– Estończycy nazywają go zachodnim, a Niemcy, Szwedzi i Finowie – wschodnim. Można go również nazwać złotym, ponieważ nikt nie wie, ile złota zostało utracone w jego wodach na przestrzeni wieków. Złoto – w morskim błocie, złoto – na płetwach i ogonach ryb, złoto –
wszędzie… Jedno morze na dziewięć krajów. Jedno morze na dziewięć języków. Czy więcej?..
Zatopione statki śpią spokojnie na jego dnie, setki tysięcy statków, które nigdy nie wrócą do portów… – kiedy Jacob entuzjastycznie opowiada Sjuzi o urokach wakacji nad morzem, zapomina dodać, że to morze jest zimne, nawet w ciepłych porach roku, że oprócz klejnotów z burt statków na jego dnie leżą pojemniki z chemikaliami po II wojnie światowej, że z czasem trucizna powoli wsiąka do wody, a złote rybki zamieniają się w miedziane, oraz ich światło ucieka w głębiny. Ale Jacob zrobi wszystko, co w jego mocy, by o tym milczeć. Jakub chce, żeby Sjuzi wreszcie wróciła ze swoich Stanów. I niczego się nie bała. Ni zagrożeń na drodze, ni wyczerpujących godzin w samolocie, ani odległości pomiędzy nimi.
Sjuzi nie umie pływać. Kiedyś, jeszcze w szkole, trochę się uczyła, odwiedzała basen z przyjaciółką Betty, ochlapywała wodą przestrzeń przed sobą pachnącymi chlorem rękoma, szybko szurała nogami w lewo i w prawo, bojąc się utraty powietrza w gardle. Sjuzi nie mogła pływać. Nie pokonała swoich lęków. Żadnego z nich. Dlatego, kiedy zwykle znajduje się w pobliżu oceanu, po prostu patrzy, patrzy, robi kilka kroków w jego stronę i wycofuje się. Ogromny ocean po drugiej stronie życia staje się przestrzenią jej koszmarów. Woda cię unosi, unosi, niesie gdzieś, dalej i dalej…
Betty mówi: za dużo czytałaś Szekspira, nie jesteś Ofelią, owszem nie jesteś Ofelią, nie zmyślaj! Sjuzi śmieje się i myśli o tym. Wydaje się, że ukochana Hamleta zmarła nie z nadmiaru wody, ale z nadmiaru miłości. Dokładniej od ich obu. Niektórzy mówili, że to tylko wypadek. To tylko nieostrożność dziewczyny, powiedział ktoś inny. I tylko Ofelia poczuła prąd, poddała się mu, sama stała się nim. Nie było już ziemi, tylko woda i aż woda.
Sjuzi boi się sama wziąć kąpiel. Boi się samotności w łazience. Oceanu w łazience. Boi się siebie w łazience. Rozebrana i bezbronna Susie cytuje Szekspira, zatapiając się w parującej wannie. Wolno, spokojnie, chodź, ot tak. Wyobraża sobie piękną scenę, jakby na płótnie Johna Everette Milleta. Jego Ofelia jest najbardziej realną ze wszystkich martwych Ofelii, jakie Sjuzi kiedykolwiek widziała. Ofelia nigdy nie zostanie żoną Hamleta. Nie zostanie niczyją żoną. Sjuzi nie wie, co powiedzieć Jacobowi, kiedy on znowu zadzwoni do niej.
Nie przyjadę, przepraszam…
Nie, on wszystko rozumie, więc poczekam na Ciebie w przyszłym roku, a nawet w tym jeszcze… Bałtyk jest piękny. Ale jeśli przyjedziesz jesienią, nie będziemy mogli pływać. Będzie zimno. 5-10 stopni Celsjusza, nie więcej.
Sjuzi milczy. Nie chce nic wyjaśniać Jacobowi. Ponieważ nie może. Nie umie wytłumaczyć, ani pływać, ani chodzić. Obok jej łóżka naiwnie chowa się wózek dla inwali… Nie mów, że to dla chorych, to tylko dla smutnych! Jeden ze smutków czai się w pobliżu jej ust, bardzo wilgotnych w dotyku.
Jakob o nic więcej nie pyta. W ogóle o nic nie pyta. I nie dzwoni od kilku tygodni.
… A dziś ktoś przyniósł Sjuzi paczkę. Prawdopodobnie coś dużego. W pudełku, starannie owiniętym kilkoma warstwami papieru, znajduje się butelka. To nie butelka wina. To zwykła butelka na wodę. To zwykła butelka z wodą. „Moje morze ma najsłodszą wodę na świecie..” – Sjuzi przeczyta z pocztówki. I znów budzą się jej smutki, najbardziej słone ze wszystkich smutków.
Roksolana Zharkowa
Roksolana Zharkova,
ukraińska pisarka, eseistka, krytyczka literacka
Tekst został napisany podczas programu „Rezydencje Literackie Miasta Gdańska” prowadzonego przez Instytut Kultury Miejskiej.
Fot. Bartosz Bańka dla IKM