Nie mam zielonego pojęcia, kiedy padół łez naszych nawiedziła pierwsza w jego skomplikowanej historii wojna, dam sobie jednak rękę uciąć, iż trwa ona do tej pory. Od wieków tworzymy społeczeństwa, w których jednym nie pasuje to, co robią drudzy, organizujemy rewolucje, przewroty, protesty, manifestacje, stajemy w opozycji, a nawet w opozycji do opozycji. W tym wszystkim zapominamy, że wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, a wszystkie grupy polityczne – niezależnie od tego, po której stają stronę – tak samo pragną swojej władzy i naszych pieniędzy. Niech ci politycy będą chociaż mili i życzliwi – ale po wyborach – bo takiego to aż miło wesprzeć.
Już kilka lat temu jedna strona polityczna naszego kraju uznała wszem i wobec ogłosiła, że na bożonarodzeniowym spotkaniu ich opłatka nie będzie opłatka, mogłoby to bowiem urazić światopogląd samorządowców. Moja rada? Niech sobie ludzie robią, co chcą, nie muszą jednak ogłaszać wszystkim swoich poczynań i poglądów – bo w tym przypadku wygląda to ewidentnie na chęć wbicia szpilki osobom o odmiennych przekonaniach. Oczywiście trzeba szanować poglądy innych, tolerować ich zachowania – o ile nie są one szkodliwe – ciężko jednak nie poczuć pewnego dyskomfortu, kiedy ktoś wciska nam coś na siłę. Choć niektórym to nie przeszkadza, gdyż – jakkolwiek ci czy inni politycy starali się o pozyskanie ludzkiej uwagi – życie i działalność polityków najzwyczajniej w świecie ich nie obchodzi.
Ale skoro już wszedłem w temat, no to wejdę nieco głębiej. Komisja Europejska wpadła na tezę, że nazywanie Bożego narodzenia Bożym Narodzeniem to może jednak nie jest najlepszy pomysł, no przecież nie wszyscy są chrześcijanami.
Zaraz, zaraz, chwileczkę… Czy Boże Narodzenie nie jest przypadkiem świętem chrześcijańskim? Idąc tym tropem, śmiem twierdzić, iż święto to muszą obchodzić chrześcijanie. Ludzie, którzy świadomie wyznają wiarę chrześcijańską. Ludzie, którzy chcą tymi chrześcijanami być. Wobec tego osoba nie będąca chrześcijaninem, nie ma obowiązku obchodzenia świąt Bożego Narodzenia.
Tak czy nie?
Ale jest jedna myśl, którą w te święta powinny budzić u wszystkich – i zostawić ją w ich głowach co najmniej do następnych świąt – mianowicie to, abyśmy starali się być dobrymi, empatycznymi ludźmi.
Jezus narodził się przecież po to, aby nauczyć nas dobroci. Bezwarunkowej dobroci. Bądźmy dobrzy wobec bliźnich. Przypomnę, że wedle religii chrześcijańskiej bliźni to każdy człowiek. Każdy. Tymczasem jedni z naszych bliźnich demonizują Kościół katolicki, drudzy zaś ludzi występujących przeciwko Kościołowi.
To samo z antyszczepionkowcami, to samo w dyskusjach na temat uchodźców, to samo w polityce, to samo podczas wszelakich rozmów gdziekolwiek.
No i po co tak się kłócić?
Myślę, że z roku na rok jesteśmy coraz bardziej zamroczeni wrogością do siebie nawzajem. Coraz bardzie pochłonięci konfliktami. Nie myślę o tym, czy będzie wojna. Wystarczająco dużo jest tych naszych małych wojen.
Dogadajmy się. Bardzo proszę.
Nie rozkazuję nikomu myśleć tak, jak myślę ja. Chcę tylko poprosić, byśmy wszyscy kochali swoich bliźnich. A kochać oznacza między innymi akceptować.
Tomasz Socha
Obraz wyróżniający: BRUEGEL WALKA KARNAWAŁU Z POSTEM