GRA ŚWIATEŁ
czarno-biały Bodo
wykłóca się z czarno-białym Dymszą
prastare mistrzostwo,
starożytna precyzja,
klasyczne proporcje.
genialna gra…
upłyną wieki, zanim powstaną:
telefon, radio, auto,
traktat o nieagresji..
już za chwilę ich przyjaciele,
znajomi i wielbiciele staną się
kolorowym bydłem.
powiozą ich wagonami,
zmieszanych z kałem i uryną,
do miejsc, które wymyślą
dopiero za wiele stuleci.
genialna gra…
od zawsze popularna,
naznaczona sławą i bogactwem.
– pani Helenko, teraz całuje pani Gienia.
– teraz całuje pani trupa…
tego świata już nie ma,
nigdy go nie było.
on dopiero nadejdzie.
ŚMIERĆ LEŚMIANA
stokrotki wszędzie stokrotki
i słoneczne mlecze
zatopione w przydługiej już
soczystej trawie przystanąłem
na chwilę pośród tego kwiecia
podchwyciłem refren drozda
odetchnąłem
nawet się uśmiechnąłem
i poszedłem zniszczyć to wszystko
ŁYKEND
gruby Henio ukrzyżował się dziś
alpagą za wasze i nasze
zmartwychwstanie jak zwykle
o świcie zbudzi go anioł
ze zmęczoną twarzą sklepowej
już za chwilę wniebowstąpi
i na tej samej co wczoraj ławce
siądzie po prawicy ojca
LATO
jego woń niczym duch spowija miasto
gładzi zmysły mieszając się
wieczorną porą z piekarnianym kadzidłem
wierni obsiedli murek przy kiosku
ktoś zaraz skoczy po świeże ciało Chrystusa
krew już jest i będzie też później
wylana i przelana
rozpoczęło się nabożeństwo
na pamiątkę matek żon i dzieci
na pamiątkę ślubów i dobrych posad
na pamiątkę raju utraconych lat
grzmią tubalne zawodzenia
odbijają się od betonu i błądzą
gdzieś po osiedlu
zlewają się w chóralne akty strzeliste
przez które czasem przebijają się
pojedyncze gwoździe okrzyków
wyczerpawszy cały kurewski psałterz
i butelkowaną zaledwie wczoraj krew Pana
kończą misterium cisi i pokorni
błogosławiąc sobie ognikami lichego życia
na zeszyt
NIWA
czarne ptaki obsiadły bruzdy
dziobią i drapią
trochę boli gdy grzebią
ale wolę je od białych
białe szybko się brudzą
po wojnie
nic już nie będzie takie samo.
gołębie zaczną srać tylko raz w tygodniu.
psy przestaną biegać za sukami.
sarny i dziki nauczą się
korzystać z przejść dla pieszych.
koty skończą z mordowaniem ptaków.
ludzie powieszą flagi. po wojnie
wszystko będzie takie samo.
WSTRZĄSY
lubię usiąść przy oknie, gdy pada.
przynajmniej coś się dzieje.
w słoneczny dzień nic się nie dzieje,
bo słońce i tak świeci ponad chmurami.
47-letni krzysztof r. – ratownik medyczny –
spędzi 9 lat w więzieniu za molestowanie
seksualne dziewczynki oraz gwałt na żonie.
jego czyny wobec dzieci są tak wstrząsające,
że nie można ich opisać w prasie. proces,
ze względu na ohydę szczegółów, odbędzie się
za zamkniętymi drzwiami.
deszcz pada, gąbka szaroburych chmur
wyżyma się w błotniste kałuże ziemi.
tej ziemi… wiem, że niczego nie spłucze.
przyniesie tylko życie…
stare żółwie
z wizerunkiem czarnej madonny
na skorupach składają
w swych błotnych kryjówkach
jaja lecz tylko pozornie
tak naprawdę je replikują
KONTAKT
boli mnie twoja głowa
weź chociaż aspirynę
powiedziałem
to moja głowa
odparła
i wyszła do drugiego pokoju
zostałem
lecz przecież nie sam
Marcin Wróblewski
Marcin Wróblewski (Sparrovsky) – wyprodukowany w 1980. Pochodzi ze Zwolenia, obecnie mieszka pod Nałęczowem i czasem na Księżycu. Jest mężem i ojcem dwojga dzieci. Ukończył filologię polską na UJK w Kielcach, przez czternaście lat mordował się jako nauczyciel w różnych szkołach.
W życiu zawodowym i artystycznym pisał felietony, wiersze, opowiadania. Interesuje się muzyką disco-polo, malarstwem na biało, filozofią na bani, psychologią i kotologią.