Nie jestem w stanie przypomnieć sobie w której klasie to było, ale na pewno były to lata szkoły podstawowej. Pani od polskiego była niewysoka i miała hollywoodzki szeroki uśmiech. Typ nauczyciela, który ma serce dla dzieci, a więc dzieci z łatwością oddają mu część swojego. Zadaniem domowym było napisanie wiersza. Usiadłam więc w domu ze swoim kolorowym pamiętniczkiem i napisałam tych wierszy kilkanaście. Dumnie przyniosłam je do szkoły i położyłam na biurku. Po kilku dniach wróciły do mnie z oceną celującą i dopiskiem:
Pisz i nigdy nie przestawaj, bo to wielki dar.
Może być, że coś przestawiłam. Na pewno coś przekręciłam, ale przekaz był dokładnie taki sam. Poczułam się na tyle dumna, że potem napisałam wiersz na szkolny konkurs poetycki i od czasu do czasu namazałam coś w swoim kolorowym pamiętniczku. Próbowałam piosenek, ale jestem chyba najgorszym możliwym twórcą tekstów, który chodzi po tym globie. Jakiś czas później zapomniałam o tym swoim pisaniu. Czytałam dziesiątki książek jedna po drugiej, ale nie ciągnęło mnie do tego, by chwycić za długopis i stworzyć coś własnego. Jakby tego epizodu z wierszami nigdy nie było. Jakby nauczycielska notatka była tylko rzuconym na wiatr zdaniem, jak te typu „jest zdolny, ale leniwy”, które wciska się rodzicom na zebraniach.
Jednak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, a jeżeli ma Cię coś w życiu spotkać, to Cię spotka. Mnie też spotkała – pierwsza miłość. Zakompleksiona nastolatka poszła do szkoły średniej i się zakochała po raz pierwszy. Był starszy, przystojny i absolutnie nieosiągalny. Moje serce dudniło w piersi, gdy udawałam obojętność, ale poza dudnieniem, szukało innego ujścia dla przepełniających go uczuć. Dosłownie wyplułam z siebie pierwszy wiersz i jakby… katharsis. Zakochanie wciąż było bolesne i niespełnione, ale ja miałam już na nie sposób. Pisałam. Poezja mnie odnalazła, bo jestem pewna, że to właśnie ona czekała na dogodny moment, by wpaść z powrotem w moje życie. Była starsza, dojrzalsza, choć wciąż młoda i naiwna. Powstało ponad sto pięćdziesiąt wierszy. Wszystkie o mojej miłości, o moim bólu i o mojej radości. W ten właśnie sposób wyrażałam siebie i uczyłam się żyć.
Tak, gdy tylko otworzyłam temu okno… wpadł do niego wiatr pachnący natchnieniem. Zaczęło się od wierszy, a po chwili powstała sztuka. Historia miłosna opowiedziana wierszem. Powstał zbiór opowiadań i powstała moja pierwsza książka. Miałam siedemnaście lat, gdy to wszystko kładło się posłusznie na dnie szuflady i czekało aż coś z tym zrobię. Miłość minęła, chłopiec odszedł, serce trzasnęło, lecz pióro zostało. I ja już taka zostałam – pisząca. Teraz też piszę i sama jestem jak ten wiersz, co czasem gubi rym, ale wciąż potrafi porwać duszę.
Pani od polskiego zapewne nie pamięta, że kiedyś napisała mi w moim zeszycie, żebym nigdy nie przestawała pisać. Nie pamięta pewnie nawet mojego imienia. Chłopiec z moich snów nigdy nie dowie się, że to dzięki niemu do dzisiaj płyną ze mnie słowa. Nie dowie się, że istniałam. A dzięki niemu udało mi się powiedzieć tych słów już całkiem sporo. Udało mi się znaleźć odbiorców.
W klasie maturalnej załamywałam ręce i drżącym głosem mówiłam: nie wiem, co chcę w życiu robić. Sądziłam, że na tym świecie nie ma czegoś, w czym jestem dobra. Teraz usiadłabym obok tej dziewczyny i powiedziałabym, by jeszcze chwilę poczekała. Zawsze w życiu jest taka chwila, która wszystko zmienia. Moje pisanie było tą tęsknotą, którą odczuwa się w najmniej spodziewanym momencie, chociaż nie wie się nawet, do czego się tęskni. Wiele lat do czegoś tęskniłam, aż w końcu znalazło to do mnie drogę i mnie… dotknęło. A gdy tylko stanęło w drzwiach, wiedziałam, że moje serce jest już spokojne. Pomimo kolejnego zakochania, złamanego serca, wylanych łez, trudów i zaciśniętych pięści – mam teraz swoją ostoję. Doskonale słyszę tę melodię.
Kilka słów o autorze: Justyna Luszyńska
Autorka książki pod tytułem „Będę czekać całą noc”, która miała swoją premierę w październiku 2016 roku. Laureatka Ogólnopolskiego Konkursu im. Bolesława Prusa organizowanego przez miesięcznik WOBEC, potem stała autorka miesięcznika, redaktor działu prozy, a od niedawna zastępca redaktora naczelnego. Przyznano jej również nagrodę specjalną w ogólnopolskim konkursie o nazwie „Sienkiewiczki” za esej o tematyce miłosnej.
Kiedyś redaktor koordynator oraz dziennikarz w serwisie EYIA (European Youth Information Agency). Okazjonalnie publikuje swoje teksty w miesięczniku MUTUUS. Członek jury drugiej edycji Ogólnopolskiego Konkursu na opowiadanie im. Bolesława Prusa.
Z wykształcenia zaś jest nauczycielem języka angielskiego.