„Błąd” – czyli o narracji. (O Powstaniu Warszawskim inaczej) / Piotr Kotlarz

0
379

Poczynając od jego pierwszego dnia, sierpień jest w naszym społeczeństwie miesiącem szczególnym. Nie sposób bowiem odejść od pamięci o wybuchu i późniejszych skutkach Powstania Warszawskiego. Każdego roku odżywa więc, jakby na nowo, dyskusja o tych tragicznych wydarzeniach. Dyskusja, która już dawno przestała toczyć się w gronie wojskowych, w tym uczestników powstania, czy historyków, ale stała się niemal ogólnonarodową. Śledząc ją zauważam, że coraz częściej zaczyna w niej dominować jedna narracja – teza o „błędzie” władz polskiego podziemia. „Błędem” tym miała być decyzja o wybuchu powstania.

W dniu 1 sierpnia tego roku znalazłem na Facebooku wiele wpisów o takiej miej więcej treści: Dziś wiemy, że Powstanie 1944 było błędem. Krew przelaną winniśmy jednak szanować. Ale też być uczciwi wobec historii. Nie podaję autora tego wpisu, jest to przecież tylko emocjonalna reakcja człowieka. Warto zwrócić jednak uwagę na pewien sposób myślenia. Decyzja o rozpoczęciu powstania była błędem, gdyż przyniosło ono wiele ofiar i nasza uczciwość wobec historii każe nam potępić polskie dowództwo polityczne i wojskowe, które taką decyzję podjęło i do powstania doprowadziło.

Przyznam się szczerze, że ucząc historii przez wiele lat również ulegałem podobnej narracji. Ogrom strat musiał przecież przerażać. Jak możemy dowiedzieć się choćby za Wikipedią: w trakcie dwumiesięcznych walk straty wojsk polskich wyniosły około 16 tysięcy zabitych i zaginionych, 20 tysięcy rannych i 15 tysięcy wziętych do niewoli. W wyniku nalotów, ostrzału artyleryjskiego, ciężkich warunków bytowych oraz masakr urządzanych przez oddziały niemieckie zginęło od 150 tysięcy do 200 tysięcy cywilnych mieszkańców stolicy. Po powstaniu niemiecki okupant wysiedlił prawie pół miliona pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy i w sposób systematyczny zniszczył miasto. Uważałem, zapewne pod wpływem ówczesnych historyków, również autorów podręczników, że podejmując decyzję o wybuchu powstania ówczesne władze polityczne i wojskowe polskiego podziemia powinny wziąć pod uwagę również ewentualność jego klęski i jej skutków, a te były wręcz przerażające.

Narracja o „błędzie” budowana była niemal od ostatniego dnia powstania, pojawiała się nawet wśród niektórych uczestników powstania. Zresztą decyzja o jego wybuchu była również przez wielu (w tym nawet członków sztabu AK) kwestionowana. Klęska powstania spotęgowała dyskusje, zaczęto szukać winnych. Dopiero w wyniku dalszych badań historii II wojny światowej uświadomiłem sobie, że ulegałem wcześniej pewnej manipulacji, że oceniając wydarzenia historyczne spoglądałem na nie z perspektywy wiedzy pozyskanej znacznie później, wiele lat po zaistniałych wydarzeniach. Suma 200 tysięcy ofiar i obraz zniszczonego miasta musiały przerażać. Czy jednak polscy politycy i wojskowi przed sierpniem 1944 roku mogli mieć wyobrażenie, że może dojść do takiej tragedii?

Pytanie takie należy zresztą postawić już dla okresu wcześniejszego, do sytuacji sprzed września 1939 roku. Jak wyobrażały sobie przyszłą wojnę polskie elity polityczne i wojskowe przed jej wybuchem? Otóż większość z nich miała w pamięci I wojnę światową, w swej świadomości idee traktatu wersalskiego, Ligi Narodów, konwencje wojenne, jeśli już, to tylko naprawdę nieliczni mogli przypuszczać, że spotkamy się z ludobójstwem. Nazizm, komunizm, eugenika, te trzy zbrodnicze ideologie dopiero powstawały i tylko nieliczni zdawali sobie sprawę z tego, że tak szybko zyskają aż tak wielu zwolenników. Przypomnijmy sobie przemówienie sejmowe polskiego ministra spraw Zagranicznych Józefa Becka: Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor

Honor, to wielkie słowo, ale nie o honor toczyła się ta wojna. Jej celem dla narodu polskiego, tak jak dla innych „narodów słowiańskich”, czy Żydów i Cyganów miało okazać się przetrwanie. Podobnie i dziś, nie o pokój, nie o zwycięstwo walczy naród Ukrainy, a o przetrwanie, o swoją wolność. Czy dziś walczących o Mariupol jego obrońców również oskarżylibyśmy o „błędną decyzję obrony tego miasta” w obliczu klęski tej obrony, ogromu liczby śmierci jego mieszkańców?

Kategoria „błędu” w odniesieniu do Powstania Warszawskiego jest dyskusyjna. Nie można stosować jej zwłaszcza w odniesieniu do wydarzeń tak złożonych, na których zaistnienie i przebieg wpływ miało tak wiele czynników i tak wielu. Dziś np. zbyt mało mówi się np. o agenturze niemieckiej i sowieckiej, która też „inicjowała” powstanie. Niemcy mimo klęsk wojennych nie rezygnowali przecież z koncepcji likwidacji polskich elit. Podobne cele mieli również rosyjscy komuniści. Polscy przywódcy polityczni i wojskowi mieli już tego świadomość, czy jednak aż taką jak ta, którą uzyskaliśmy dopiero wiele lat po wojnie? Dziś wiemy, że Powstanie Warszawskie nie miało szans na zwycięstwo, podobnie jak wcześniej Powstanie Listopadowe, Styczniowe, czy jednak taką świadomość musieli posiadać ich inicjatorzy?

W dyskusjach toczonych przez historyków i publicystów mówi się też często o postawie Rosji (ZSRR) i jej Armii Czerwonej. Słusznie obwinia się Stalina o nieudzielenie powstańcom pomocy, podkreślając, że i ten aspekt polityczne i wojskowe władze polskiego podziemia powinny uwzględnić. Może i tak, czy jednak z perspektywy ówczesnej wiedzy polscy politycy i wojskowi mogli wiedzieć, że dla komunistów rosyjski żołnierz jest tylko „armatnim mięsem”, że wojenne ofiary to tylko „liczby”? Z punktu logiki wojny powstanie w Warszawie mogło wydawać się racjonalne, mogło przecież przyczynić się do jej wcześniejszego zakończenia. Logika nie ma jednak nic wspólnego z ideologią, z fanatyzmem. Prawdziwe oblicze nazizmu i komunizmu odkrywaliśmy dopiero z czasem. Do dziś wielu wciąż ich nie dostrzega (i dziś np. dla niektórych żołnierze są tylko „armatnim mięsem).

My, Polacy, niestety „lubimy” się biczować, negatywnie samooceniać. Lubimy, czy narzucono nam taką narrację? Tak właśnie narrację. „Błąd”, wina, odpowiedzialność. Za co ponoszą odpowiedzialność polskie elity polityczne i wojskowe, które podjęły decyzję o rozpoczęciu warszawskiego powstania? Za to, że skończyło się ono klęską? Tę zapewne musieli przewidywać i przewidywali. Za śmierć powstańców? Tak, ci jednak wiedzieli dlaczego walczą. Czy jednak również za śmierć około 150-200 tysięcy cywilnej ludności Warszawy, za wysiedlenie, za systemowe niszczenie miasta już po powstaniu? Nie, za to wszystko ponoszą odpowiedzialność Niemcy, ich ówcześni polityczni i wojskowi liderzy, ich elity. To Niemcy dokonali zbrodni ludobójstwa, zbrodni na polskim mieście i jego mieszkańcach. Uważam, że mówiąc i pisząc o Powstaniu Warszawskim powinniśmy oddzielać powstańczą walkę, walkę zbrojną, od niemieckiego ludobójstwa. Winę za śmierć 150 tysięcy mieszkańców Warszawy, za barbarzyńskie wysiedlenie jego mieszkańców, za ograbienie i zniszczenie Warszawy, polskiej stolicy, ponoszą tylko i wyłącznie Niemcy. „Błąd” polskich elit politycznych i wojskowych, jeśli już o takowym musimy mówić, polegał tylko na tym, że polskie dowództwo nie przewidziało, iż Niemcy mogą posunąć się aż do takich zbrodni. Tak, to błąd, iż nie zakładamy, że drugi człowiek może być aż tak zły… czy jednak można żyć z takim założeniem? Nie szukajmy błędów, potępiajmy zbrodnie.

Powstanie Warszawskie rozpatrujmy w kategoriach tragedii, patriotyzmu… nie błędu. Jeśli już, to kilku dowódców, a i to wymaga głębszej analizy. Nie zapominajmy też, nie spychajmy na dalszy plan niemieckich zbrodni. Co ciekawe, dziś Rosja próbuje realizować podobną politykę wobec Ukrainy… również dziś wielu ocenia walkę narodu Ukrainy (narodu w pojęciu nowożytnym, czyli jako zamieszkującej określone terytorium grupy społecznej o poczuciu wspólnoty interesów) z punktu widzenia tylko „szans” tej walki. Nie o „szanse zwycięstwa” i w tym wypadku chodzi, lecz o wolność i przetrwanie… tak jak w Powstaniu Warszawskim”. O wielu rosyjskich zbrodniach usłyszymy też dopiero po latach.

                                              Piotr Kotlarz

Obraz wyróżniający: Walki uliczne w okolicach ul. Bielańskiej. Autorstwa Nieznany – Jerzy Piorkowski (1957) Miasto Nieujarzmione, Warszawa: Iskry, ss. 223 no ISBN (fotografia z kolekcji Danuty Czubalskiej)Opracowanie Zbiorowe (1 sierpnia 1957) Powstanie Warszawskie w Ilustracji, Warszawa: Wydanie Specjalne Warszawskiego Tygodnika Ilustrowanego "Stolica", ss. 61Jan Grużewski; Stanisława Kopfa (1957) Dni Powstania, Kronika Fotograficzna Walczącej Warszawy, Warszawa: PAX, ss. 166 no ISBNAndrzej Krzysztof Kunert (2004) Kronika Powstania Warszawskiego, Warszawa: Wydawnictwo Edipresse, ss. 96