adwent
radosne uniesienie
wyczekiwanie
zmaterializowany zapis ksiąg
w tej chwili początku
ziemskie odniesienie
od nasłuchiwania do pochylenia
w przyklęku
ludzie nadal będą spodziewać się
wskrzeszać pamięć
w oczekiwaniu na ponowne przyjście
będą marzyć
śnić
kiedy On pomieszkuje pośród nas
w kapsule bytu
w oczach przywar
w drzwiach blasku
to ostatnie spojrzenie
pod dachem wirów
są takie przestrzenie
zadymka myśli
roratnie przebudzenie
tryptyk człowieczy
I
nawiedzają mnie w snach
urealniają lata pamięci
kolorowe słomkowo-bibułowe ozdoby
choinkowe wspomnienia ciepła świec
lśniące płomyki kolęd
zapach wigilijnych potraw
rozmowy w ogrodzie obwiązywanych drzew
radosne twarze tych
co teraz po drugiej stronie zdarzeń
cienie nadziei na ścianach odniesienia
wszechobecne ciepło życzliwości
łamanej bieli opłatka
II
ogarnia mnie
echo bicia dzwonów
głośny dźwięk świątynnych organów
zadyszka miecha i mowa piszczałek
stukot madrygałów
pochodnie rozświetlające mrok
świetlistość aniołów
przestrach pasterzy
III
znowuż w błękicie
białe skrzydła
uniosą piękno przesłania
narodzenie
przysiadł Pan
o zmierzchu w blasku pierwszej gwiazdy
za stołem pustego miejsca
w zapachu wigilijnych potraw
świątecznej wieczerzy
spogląda na zebranych z rąk białego opłatka
anioły zeszły pośród ludzi
czyste
niewidzialne
wysłańcy Nieba
są w naszym gronie
w śpiewie kolęd
życzeniach
trosce
nadziei
niewiadomej
stróże ziemskich zmagań
nowy rok
na nowy dzień nowego kalendarza
spojrzenia zagubionych w transzejach zimna
huk armatnich salw
skomlenie dronów
na sklepieniach półkul wodza
zakwitają pióropusze ognia
w czas wojny
na manowcach wykrzywionych ust
zastygłe życzenia
szkliste przestrzenie mglistych oczu
w mowie milczenia
w czas apokalipsy
modlitwa żołnierza
cywila
dziecka
na Nowy Rok nowego terminarza
zadymka
I
tej zimy
śnieżnej
zmiennocieplnej
incydentalna
zapomniana przez wielu zadymka
nieodłączny koloryt starych
chybotliwych
zadzierzgniętych w naszej pamięci zim
lutowe skrzenie
gderanie butów
uściski łyżew
wyścigi świadomości z kostniejącym ciałem
tej zimy
tatrzańskie ozory lawin
morsują
z pocałunkiem lodowej tafli Morskiego Oka
II
tej zimy
za oknem
w brew stagnacji nadal zielone liście budlei
na białym puchu
porastają przymrozki poranka
słoneczny powiew drzemiącego ogrodu
człowiek?
trzeba dostrzec to co niewidzialne
za zakrętem sędziwych zdarzeń
zmurszałe
odwodnione i pokryte patyną
wydostać z głębi zasiedzenia
ostrzegawczo z impulsem wrócić pamięci
co dzień pospiesznie wchodzimy w zdarzenia
manipulując swoim ja
utopiści odwiecznej dążności
kreacji rzeczywistości
człowiek to więcej niż punkt
z pozostałościami odciśniętych stóp
klawiatur i czego tam posiadł
klucząc
po powierzchni przemieszczania
nieświadomy faktów
od mierzalnych etapów
to
poezja wyznacza nieśmiertelność
przenika strukturę odczuć
jest jasnym przesłaniem
z partyturą wersów
przewodnim śladem na firmamencie bytu