Starość (z cyklu: Alfabet Artysty) / Marek Weiss-Grzesiński

0
436
Kiedyś nie było aż takich z nią problemów. Rzadko kto dożywał sędziwego wieku. Dzisiaj starych ludzi jest tyle ile reszty, więc utrzymywanie ich, leczenie i wysłuchiwanie to poważny kłopot. Oczywiście, że należy nam się opieka po długich latach pracy i utrzymywania poprzednich pokoleń. Mniej oczywiste, że należy nam się automatycznie szacunek z racji wieku. Moim zdaniem na szacunek trzeba sobie zasłużyć i nie wystarcza długo żyć, tylko trzeba żyć godziwie, a z tym wielu ma przecież problem. Nie czuję obowiązku szanowania kanalii, choćby dożyła stu lat. Widzę jak starcy opanowali świat i kierują nim egoistycznie, dzięki bogactwu, wpływom i władzy, jaką nie zawsze zdobyli uczciwie i zgodnie z wolą większości. Utrzymuje się na świecie duża ilość paskudnych dziadów, których żądza przetrwania kosztuje miliony ludzi zbyt wiele. Skrajnym przykładem takiego dziadygi jest dyktator Białorusi, ale przecież ani w przeszłości, ani teraz , ani w przyszłości jego postawa, metody, kłamstwa i wszelkie obrzydliwości nie są niczym wyjątkowym. Patriarchat światowy wykształcił wiele narzędzi ucisku i jeszcze długo banki, kościoły, korporacje i parlamenty będą domeną siwych dziadersów, którzy wykorzystują wszystko, by nie wypuszczać cugli z rąk i poganiać uzależnione od ich władzy tłumy do wytężonej pracy. Czasem tłum się zbuntuje i rozprawi się z satrapą jak Rumuni, ale to zdarza się rzadko. Starcy u szczytów władzy dysponują takimi środkami i narzędziami utrzymywania posłuszeństwa, że zorganizowanie buntu dzisiaj, wobec doskonałych środków inwigilacji, wydaje się niemożliwe. Na szczęście, nam starym ludziom, zegar nieubłaganie wydzwania bliską godzinę kresu wędrówki, więc nie ma co się łudzić, że dominacja nad światem będzie trwała wiecznie. Te ostatnie godziny wcale nie są tak godne pozazdroszczenia, jak to się niektórym wydaje. Nękają nas następcy, spadkobiercy, dziedzice tronów i setki chorób. Codzienne przebudzenie wiąże się z jakimś nowym bólem fizycznym i duchową troską. Coraz częściej rozmyślamy o śmierci i boimy się, że będzie nas kroiła długo zamiast pozbawić głowy jednym machnięciem kosy. Rozstajemy się każdego dnia z jakimś kolejnym złudzeniem, bliską osobą, siłą mięśni i wydolnością oddechową. Rozstajemy się z rozkoszami obcowania z drugim człowiekiem. Kobiety wypierają swoje wspomnienia o nich, stając się cnotliwymi matronami, a większość samców odwrotnie, czepia się wspomnień, mitologizuje swoje dawne osiągnięcia i poszukuje nowych, chociaż wstyd ujawniać swoje pragnienia z tym wyglądem do jakiego się dojrzało. Wszystko to sprawia, że starość z dnia na dzień staje się coraz bardziej nieznośna i jak pisał nasz największy poeta Zbigniew Herbert „rankiem mgły coraz cięższe, łysieje powietrze…” Aż nadchodzą takie dni, że stajemy się cichymi zwolennikami eutanazji, bo przepaść między wcieleniem piękna i młodości jakim był Tadzio z filmu „Śmierć w Wenecji”, a jego wyglądem dzisiaj, dla wielu z nas staje się nie do wytrzymania. Pozazdrościć można tylko tym świętym starcom, którzy zachowali pogodę ducha i dobroć serca do końca. Nie jest ich wielu, ale jednak są, i ich przykład powinien stać się latarnią morską na wzburzonych wodach powolnego umierania i degradacji cielesnej. Trzymać się mądrego ducha i pełnego humoru dystansu do własnych boleści – oto jest zadanie dla każdego dzielnego człowieka. Czego i Wam wszystkim życzę.
                                                                                 Marek Weiss-Grzesiński
Obraz wyróżniający: Obraz pasja1000 z Pixabay