Tyberiusz Grakchus. Z Wikimedia Commons, bezpłatnego repozytorium multimediów.
Przypadki rządowej pomocy biednym można znaleźć już od najdawniejszych czasów. Chociaż zapisy są niejasne pod względem ważnych szczegółów, wiemy sporo o tym, co wydarzyło się w starożytnym Rzymie . Przestudiowanie tego przypadku może nam pomóc wyciągnąć kilka wniosków na dziś.
Wydaje się, że rzymska „reforma społeczna” rozpoczęła się w okresie Republiki, pod rządami Gracchów. Tyberiusz Grakchus (ok. 163-133 p.n.e.) zaproponował prawo agrarne stanowiące, że nikt nie powinien posiadać więcej niż 500 jugerów ziemi (około 300 akrów), z wyjątkiem ojca dwóch synów, który mógł posiadać dodatkowe 250 juger na każdego. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy uchwalono tę ustawę, Attalus III z Pergamonu przekazał swoje królestwo i cały swój majątek narodowi rzymskiemu. Na propozycję Grakchusa część tego dziedzictwa podzielono między biednych, aby pomóc im w zakupie narzędzi rolniczych i tym podobnych. Nowe prawo agrarne cieszyło się popularnością i przetrwało nawet publiczny zamach na Tyberiusza.
Jego następcą został jego młodszy brat Gajusz Grakchus (158-122 p.n.e.). W starożytnym świecie trudności w transporcie były przyczyną głodu i gwałtownych wahań cen pszenicy. Wśród reform zaproponowanych przez Gajusza było zapewnienie przez rząd odpowiednich dostaw pszenicy, która miała być sprzedawana po niskiej i stałej cenie każdemu, kto chciał, aby raz w miesiącu ustawić się w kolejce po przydział w jednym z publicznych spichlerzy, które w związku z reformą Gajusza nakazano zbudować. Pszenicę sprzedawano poniżej normalnej ceny – historycy raczej ogólnie przypuszczają, że za mniej więcej połowę ceny.
Nie ma jasności co do tego, kto dokładnie płacił za tę hojność, ale najwyraźniej w miarę upływu czasu ciężar ten ulegał przesunięciu. Wydaje się, że część kosztów ponieśli bogatsi obywatele Rzymu, większa ich część została zebrana w drodze podatków nakładanych na prowincje w naturze, wymuszonej sprzedaży państwu po niższych cenach lub ostatecznie w drodze bezpośrednich konfiskat.
Chociaż Gajusza Grakchusa spotkał los podobny do jego brata – zginął w zamieszkach wraz z 3000 swoich zwolenników – „zwyczaju karmienia rzymskiego tłumu kosztem prowincji”, jak podsumowuje to historyk Rostovtzeff, „”Przeżył nie tylko Grakchus, ale i samą Republikę”, choć – jak dodaje ironicznie – „być może sam Grakchus postrzegał to prawo jako tymczasową broń w walce, która zapewniłaby mu poparcie niższych klas, jego głównego źródła siły”.
Chleb i cyrki: nowy ład w starym Rzymie
Doskonały opis późniejszej historii zasiłku zbożowego można znaleźć w książce HJ Haskella The New Deal in Old Rome. Streszczę tę historię tutaj:
Nie było żadnego progu dostępu. Z niskich cen mógł skorzystać każdy, kto chciał stać w kolejce po chleb. Na początku zgłosiło się około 50 000 wnioskodawców, ale liczba ta stale rosła. Senat, choć był odpowiedzialny za śmierć Gajusza Grakchusa, nie odważył się zakazać sprzedaży taniej pszenicy. Konserwatywny rząd Sulli rzeczywiście wycofał tanią pszenicę, ale wkrótce potem, w okresie wielkich niepokojów, przywrócił ją, a jako nabywcy pojawiło się 200 000 osób. Następnie polityk imieniem Klaudiusz kandydował na trybuna z hasłem wolnej pszenicy i wygrał.
Dziesięć lat później, gdy do władzy doszedł Juliusz Cezar, znalazł 320 000 osób na zasiłkach zbożowych. Udało mu się zmniejszyć liczbę list pomocy do 150 000, stosując kryterium dochodów. Po jego śmierci liczba ta ponownie wzrosła do 320 000. August ponownie wprowadził kryterium dochodów i zmniejszył tę liczbę do 200 000.
Od tego czasu, w okresie dobrobytu Cesarstwa, liczba pomocy utrzymywała się na poziomie mniej więcej tej liczby. Prawie 300 lat później, za panowania cesarza Aureliana, zasiłek został powiększony i stał się dziedziczny. Wszystkim zarejestrowanym obywatelom, którzy złożyli wniosek, wydawano dziennie dwa funty chleba. Ponadto w regularnych odstępach czasu rozdawano bezpłatnie wieprzowinę, oliwę z oliwek i sól. Kiedy założono Konstantynopol, aby zachęcić mieszkańców do budowy, mieszkańcom nowych domów przyznano prawo do ulg.
Prawo do jałmużny
Lekcja polityczna była jasna. Raz udzielona masowa pomoc stworzyła polityczną grupę nacisku, której nikt nie odważył się przeciwstawić. Długoterminową tendencją ulgi był ciągły wzrost. Historyk Rostovtzeff wyjaśnia, jak przebiegał ten proces:
„Administracja miastem Rzymu była dużym obciążeniem dla państwa rzymskiego. Oprócz konieczności uczynienia Rzymu pięknym miastem, godnym swojej pozycji stolicy świata… istniały ogromne koszty wyżywienia i zabawiania ludności Rzym … Setki tysięcy obywateli rzymskich mieszkających w Rzymie niewiele dbało o prawa polityczne, chętnie godzili się na stopniowe sprowadzanie zgromadzeń ludowych za Augusta do czystej formalności, nie protestowali, gdy Tyberiusz zniósł nawet tę formalność, ale nalegali na nabyte podczas wojny domowej prawo do karmienia i rozrywki ze strony rządu.
„Żaden z cesarzy, nawet Cezar i August, nie odważył się wkroczyć w to święte prawo rzymskiego proletariatu. Ograniczyli się do zmniejszenia i ustalenia liczebności uczestników dystrybucji zboża oraz do zorganizowania sprawnego systemu dystrybucji. Ustalili także liczbę dni, w których ludność Rzymu miała prawo do dobrego spektaklu w teatrach, cyrkach i amfiteatrach. Nigdy jednak nie atakowali samej instytucji. Nie dlatego, że bali się rzymskiego motłochu, gdyż mieli pod ręką swoją gwardią pretoriańską, aby stłumić ewentualny bunt. Woleli jednak utrzymywać ludność Rzymu w dobrym humorze. Mając wśród obywateli rzymskich dużą grupę uprzywilejowanych emerytów państwowych, liczącą około 200 000 mężczyzn, członków starożytnych plemion rzymskich cesarze zapewniali sobie entuzjastyczne przyjęcie w dniach, gdy pojawiali się wśród tłumu świętując triumf, składając ofiary, przewodnicząc wyścigom cyrkowym czy igrzyskom gladiatorów. Od czasu do czasu jednak konieczne było szczególnie entuzjastyczne przyjęcie i w tym celu organizowano nadzwyczajne pokazy, okazywano dodatkową hojność w rozdawaniu zboża i pieniędzy, organizowano bankiety dla setek tysięcy i rozdawano różne artykuły. Dzięki takim sposobom utrzymywano ludność w dobrym humorze, a „opinię publiczną” miasta Rzymu „zorganizowano”. 3
Zasiłek wśród innych przyczyn upadku imperium
Historycy przypisują upadek Cesarstwa Rzymskiego zdumiewającej różnorodności przyczyn, od powstania chrześcijaństwa po luksusowe życie. Musimy unikać pokusy przypisywania tego wszystkiego zasiłkowi. Nałożyło się na to zbyt wiele innych czynników, a wśród nich przede wszystkim instytucja niewolnictwa. Armie rzymskie swobodnie czyniły niewolników z podbitych ludów. Gospodarka w końcu opierała się na niewolniczej pracy. Szacunki dotyczące populacji niewolników w samym Rzymie wahają się od jednego na pięciu do trzech do jednego w okresie od podboju Grecji (146 p.n.e.) do panowania Aleksandra Sewera (222-235 n.e.).
Obfitość niewolników spowodowała wielkie i ciągłe bezrobocie. Ograniczała popyt na darmową siłę roboczą i urządzenia oszczędzające pracę. Niezależni rolnicy nie mogli konkurować z dużymi majątkami zarządzanymi przez niewolników. Praktycznie we wszystkich liniach produkcyjnych konkurencja niewolników utrzymywała płace na poziomie bliskim minimum egzystencji.
Jednak zasiłek stał się integralną częścią całego kompleksu przyczyn ekonomicznych, które doprowadziły do ostatecznego upadku cywilizacji rzymskiej. Podważyło to stare rzymskie cnoty polegania na sobie. Nauczył ludzi oczekiwać czegoś za nic. „Tworzenie nowych miast”, pisze Rostovtzeff, „oznaczało tworzenie nowych uli trutni”. Konieczność wyżywienia żołnierzy i próżniaków w miastach doprowadziła do uduszenia i destrukcyjnego opodatkowania. Z powodu letargu niewolników i niedożywionych wolnych robotników postęp przemysłowy ustał.
Od bogatych pobierano okresowe podatki i często konfiskowano majątki. Lepiej sytuowani mieszkańcy miast zostali zmuszeni do zapewnienia żołnierzom żywności, zakwaterowania i transportu. Żołnierze mogli plądrować dzielnice, przez które przejeżdżali. Wszędzie zniechęcano do produkcji, a w niektórych miejscach ją wstrzymywano.
Rujnujące podatki ostatecznie zniszczyły źródła dochodów. Nie były już w stanie pokryć ogromnych wydatków państwa, co doprowadziło do szalejącej inflacji. Nie ma indeksów cen konsumpcyjnych, za pomocą których moglibyśmy to zmierzyć, ale możemy uzyskać pewne przybliżone pojęcie na podstawie ceny pszenicy w Egipcie. Rostovtzeff mówi nam, że była ona zaskakująco stabilna w pierwszym i drugim wieku, zwłaszcza w drugim: wynosiła 7 lub 8 drachm za jedną artabę (około buszla). W trudnych czasach pod koniec drugiego wieku było to 17 lub 18 drachm, prawie cena głodowa, aw pierwszej połowie trzeciego wahała się od 12 do 20 drachm. Deprecjacja pieniądza i wzrost cen były kontynuowane, w wyniku czego w czasach cesarza Dioklecjana jedna artaba kosztowała 120 000 drachm. Oznacza to, że cena była około 15 000 razy wyższa niż w II wieku.
W 301 r. Dioklecjan spotęgował zło swoim edyktem ustalającym ceny, który karał śmiercią za uchylanie się od płacenia w określonej w edykcie wysokości. Ze strachu nic nie było oferowane na sprzedaż, a niedobór znacznie się pogłębił. Po kilkunastu latach i wielu egzekucjach prawo zostało uchylone.
Rosnący ciężar zasiłku był oczywiście odpowiedzialny za znaczną część tego łańcucha zła i można wyciągnąć co najmniej dwa wnioski. Pierwszym z nich jest to, że po wprowadzeniu zasiłku lub podobnych programów pomocowych, wydają się one niemal nieuchronnie – o ile nie są otoczone najbardziej rygorystycznymi ograniczeniami – wymykać się spod kontroli. Drugą lekcją jest to, że gdy już do tego dojdzie, biedni stają się liczniejsi i w gorszej sytuacji niż byli wcześniej, nie tylko dlatego, że stracili samodzielność, ale także dlatego, że źródła bogactwa i produkcji, od których zależały ich zasiłki lub miejsca pracy, zostały zmniejszone lub zniszczone.
***