Próbując zmienić markę Bliskiego Wschodu na techno-futurystyczną oazę globalnej wymiany i innowacji, gospodarz tegorocznej COP28 podjął próbę odważnego ruchu w kierunku produkcji energii jądrowej. Rozszczepienie, które kiedyś było czarną owcą czystej energii, może wkrótce się przebudzić.
Po raz kolejny Ziemia przeżywa najgorętszy rok w historii. Mając na uwadze ten niechciany punkt odniesienia, tysiące innowatorów, decydentów, finansistów i konsultantów przybyło do błyszczącej metropolii w Zatoce Perskiej, Dubaju, aby omówić pogłębiający się kryzys podczas 28. Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu, czyli COP28. W mieście zbudowanym na handlu ropą i słynącym z bogactwa, postwzrost jako strategia działań klimatycznych raczej nie będzie zajmowała ważnego miejsca.
Dla niektórych, takich jak Al Jaber, desygnowany na Prezydenta COP28, dekarbonizacja jest „największą szansą gospodarczą od czasu pierwszej rewolucji przemysłowej”. Biorąc pod uwagę inne jego role jako ministra przemysłu Emiratów i dyrektora generalnego Abu Dhabi National Oil Company, być może nie jest zaskoczeniem, że upiera się, że realistyczna transformacja energetyczna musi obejmować przemysł paliw kopalnych. Ta ostra ironia spotkała się z naganą ze strony postępowych figurantów klimatycznych, takich jak Greta Thunberg i Al Gore, którzy ubolewają nad przejęciem przez „Big Oil” procesu COP w sprawie negocjacji klimatycznych.
W tym kontrowersyjnym kontekście energetyka jądrowa wykorzystuje okazję, aby odkryć siebie na nowo na forum, na którym tradycyjnie była pogardzana. Według Bloomberga Stany Zjednoczone naciskają na potrojenie globalnej mocy elektrowni jądrowych do 2050 r. w ramach inicjatywy „NetZero Nuclear” . Od rozpoczęcia szczytu zebrano już podpisy od 21 innych krajów, w tym Francji, Kanady, Szwecji, Ghany, Korei Południowej i Wielkiej Brytanii. Zaledwie kilka lat temu większość tych krajów wycofywała swoją energię jądrową, ale obecnie opowiada się za rozwojem zaawansowanych reaktorów i przedłużaniem żywotności istniejących elektrowni.
Amerykański wysłannik ds. klimatu John Kerry również ogłosi w Dubaju „strategię syntezy jądrowej” w nadziei, że globalna współpraca przyspieszy przełomy technologiczne w kierunku komercyjnej syntezy jądrowej. To czyste, bezodpadowe i „srebrne rozwiązanie” w dziedzinie energii prawdopodobnie pojawi się jeszcze za kilka dekad, ale wykorzystanie obecnego impetu energetyki jądrowej może pobudzić poparcie zarówno dla rozszczepienia dzisiaj, jak i dla syntezy jądrowej w przyszłości. W sierpniu Pew Research stwierdził, że 57 procent Amerykanów opowiada się za budową nowych elektrowni jądrowych, w porównaniu z 43 procent zaledwie trzy lata wcześniej. Nawet w Japonii, miejscu ostatniej poważnej katastrofy, coroczny sondaż wykazał poparcie dla ponownego uruchomienia nieczynnych elektrowni na poziomie 51 procent, co oznacza wzrost z 38 procent w 2022 r. i pierwszą większość poparcia od 2011 r.
Inżynier jądrowy i zwolennik Mark Nelson zakłada, że rosnące nastroje są naturalnym produktem dojrzewającego związku ludzkości z technologią nuklearną. Dzisiejsi młodzi decydenci to „tubylcy nuklearni”, którzy dorastali w erze postzimnowojennej i zostali przyzwyczajeni do egzystencjalnego zagrożenia stwarzanego przez broń nuklearną. Zamiast nuklearnego holokaustu, którego obawiali się ich rodzice i dziadkowie, popularne wyobrażenie pokolenia Y i Z o apokalipsie to katastrofa klimatyczna. Organizacje takie jak Third Way, Good Energy Collective i Breakthrough Institute zapewniły bazę pragmatycznym aktywistom klimatycznym, którzy coraz częściej uznają energię jądrową za sojusznika natury, a nie wroga.
Załamanie romantycznych koncepcji działań klimatycznych może również wpłynąć na rosnącą otwartość na energię jądrową. Energie odnawialne, pomimo całego swojego dotychczasowego postępu i wkładu, nie zdołały zapobiec zmianom klimatycznym. Podatki węglowe i inne systemy mające na celu ograniczenie ogólnego zużycia i ilości odpadów z trudem nabrały tempa. Ostatecznie kraje o największych emisjach nadal nie chcą narażać bezpieczeństwa narodowego ani priorytetów gospodarczych na rzecz celów w zakresie emisji – być może z wyjątkiem Niemiec. Nawet tam strategia „Energiewende” wychwytuje ciepło dla osłabionej gospodarki w obliczu niestabilnych cen energii.
Zamiast tego obfitość stała się głównym motywem przewodnim, gdy politycy na całym świecie godzą działania klimatyczne z priorytetami krajowymi, obiecując więcej miejsc pracy, więcej dostaw i więcej innowacji, które pomogą w rozwoju i pozwolą nam wyjść z kryzysu. W porównaniu z ciągłym szczelinowaniem i nowymi zezwoleniami na wiercenia ropy naftowej, rozwój energetyki jądrowej ze względu na jej wyższą gęstość energii, brak emisji i potencjał ekspansji jest postrzegany w Kongresie USA jako obustronny sukces.
Technooptymizm w odniesieniu do projektów nowej generacji również pogrzebie stare wyobrażenia. W kilkunastu różnych krajach opracowywanych jest ponad 80 modeli „małych reaktorów modułowych” , co wykazuje poprawę w zakresie bezpieczeństwa i ekonomiki produkcji. Przykładami tymi są Terrapower i Oklo Billa Gatesa, któremu również przewodniczy Sam Altman, znany z OpenAI. Katy Huff, zastępca sekretarza USA ds. energii jądrowej, porównała transformację branży do przejścia od budowy lotnisk, które stanowią projekty inżynieryjne na zamówienie, do samolotów, które są produktami opartymi na procesach seryjnych. Takie podejście nie tylko zapewnia organom regulacyjnym mniej zmiennych do zrozumienia, ale otwiera drzwi do nowych, kreatywnych zastosowań, takich jak zasilanie transportu morskiego lub centra danych poza siecią.
Ale czy ten optymistyczny pogląd jest aż nazbyt znajomy? Poprzednie pokolenia podobnie wyobrażały sobie przyszłość obfitości wynikającą z II wojny światowej, z samochodami atomowymi i energią „zbyt tanią, by można ją było zmierzyć”. Następnie nastąpił renesans energii nuklearnej w pierwszej dekadzie XXI wieku – bardziej dojrzały wyraz technologii, która umożliwi walkę z globalnym ociepleniem bez uszczerbku dla wzrostu gospodarczego na przestrzeni nowego tysiąclecia. Obydwa ruchy borykały się z przekroczeniami kosztów i obawami dotyczącymi bezpieczeństwa, zanim ostatecznie uległy następstwom katastrofalnych wydarzeń – krachu w Czarnobylu w 1986 r. i Fukushimy Daiichi w 2011 r.
Pojawiają się także obawy związane z proliferacją. Od początków programu transferu energii jądrowej „Atomy dla pokoju” prezydenta USA Dwighta D. Eisenhowera państwa znajdowały sposoby na przekierowanie technologii na rzecz budowy tajnych programów zbrojeniowych. Kilku, jak Indie, Pakistan i Izrael, ostatecznie odniosło sukces. Dołączenie każdego nowego państwa posiadającego broń nuklearną wstrząsnęło światową polityką i globalnym krajobrazem bezpieczeństwa, przyczyniając się do stopniowego osłabienia hegemonii Stanów Zjednoczonych od momentu jednobiegunowego stanu w 1945 r. Jednak nawet te kwestie nie zdołały powstrzymać rozwoju energetyki jądrowej. W rzeczywistości są one obecnie świadectwem trwałego zapotrzebowania na niezawodną moc podstawową, a także desperacji technokratów w pogoni za realistycznymi rozwiązaniami klimatycznymi.
Bruksela i Berlin pozostają zdecydowanie przeciwne energii nuklearnej, ale świat i tak postępuje w tym kierunku. Chiny i Indie przodują w ambitnej budowie nowych mocy jądrowych. W międzyczasie zróżnicowana grupa przybyszów z Azji Południowo-Wschodniej po Afrykę Subsaharyjską kładzie podwaliny pod budowę własnych reaktorów. Tak się składa, że gospodarz COP28 jest także prekursorem Bliskiego Wschodu w dziedzinie energetyki jądrowej. Tylko w tym miesiącu Zjednoczone Emiraty Arabskie wydały licencję na nowy reaktor w swojej elektrowni Barakah, spodziewając się, że obiekt wkrótce będzie dostarczał do jednej czwartej krajowej energii elektrycznej, a później będzie wytwarzał różowy wodór na eksport.
Dubaj, Riyad i inne centra władzy na Bliskim Wschodzie próbują zmienić markę na technofuturystyczne oazy globalnej wymiany i innowacji, co trafnie wpisuje się w koncentrację COP28 na finansowaniu przejścia na zieloną energię. Zaawansowana energia jądrowa jest kapitałochłonna i będzie wymagać długoterminowego wsparcia rządowego oraz współpracy międzynarodowej, aby ugruntować jej pozycję jako kluczowego rozwiązania w globalnej transformacji energetycznej. Czy jednak w czasach, w których wydaje się, że brakuje zaufania, wyniki przewyższą koszty i ryzyko? Wydaje się, że USA tak myślą.
Brandt K. Mabuni jest rezydentem WSD-Handa Fellow na Pacific Forum i członkiem grupy roboczej ds. polityki nuklearnej w sieci BASIC Emerging Voices Network. Jego badania koncentrują się na kształtowaniu polityki energetycznej, finansowaniu działań klimatycznych i zabezpieczeniach nuklearnych. Uzyskał tytuł magistra azjatyckich stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Hawajskim w Manoa.
Ten artykuł został opublikowany na licencji Creative Commons i może zostać ponownie opublikowany z podaniem autorstwa.
Link do artykułu: https://www.internationalaffairs.org.au/australianoutlook/nuclear-power-seeks-a-critical-mass-at-cop28/