MRO
Urodził się w grudniu i to jakiś fakt.
Są teorie na temat życia przed ale nie pamięta.
Matka opowiadała że była zima stulecia.
Kiedy podrósł zrozumiał że zrobił to tylko raz.
I nie zmartwychwstanie co roku. Jak Bóg.
Małe zmartwienie. Nie skupia się na nim.
Od zawsze dręczy go stos bardziej wydajnych
kłopotów. Stan wojenny zaliczył już w przedszkolu.
Komuniści ulokowali w doborowej szkolnej klasie.
Na stole w domu mielony schabowy i służbowa broń
ojca. Dawał postrzelać ślepymi do drzew. Słuchał o
nowoczesnym pozbawianiu życia. Za to woda ciągle
wiadrami ze studni. Ubikacja w ogrodzie spacerkiem.
Jedną z ulubionych ścieżek.
Dziwne uczucie. Być i nie móc zostać. Zatrzymać.
Oswoił ciemność jako nastolatek. Nie że strasznie
tylko że coś zgasło i teraz efekt uboczny.
Już wie że mrok to oczywistość.
I to taka że aż od niej jasno.
LEJTER
To chwiejne teraz niezrozumiałe
spalone nocą bezsenną cichą
jak napisany wiersz czyjś testament
znak nad ulicą
to wątłe nieraz co ciągle zmienia
i nie wiadomo kiedy nadejdzie
a przez przypadek rysuje schemat
zostawia przejście
to straszne może głupio niepewne
gdy wszystko świeci i przypomina
tyle że przecież wcale nie jesteś
i nie wspominasz
to płoche będzie co lubi nie być
albo zależy już od niczego
jeśli wciąż patrzy na to jak kiedyś
daruj mu niemoc
to szybkie zaraz jakby po chwili
zamach na później sposób na będzie
obyśmy jeszcze je zobaczyli
obyśmy jeszcze
i nic już bardziej mało jak wcześniej
kiedy się kończy czmycha jak kotek
to chyba wszystko
ach może jeszcze
to wieczne potem
ERODZINY
Szukał ale nie odnalazł.
Przybyć i odejść. Zaniknięć. Może czegoś
doskonalszego. Łagodnych spojrzeń w lustereczkach.
Listów wędrujących światłowodami. Pochwał utopionych
w sieci. Tego co nowe i świeże.
Kobiety na E okazały się łagodniejsze niż damy na A.
Literowa semantyka. Może zaadoptuje. Najlepiej od zaraz.
Poszukuje nowych zdań. Wielmożności wyrazów.
Bezpowrotnych złudzeń wszelkich znaczeń.
Sposobów na diabelską mnogość.
Aak adziesz ayć adybyśmy aię aozstali?
Zdanie zwiastujące roztapiający lata koniec.
Każda litera jak błyski latarni. Będzie żył maleńka.
To tylko miłość. Może nawet jej brak.
Wychodzi się z tego bez chemii.
Z brakiem blasku w oczach.
I tak nie uwierzysz.
Eraz Est Euż Eużo Epiej.
Uspokojenie zaczyna się na E.
Nie wymyśla nieistniejącego.
Nie zmienia tego co oczywiste.
Rodzi go tuż przed pięćdziesiątką.
Przychodzi na świat przez cesarskie cięcie.
ODBITY
Oto pokój co milczy
jakoś tak nieśmiertelnie
na poddaszu gdzie styczeń
ciszę chłodem wypełnił
czas się tutaj zatrzymał
w czarno białym kolorze
resztę wolno zabija
dobrze znany nam koniec
to daleko od miejsca
gdzie zwalczałem ten zanik
przyszła pora by przestać
bo i tak wszystko na nic
znów zasypiam spokojnie
czuję piszę i czytam
a tuż obok jest człowiek
kocha tęskni dotyka
wkładam spokój pomiędzy
wiem gdzie zmierza i po co
odnajduję go wszędzie
i nie znika przed nocą
z tym odbitym od szyby
wyjątkowym widokiem
wszystko było na niby
nie podchodzę do okien
NIELOW
Nie love. To nie wszystko.
Tarcza z długich paznokci. Włosy we krwi.
Przypinanie uśmiechu. Celne przewidywania stanów.
Powitania nowych i pożegnania tęskniących.
Hurtowa sprzedaż amuletów dla idiotów.
Jest jeszcze słońce i całkiem słuszne piersi.
Dostatecznie odważne i śmiałe triumfalne łuki ust.
Częste objawy życia z wierszem. Jeśli już ma być
jakiś kolor to zawsze na biało.
Uwierz. Jak noc da się wbić niemal we wszystko.
Przeprowadzi tranzyt pojmowania. Rozkruszy fakty.
Oczywiste jak śmierć.
Żeruje sama. Wilgotna i słona.
Rozpoznasz.
Tylko jej święte na zawsze trwa niecałą chwilę.
SZAJN
Idziesz wprost do światła bo to takie łatwe
co niejasne gmatwasz
widok ściemnia prawdę
tam gdzie zawsze jasno ponoć łatwiej lepiej
to pod czarną maską
nic się już nie dzieje
pomyśl może światło mitem i złudzeniem
nie jest przecież łatwo
porozjaśniać cienie
może nic nie czeka wśród fotonów drogi
tylko czas ucieka
prawdą w środku nocy
czy żółtawe wschody nad zachodów czerwień
jeśli o to chodzi
idź tam jak najpewniej
podchodź pewnym krokiem z wyznaczonej strony
ci co oświetlają
pragną oślepionych
Leon Gutner