Jeszcze będzie lepiej .… / Magdalena Komsta

0
135
Ciche łkanie roznosiło się w ciszy małego, wiekowego lasu rozpościerającego się niedaleko miasteczka. Sędziwy dąb podpierał skuloną dziewczynę, dając wsparcie, jakiego nie otrzymała nigdy wcześniej.  Pomarańczowe pasemka włosów spoczywały płasko na barkach, a czarna grzywka opadała na ciemne oczy. Oplotła się swoimi drżącymi ramionami w imitacji uścisku, który widziała tylko u innych. Szum drzew oraz świergot ptaków szeptały jej niezrozumiałe słowa pocieszenia. Stary telefon ze zniszczoną szybką gniótł trawę obok, odrzucony z powodu treści wyświetlonych wcześniej na nim.
Nastolatka nazywana w Internecie ,,wiewiórą z ADHD”, a w szkole ,,Alka”, rozmyślała czy tego nie zakończyć, zrobić to, czego oni od niej chcieli. Zniknąć i nie powrócić. Zostawić swoje złamane ciało w ziemskim piekle i zobaczyć, co jest później. Przekonać się czy Bóg  oraz Szatan istnieją albo czy zostanie jedną z miliardów świecących gwiazd na firmamencie nieba. Nikt nie tęskniłby za nią… ani rodzina, ani znajomi, ani nawet ci wyśmiewający się z niej zza ekranów. Zabić się i odejść. Proste, prawda? Chwycić mocno żyletkę, wbić głęboko w rękę  i ciąć krwiste pasy, opuszczając jej, prawdopodobnie, ostatnie życie. Wydaje się to zbyt wysoką ceną do zapłacenia, ale czy na pewno? Kiedy nic ani nikt tu na nią nie czeka?
Ona tego nie wie. Może jedynie desperacko wtulić się w swoją za dużą, czarną bluzę. Pozostało jej tylko… czekać, oddychać i oglądać szklanymi, niewidzącymi oczami świat  przed sobą. Strumień gorzkich łez wyczerpał swe źródło, w którego miejscu została zimna pustka serca.
Wraz z nastaniem kompletnej ciszy w gaju zachrzęściły buty wśród zamarłej natury. To byli oni… Jej koledzy i koleżanki z klasy weszli do obcej ostoi. Strzępki rozmów przebiły się  przez głuche uszy i zamglony umysł dziecka.
Spojrzała znad swoich kolan na przybywających ludzi. Nie powinno ich tu wszystkich być… Anka, jej najlepsza blondwłosa “przyjaciółka” podbiegła i kucnęła przy niej. Ta, która zasugerowała, by wołały na siebie  Anka i Alka, na znak przyjaźni, rzekła:
– No, Alka, czemu chcesz mnie zostawić? Przecież wiesz, że to nie ja zamieszczam te zdjęcia, co nie? Ja bym cię tak nie zdradziła. Wróć do szkoły. Zrobisz to dla mnie, proszę?
– Dajcie mi spokój – podparłszy się dłońmi, Aleksandra wstała na nogi, wzięła telefon i zaczęła odchodzić od wielkiego dębu, zmierzając w przeciwnym kierunku.
Kiedy się obracała, w jej polu widzenia ukazał się jeden brązowowłosy chłopak, który nigdy z nią nie rozmawiał, w przeciwieństwie do innych osób tutaj zebranych, był klasowym pośmiewiskiem, kozłem ofiarnym. Patrzył na nią proszącym wzrokiem. Wiktor, najgorszy łobuz w szkole, złapawszy jej spojrzenie, uśmiechnął się ostro.
– Widzisz, Alka? Nawet ten debil nie chce, żebyś go zostawiła. Mięczak pewnie robił ci zdjęcia – podszedł do wspomnianego chłopca i zarzucił mu ramię na szyję, sprawiając, że tamten pochylił się pod ciężarem. – Chociaż, co ja gadam? Ten idiota jest tak bezużyteczny, że ewidentnie nie ma konta na Facebooku.
Lasek rozbrzmiał śmiechem, jakby nagle pojawiło się stado hien ryczących: ,,A może się w tobie zakochał?” albo ,,Ciota, może chciała poczuć się lepiej, niszcząc życie innych?” lub ,,Nie ma szans, żeby to był on.”. Nastolatek został rzucony na ziemię przez wyższego kolegę. Wszyscy odwrócili się i ponownie skupili uwagę na dziewczynie z czarnopomarańczowymi włosami.
 – Wątpię, żeby rodzice zauważyli twoją ucieczkę, więc chodź. Chyba nie jesteś tak żałosna, jak Tomek? – Anka teatralnie przyłożyła palec do malinowych ust niby zamyślona. – A poza tym, to gdzie byś poszła? Chyba nie planowałaś tutaj zostać?
Alka milczała przez dłuższy czas. Wiedziała, że Ania ma rację, ale co z tego? Po co miałaby wrócić do tamtego świata? Lepiej byłoby pozostać w zapomnieniu i z dala od bolesnej rzeczywistości. Jednak, gdyby teraz nie wróciła, to przyszedłby ktoś inny. Mogłoby być jeszcze gorzej, zatem musi pójść.
   Podjąwszy decyzję, dziewczyna westchnęła i odwróciła się do reszty. Bez słowa ruszyła w drogę powrotną do domu. W czasie wędrówki ludzie grupkami odchodzili, aż pozostali tylko ona, Anka i Tomek. Na skrzyżowaniu ulic zatrzymali się. Przyjaciółka przytuliła koleżankę  na pożegnanie, po czym odeszła, a oni tylko patrzyli w milczeniu na jej znikającą sylwetką. Alka spojrzała oczekująco na chłopaka, który zarumienił się pod jej wzrokiem. Wziąwszy uspokajający wdech, przemówił:
– Cieszę się, że postanowiłaś wrócić – rzucił jej mały, nieśmiały uśmiech i szybko pobiegł        w stronę, z której wracali.
Zszokowana dziewczyna przez chwilę stała zmrożona w miejscu. Otrząsnąwszy się po chwili, poszła do domu…
* * *
W obskurnym mieszkaniu zastała rodziców siedzących na burej sofie przed włączonym telewizorem, oglądających jakieś amerykańskie show. Na dźwięk otwieranych drzwi, odwrócili swoje pulchne, wściekłe twarze.
– Skoro już postanowiłaś zaszczycić nas swoją obecnością, niewdzięcznico, mogłabyś choć raz się na coś przydać i wyrzucić śmieci! – matka wydarła się z puszkowanym piwem w ręku.
Kiedy pospiesznie opuszczała salon, towarzyszyły jej wyzwiska i przekleństwa. Bojąc się konsekwencji nieposłuszeństwa, bezzwłocznie zabrała się do roboty. Skończyło się nie tylko na wyrzuceniu śmieci, ale również sprzątnięciu apartamentu oraz ugotowaniu obiadu. Dopiero wtedy mogła rzucić się na łóżko w swojej małej sypialni. Rozłożona na kołdrze, myślała o jutrzejszym dniu, nim zmorzył ją sen…
* * *
  – Alka! – okrzyk wyrwał ją z zamyślenia – zaraz się spóźnisz, wchodź!
To była Natalia, przewodnicząca kółka dziennikarskiego w szkole, zazwyczaj przychodziła wcześniej, żeby odrobić lekcje i uczesać swoje długie, kręcone, rude włosy. Jej nieodłączny aparat kołysał się na szyi, gdy machała do niej, stojąc w drzwiach budynku.
  – Już biegnę!
* * *
Aleksandra siedziała cicho w ławce, wsłuchując się w gwar na korytarzu. Jej „przyjaciele” z ożywieniem o czymś rozmawiali kilka kroków od niej.
Nagle podbiegły do niej Anka i Natalka. Położyły plecaki i powiedziały, żeby popilnowała aparatu. Nie poczekały na odpowiedź, krzyknęły coś do chłopców i dziewczyn z klasy, którzy natychmiast ruszyli w ślad za nimi. Tylko Tomek został na środku korytarza, odepchnięty od grupy. Westchnął i bez słowa usiadł obok niej.
– Włącz to, póki ich nie ma – rozkazał, wskazując na trzymane urządzenie.
Spojrzała pytająco na nastolatka, który tylko ją pośpieszał, widząc jej wahanie. Zastanowiwszy się, znalazła czarny przycisk… kliknęła. Po włączeniu, chłopak powiedział, żeby otworzyła galerię zdjęć. Ukazały się setki fotografia z kimś na nich. Powiększając jedno, uświadomiła sobie, że to ona. To były dziesiątki jej twarzy, uchwycone w zawstydzających, głupich, przykrych momentach. Widziała je wszystkie w Internecie… Jest nawet zdjęcie z dzisiaj, kiedy stała przed szkołą rozglądając się pustym wzrokiem.
– Nie chciałem w tym uczestniczyć. Grozili mi, przepraszam. – powiedział szeleszczącym, suchym głosem, nim mogła coś wyksztusić przez narastającą gulę w gardle. – Proszę, wybacz mi… Chodźmy do dyrektora.
 Wziął od niej aparat i zaprowadził do gabinetu. Kilka minut po zgłoszeniu sprawy, przez drzwi przeszli dwaj policjanci. Obaj byli wysocy oraz ubrani w granatowe mundury. Przedstawili się i poprosili o przedstawienie sytuacji w szczegółach. W pewnym momencie weszli jej rodzice, lecz nie zauważyła ich od razu, zbyt skupiona na odpowiadaniu na pytania, skupiona, by się nie rozpłakać. Tomek również był przepytywany.
 Kiedy opiekunowie Alki dowiedzieli się, czemu zostali wezwani, wszczęli głośną kłótnię i zażądali przerwania śledztwa, ponieważ to tylko wymysły ich bezużytecznego dziecka, które nic nie wie o świecie. Próbowali nawet dostać się do córki, żeby zabrać ją siłą do domu, jednak policja wyprowadziła ich, zanim zdążyli wprowadzić czyn w życie.
Z powodu dużej ilości osób zamieszanych w dręczenie koleżanki i kolegi z klasy, wszyscy zostali przewiezieni na komisariat. Tam musiała powtórzyć ponownie swoje zeznania w pokoju z lustrem weneckim na ścianie. Wspomnienia stamtąd były rozmazaną plamą na linii czasu, ale doskonale pamiętała chwilę, gdy go opuszczała. Zobaczyła wtedy Ankę zakutą w kajdany, pilnowaną przez policjantkę.
Nie wytrzymała. Z wściekłym wrzaskiem rzuciła się na dziewczynę, żądając odpowiedzi na pytanie czemu jej to zrobiła. 
– Byłaś tak żałośnie smutna, że aż szkoda było nie skorzystać z okazji – odpowiedziała z okrutnym błyskiem w oku i śmiechem na ustach.
Zanim zdążyła jej zrobić większą krzywdę, niż wyrwanie paru włosów oraz zostawieniu czerwonego odcisku w kształcie pięści na policzku, została powstrzymana, lecz nie przez mundurową, jak się spodziewała, tylko przez Tomka, który właśnie opuścił własny pokój.
Wciągnął ją do ciepłego uścisku i nie puszczał, pomimo jej wyzwisk i szarpania. W końcu opadła z sił, a łzy popłynęły, mocząc jego koszulą, zatopiła się w nim.
– Zobaczysz, jeszcze będzie lepiej – obiecał…       

                              Magdalena Komsta

Obraz Mariya z Pixabay