Ateizm (Z cyklu: Manifest demokratyczny) / Marek Weiss Grzesiński

0
442

W DEMOKRACJI jednym z jej fundamentów jest tolerancja religijna. Nawet katolicy w naszym kraju, szczególnie ci oświeceni, zgadzają się, przynajmniej na razie, że tak musi być. Wojny religijne mamy, daj Boże, za sobą. Strach przed muzułmanami, tak silny kilka lat temu, gdy ich wielka fala ruszyła do Europy, pozwolił wygrać wybory skrajnej prawicy w kilku krajach. Chwilowo jednak przycichł, kiedy okazało się, że aż tak groźni nie są, a groźba ze strony pandemii a potem wojny wywołanej przez Putina, osłabiła agresywnych fundamentalistów religijnych. Ich nienawiść i potrzeba nieustannego wojowania przeniosła się na tych, co wydają im się groźniejszymi wrogami ich wiary, czyli na ateistów. A przecież tolerancja wobec ich specyficznego światopoglądu jest takim samym warunkiem istnienia DEMOKRACJI, jak równe prawa każdej mniejszości społecznej. Tym bardziej, że wbrew hasłom głoszonym przez fanatyków religijnych, ateizm nie jest żadną ideologią, a tym bardziej ideologią wojującą. Owszem, komuniści używali go w walce z kościołem o wpływy polityczne i rząd dusz. Robili to, jak wszystko, nieudolnie i odrażająco w swoim upodobaniu do kłamstw, przemocy i chamstwa. Jednak sama istota ateizmu nie podlega takiemu wykorzystywaniu. Zgodnie ze swoją nazwą światopogląd ateistyczny wywodzi się z przekonania, że Bóg nie istnieje, a każda religia jest produktem ludzkiej działalności i tradycji. Ponieważ do dzisiaj nie udało się zebrać wiarygodnych dowodów na istnienie, jak również na nieistnienie Boga, sprawa pozostaje w sferze wiary, lub braku wiary u każdego z ośmiu miliardów ludzi na naszej planecie. Jedni wierzą, drudzy nie wierzą. Niby nie ma powodów do waśni, skoro rzecz nie dotyczy rzeczywistości, w której można coś komuś odebrać i sobie przywłaszczyć. A jednak emocje w sporze sięgają rekordowych napięć, bo przecież istnienie boga od zawsze stanowi najważniejszy punkt odniesienia do wszystkich pozostałych spraw i działań. Jeśli jest, to jego potęga gwarantuje sens, opiekę i bezpieczeństwo. A przede wszystkim szansę na życie wieczne. Jeśli go nie ma, to wszystko trzeba odnosić do praw przyrody, ewolucji, umów społecznych i wielkości osiągnięć człowieka. O życiu wiecznym trzeba zapomnieć i cieszyć się tym, że jesteśmy tu i teraz. Z takiego rozumowania wynika tyleż radości, ile rozpaczy. Ale z pewnością przekonanie, że Boga nie ma, nie wywołuje potrzeby zwalczania tych, co w niego wierzą. Są często dla ateistów obiektem zazdrości, bo w ich życiu chyba nigdy nie brak pociechy. Są dziećmi, nad którymi opieka matki i ojca wciąż trwa. A my samotni jak sieroty o żadnej opiece nie mamy co marzyć. Jesteśmy zdani na siebie i braterską pomoc takich samych sierot. Jaki mielibyśmy powód, żeby gnębić wierzących, odbierać im poczucie bezpieczeństwa, niszczyć świątynie, gdzie doznają pociechy, czy zakazywać im czegokolwiek w uprawianiu ich złudzeń metafizycznych. Ale oni właśnie taki zwrot jak „złudzenia metafizyczne” uważają za obraźliwe. Czują, że wywyższamy się, szydzimy z nich i zaliczają ich świętą wiarę do kategorii zabobonów. Cóż, wielu ateistów tak myśli, ale nie jest to bardziej obraźliwe, ani bardziej szkodliwe niż uważanie nas za tępych niedowiarków zadufanych w potęgę rozumu. Śmieją się z nas, że przecież wielu wybitnych naukowców to ludzie wierzący, a kosmos, jak pisał ostatnio pewien profesor „sugeruje istnienie Boga”. Te próby włączenia fizyki i całego grona utytułowanych naukowców do budowania dowodów na istnienie Boga są godne szacunku z naszej strony i jeśli takie dowody się pojawią, ateiści z pewnością powitają je z radością i przyznają się, że błądzili. Narazie jednak takich dowodów nie ma i cały spór wciąż toczy się w sferze domysłów, domniemań i pragnień. Ale niech się toczy! Oby bez wzajemnej nienawiści i obaw, że nie licząc bojówek Mahometa i tych poczciwszych i nielicznych Jezusa Króla, ateiści i ludzie pobożni nie będą stosować przemocy w swoich argumentach.

                                                        Marek Weiss Grzesiński

[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora.]

Obraz wyróżniający: Za Facebookiem pana Marka Weiss Grzesińskiego.