„Bez serduszka nie będę mogła kochać”
Wiedziałam, że ten dzień musiał w końcu nadejść. Chociaż myślałam, że wydarzy się to nieco później. Stałam i patrzyłam, jak pakował swoje rzeczy, a moje serce roztrzaskiwało się na milion małym kawałków. Z trudem powstrzymywałam kanaliki łzowe przed uronieniem choćby jednej łzy, zanim opuści moje mieszkanie. Okazało się to nie lada wyczynem. Doskonale widziałem napięte mięśnie rysujące się pod koszulką, kiedy zapinał ostatnią walizkę i szykował się do wyjścia.
– Zasługujesz na kogoś lepszego – powiedział, po czym mocno mnie przytulił. Ostatni raz poczułam zapach jego perfum.
– Nie chcę nikogo lepszego – wyszeptałam. – Chcę ciebie.
Odsunął się ode mnie i popatrzył z politowaniem.
– Myślałem, że przyjmiesz to trochę łagodniej, kiedy i ja będę łagodny. Powiem to inaczej: znudziłaś mi się, więc odchodzę.
Jego słowa mnie zabolały. Bardzo. Moja ręka uniosła się samoistnie i wymierzyła mu siarczysty policzek. Nie zareagował na to.
Po raz kolejny posłał mi szeroki uśmiech zwycięzcy.
– Wiesz, co? Jednak nie zasługujesz na kogoś lepszego. Do końca życia będziesz sama. Nie ma na świecie idioty, który chciałby mieć cię choćby przez minutę.
Złożył mi jeszcze delikatny pocałunek na ustach i wyszedł, trzaskając drzwiami. Stałam całkowicie oniemiała. Pięć lat razem, a tylko jedno krótkie pożegnanie. Do tego bardzo bolesne.
Oparłam się plecami o drzwi i powoli osunęłam na podłogę. Dopiero teraz pozwoliłam sobie na płacz. Jaka ja byłam głupia, że pozwoliłam mu tak długo gościć w moim życiu. Naprawdę go kochałam. Myślałam, że on mnie też. Przynajmniej do teraz.
Poczułam jak coś puchatego ociera się o moje nogi, a po chwili usłyszałam głośne – Miau!
– Afrodyta! Chodź tutaj!
Kotka wskoczyła mi na kolana i polizała po policzku. Wtuliłam głowę w jej sierść, a potem znowu się rozpłakałam.
– Od początku go nie lubiłaś – powiedziałam przez łzy. – Zwierzęta mają nosa do takich rzeczy, powinnam była cię posłuchać.
Afrodyta zaczęła mruczeć i ocierać się o moje mokre policzki. Wyczuwała, że jestem smutna i próbowała mnie pocieszyć. Kochana kotka.
Od czterech dni nie ruszyłam się z domu. Jego słowa wciąż dźwięczały mi w głowie: do końca życia będziesz sama. Tego nie mógł powiedzieć ktoś, kto przez pięć lat twierdził, że mnie kocha. Chyba, że miłość wcale nie istniała. Była tylko złudzeniem, fatamorganą wymyśloną przez jakiegoś poetę. Tak, coś w tym musiało być. Zakochani często twierdzą, że miłość jest wieczna, niezniszczalna, a przecież wystarczy chwila, aby to jakże wspaniałe uczucie, szlag trafił. Czy tak nie było w przypadku Romea i Julii? Ich miłość tak naprawdę skończyła się, nim w ogóle zdążyła się zacząć. Kolejny przykład pokazujący, jaka to miłość jest beznadziejna. Miłość od tej chwili dla mnie nie istnieje. Wykreślam ją z mojego słownika i zaczynam żyć bez niej. Myślę, że to doskonały pomysł. Zero miłości, zero cierpienia.
Z takim oto nastawieniem postanowiłam w końcu wstać z kanapy i zająć się sobą. Tak bardzo skupiłam się na kochaniu kogoś, kto na to nie zasługiwał, że zapomniałam o swojej największej pasji, jaką było fotografowanie. Kiedyś robiłam to nałogowo, a potem nagle przestałam. Myślę, że dzisiaj jest doskonały dzień, aby to zmienić.
Leżał tam, gdzie go ostatnio zostawiłam. Nowiuteńki aparat, który dostałam od mamy w tamtym roku na urodziny, spoczywał na samym dnie szafy. Tak dawno nie robiłam nikomu zdjęć, że nawet nie pamiętałam, jakie to wspaniałe uczucie.
Nie minęła nawet chwila, a ja już byłam gotowa do wyjścia, trzymając urodzinowy prezent w dłoni. Miałam nadzieję, że jeśli całkowicie oddam się pasji, to chociaż na chwilę zapomnę o moim zawodzie miłosnym. Udałam się tam, gdzie mogłam zrobić mnóstwo zdjęć, niczego nieświadomym ludziom, a mianowicie do parku. Był środek lata, co skutkowało tym, że mnóstwo osób kryło się w cieniu drzew i trzymało w dłoniach topniejące lody.
Usiadłam na pobliskiej ławeczce, po czym zaczęłam wypatrywać potencjalnych „modeli”. Nic szczególnego się nie działo. Kilka osób przechadzało się z pupilami, dalej jakaś staruszka czytała poranną gazetę. Nikogo wartego uwiecznienia na zdjęciu. Wychyliłam się nieco i zerknęłam w drugą stronę. I wtedy ją dostrzegłam.
Wyglądała jak aniołek. Blond loczki okalały jej bladą twarz. Mogła mieć nie więcej niż dziesięć lat. Na kolanach trzymała jakąś bardzo grubą książkę i z uwagą przeglądała kolejne strony. Zrobiłam jej kilka zdjęć. Twarz dziewczynki wyrażała tyle emocji, że nie sposób było określić, czy się uśmiecha, czy jest smutna. Zaintrygowała mnie do tego stopnia, że postanowiłam się do niej przysiąść. W pobliżu nie dostrzegłam ani jednej dorosłej osoby, która mogłaby być jej opiekunem.
– Cześć – przywitałam się.
Dziewczynka o niesamowicie błękitnych oczach spojrzała na mnie i obdarzyła serdecznym uśmiechem.
– Cześć – odpowiedziała. – Robisz zdjęcia?
Wskazała na mój aparat, który wciąż dzierżyłam w dłoni.
– Tak, fotografuję ludzi.
Pokiwała głową i wróciła do czytania.
Dopiero teraz mogłam zobaczyć, co też to była za książka. Dziewczynka przeglądała atlas anatomiczny. Kiedy to do mnie dotarło, zaniemówiłam. Nigdy nie widziałam dziesięcioletniego dziecka, które z takim zainteresowaniem czytałoby o budowie ludzkiego ciała.
– Nie jesteś za mała na takie książki? – udało mi się wykrztusić.
Dziewczynka uniosła głowę i popatrzyła mi prosto w oczy. Onieśmielała mnie. Tym razem na jej twarzy dostrzegłam tylko dwie emocje: rozczarowanie i smutek.
– Mama mówi, że nie powinnam tego czytać, ale ja muszę się dowiedzieć… – nie dokończyła. ‘
Po jej policzku potoczyła się pojedyncza łza. Szybko otarła ją wierzchem dłoni.
– Czego musisz się dowiedzieć? – postanowiłam zapytać.
– Czy bez serduszka będę mogła kochać – odparła słabym głosem.
Poczułam dziwny ucisk w żołądku.
– Czemu chcesz się tego dowiedzieć?
– Moje serduszko się zepsuło i pan doktor powiedział, że potrzebuję nowego.
W końcu to do mnie dotarło. Ta mała potrzebowała przeszczepu serca. Gdy to sobie uświadomiłam, poczułam się jak idiotka.
– Dostaniesz nowe serduszko, więc będziesz mogła kochać – spróbowałam ją pocieszyć. Zupełnie nie miałam pojęcia jak z nią rozmawić.
Nie uśmiechała się. Wyglądała jak przestraszona sarenka, uciekajaca przed kłusownikiem.
– Ale jeśli… jeśli nie dostanę nowego, to jak mam kochać? – zapytała. – Znalazłam tę książkę i zaczęłam czytać. Myślałam, że ona mi powie…
– I powiedziała?
– Nie.
Utkwiła wzrok w kolanach i zamyśliła się.
Znowu się odezwałam. Nie mogłam jej teraz opuścić. Nie w tej chwili, gdy była taka smutna.
– Skąd wiesz, że bez serduszka nie będziesz mogła kochać?
Uniosła głowę i przez chwilę lustrowała moją twarz. W końcu się odezwała:
– Mama opowiedziała mi niedawno historię, że gdy pierwszy raz zobaczyła mojego tatusia, od razu pokochała go całym sercem. Nie powiedziała, że pokochała go głową. Wyraźnie słyszałam jak powiedziała sercem. Jeśli nie dostanę nowego, nie będę mogła już nikogo kochać: ani mamy, ani taty, nawet mojego psa Karmelka. Nikogo…
Było mi jej szkoda. Sama z trudem powstrzymywałam się, żeby nie zacząć ryczeć jak bóbr. Dzisiaj rano stwierdziłam, że miłości nie ma, bo facet, który nie zasłużył na miłość złamał mi serce. Ta mała dziewczynka martwiła się, że jeśli nie będzie miała serduszka, nie będzie mogła już nikogo pokochać.
– Dostaniesz nowe serce. Na pewno – powiedziałam, choć nie byłam tego do końca pewna.
– Nawet, jeśli dostanę nowe, to skąd wiesz, że będę nim mogła kochać, tak samo jak poprzednim?
Zastanowiłam się przez chwilę nad odpowiedzią. To nie było łatwe pytanie.
– Każdym serduszkiem można kochać – zaczęłam. – Nie ważne, czy jest nowe, czy stare. Ma w sobie tyle samo miłości. A jeśli nie dostaniesz nowego, twoi rodzice też mają serduszka i dadzą ci tyle miłości, że nie będziesz potrzebowała swojego. Nawet twój pies Karmelek, mimo że jest zwierzęciem ma swoje własne serce i na pewno bardzo cię kocha, oczywiście na swój zwierzęcy sposób.
Nie powiedziałam jej, że bez serca nie można żyć. Nie mogłam. Ale w jednym miałam rację. Jeśli do przeszczepu nie dojdzie i dziewczynka stanie się prawdziwym aniołkiem, jej rodzice i ukochany piesek Karmelek, wciąż będą ją kochać swoimi serduszkami. Dostanie tyle miłości, ile sama im daje.
Dziewczynka już nie była smutna. Na jej twarzy nie dostrzegałam też śladów łez, które jeszcze chwilę temu, zdobiły blade policzki. Uśmiechała się.
– Masz rację – odparła. – Jeśli nie dostanę nowego serduszka, pożyczę trochę od nich. Myślisz, że mi pozwolą? Mama i tata na pewno, ale Karmelek…?
Byłam na skraju wytrzymałości, żeby się nie rozpłakać. Jej słowa coraz bardziej rozszarpywały moją duszę. Była taka mała i niewinna.
– Karmelek też na pewno nie będzie miał nic przeciwko. Psia miłość jest bardzo silna. Starczy ci na długo.
Mała klasnęła w dłonie.
– Wiesz, jesteś mądrzejsza, niż ta książka – wskazała na atlas anatomiczny.
Zaczęłam się śmiać. Chociaż to był bardziej śmiech przez łzy. Ta dziewczynka miała zaledwie dziesięć lat, a już potrafiła wywołać tyle emocji w dorosłym osobniku.
– Dziękuję – odparłam.
Mała skinęła głową.
– Nie ma za co – powiedziała. – Chyba oddam mamusi tę księżkę. Już wszystko wiem.
Wstałam z ławki i mocno ją przytuliłam.
– Muszę wracać do domu – oznajmiłam. – Ty też powinnaś.
– Do zobaczenia – odparła, kiedy odchodziłam.
„Mam nadzieję” – pomyślałam i pomachałam jej na pożegnanie.
Dopiero, kiedy dotarłam do domu, rzuciłam się na łózko i rozpłakałam. Afrodyta jak zwykle przyszła do mnie i zaczęła ocierać się o moje wilgotne policzki.
Tego dnia miałam tylko zrobić kilka zdjęć w ramach terapii. Dostałam jednak coś więcej. Rzucił mnie chłopak, a ja od razu stwierdziłam, że miłości nie ma. Dopiero spotkanie z dziesięcioletnią dziewczynką uświadomiło mi, że każdy, kto ma serduszko może kochać. Mam mamę, tatę, moją kochaną kotkę Afrodytę, którzy kochają mnie ponad wszystko, a ja ich. Co z tego, że jakiś beznadziejny facet zabrał mi połowę serca i roztrzaskał ją na milion drobnych kawałków. Moi bliscy dawali mi tyle miłości, że jedna połówka zdecydowanie mi wystarczy.
Ludzie mówią, że co dwie głowy, to nie jedna. I mają rację. Moja głowa pewnie nadal byłaby pełna nienawiści do miłości. Jednak druga mała główka, która jest mądrzejsza, niż niejeden dorosły, uświadomiła mi, że potrzebujemy uczuć i potrzebujemy serduszek. Bo bez nich nie byłoby miłości.
Kilka słów od autora: Patrycji Kuliś
„Przygodę z pisaniem zaczęłam już w czwartej klasie szkoły podstawowej. Byłam wtedy zagorzałą fanką polskich seriali, więc oglądałam je z wypiekami na twarzy. Kiedy któryś z odcinków mi się nie podobał, układałam do niego własny scenariusz, co z czasem dawało całkiem nową historię. Wszystko, co pisałam, lądowało w szufladzie. Dopiero niedawno wpadłam na pomysł, żeby założyć bloga, gdzie umieszczam swoje prace:http://bezczytanianiemamarzen.blox.pl/html
W wolnym czasie oprócz pisania, dużo czytam. Przeważnie są to książki fantasy, bo takie kocham najbardziej