Piotr Kotlarz
Przeciwko uproszczeniom w historii
Przez łamy polskiej prasy, a i w innych mediach już od kilku lat przewija się dyskusja, lub ściślej pojawiają się w nich tezy mówiące o założeniu państwa polskiego przez handlarzy niewolników, mówiąc ściślej, że to właśnie „handel tym towarem” umożliwił zaistnienie naszego państwa
Przypuszczam, że od dłuższego czasu prof. Urbańczyk, autor książki „Zanim Polska została Polską” prawie nie wychodzi ze studiów radiowych, telewizyjnych, jego nazwisko i tezy pojawiają się też na różnych portalach internetowych. (Twierdzenie o studiach telewizyjnych to tylko moje przypuszczenie, nie mam telewizora i wnioskuję o aktywności na tym polu profesora tylko na podstawie usłyszanych przeze mnie dwóch z nim wywiadów radiowych i artykułów, recenzji oraz wywiadów na portalach w Internecie.) Na dwie ostatnie wypowiedzi profesora, które zmusiły mnie do zabrania głosu w sprawie stawianych przez niego tez natrafiłem w sierpniu na portalu http://naukawpolsce.pap.pl oraz http://wp.pl. W obu redaktorzy artykułów w tytułach wypunktowują kwestie handlu niewolnikami w początkach polskiej państwowości.
Z tytułów, a co gorsza i z całej treści wynika, że to głównie niewolnictwo przyczyniło się do powstania naszej państwowości. Profesor Urbańczyk jest ponoć poważnym archeologiem, nie potrafię, więc zrozumieć, dlaczego miast zajmować się tą nauką, włączył się w uprawianie propagandy i antypolskiej polityki historycznej. Profesor musi, bowiem mieć świadomość pejoratywnego charakteru takich uproszczeń.
Wprawdzie wszyscy w Europie zajmowali się wtedy handlem ludźmi, bo ogromne rynki arabskie wchłaniały niewolników w każdej liczbie, zwłaszcza tych jasnoskórych i jasnowłosych, którzy byli dla nich wielką atrakcją” – zauważa prof. Urbańczyk, ale główna teza profesora brzmi, że to właśnie ten handel legł u podstaw powstania naszej państwowości, a to już zupełnie co innego. Zresztą nawet cytowane zdanie należałoby pozbawić publicystycznych uproszczeń i ubarwień w rodzaju tych jasnoskórych i jasnowłosych, którzy byli dla nich wielką atrakcją. Nie dla atrakcji kupowano niewolników.
Temat ten należy wciąż do słabo zbadanych przez polskich mediewistów. To, że Mieszko i jego następcy mogli zajmować się tak paskudnym biznesem, jak handel ludźmi, sprzedawaniem kobiet do haremów czy mężczyzn do wojska i do pracy na dworach, pozostaje sprawą jakby wstydliwą – twierdzi archeolog w rozmowie z PAP.
W ówczesnych mniejszych państwach słowiańskich dochody z handlu niewolnymi były ważnym źródłem dochodów, czego przykładem są Wielka Morawa, a później Czechy. Na tej podstawie można więc przypuszczać, że nie inaczej było w przypadku pierwszych Piastów.
Historycy średniowiecza i archeolodzy od dawna głowią się nad tym, skąd pierwsi władcy dynastii Piastów czerpali środki na pokrycie kosztów funkcjonowania nowo powstałej organizacji terytorialnej. Według jednej z hipotez Mieszko I i kolejni władcy jego dynastii trudnili się na znaczną skalę handlem ludźmi, branymi w niewolę podczas podbojów okolicznych ziemi słowiańskich.
Teza o handlu niewolnikami jest ciekawa publicystycznie, wcale jednak nie nowa. Znana na podstawie badań źródeł pisanych historykom już dawno. Wprawdzie nie trafiła jeszcze do podręczników szkolnych (myślę, że należałoby to zmienić), ale już zbadana. Znane są m.in. zapisy z komór celnych na Wiśle we wczesnym średniowieczu. Wiemy też o braniu w niewolę ludności z podbijanego (nie przyłączanego jak piszą historycy) Pomorza przez Bolesława Krzywoustego. Tych w łapciach – elitę, zabijano, pozostałych brano w niewolę. Wiemy, jakim „towarem” płacili Krzyżacy władcy Czech za jego pomoc w podboju Prus. Praktyka zniewalania u początków powstawania państwowości była rzeczywiście powszechna i praktykowana od tysiącleci, od początku powstawania państw na wszelkich obszarach. Odnośnie, jednak do wczesnych dziejów państwowości Piastów wiemy ze źródeł pisanych bardzo niewiele. Na pewno jednak nie handel jakimkolwiek towarem legł u podstaw jej tworzenia. Nie było wówczas jeszcze na terytoriach między Odrą a Wisłą gospodarki towarowo-pieniężnej[1].
Powstanie państwowości musiały umożliwić inne czynniki. Przede wszystkim musiały się pojawić nadwyżki produkowanej żywności umożliwiające utrzymanie nie produkującej jej warstwy panującej (władcy, jego rodziny, wojów i inne elity – od chrztu np. duchowieństwo). Podejmowane wcześniej próby tworzenia państwowości kończyły się fiaskiem. Tacyt na przykład, opisuje jeden z ludów tzw. Germanii, który żył z napadania na osady ludności rolniczej i eksploatował ją aż do całkowitego wyczerpania zapasów, po czym szukał kolejnych ofiar. Wcześniejsza gospodarka ludów rolniczych (żarowa) była na tyle niewydajna, że uniemożliwiała utworzenie w miarę trwałej państwowości, stało się to możliwe z chwilą przybycia ludów rolnych (ich ekspansji). Nie było, bowiem prostego „przechodzenia” od jednej formy gospodarki do drugiej. Ludy bardzo niechętnie i w bardzo długim procesie zmieniają swoją kulturę, w tym formę gospodarki. Przez tysiąclecia na naszych ziemiach, jak i całej Europy dochodziło do wielkich przemieszczeń różnych ludów, zmieniała się też często gęstość zaludnienia. Ta szczególnie miedzy III a VII wiekiem naszej ery, kiedy to szalały choroby zakaźne, powodując ogromne spadki populacji. Wówczas to w pojawiające się „luki osadnicze” wchodziły nowe ludy.
Ludy gospodarki ornej uzyskując pewne nadwyżki żywności miały nieco wyższy poziom przyrostu naturalnego, co umożliwiło ich ekspansję. Nie znaczy to oczywiście, że w chwili tworzenia państwowości polskiej ziemie przyszłego państwa zamieszkiwała ludność jednolita kulturowo (o gospodarce ornej). To błędna interpretacja wcześniejszych historyków. Ci popełniali też błąd określając ich przedpaństwową formę organizacji. Moim zdaniem tzw. „opola” to błędna hipoteza. Na pewno jedną z form organizacji była struktura rodowa (znana później z Prus)[2], ale istniały też i inne formy organizacji (w Małopolsce już postpaństwowe, gdyż wcześniej istniało tu państwo Wiślan, w którym doszło do zmiany struktury społecznej w wyniku tworzenia tego państwa. Na pewno i w tym państwie ukształtowały się już pierwsze elity feudalne (może tylko wojów), które po upadku tego państwa szukały dla siebie innych możliwości przetrwania. Może przyłączyli się oni do Piastów. Elity już zhierarchizowanego państwa (nie plemienia Wiślan, jak piszą podręczniki).
Tworzenie państwa (wszelkich znanych nam państw) polegało w pierwszym etapie na zagrabieniu własności (w tym własności terytorium) i narzucenie władztwa. Teza zaś o handlu niewolnikami w początkach państwa jest dziś przesadna. Cóż władca mógł zdobyć za niewolników? Jakie dobra? Przecież w innych wypowiedziach i profesor Urbańczyk mówi: Prawda jest bowiem taka, że gospodarki doby wczesnego średniowiecza były w większości gospodarkami wojennymi, polegającymi na rabowaniu bliższych bądź dalszych sąsiadów. Modelowym przykładem są tu Skandynawowie – przecież cała tzw. epoka wikińska była właśnie jedną wielką, zorganizowaną zbrojną eksploatacją terenów zamorskich. Proszę zauważyć, że wojna jest niezwykle skutecznym – o ile, rzecz jasna, jest zwycięska – sposobem zdobywania różnego rodzaju dóbr. Dzięki jej prowadzeniu otrzymuje się w szybkim tempie bardzo duże zyski. I również pierwsi Piastowie prowadzili taką gospodarkę, podobnie jak wszyscy inni władcy tamtych czasów. Często też zapomina się o tym, że obiektem zainteresowania łupieżców były nie tylko cenne kruszce czy broń, ale również zwierzęta i ludzie. Te ”towary” były bardzo atrakcyjne również z tego względu, że – mówiąc nieco kolokwialnie – same się transportowały. To prowadzenie wojen przynosiło dochody. Bogactwo władców brało się głównie z rabunkowej gospodarki ich drużyn. Zniewoleni ludzie nie byli jednak traktowani głównie jako przedmiot handlu. Byli w pierwszej kolejności wykorzystywani, znów cytat z wypowiedzi profesora: Najpierw do zasiedlania nimi nowych terenów, a także wzmocnienia liczby ludności w głównych ośrodkach politycznych. Ten proces jest dostrzegalny u początków państwa wczesnopiastowskiego, kiedy w centralnej Wielkopolsce, która początkowo nie wykazywała jakiegoś dużego potencjału demograficznego, nagle pojawia się gęste osadnictwo. Natomiast nazwy niektórych polskich miejscowości – np. Niemce, Prusy czy Czechy – wskazują na to, skąd ta ludność została uprowadzona. No właśnie. Zniewalanie ludności podbitych terenów i terenów ościennych było powszechną praktyką u zarania tworzenia państwowości. Handel niewolnikami stanowił tylko margines, zachowało się tylko niewiele zapisów o wizytach kupców z południa i ze wschodu na ziemiach dzisiejszej Polski, handel niewolnikami stanowili tylko margines ich działalności. Dla pierwszych władców naszego państwa ważniejsza była eksploatacja ludności uzależnionej, pozbawionej własności i wcześniej posiadanej wolności. Zniewolona ludność potrzebna była w celu zaludnianiu terenów tworzonego państwa i zwiększenia zasobów dóbr naturalnych potrzebnych do utrzymania drużyny i dworu. Nie otrzymywali oni pieniędzy, lecz utrzymanie.
Mówi Profesor Urbańczyk: Nie wiemy też – nawet szacunkowo – ilu niewolników z polskich ziem znalazło się w Bizancjum i krajach arabskich. Jedynym sposobem, by to odkryć, byłoby przebadanie wczesnośredniowiecznych cmentarzysk niewolniczych w państwach muzułmańskich. Gdyby znaleziono tam dobrze zachowane kości, to można by zrobić analizy DNA, które by pokazały pochodzenie tych ludzi, a tym samym kierunki, z których ich sprowadzano. Po cóż więc wcześniejsze twierdzenia. Nie wiemy. Panie profesorze, skoro nie wiemy to proszę nie traktować dyskusyjnych hipotez jak udowodnionych tez[3]. To co pan uprawia jest tylko śmieszną polityką historyczną, nie zaś historia. Do polityki historycznej, swoistej propagandy włącza się prowadzący rozmowę dziennikarz: W takim razie, co wiemy o ludziach, których Piastowie chwytali w niewolę, by potem ich sprzedać? [Kogo sprzedać, ilu sprzedać, a ilu osiedlić?] Przypuszczam, że nie byli to członkowie lokalnych arystokracji, ale raczej ludność rolnicza… (…) Dokładnie tak. Zresztą porwanych przedstawicieli elit nie opłacało się sprzedawać. Jeśli była taka możliwość, to oczywiście brało się ich do niewoli, ale po to, by ich wymienić na okup. Cała reszta była traktowana jak żywy inwentarz gospodarczy. Myślę, że profesor przeczytał Kronikę Galla Anonima. Jeszcze za czasów Bolesława Krzywoustego, po podboju jakiegoś grodu elity (tych w łapciach) najczęściej mordowano, pozostałych brano w niewolę. Tych w łapciach nie brano w niewolę, gdyż wiedziano, że przedstawiciele elit podbitych ludów (grodów) nie będą karnymi niewolnikami. Oczywiście brano też w niewolę dla okupu.
Zastanawiające jest to, jak we władztwie Piastów – i innych ościennych państwach – godzono światopogląd chrześcijański z handlem ludźmi… Pyta dziennikarz.
W tamtym czasie – przynajmniej początkowo – nie widziano w tym niczego niestosownego. To był świat, w którym niewolnictwo było na porządku dziennym. Niewolnikami handlowali nie tylko władcy świeccy, ale również hierarchowie kościelni. Jeśli zdarzały się protesty na tym tle, to nie dotyczyły handlu ludźmi w ogóle. Na przykład Wojciech, biskup Pragi i późniejszy święty, oburzał się na to, że książę Bolesław sprzedaje w niewolę chrześcijan, co stało się jedną z przyczyn jego konfliktu z tym czeskim władcą. Z kolei Thietmar z Merseburga krytykował handel ludźmi tylko wtedy, gdy ktoś ciągnął zyski ze sprzedaży cudzych niewolników. Na pewno nie miano żadnych wątpliwości co do tego, że można handlować poganami, w których widziano – cytuję nomenklaturę epoki – ‘’barbarzyńców’’ a nawet ‘’psy’’, bo tak też ich nazywano. Odpowiada profesor. Zresztą zgodnie z prawdą. Nie mogę, jednak pozbyć się wrażenia, że cała ta rozmowa służy w znaczniej mierze odnoszenia się do rzeczywistości współczesnej. Patrzcie, jacy byliśmy my, Polacy u zarania naszej państwowości, handlowaliśmy ludźmi – zdaje się mówić dziennikarz, a profesor nie próbuje nawet wyjaśnić mu złożoności tej kwestii. Popatrzcie, jaki był we wczesnym średniowieczu kościół.
Nie wolno w taki sposób stawiać tego zagadnienia. Kwestie tożsamości ówczesnych społeczeństw były bardzo złożone, granice kulturowe przebiegały zupełnie inaczej. Rola kościoła – jako feudała też była odmienna od dzisiejszej. Pytając o stosunek kościołów do kwestii niewolnictwa należy przyjąć znacznie szerszą perspektywę, trzeba też uwzględniać cały kontekst epoki. A jak to było we władztwie jeszcze późniejszych, aż do XIX wieku w królestwach Francji, Wielkiej Brytanii i wielu innych państw? To naprawdę długa dyskusja, której temat w publicystyce ulega znacznemu wykrzywieniu.
Podobnej naukowej dyskusji wymaga ta, dotycząca stworzenie nowej, uwzględniającej współczesną wiedzę, teorii powstania naszej państwowości. To jednak wymaga ciszy, spokoju. Rzeczowej dyskusji fachowców. Taka, jednak nie może się toczyć przed mikrofonami rozgłośni radiowych, czy kamerami rozmaitych stacji telewizyjnych. Te (ich dziennikarze) szukają tylko sensacji, krótki czas wypowiedzi uniemożliwia rzetelne przekazanie tak skomplikowanych informacji.
Panie profesorze, proszę się zastanowić, kim pan jest? Poważnym naukowcem, czy gwiazdą telewizyjną. To drugie jest zapewne bardziej lukratywne. Proszę, jednak w tym wypadku nie posługiwać się swym tytułem. Jego autorytet nadaje wątpliwym – jak sam pan twierdzi – hipotezom nadmierne znaczenie.
[1] Stąd bezsens takiej rozmowy:
Robert Jurszo, Wirtualna Polska: Każde państwo do rozwoju – niezależnie od tego, czy mówimy o wieku X czy XXI – potrzebuje sprawnej gospodarki… Prof. Przemysław Urbańczyk: Mówiąc prosto i brutalnie: potrzebuje pieniędzy.
[W Polsce pierwszych Piastów istniała gospodarka naturalna. Chyba prof. Urbańczyk miał tego świadomość.]
No właśnie. To skąd te pieniądze brali pierwsi Piastowie?
[Nie brali ich, gdyż nie potrzebowali. Powtarzam, wówczas przyjętą na naszym terytorium była gospodarka naturalna.]
[2] To ogromny temat do zbadania, analiz. Warto zastanowić się, w jaki sposób likwidacja struktur rodowych i wprowadzenie państwowych wpłynęło na świadomość ludności powstających państw?
[3] Sam pan mówi: Pyta dziennikarz (Robert Jurszo), ale – przynajmniej do momentu, o który przed chwilą pytałem – czy możemy mówić, że Piastowie zbudowali swoją potęgę na niewolnictwie?
Odpowiada profesor: Na tak postawione pytanie nie mamy jednoznacznej odpowiedzi. Tym tematem badacze zajmują się od stosunkowo krótkiego czasu. To po pierwsze. Po drugie – o czym już szeroko mówiłem – handel ludźmi pozostawia niewiele śladów. Na pewno na to, jak i na wiele innych pytań, dałyby nam odpowiedź badania genetyczne szczątków niewolników. Ale one musiałyby objąć obszar ogromny: od Samarkandy przez Bagdad do Kordoby z jednej strony – bo to był obszar poszukujący niewolników – i, z drugiej, świat od Irlandii do Uralu, czyli tereny, które ich dostarczały. Natomiast dzisiaj możemy być pewni, że Piastowie handlowali ludźmi. Ale to, jak ten proceder był ważny dla ich gospodarki, nadal pozostaje dla nas tajemnicą.