastraszenie społeczeństwa strachem, terrorem, dekapitacjami elit – to były rzeczy, które Rosja zamierzała osiągnąć na Ukrainie, a nie w kraju. Pisałem jakiś czas temu, że główną logiką tej wojny była zemsta kolonialnych peryferii na metropolii. Okupacja Donbasu, a następnie całej Ukrainy, miała na celu utrzymanie „niepokojących” aspektów autorytarnego militaryzmu Rosji na dystans od rozpieszczonej rosyjskiej klasy średniej, a nawet reszty kraju. Zamiast tego na każdym kroku „specjalna operacja wojskowa” Rosji stała się dla wielu przedmiotem kpin, ponieważ przybliżyła te kwestie do domu.
Jeremy Morris
29 sierpnia 2023, godz. 16.50