The show must go on. O przemijalności tego, co wydaje się pozornie nieprzemijalne w wierszu „Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka” Stanisława Barańczaka
Sądzi się, że ogólnie przyjęte prawdy życiowe są na tyle zrozumiałe, iż nikt ich nie kwestionuje. Przecież to, co jest prawdziwe, jest tym samym niepodważalne. Tak powinno być, lecz nie każdy potrafi temu sprostać i się z tym zgodzić. Życie także pokazuje różne scenariusze, które temu zaprzeczają, jakby chciało tym samym coś przez to głębszego powiedzieć. Można zakładać, czy chodzi o złudne przeświadczenie o znaczeniu własnego „ja” w świecie, mechanizmie działania własnej psyche i dalej – o dobru i złu, o jakich nie da się zapomnieć.
Tak samo jest z prawem nietrwałości wszystkiego na kuli ziemskiej. Wydaje się to prawie oczywistością, że wszystko przemija zgodnie z myślą Koheleta: vanitas vanitatum et omnia vanitas (marność nad marnościami, wszystko marność). Ta – chciałoby się rzec – starożytna (może i nawet dekadencka) fraza przewodzi na myśl jedynie smutne momenty.
Pomimo tej wiedzy są momenty, kiedy ona w pewnym stopniu traci na znaczeniu i staje się swego rodzaju półmartwa. Jej całkowita martwość nie może nastąpić, gdyż jest obecna w świecie i tworzy zbiór podstawowych praw, jakimi rządzi się codzienność i jej wszystkie barwy. Jest ona więc zanurzone w jakiejś czasoprzestrzeni, jakby stanowiła nawet żywą cząstkę wszystkich.
To potwierdza niewątpliwie słuszność tematu owej pracy: The show must go on. O przemijalności tego, co wydaje się pozornie nieprzemijalne w wierszu „Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka” Stanisława Barańczaka.
Pierwsza część nawiązuje do piosenki znanego na całym świecie zespołu i używana była w teatrze, gdzie tłumaczono to jako: spektakl musi trwać. Chociaż obecnie można na ten wzór to rozumieć, ale oczywiście w sposób metaforyczny (przecież o znaczenie dosłowne tutaj nie chodzi). Spektaklem nazywa się niekiedy (jak nie cały czas) życie, który przypomina grę aktorską. Wówczas aktor gra w spektaklu i o jego losie decyduje reżyser (Bóg). Aktor staje się wręcz kukłą albo marionetką nie mogącą o sobie decydować. Po skończonym spektaklu schodzi ze sceny.
W takim znaczeniu ta część niejako odwołuje się do kolejnej części, jako że wszystko przemija i nic nie trwa wiecznie. Wówczas ta przemijalność pozornie nieprzemijalnych rzeczy, jak i „the show must go on” stanowią punkt zaczepienia do kolejnych refleksji w wyżej wspomnianym utworze.
Jak w przypadku omówienia każdego wiersza (nie tylko twórczości Stanisława Barańczaka), należy niewątpliwie zacząć od treści przykładu prozy literackiej.
Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka,
której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu;
jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
nie było przykro podnieść się i odejść;
jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inna ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat:
Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?
[Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka [w:] S. Barańczak 159 wierszy, Wydawnictwo Znak, Kraków 1990].
To, co wydaje się najmniej istotne, najkrótsze i na co niektórzy nie zwracają uwagi, zasługuje na pierwszeństwo w analizie. Mowa tu o tytule stanowiącym także pierwszy wers utworu.
To on zwraca uwagę na niemetaforyczną koncepcję wiersza albo – należałoby powiedzieć – próbuje skłonić nawet do zbyt wąskiego odbioru. Chociaż, mając na uwadze całą twórczość Barańczaka, zabieg ten powinien być odbierany w odwrotny sposób. Chodzi zapewne o to, by wskazać, że poprzez tę dosłowność można uzyskać całkiem inny wydźwięk, a mianowicie niedosłowny. Brzmi to jako zapewne absurd albo nawet coś na wzór pleonazmu. To tak samo, jakby powiedzieć: masło maślane. Jednak wiersze owego autora mogą wywoływać właśnie takie odczucia. Wszystko wydaje się dwojakie i niejednorodne. W taki właśnie sposób każde słowo nabiera większego znaczenia i znajduje szerszy wydźwięk w kręgu semantycznym.
Semantyka jest istotna, gdyż pozwala przyjrzeć się związkom, jakie zachodzą pomiędzy wyrażeniami języka (słowo, zdanie) a przedmiotami, do których się one odnoszą, a więc de facto intencjami ( zwanym kontekstem) wypowiedzi. O to słowo zresztą tutaj chodzi.
Słowo w rozumieniu Michaiła M. Bachtina należy rozumieć w kategoriach nie tylko wymowy, ale i kontekstu, bezpośredniej ekspresji, czy również dialogowego stosunku do innych wyrazów (wszystko prowadzi do odpowiedzi, a więc dialogu). Ono wie samo o sobie, zna przedmiot, podmiot wypowiedzi. Jednak, co jest niezwykle istotne, jego znaczenie różni się od funkcjonowania w prozie. Poezja przecież „rządzi się” swoimi prawami, które nie obowiązują w prozie. Ważne przy tym jest to, że słowa połączone są ze sobą, tworząc niejako mariaż, który można określić mianem dialogu wewnętrznego słowa. Tak właśnie jest w liryce, gdzie słowa tworzą związki i stanowią swoistą całość.
Przed podzieleniem wiersza na mniejsze części, powinno się zauważyć pewną zależność pomiędzy wersami. Wiersz de facto podzielony jest na dwie, odrębne części: pierwsza o znaczeniu przede wszystkim dosłownym i druga – najbardziej metaforyczna myśl podsumowująca cały utwór.
Warto więc przyjrzeć się tej niejednorodnej i niedosłownej części, choć nie wolno zapominać o odczycie dosłownym, który pozwoli zwrócić uwagę na całość przez pryzmat metaforyki w dosłowności.
Wiersz rozpoczyna się od słów: „Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka, / której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu”. To na myśl przewodzi dość płytkie albo może lakoniczne spostrzeżenie, lecz przecież od takiego także można zacząć. W ten sposób zauważa się choćby głębszy wydźwięk, który w twórczości Barańczaka jest bardzo ważnym elementem tworzącym wręcz jednolitość z tekstem.
Porcelana jest tym, co kojarzy się z kruchością i prowadząc dalej myśl – nietrwałością. Przecież pod wpływem nie do końca przemyślanej decyzji może upaść i zniszczyć się. Podmiot liryczny (tudzież autor, co wynika z obecności wątków biograficznych Barańczaka) zdaje sobie z tego sprawę, o czym świadczy drugi wers. Jednak tak wygląda jedynie najpłytsze znaczenie. Z tym głębszym wiąże się świadomość przeszłości – czasy wojenne i widok codzienności, o której niewątpliwie Barańczak musiał słyszeć. Tak, jak mówi się w przypadku komunizmu, wojna pozostała paradoksalnie w życiu każdego człowieka i ona stanowiła także najlepsze wytłumaczenie. Przecież to była wojna, bo to były inne czasy, bo trzeba było przywyknąć do nowej sytuacji. Tych odpowiedzi jest mnóstwo, choć nawet wszystkie, o jakich się pomyśli w danym momencie, nie stanowią całości z ogółu.
Następnie: „jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby / nie było przykro podnieść się i odejść”. To jakby kolejne tłumaczenia, a może i nawet swoista parafraza wcześniejszych wersów ze zmienionym słowem stanowiącym centrum dla pozostałych części. Jest to de facto kolejny dowód na to, by się nie przywiązywać do niczego, gdyż nawet siedzenie na fotelu nie jest stałym doświadczaniem codzienności. Następuje w życiu każdego chwila, kiedy zmienia się miejsce zamieszkania, czy nawet umiera się. Nawet ów fotel kiedyś trafi na zbiorowisko śmieci po zmarłym.
Barańczak w taki sposób podkreśla problem przywiązywania się do rzeczy nietrwałych. Wydaje się, że jest to czymś całkowicie normalnym, czego nie można niczym zastąpić. Taka typowa cecha każdego człowieka. Każdy przywiązuje się do czegoś, co i tak traci na znaczeniu i wydaje się, iż jest już w ogóle nieistotne. Jednak autor mówi de facto temu: nie. Próbuje się temu przeciwstawić. Chce, by człowiek nie przywiązywał się i nie cierpiał z powodu straty materialnego przedmiotu. Przecież lepiej jest, jak się ma świadomość tej przemijalności i za wszelką cenę nie dba się o to, co za jakiś czas straci ważność.
Tak samo jest z odzieżą i książkami. Odzież bowiem wyblaknie, zrobią się mimowolnie dziury i będzie ona przypominać szmatę, aniżeli coś do noszenia. Natomiast książki z czasem stracą na takim samym znaczeniu, jak kiedyś, strony staną się żółte i pokryją się kurzem. Aż w końcu będą tak delikatne, że każdy dotyk będzie destrukcyjnie na nie działał.
Człowiek ma tendencję do kupowania zbyt wielu przedmiotów, lecz ona jest zgubna i prowadzi do niczego: „jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce, / jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci”. Zarówno walizka, jak i pamięć ludzka jest ograniczona i trzeba odpowiednio gospodarować miejsce na tylko to, co istotne. Zapamiętywać momenty, ważne słowa, jakie czyta się w książkach, tak samo jest z ubraniami. Można więc zauważyć pewną analogię między dwoma rzeczami do przechowywania w różny sposób pamięci o przeszłości i tym, co ważne – w sferze materialnej i tej czuciowej (a nawet metafizycznej).
Kolejne podobieństwo dostrzec należy w przechowywaniu planów na przyszłość. Każda osoba widzi siebie w innym miejscu w przyszłości, ale to ulega oczywiście z czasem przeobrażeniu. Wynika to przede wszystkim z tego, iż każdy rok czegoś uczy i powoduje wewnętrzną zmianę (może czasami nawet na wzór bohaterów romantycznych), co wpływa na dojrzałość i sposób odbierania świata. Dziecięcy wymiar życia musi w dorosłości przejść próbę. Tak więc należy warto pamiętać o tym, co jest najważniejsze i najbardziej istotne: „jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć / gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki / na inna ulicę, kontynent, etap dziejowy / lub świat”.
Liryczna przeprowadzka może być odbierana w sposób dosłowny, ale wydaje się, że autorowi chodziło zapewne o tę sferę metaforyczną. Przecież określenie „etap dziejowy” lub „świat” sugeruje, iż jest mowa o tym „drugim” świecie po śmierci. Może nawet to rozszerzać horyzont semantyczny, gdyż nie jest jednoznaczne stwierdzone, co po tym świecie następuje. Pozwala to niewątpliwie spojrzeć na całość (jako życie) przez pryzmat różnych wierzeń.
Po tej części następuje ta, która wydaje się być ważniejsza od poprzedniej i zarazem najważniejsza w całym utworze. Jednak obie części są podzielone ze sobą dwukropkiem. Główną jego funkcją jest uwypuklenie (tudzież: wyszczególnienie) jakiejś odrębnej partii tekstu. Nie jest on jednak oddzieleniem. Poza tym pełni (podobnie jak pauza) funkcję prozodyczną. Podczas odczytywania tekstu na głos, konieczne jest zawieszenie głosu.
Kto ci powiedział…? Barańczak wobec tego stawia czytelnikowi najważniejsze pytania: o przyzwyczajanie się do pozornie wiecznych rzeczy, o wierzenie w coś, co nie trwa wiecznie i o równie pozornie jednomiejscowe życie. Jednak to codzienność knuje wobec wszystkich plan – zaskakujący, niezrozumiały i do tego przez nikogo nieznany. Wszystko się zmienia i wszystko przemija. Chciałaby się myśleć, iż jednak wcale tak nie jest, że może to tylko zły sen, nocna mara, jaka wszystkim może się przytrafić. I co najważniejsze, iż można się z niej wybudzić.
W całej tej strofie najbardziej zaskakujący jest jednak ostatni wers: „Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy / w świecie / czuł się jak u siebie w domu?”. Barańczak odwołuje się do znanego porzekadła i poniekąd ją parafrazuje: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Intrygujące w tym wszystkim jest określenie: dom. Nie jest ono miejscem, gdzie człowiek mieszka, ale jest ono tam, gdzie czuje się najlepiej. Może więc to oznaczać wszystkie miejsca na ziemi. Problematyczne staje się jednak to, kiedy osoba nie ma takiego miejsca i nie potrafi go w swoim życiu odnaleźć, jakby wszędzie było źle.
Wydaje się więc, że Stanisław Barańczak próbuje w oryginalny, a przy tym niecodzienny sposób uzasadnić myśl Koheleta. Wszystko wydaje się być tą „vanitas”, jakby nic nie mogło być wiecznego, a wszystko jest poniekąd pionkami w grze życia. Zdaje sobie sprawę z tego, co część nie potrafi zaakceptować i to kwestionuje. Nie chce przecież znieść faktu o nietrwałości. W tym wszystkim najbardziej nietrwałe jest życie. Autor, zwracając się w ostatniej strofie do czytelnika, próbuje podkreślić to, o czym wszyscy zapominają. To prowadzi jednoznacznie do tego, że wszyscy stają się wręcz uzależnieni od przyziemnych rzeczy i przywiązują się do nich, chociaż nadal nie do końca martwa myśl trwa i próbuje o sobie dać znać. Wykrzykuje do każdego człowieka bez wyjątku o własnej obecności, ale nikt nie reaguje.
Wszystko jednak sprowadza się do nadal aktualnego pojęcia: the show must go on. Spektakl musi trwać i nic nie jest w stanie tego zmienić. Nawet człowiek i jego głęboka potrzeba zmiany, czy nawet pragnienie naprawienia świata. Pytanie więc brzmi, jak żyć, kiedy wszystko to, co wydaje się być pozornie nieprzemijalne, przemija?
Maja Myślińska