Justyna Luszyńska „Jedna z wielu”-Jak to jest być tylko jednym z wielu?, pytam samą siebie, patrząc w zmęczone zielone oczy w lustrze. Odpowiadają mi tym samym znużonym spojrzeniem, zupełnie jakby unikały odpowiedzi albo wręcz udawały, że nie usłyszały pytania.(…)

0
713

Justyna Luszyńska

Jedna z wielu

Jak to jest być tylko jednym z wielu?, pytam samą siebie, patrząc w zmęczone zielone oczy w lustrze. Odpowiadają mi tym samym znużonym spojrzeniem, zupełnie jakby unikały odpowiedzi albo wręcz udawały, że nie usłyszały pytania. Jeden z wielu, bo wielu ludzi chodzi po świecie. Żyję w niewielkim mieście, zamieszkałym przez trochę ponad sto tysięcy ludzi i zastanawiam się czy widziałam każdą z ich twarzy w przeciągu swojego całego dwudziestodwu-letniego życia. Pewnie widziałam, tyle że nie pamiętam. Wsiadam do autobusu, zajmuję miejsce na tyłach i gapię się bezmyślnie w okno lub wyciągam telefon – udaję, że mnie nie ma. Czasem przyglądam się osobie, która biegnie w moją stronę i sama ze sobą robię zakłady czy kierowca ją dostrzegł i poczeka, w głębi serca wierząc, że tak będzie. Po trzech sekundach, niezależnie od tego czy jej się udało, zapominam jak wyglądała determinacja na jej twarzy. Zapominam, że biegła.

Jak to jest być jednym z wielu? Czasami się wściekam, a gdy jestem aż tak zdenerwowana łzy cisną mi się do oczu. Czemu się złoszczę, skoro to bezpowrotnie kradnie urodę? Na ludzi się złoszczę. Na ich obojętność i niczym nie uzasadnioną złośliwość. Mój mózg nie jest wystarczająco pofałdowany, by zrozumieć sens działania tych, którzy odmawiają pomocy innym, choć nic by ich nie kosztowała. Wykorzystuję całe pokłady wyobraźni, której jeszcze nie zabiła dorosłość i ich oczyma widzę, że być może nie robią tego, ponieważ ktoś kiedyś nadużył ich dobrej woli. Otrząsam się. To jeszcze nie powód. Bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi powinna być czymś naturalnym. A nie jest.

Chciałabym aby świat był lepszy – właśnie to zdanie przeszło mi teraz przez myśl. Jednakże szybko zdałam sobie sprawę z tego, że świat jest dobry – ludzie nie są. Może dlatego zanieczyszczają wodę, wycinają lasy, zabijają zwierzęta, a potem odcinają im kły i zdzierają z nich skórę. Może dlatego strzelają do siebie nawzajem. Dlatego wyzywają się, leją i obgadują za plecami. Dlatego dręczą innych. Dlatego są najgorszymi stworzeniami z najgorszych. Tylko ludzie zabijają dla sportu. Ludzie ignorują ludzkie cierpienie. A to jest równoznaczne ze zranieniem. Jeśli ignoruje się ból, pozwala mu się rozprzestrzeniać. Dlaczego więc ludzie nie walczą z tą zarazą?

Jak to jest być tylko jednym z wielu? Odstawiam kubek z parującą herbatą i znów słyszę jak moje palce uderzają o klawiaturę. Przypominam sobie dach samochodu, obklejony fluorescencyjnymi gwiazdkami, stworzony przez mojego chłopaka, który zapragnął podarować mi niebo. Przypominam sobie ośmioletnią uczennicę, która wstawiła się za swoim kolegą, wyśmiewanym przez innych. Przez myśl przechodzi mi brzdęk gitary mojego brata, przeczytane ostatnio opowiadania i morały w nich zawarte. Jak klatki w filmie, pojawia się uśmiechnięty sąsiad, spacerujący ze swoim pupilem, szczęśliwy pies u rodziny, w której udzielam dodatkowych lekcji, który zawsze musi wylizać mi twarz na powitanie; moja przyjaciółka, która nie umie żyć bez książek. Są rodzinne obiady, śmiech, który odbija się echem od rzeczywistości, zdjęcia, pokazujące prawdziwą naturę człowieka, pozbawione filtrów i ulepszaczy; obrazy, malowane w chwili natchnienia i ojcowie, płaczący na widok swojego nowonarodzonego dziecka.

A jednak pozwalamy, by na przekór tym krótkim chwilom uniesień, nasze twarze były częścią szarego tłumu. Nieraz świadomie wybieram bycie jedną z wielu, bo nie mam sił, by nie iść na łatwiznę. Pozwalam samej sobie płynąć z prądem, usypiam swoją ambicję, zabijam wyobraźnię, zapominam o podróżach. Z każdego snu trzeba się jednak kiedyś wybudzić. Dlatego stanęłam dzisiaj przed lustrem, spojrzałam w swoje zmęczone zielone oczy i spytałam samą siebie: Jak to jest być tylko jednym z wielu?

Mogłabym przysiąc, że przed mrugnięciem, dostrzegłam w nich szybki błysk. Usiadłam przed komputerem i postanowiłam, że znów będę pisać z głębi serca, choć ostatnio zaniedbałam swoje pisanie. I przestanę w końcu (na miłość boską!) z każdym dniem zbliżać się do swojej śmierci, a zacznę żyć tak, jak lubię. Będę jedną z wielu – tych, którzy wybierają tak jak ja. Tych, którzy nie tylko żyją dla siebie, ale również dla innych. Może nie jak wszystkie postacie wyjęte z legend, książek czy chociażby i te istniejące, które zapisały się na kartach historii jako bohaterowie. Ja będę z tych, z miłym uśmiechem na twarzy i miękkim głosem. Czy jeden uśmiech może odmienić cały świat?, spytasz. A ja uśmiechnę się życzliwie i odpowiem: Nasza Ziemia nosi w sobie miliardy światów i to o nie powinniśmy się martwić.

Za chwilę dopiję herbatę, zapiszę dokument i odetchnę. Mimo tego zachodzę w głowę, co Ty teraz będziesz robić. Być może staniesz przed lustrem i zadasz sobie to samo pytanie?

Jak to jest być tylko jednym z wielu?

Kilka słów o autorze: Justyna Luszyńska

Autorka książki pod tytułem „Będę czekać całą noc”, która miała swoją premierę w październiku 2016 roku. Laureatka Ogólnopolskiego Konkursu im. Bolesława Prusa organizowanego przez miesięcznik WOBEC, potem stała autorka miesięcznika, redaktor działu prozy, a od niedawna zastępca redaktora naczelnego. Przyznano jej również nagrodę specjalną w ogólnopolskim konkursie o nazwie „Sienkiewiczki” za esej o tematyce miłosnej.

Redaktor koordynator oraz dziennikarz w serwisie EYIA (European Youth Information Agency). Okazjonalnie publikuje swoje teksty w miesięczniku MUTUUS. Członek jury drugiej edycji Ogólnopolskiego Konkursu na opowiadanie im. Bolesława Prusa.

Z wykształcenia zaś jest nauczycielem języka angielskiego.