Historia naszej państwowości była na tyle burzliwa i złożona, że bez trudu znajdziemy w niej bardzo wiele wydarzeń, które uznać możemy i uznajemy za w jakiejś mierze przełomowe i z tego powodu daty z nimi związane stają się powodem do ogłaszania rocznicowych świąt, organizowania obchodów i uroczystości. Z drugiej strony rocznice te niemal od chwili zakończenia tych wydarzeń stają się tematem niekończących się dyskusji. Do najważniejszych z nich należą te wokół przyczyn upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów (rozbiorów), w których wyniku doszło nawet do wytworzenia się określonych szkół historycznych (np. krakowska i warszawska) oraz odnoszące się do walk o odzyskanie niepodległości, zwłaszcza powstań. Przede wszystkim tych przegranych: Powstania Listopadowego, Powstania Styczniowego i Powstania Warszawskiego.
Jest rzeczą oczywistą, że zadaniem władz naszego państwa jest nadanie tym obchodom jak najbardziej uroczystej oprawy, działanie w kierunku podkreślenia ich wpływu na kształtowanie świadomości naszego społeczeństwa i podkreślania tych wartości, które są z tymi wydarzeniami związane, a które są wciąż dla każdego społeczeństwa ważne. Wartości te, to przede wszystkim wolność, suwerenność, prawo do samostanowienia. Ci, którzy dla tych wartości ryzykowali lub nawet poświęcali swoje życie niewątpliwie zasługują na naszą pamięć. Możemy też zgodzić się z tym, że ich działania zmitologizowały się do tego stopnia, że dziś stanowią nasz mit założycielski.
Uważam za słuszne i wskazane to, że w związku z tym polski rząd, polskie samorządy, polska oświata poświęca stosunkowo znaczne siły i środki w celu uświetnienia rokrocznych obchodów tych rocznic. Czy jednak w związku z tym powinniśmy odchodzić od dyskusji? Pomijać związane z tymi wydarzeniami epizody wstydliwe, błędy, przyjmować często bardzo schematyczną narrację. Ponadto, czy rzeczywiście powinniśmy spoglądać i oceniać naszą, polską, historię tylko z naszej, polskiej, perspektywy? Czy nie byłby tu wskazany nieco, a może nawet znacznie szerszy, międzynarodowy kontekst, a także kontekst cywilizacyjny, historiozoficzny. Nasze społeczeństwo jest tylko jednym z wielu kształtujących się społeczeństw świata. Nie można na niczyją historię spoglądać tylko przez pryzmat naszych czasów i naszej świadomości. Ważne jest tu też słowo „kształtujących”. Każde społeczeństwo jest tworem żywym, wciąż zmieniającym się. Tak pod względem swych struktur wewnętrznych, jak też i swojej świadomości.
Historia nie jest jednoznaczna. Dziś przeglądając w TV różne programy informacyjne zauważyłem, że odnośnie do rocznicy Powstania Styczniowego dominowały dwie teorie. Po pierwsze wypowiadający się historycy, a także politycy, podkreślali, że powstanie było konieczne, gdyż Rosjanie szykowali rabację chłopską na wzór tej galicyjskiej, a także ta, że powstanie opóźniło proces rusyfikacji.
Zacznę od kwestii drugiej. To oczywista nieprawda, czego jednym z koronnych dowodów jest choćby to, że dziś w skład terytoriów naszego państwa nie wchodzą żadne ziemie zagrabione przez carską Rosję w I, II i III rozbiorze. Oczywiście pamiętać musimy o tym, że nie były to ziemie polskie w dzisiejszym, czy też tzw. narodowym rozumieniu, lecz tylko ziemie wchodzące w skład Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Niemniej jednak tereny kulturowo związane z państwem władców Polski (wpierw dziedzicznych, później elekcyjnych) i podlegające przez stulecia procesowi polonizacji. Tak kulturowej, jak i osadniczej. W powszechnej świadomości zapominamy o tym, że ziemie Królestwa Polskiego (1815-1914), nie były zajęte przez Rosję carską w wyniku rozbiorów, lecz były terytoriami zaborów pruskich. Nawet Białystok nie był przez carską Rosję zagarnięty w zaborach, a car Aleksander uzyskał go od Napoleona I dopiero w 1807 roku w wyniku układu w Tylży. W ten sposób obaj cesarze podzielili się częścią pruskich zdobyczy, oczywiście nie biorąc pod uwagę dążeń ludności zamieszkującej te obszary. Nie brano pod uwagę również faktu ich pierwotnej przynależności politycznej.
Proszę od razu zauważyć, że staram się unikać tu słowa naród, gdyż ten aż do XIX wieku był pojmowany odmiennie od tego, jaki przyjmujemy obecnie. Pojęcie narodu odnosiło się wówczas wyłącznie do grup szlacheckich (tak w Rzeczypospolitej, Królestwie Prus, Cesarstwie Austrii, czy Cesarstwie Rosji. We Francji pojęcie naród dla całego społeczeństwa przyjęła dopiero rewolucja 1789 roku). Mało tego naród pojmowano w pewnym stopniu genetycznie i wywodzono go od mitycznych grup. Nawiasem mówiąc warto zastanowić się nad tym, w jaki sposób i kiedy nastąpiło w czasie tej francuskiej rewolucji odejście od pojęcia obywatel i przyjęcie pojęcia naród.
Kształtowanie się narodów, świadomości narodowej na obszarach Europy Środkowej było procesem bardzo złożonym i trwa do dziś. Szkoda zresztą, że – idąc za wzorem Francuzów z czasów ich rewolucji – przyjęliśmy pojęcie naród, a nie obywatel, w wyniku czego otworzyliśmy „worek nacjonalizmów”. Z drugiej strony, bez pojęcia narodu być może nie doszłoby do upadku wielokulturowych imperiów. W każdym razie uważam, że dziś nadszedł już czas, by odejść od pojęcia narodu i przyjąć w to miejsce bardziej odpowiadające rzeczywistości społecznej pojęcie obywatel. W każdym bowiem państwie społeczeństwa są swego rodzaju tyglem kulturowym, powstawały w wyniku nieustannych migracji. Ewentualnie można mówić o społeczeństwie na danym obszarze, choć pojęcie obywatel jest właściwsze, gdyż określa równoprawność wszystkich członków tego społeczeństwa.
Po dokonaniu rozbiorów Rosja carska zaczęła rusyfikować ludność zajętych obszarów, biorąc pod uwagę oczywiście głównie interesy Rosjan (czyli w ówczesnym pojęciu rosyjskiej szlachty). Walka toczyła się o przejmowanie majątków z rąk szlachty polskiej lub spolonizowanej na zagrabionych obszarach. Ogromna część społeczeństwa tego imperium nie miała oczywiście najmniejszego pojęcia o tych działaniach, w żaden sposób nie zmieniały one (aż do klęski w wojnie krymskiej i reformie uwłaszczeniowej) ich losu. Chłopi to tylko „dusze”, gorzej niż niewolnicy. Tych nikt w cesarstwie Rosji nie brał pod uwagę, chyba że w przeliczeniu na majątek, jaki można było za nich uzyskać, czy to w postaci spadku, sprzedaży, czy nawet zastawu. Zresztą i po wojnie krymskiej ich pozycja społeczna daleka była od tej, jaką moglibyśmy określić słowem obywatel, ktoś, kto choćby w jakiejś mierze mógł współdecydować o losach państwa, w którym żył. To samo dotyczyło również znacznych mniejszości narodowych, zwłaszcza Żydów, a i ogółu (poza szlachtą) mieszkańców Rosji. Zresztą nawet szlachta rosyjska w tym imperium miała bardzo ograniczone prawa polityczne, a nawet majątkowe.
Oczywiście nikt wówczas nie mógł przewidzieć i nie przewidywał gwałtownego procesu urbanizacji, industrializacji, wzrostu demograficznego itp. i związanych z tym zmian cywilizacyjnych, w tym konieczności powszechnej oświaty, a co za tym idzie rozwojem i zmianami w świadomości społeczeństw. Proces ten był na tyle szybki, że niemożliwym stało się ujednolicenie kultur na zagrabianych w XVII, XVIII i XIX wieku w wyniku imperialnej polityki dynastycznej obszarach. Tu tylko słowem wspomnę o ważnym już dla tego okresu zjawisku rozwijającym się od przełomu XVIII-XIX wieku, była nim kolejna idea – imperializm narodowy , który od rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich zaczął wypierać imperializm dynastyczny.
Tak jak władcom Polski i jej szlacheckim elitom nie udało się w pełni spolonizować terenów, które w ramach unii znalazły się w granicach jednego państwa, Rzeczypospolitej Obojga Narodów (Unia Lubelska 1569), tak też carskiej Rosji nie udało się zrusyfikować ludności na obszarach zagarniętych w wyniku jej imperialnej polityki. Świadomość narodową, własne języki tworzyły kolejne narody (wiele języków literackich, a później urzędowych narodów środkowoeuropejskich powstało dopiero w XVIII-XIX wieku). Nawet proces ujednolicania kulturowego Niemców zakończył się dopiero w wyniku II wojny światowej.
Rosja carska dążyła jednak do rusyfikacji w ramach całego swego imperium, nawet na obszarach związanych z nią tylko formalnie, np. w przypadku Królestwa Polskiego unią personalną. Proces ten dotyczył kwestii ujednolicania prawa, wprowadzania rosyjskiego języka, ale też przejmowania majątków szlachty. Jednym z pól tej działalności było włączanie gospodarki Królestw Polskiego do wspólnego dla całego imperium carów systemu. Do dziś widzimy tego skutki w postaci ukierunkowanej na wschód sieci dróg i kolei na tych obszarach.
Historycy polscy, a za nimi publicyści, pisarze, później też politycy, najczęściej spoglądają na nasze powstania głównie z punktu widzenia polskich interesów narodowych, a przecież swoje interesy związane z ewentualnym powstanie mieli również niektórzy Rosjanie. Car i jego dwór, którym nie w smak była nawet ograniczona autonomia tego obszaru, część szlachty, która łakomym okiem patrzyła na polskie majątki. Znana nam niechęć Dostojewskiego do Polaków odnosiła się przecież do polskiej szlachty, to ją, a nie polskich mieszczan i chłopów za Polaków uważał. Oczywiście swoje interesy mieli też pozostali zaborcy, a także i inne państwa europejskie. To w jakiejś mierze naturalne, oczywiste, ale często unika naszej świadomości to, że i inni gracze mieli w tych wydarzeniach swój udział. Tak jako ich uczestnicy, ale również jako inicjatorzy, inspiratorzy. To teza wydawałoby się absurdalna, a jednak łatwa do udowodnienia. Wystarczy zastosować tu rzymską maksymę; „czyj zysk”. Nawet mówiąc dziś o rabacji chłopskiej, którą część polityków rosyjskich chciała wykorzystać przeciwko szlachcie polskiej powinniśmy postawić sobie pytanie w jakim celu. Przecież nie w celu poprawy sytuacji polskich chłopów, a tylko w celu przejęcia majątków z rąk szlachty polskiej i osadzeniu w ich miejsce przedstawicieli szlachty rosyjskiej. Na tym właśnie, a nie tylko na kwestii języka miała polegać istota „rusyfikacji”.
Nasze nauczanie historii obraca się głównie wokół idei odnoszących się do jednostek, ich postaw, dominują takie słowa jak: patriotyzm, bohaterstwo, honor. Często nie dostrzegamy, że równie ważnym słowem była własność.
Tak, Rosjanie, ich służby wojskowe i policyjne przez całe powstanie próbowały grać kwestią chłopską. [Tu drobna i ważna dygresja, car nie mógł wprowadzić tym samym dekretem reformy uwłaszczeniowej w Królestwie Polskim i w Rosji, gdyż nawet po znacznym ograniczeniu autonomii Królestwa Polskiego po Powstaniu Listopadowym, Królestwo i Rosja były częściowo odrębnymi bytami politycznymi.]. Pojawia się tu ważne pytanie, z jakiego powodu w historiografii polskiej zapomina się o tym, że prawa w Królestwie Polskim mogła ustanawiać tylko przyjęta po Postaniu Listopadowym, Statutem Organicznym dla Królestwa Polskiego z 1832 roku, tzw. II Rada Stanu. Kompetencje Rady Stanu Królestwa Polskiego określone w art. 29 obejmowały m.in.:1. przeglądanie i układanie projektów do nowych praw i ustaw zmierzających do ogólnego zarządu Królestwa. Wydaje mi się, że znacznie wnikliwiej powinniśmy przyjrzeć się działaniom Aleksandra Wielopolskiego i tejże Rady. Z jakiego powodu zaniedbała ona kwestię narzucającej się wówczas reformy rolnej.
Uproszczenia, jednostronne interpretacje, nie służą zrozumieniu historii.
W nauczaniu historii kładzie się obecnie duży nacisk na kwestię chłopską. Podkreśla się ogólnonarodowy charakter powstania i to, że odmiennie niż było to w Powstaniu Listopadowym brała w nim udział nie tylko szlachta. Tak, w szeregach powstańczych dostrzegamy i inne grupy społeczne i narodowe (chłopów i Żydów, mieszczan…), dominowała jednak szlachta.
Czytam w jakimś artykule, że ogłoszone przez władze powstańcze dekrety uwłaszczeniowe odegrały wprawdzie jakąś rolę w pozyskiwaniu przychylności chłopów do ruchu powstańczego, ale wieś nadal zachowywała dużą rezerwę wobec powstania. Chłopi znani ze swej powściągliwości, ostrożności, nieufności do panów, w swojej masie nieuświadomieni narodowo, początkowo byli obojętni, a nawet niechętni do walki przeciw carowi. Nie podaję to źródła, gdyż myśl ta powtarzana jest tak często, trafiła do podręczników, że dziś każdemu wydaje się oczywista. Powyższe zdanie jest tylko cytatem, powtarza obiegową opinię. Pamiętajmy jednak o ówczesnej świadomości tej grupy ludności w Polsce. Polskich chłopów pańszczyźnianych, analfabetów, bez żadnej wiedzy historycznej i ograniczonej świadomości geograficznej. Na południu Polski wieś była przeciwna powstaniu styczniowemu. Napady chłopów na dwory i współdziałanie z władzami carskimi zmuszały władze powstańcze do represji w stosunku do wsi. Dużo lepiej sytuacja wyglądała na Podlasiu, na Mazowszu, w południowej części Lubelszczyzny oraz na Kielecczyźnie, gdzie udział chłopów nieco większy. Pisze jakiś historyk, że warto podkreślić, że można było służyć powstaniu nie tylko z bronią w ręku. Po bitwie pod Siemiatyczami chłopi podlascy ukrywali rannych powstańców np. w piecach do wypalania węgla drzewnego. A wieś, nie tylko dwory, dostarczała żywności oddziałom powstańczym. Szkoda, że zapomina o noweli „Rozdziobią nas kruki, wrony”. Nie potępiajmy zresztą tego chłopa. To tylko życie. Nie on odpowiadał za taką a nie inną swą świadomość, za taki a nie inny stosunek do wartości.
Dowiadujemy się też, że Romuald Traugutt (dyktator powstania styczniowego) uważał, że powstanie bez ludu jest tylko wojskową demonstracją” wydał więc specjalny dekret powołujący organy kontrolujące realizację uwłaszczenia. W ich skład weszli także chłopi. Dekret wprowadzał wysokie kary, z karą śmierci włącznie, za sabotowanie uwłaszczenia. Działania te nie mogły jednak uratować powstania. 2 marca 1864 r. władza carska wydała ukaz regulujący kwestię włościańską w Królestwie Polskim. To był decydujący cios. Właściciele ziemscy mieli otrzymać rekompensatę z budżetu państwa, a chłopi mieli jedynie uiszczać podatek gruntowy. Uwłaszczenie przeprowadzono na dużo korzystniejszych zasadach niż w Rosji. Władze carskie nie mogły zaoferować gorszych warunków niż Rząd Narodowy. Chłopi uzyskali więc to na czym im najbardziej zależało – ziemię i odwrócili się od powstania, a nawet zaczęli działać na jego szkodę. Władze rosyjskie bowiem uzależniały realizację ukazu uwłaszczeniowego od zakończenia walk i likwidacji oddziałów partyzanckich1.
To znowu cytat, tym razem podaję źródło. Zobaczmy bowiem, jak jednostronne przedstawienie faktów, brak kontekstu, może wypaczyć obraz. Zwróćmy np. uwagę na możliwy skutek dekretu Romualda Traugutta. Przecież w ten właśnie sposób ułatwiał władzom carskim ich działanie. Ogłaszając i przeprowadzając uwłaszczenie szlachcic polski ujawniał swe sympatie dla powstania, mało tego przyłączał się do niego, co musiało wiązać się z konfiskatą jego majątku. Po upadku rządu Traugutta doszło do utworzenia kolejnego „Rządu Narodowego”, nie mówimy o nim, bo był to „rząd” składający się wyłącznie z agentów policji i prowokatorów. Celem utworzenia tego „rządu” (miał pieczęcie rządowe) było podtrzymanie powstania, przejmowanie transportów broni z zagranicy, a także nakłanianie szlachty do przyłączania się do oddziałów partyzanckich. To ostatnie ułatwiało późniejszą konfiskatę ich mienia. Przejmowali je właśnie oficerowie tejże policji, carskiego wojska, prowokatorzy.
Na koniec jeszcze jedna wątpliwość. Kto wydał dekret uwłaszczeniowy? Czytamy np. 19 lutego (2 marca) 1864 roku rząd carskiej Rosji (car Alexander II) wydał ukaz carski „O urządzeniu włościan w Królestwie Polskim„, który obejmował uwłaszczenie chłopów na ziemiach Królestwa Polskiego?
Car był królem Królestwa Polskiego, jego władcą już dziedzicznym, ale Królestwo miało swoje władze administracyjne i nie był nimi rząd carskiej Rosji. Na ukazie czytamy np. Tabela Likwidacyjna: Miejscowości Dziekanów Polski położonej w guberni Warszawskiej powiatu Warszawskiego obwodu Warszawskiego w gminie Czosnów Miejscowość znajduje się w pierwszym z działów, które powołane są paragrafem 21Ustawy z dnia 19 Lutego (2 Marca) 1864 roku o Komisji Likwidacyjnej. Urząd Warszawskiej Komisji do Spraw Włościan.
Procesy społeczne, polityczne, takież wydarzenia są i były zjawiskami niezwykle złożonymi, wieloaspektowymi. Wciąż je poznajemy i próbujemy zrozumieć. To dobrze. Z drugiej strony jednak musimy zauważyć i to, że są i tacy, którzy wykorzystują to, że wiedza ta jest tak rozległa, skomplikowana, a przy tym wciąż nie do końca znana. Wykorzystują i manipulują naszą świadomością.
Myślę więc, że dobrze by było, gdyby historią w mniejszym stopniu zajmowali się politycy, by pozostawiono ją w gestii historyków, pasjonatów i miłośników. Pisarzy, intelektualistów, dziennikarzy… To temat do rozmów, dyskusji. W nich niech krystalizują się nasz światopogląd, nasze oceny. Wszelkie próby ich narzucania najczęściej przynoszą efekt przeciwny od zamierzonego.
Historia jest nauką i powinna być przedmiotem badań. By budować społeczeństwo obywatelskie trzeba większy nacisk kłaść na znajomość prawa, na idee wolności, równości, prawo własności, tolerancję, solidarność., a także więzi gospodarcze itp. Polityka historyczna nie jest tu niezbędna.
Kiedyś napisałem dramat „Niebezpieczne sąsiedztwo”. Odnosiła się właśnie do epizodu z ostatnim „rządem” Powstania Styczniowego. Prowokatorzy mówili wciąż o „ojczyźnie”, „patriotyzmie”, nie pamiętam, może nawet o „honorze”. Słowa… Każdy może się nimi posługiwać.
Piotr Kotlarz
1Chłopi w powstaniach narodowych, oprac. Aleksandra Szymańska. Chłopi w powstaniach narodowych – Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi (nikidw.edu.pl)
Otwarty dostęp Ten artykuł jest objęty licencją Creative Commons Attribution 4.0 International License, która zezwala na używanie, udostępnianie, adaptację, dystrybucję i powielanie na dowolnym nośniku lub w dowolnym formacie, o ile podasz odpowiednie uznanie oryginalnego autora (autorów) i źródła, podać link do licencji Creative Commons i wskazać, czy dokonano zmian. Obrazy lub inne materiały osób trzecich zawarte w tym artykule są objęte licencją Creative Commons, chyba że zaznaczono inaczej w informacji o autorze materiału. Jeśli materiał nie jest objęty licencją Creative Commons, a zamierzone użycie jest niezgodne z przepisami prawa lub wykracza poza dozwolone użycie, musisz uzyskać pozwolenie bezpośrednio od właściciela praw autorskich. Aby zobaczyć kopię tej licencji, odwiedźhttp://creativecommons.org/licenses/by/4.0/ .
Obraz wyróżniający: Artur Grottger, Bitwa, grafika z cyklu Polonia 1863. Autorstwa Artur Grottger – pinakoteka, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1822760