Wiersze / Маріна Романович

0
656

 

Фантом

Я вже майже не згадую місто в весняній блакиті, Залоскотане вітром, умите травневим дощем.

Вже не чути відлуння дзвінкої щасливої миті, Коли серце злетіло, мов птах, щоб розбитися вщент.

Ні до чого гортати старі пожовтілі світлини,

Заглядаючи в очі до тих, хто так само забув.

Час, як спів, що із клином пташиним до вирію лине, Розрізаючи тишу життя на «вже був» і «не був».

Я не хочу складати з уламків минулого вірші.

Чи є щось непотрібніше згаслих скалічених мрій?

Ні, не треба питати мене, чи не стане ще гірше.

Хтось же має програти у тій найбезглуздішій грі!

Ані в снах, ані в книгах обгортка мене не цікавить.

Десь під шаром ванілі ховається болісний зміст:

Проспівати життя часом швидше, ніж випити кави У кав’ярні одного з моїх найфантомніших міст.

 

Fantom

nie wspominam Już prawie miasta w wiosennym błękicie,

Umyte przez deszcz, łaskotane przez wiatr beznamiętnie,

Nie słychać już echa dźwięcznej szczęśliwej minuty,

Gdy serce się wzbiło jak ptak, by się rozbić doszczętnie.

Nie ma sensu przeglądać stare pożółkłe zdjęcia,

zaglądać do oczu tym, którzy też zapomnieli.

Czas to śpiew, co z ptakami do raju leci,

tnąc ciszę życia na „byli” i „ jeszcze nie byli”.

Nie chcę składać z ułamków przeszłości wiersze.

Czy jest coś mniej potrzebnego, niż zgasłe marzenia?

Nie trzeba pytań, czy wciąż będzie gorzej jeszcze.

Ktoś musi przegrać w tej grze bez sensu i celu!

Ani w snach, ani w książkach nie patrzę się na okładkę.

Gdzieś pod warstwą wanilii schował się bolący sens:

Prześpiewać życie da się szybciej, niż wypić kawę

W kawiarni jednego z miast fantomowych w mym sercu.

Київ і серце

Києве світлоокий,
Мій незрівняний княже!
Серце у сум глибокий,
Мов в домовину, ляже.

З давньої колисанки,
З пісні, слова забуде.
Нащо йому світанки
Якщо тебе не буде?

Стишиться. Витре сльози.
Згасить свічки і зорі.
Що йому сонце й грози,
Коли ти, граде, в горі?

Коли червоне ллється
З тебе, мов сік калини,
Коли тривога б’ється
Дзвонами в сон дитини?

Коли молитви сили
Матері недостатньо?
Коли синів убили,
Та й не на полі ратнім,

А просто тут, у хаті,
В мирнім й щасливім домі,
Там де дідусь і мати,
Де вся рідня й знайомі?

Чом йому, мойму серцю,
Краятись і страждати?
Коли у міста берці
Стоптані, й з автомата

Вміє вже досить вправно
Той, хто до цього бою,
Був кимось іншим – правда,
Може, не був собою?

Матимуть вони змогу
Витримати усе це?
Можна їм перемогу,
Місту моєму й серцю?

Києве мій величний
Золотоверхий пане,
Серце у бій одвічний,
Мов фенікс-птах, постане.

Мак у вінку і терен,
Вбране в найкращі строї.
Виросте хліб із зерен,
З миром прийдуть герої!

Тільки і треба: тиша
Світлий, прозорий ранок.
Тільки і мрій: скоріше
Залікувати рани.

Тільки і буде: чисте,
Мирне й високе небо.
Житимуть серце й місто.
Більшого і не треба.

 

Kijów i serce

Kijowie mój jasnooki,
mój niezrównany książę!
Serce do smutku strasznego
jak do trumny się położy.

Z dawnej już kołysanki,
słowa się zatrą w pamięci.
Na co mu zdadzą się ranki,
jeśli ciebie nie będzie?

Wytrze łzy i się wyciszy.
Zgasi swoje gwiazdy i świece.
Po co mu słońce i chmury,
Gdy, grodzie, jesteś w niebezpieczeństwie?

Gdy czerwień jak sok kalinowy
rozlewa się z ciebie pod nogi,
gdy trwoga bije dzwonami
w dziecięcy sen pokojowy?

Gdy nie wystarcza mocy
macierzyńskiej szczerej modlitwie?
Gdy synów zamordowano,
i to nie na polu bitwy,

A tutaj, w tej chacie,
w pokojowym, szczęśliwym domu,
tam, gdzie dziadek i matka,
tam, gdzie rodzina, znajomi?

Dlaczego to, moje serce,
Ma męczyć się co godziny?
Gdy miasto ma buty zniszczone,
też z karabinu

korzysta już całkiem fachowo
Ten, kto przed tą walką surową,
był kimś zupełnie innym,
a może nie był nawet sobą?

Czy oni dadzą radę, potrafią
wytrzymać to wszystko?
Czy zdobędą zwycięstwo,
moje miasto i serce zranione?

Kijowie mój wielki i ładny,
mój złotem obleczony Panie,
serce do boju wiecznego
jak feniks postanie.

Korona z maku i ciernia,
ubrane w najlepsze stroje.
Wyrośnie znów chleb z ziarna,
bohaterowie przyjdą z pokojem!

Tylko potrzeba ciszy,
przezroczysty ranek słoneczny.
Marzenie: żeby się udało
jak najszybciej rany wyleczyć.

Będzie tylko to czyste,
pokojowe wysokie niebo.
Będą żyć serce i miasto.
A więcej niczego nie trzeba.

(с) Маріна Романович
22 березня 202

Tłumaczenia – Kseniya Kysylychyn

Redakcja – Tomasz Lipski

Маріна Романович poetka z Kijowa. Z zawodu socjolog. Pisze również prozę. Autorka zbioru wierszy „Najlepszy czas”.