Dwa wiersze / Dariusz Wasielewski, Mieczysław Czychowski

0
640
[Poniższe wiersze otrzymałem dziś pocztą od Darka Wasielewskiego. Drugi, zamieszczony poniżej, jest jego autorstwa, Darek przesłał również wiersz Mieczysława Czychowskiego, (Mietka), naszego wspólnego przyjaciela. Mieczysław Czychowski odszedł od nas już prawie ćwierć wieku temu, pozostał jednak w historii literatury, pozostał też w naszych sercach. Ten wielki artysta (poeta, malarz, nawet rzeźbiarz) wpłynął na rozwój intelektualny i artystyczny wielu młodszych od siebie ludzi (ode mnie był starszy o lat dwadzieścia, od Darka – dwadzieścia dziewięć). Życie to też swego rodzaju sztafeta…. przychodzimy na Świat, żyjemy… tworzymy… z czasem jak wszyscy odchodzimy….                                             P.K.]

 

                Mieczysław Czychowski

W DOMU

Człowiek to jako robak w belce,
siedzi – cierpliwie dłubie w domu:
nożem, siekierą lub widelcem.
Śmierć wydłubuje po kryjomu.

Zdziwiony kiedy twardy orzech,
ostrzem utrafi – zadrży ręka.
To sęk, nie śmierć, to jeszcze gorzej,
to kula z wojny co nie pękła.

Przez czyją przeszła czaszkę, zanim
trafiła w słoje rdzennej sosny,
ta wszechobecna w życiu pani,
z profilem twardym i beznosym.

Tu wciąż się zabliźniają rany
cięte i kłute i szarpane.
W bliznach zostaje stara pamięć:
Wiara nas w śmierci godzi z Panem.

Niepogodzonych – tak jak bitwa
życie odradza wciąż i tworzy.
I nie chcą w dumie swej zmartwychwstać,
Na Życie Wieczne i Sąd Boży.

                        Dzbenin 28.IX.87’
(zachowano pisownię oryginału)

 

                    Dariusz Wasielewski
DLACZEGO

dlaczego nie odzywałem się do was przez tyle lat
bo wy napisaliście już wszystko
nawet dzisiaj nie wiem czy któremuś z was nie kradnę wiersza
kiedy od kilku dni powtarzam w myślach jak mantrę zdanie:
zabłąkałem się w umieranie
bo zabłąkałem się w was i płacę cenę za swoją młodość z wami
nie wiem i nie szukam zmyśleń
po prostu boję się
wiem że za miłość i przyjaźń której od was doświadczyłem
wybaczycie mi tę drobną kradzież
ale czy wybaczą mi inni
czy mi wybaczą
jak nie wybaczyli wam i mi naszej miłości
nie wierzę
zbyt mało jest w nas żyjących tych którzy umarli
o przyjaźni nie ma mowy
nie chcielibyście żyć z nami teraz bo po co
nie poznalibyście naszego miasta jego pijanych ulic
świat pomknął do przodu
bez nas
bo was już nie ma
kiedy chcę zapytać dlaczego, zamykam się w toalecie i patrzę w lustro
tak, nakładam na twarz puder
świat nie znosi pytań
to nie mój to nie nasz świat

byłem u ciebie Mietku u ciebie w Dzbeninie
poznałem nawet dziewczynę stamtąd która uczy w Gdańsku
ale trzeba było czterech lat żeby przyznała skąd jest
bo psy i wróble
czy tylko ja rozpamiętuję cię żyjącego
czy sosny i las szumią pamięć o tobie ale nikt z nas żyjących nie umie
rozpoznać słów tej pieśni
twój głos
chcę pamiętać twój głos i głosy innych
chcę słyszeć je wciąż w swojej głowie i skamieniałych muszlach
dlatego nie mogę do was pisać
więc milczę

                             12 lutego 2008