Akatyst sierpniowy
płasko. długa linia morza zlewa się z brzegiem.
ametystowe bikini, atole granitowe. na stacji benzynowej
pod Karlskroną. dowód ontologiczny: wieczne dzieci
z Bullerbyn. sprzedają wiśnie, czereśnie, truskawki, maliny.
soczyste naparstnice przy drodze, naparstkami
wypijają słone krople bryzy. Trelleborg. postój na jednej z
uliczek. festyn. tęczowe flagi, stragany pełne moreli i arbuzów.
łagodna jesteś Szwecjo, na opustoszałych plażach, zamkniętych
kościołach z małymi cmentarzykami. groby wikingów. blisko
Christianii przejmujący chłód. cmentarne płyty Eriksonów,
Anderssonów. Bosse Lasse i Lisa siedzą na parkowej ławeczce
w Anderslov. dom hodowców hortensji. codziennie odprawiają
pasażerów na prom. kurs korony -czterdzieści pięć groszy.
w Karlskronie spiżowy Karol XI dobywa szpady między ratuszem
a dwiema świątyniami. wieża ciśnień imituje zamek, ciśnie barokową
kopułę świętej trójcy, nieustannie emitując hebrajski napis: .יהוה*
_______________________
*( Jahwe hebr.)
Wczorajszy śnieg
kanonizujemy teraz kandyzowane płatki
róż. opadają na zaspany, zasypany popiołem
Kijów. włączony na chwilę prąd, błysk pioruna.
elektrownie otwarte bez mocy. ostatni stopień
zasilania. kolejny alarm: ofensywa, kontrofensywa.
raporty z frontów. morze jest zawsze czarne.
wyjące syreny nieustannych nowenn, głosy
ochrypłe. ciemno pod śniegiem. miasto w
godzinę śmierci .wieki miną, zaminowana ziemia
wokół rzek. w lutową mroźną noc formowanie kry.
zwiastowanie gry o tron. to nie czas i miejsce, sączy
krew imitowana w Soczi wytwórnia soków, bez
konserwantów, substancji radioaktywnych
rozdaje gratis przeźroczyste musujące napoje.
na promocji tubek wczorajszych śniegów.
Kwietniowa elegia dla magnolii
trwa dzień, w którym powstrzymała kwitnienie magnolia.
pąki porudziałe, stulone płatki podszczypał przymrozek.
sztucznie przyśpieszony okres przekwitania, pokwitania
w Akwitanii, za rzeką Wkrą, krą na pomarszczonym przez
wiatr potorfowym jeziorku. na Krajewie, gdzie żubry mają
zamieszkać w jesiennym apartamencie, za pięć milionów
w paśniku z dostępem do łabędziego wi -fi, terenem po
szkółce leśnej, ogrodzonej płotem pod wysokim napięciem
przypominającym obóz. platformą widokową z lunetami
lornetkami do śledzenia wyciętych dębów, brzóz, olch, sosen,
miłosnych igraszek największych ssaków w Europie z lecącymi
porudziałymi płatkami, chorej na kwietniową depresję magnolii.
Elegia dla kanału
Ani i Bognie
w Brighton Royal Pavilion pałac z tysiąca i jednej nocy.
epoka cesarzowej Indii, wiktoriańska fontanna, słony
smak powietrza. rozmazane za szybą słońce. mijamy
powoli pobocza pełne rozkwitających żonkili, narcyzów.
bezdomni okupują plażę. żwir chrzęści, pohukują palmy.
dawna wieś rybacka Jerzego Hanowerskiego, od 18 lat
miasto. w przeciwsłonecznych okularach błysk twarzy.
w wegańskiej knajpie na krótko syci kadr. szpaler hoteli
w sinej mgle. obok oceanarium z pląsającymi rekinami.
na molo rodziny z dziećmi, kuracjusze po nocy pełnej
ruletek z tysiąca kasyn. spacerują, wpuszczeni w kanał.
mogło być lepiej. bez wieży widokowej, minarety, smoki,
drzewne żyrandole rzucają cień na trójwymiarowe kamyki.
buty beztrosko pozują do zdjęcia. słychać śpiew cebulastych
wież. ciepła bryza uderza w Palace Pier do English Channel.
Na koniec świata bukolika senna
po uwłaszczeniu snów ich nie oszukasz.
mają za swoje, nieswoje w rejestrach
zakazanych ksiąg. przekwitające astry.
tureckie figi tracą smak. oddychanie
coraz cięższe. słuch wariuje, za uszami
ciśnienie spada. zatoki pełne zatopionych
podwodnych okrętów .rozbełtane morze
w cieśninach wielki Bełt i mały Bełt.
kopenhaska syrenka słucha syringi.
mokre skały hamletyzują, uwięzione
w kamieniu. kwitną złote algi, sinice
w silikonowej pianie imitują bursztyn.
początek baśni o różowawym świcie,
gdy Eos rozprasza mrok. stygnie dzień.
para gołębi wzlatuje w pochmurne niebo.
Jarosław Trześniewski-Kwiecień