Paleogenetycy już od ponad trzydziestu lat mieszają w głowach archeologom, ostatnio coraz śmielej ze względu na rosnące możliwości rekonstruowania całych genomów przy użyciu sekwencjonowania nowej generacji. Przełomem było również odkrycie, że kostne struktury ucha wewnętrznego lepiej przechowują dawne DNA niż zębina, dzięki czemu znacznie wzrosło prawdopodobieństwo uzyskania przynajmniej częściowej sekwencji nawet w przypadku silnie zerodowanych szkieletów. Dlatego na naszych oczach zmienia się skala badań paleogenetycznych: kiedyś sukcesem było zsekwencjonowanie genomu kilku lub kilkunastu osobników, obecnie coraz częściej są to setki sekwencji. Umożliwia to udzielenie coraz bardziej precyzyjnych odpowiedzi na pytania o ruchy grup ludzkich w pradziejach.
W piątkowym numerze magazynu Science można przeczytać trzy artykuły, w których ogromny zespół paleogenetyków i archeologów (ponad 200 autorów w zespole kierowanym przez Davida Reicha z Uniwersytetu Harvarda i Rona Pinhasiego z Uniwersytetu Wiedeńskiego) na podstawie 727 nowych i kilkuset wcześniej opublikowanych genomów przedstawicieli wielu kultur archeologicznych z pasa nazwanego „Południowym Łukiem”, sięgającego od północnego Iranu przez Armenię i Anatolię do Bałkanów, odpowiada na szereg istotnych pytań dotyczących historii miejscowych populacji. Ten ogromny materiał będzie pewnie jeszcze wiele razy dyskutowany na naszym blogu, ale zacznijmy dzisiaj od najbardziej spektakularnego odkrycia, czyli odpowiedzi na pytanie, skąd się wzięli Indoeuropejczycy.
Pierwsi Indoeuropejczycy: stepowi pasterze?…
XIX wiek pozostawił nam sugestywną wizję Indoeuropejczyków nie tylko jako przedstawicieli wielkiej rodziny językowej, ale też jako specyficzną grupę etniczną, która w pewnym momencie ruszyła na podbój Europy i dużej części Azji, gdzie dzieląc się na mniejsze grupy i mieszając z lokalną podporządkowaną ludnością ukształtowała między epoką brązu a początkiem wczesnego średniowiecza tę stukturę etniczną, którą obserwujemy obecnie od Portugalii i Irlandii na zachodzie po Iran i Indie na wschodzie. Początek tego wielkiego podboju najbardziej malowniczo przedstawiła Marija Gimbutas w połowie XX wieku twierdząc, że matriarchalne i pokojowo nastawione społeczności schyłkowego neolitu w Europie zostały w epoce brązu zaatakowane przez patriarchalnych stepowych jeźdźców, którzy choć byli znacznie mniej liczni, narzucili podbitym ludom nie tylko swój język, ale też nowy model społeczny, w którym pełnili rolę elity.
Teoria stepowego pochodzenia Indoeuropejczyków, która nadal jest najbardziej popularna wśród archeologów, ostatnio dzięki książce Davida Anthony’ego, zmieniała się w czasie i obecnie raczej nie jest formułowana w tak zdecydowany sposób, jak zrobiła to Marija Gimbutas. Współcześni autorzy zwracają uwagę, że trudno znaleźć ślady podboju i ekspansja języków indoeuropejskich zachodziła raczej na drodze pokojowej dyfuzji i stopniowego zapożyczania bardziej atrakcyjnych wzorców kulturowych przez kolejne, coraz bardziej oddalone od siebie grupy.
…czy migranci z Azji Południowo-Zachodniej?
Dość prowokacyjną alternatywę dla teorii stepowej zaproponował ponad trzydzieści lat temu Colin Renfrew. Według niego kolebką języków indoeuropejskich miała być Anatolia, gdzie we wczesnym neolicie pojawili się pierwsi rolnicy. Ich stopniowa ekspansja najpierw na Bałkany, a później przez dolinę Dunaju na północ, wschód i zachód Europy miała spowodować rozpowszechnienie się i różnicowanie języków indoeuropejskich, zaczynając od wyodrębnienia się języków anatolijskich (w tym hetyckiego) na samym początku tego procesu. Teoria anatolijska uzyskała pewne wsparcie ze strony językoznawców analizujących historię języków indoeuropejskich, ale słabo broniła się pod względem archeologicznym, przede wszystkim ze względu na brak dobrego wyjaśnienia ekspansji języków indoeuropejskich w Azji.
Najrzadziej dyskutowana teoria sformułowana w roku 1980 przez Tamaza Gamkrelidze i Wiaczesława Iwanowa lokalizowała kolebkę Indoeuropejczyków w V-IV tysiącleciu p.n.e. w trójkącie między wschodnią Anatolią, Wyżyną Armeńską a północną Mezopotamią, czyli z grubsza na terenie kultury Kura-Araks. Teoria armeńska została oparta na danych lingwistycznych i w zasadzie ignorowała archeologię. Nie pomagało jej również to, że pierwotnie została opublikowana jedynie po rosyjsku i dopiero po kilkunastu latach jej założenia zostały przetłumaczone na język angielski.
Kilka słów o metodzie
Paleogenetyków kwestia rozprzestrzeniania się języków indoeuropejskich interesowała od dawna, ale przez długi czas dostępne zbiory danych były zbyt skromne, żeby wyjść poza ostrożne sugestie. Teraz jednak dzięki projektowi, którego wyniki zostały opublikowane w Science, można już bardziej zdecydowanie odpowiedzieć na pytanie, która z teorii jest bardziej prawdopodobna.
Pod koniec XX wieku, kiedy sekwencjonowanie całych genomów było jeszcze technicznie zbyt trudne, badania paleogenetyczne wykorzystywały sekwencje mitochondrialnego DNA oraz fragmentów chromosomu Y, które jednak ze względu na to, że reprezentowały tylko przodków odpowiednio w linii kobiecej lub męskiej, dawały wgląd tylko w niewielki wycinek zmienności genetycznej. Dopiero wprowadzenie na większą skalę sekwencjonowania nowej generacji umożliwiło kompleksową analizę historii genetycznej całych populacji.
Ze względu na rekombinację każdy genom reprezentuje losowy zestaw fragmentów DNA przodków, po połowie w pierwszym pokoleniu wstecz, po ćwierci w drugim, jednej ósmej w trzecim i tak dalej. Dwadzieścia pokoleń wstecz (czyli około 600 lat, jeśli policzymy 30 lat na pokolenie) mamy już ponad milion „udziałów”, przy czym niektóre z nich mogą pochodzić od tego samego przodka. Jeśli wszyscy przodkowie danego osobnika reprezentowali tę samą populację, w jego genomie znajdujemy tylko „udziały” z tej właśnie populacji, ale jeśli byli też przodkowie z innej populacji, „udziały” przodków z różnych miejsc występują w odpowiedniej proporcji, która może być oszacowana, jeśli tylko populacje w odpowiednim stopniu różniły się od siebie częstościami poszczególnych wariantów odcinków DNA.
Głównym problemem w badaniach paleogenetycznych jest taki wybór populacji przodków, żeby (1) znacząco różniły się one od siebie, (2) były wyraźnie oddalone w czasie od grupy ludzkiej będącej przedmiotem badań i wreszcie (3) były tak zlokalizowane, żeby zapewnić odpowiednio niskie prawdopodobieństwo, że mógł istnieć znaczący przepływ „udziałów” skądinąd. W badaniach zespołu Reicha i Pinhasiego wybrany został zestaw pięciu takich populacji referencyjnych: łowcy-zbieracze z Bałkanów, łowcy-zbieracze ze wschodniej Europy, łowcy-zbieracze z Kaukazu, wcześni rolnicy z Lewantu i wcześni rolnicy z Anatolii.
Teoria armeńska górą
Wyniki (choć do pewnego stopnia zapowiedziane przez wcześniejsze badania) są dość spektakularne. Okazało się, że przodkami ludności kultury grobów jamowych byli mniej więcej w równych proporcjach łowcy-zbieracze ze wschodniej Europy i z Kaukazu, ale wykryta też została niewielka domieszka pochodząca od rolników z Anatolii i Lewantu (można to zobaczyć na poniższej infografice). Z kolei w Anatolii „udziały” wschodnioeuropejskich łowców-zbieraczy nie zostały w ogóle wykryte w populacjach z chalkolitu i epoki brązu, choć mamy tam poświadczonych użytkowników języków indoeuropejskich.
Najbardziej logicznym wyjaśnieniem takiego rozkładu „udziałów” jest lokalizacja najwcześniejszych użytkowników języka praindoeuropejskiego na południe od Kaukazu. Następnie część tamtejszej ludności ruszyła do Anatolii, gdzie wykształciły się języki anatolijskie z hetyckim i luwijskim jako najstarszymi przykładami, a część przeszła przez Kaukaz i tam zmieszała się z lokalnymi grupami ludzkimi tworząc kulturę grobów jamowych. Stamtąd dopiero nie-anatolijscy użytkownicy języków indoeuropejskich rozprzestrzenili się w Europie i przez Azję Środkową dotarli do Indii, Iranu i Chin. Interesujące jest to, że o ile niektórzy potomkowie populacji kultury grobów jamowych wrócili później do Armenii, to nie dotarli już do Anatolii.
Badania paleogenetyczne pozwalają oszacować nie tylko kierunek, ale też natężenie migracji prowadzących do rozprzestrzenienia się języków indoeuropejskich. Na przykład w Grecji w okresie mykeńskim „udziały” populacji kultury grobów jamowych wynosiły około 10%, przy czym były one podobne wśród członków elit, jak i u osób o niższym statusie społecznym, co stanowi argument przeciwko opinii, że Indoeuropejczycy byli najeźdźcami podporządkowującymi sobie miejscową ludność. Dobrym przykładem jest słynny „Wojownik Gryfa” pochowany z bardzo bogatymi darami grobowymi, w którego genomie nie było w ogóle „udziałów” populacji kultury grobów jamowych.
Również opinia o patrylinearnym charakterze ekspansji Indoeuropejczyków została mocno nadwątlona, ponieważ typowy dla kultury grobów jamowych wariant chromosomu Y (R-Z2103) zaniknął na stepie i przetrwał do dnia dzisiejszego jedynie w Armenii. To pokazuje również, że rekonstruowanie migracji tylko na podstawie męskiej lub żeńskiej linii przodków może łatwo prowadzić na manowce.
Badania paleogenetyczne udzieliły konkretnej odpowiedzi na pytanie o pochodzenie języków indoeuropejskich, być może ucieszyły językoznawców, najbardziej łaskawie do tej pory traktujących teorię armeńską, ale postawiły też w trudnej sytuacji archaeologów zajmujących się chalkolitem i epoką brązu we wschodniej Anatolii i na Wyżynie Armeńskiej, którzy będą musieli teraz zacząć na poważnie szukać śladów pierwszych Indoeuropejczyków wędrujących na północ przez przełęcze Kaukazu.
Autor: Arkadiusz Sołtysiak
[Powyższy tekst przedrukowujemy za portalem Archeowieści.pl, z dnia 22 sierpnia 2022 roku. https://archeowiesci.pl/o-co-chodzi-z-tymi-olmekami-cultura-madre-czy-culturas-hermanas/]
Obraz wyróżniający: Praca w laboratorium paleogenetycznym na Uniwersytecie Harvarda.
© Kayana Szymczak / The New York Times. Tu za portalem archeowieści.pl