Kandydat skrajnej prawicy Geert Wilders wyłonił się w listopadowych wyborach parlamentarnych największą siłą polityczną w holenderskiej polityce. Co jego zwycięstwo oznacza dla Holandii i Europy?
Co doprowadziło do gwałtownego wzrostu poparcia dla holenderskiej skrajnej prawicy?
Partia Wolności (PVV) Geerta Wildersa radziła sobie dobrze w poprzednich wyborach, zwłaszcza w 2010 roku, kiedy uzyskała ponad 15 proc. głosów i poparła pierwszy rząd ustępującego premiera Marka Rutte. Jednak to zwycięstwo jest bezprecedensowe. 23,5 procent głosów PVV, co przekłada się na 37 ze 150 mandatów, czyni ją zdecydowanie największą frakcją w Tweede Kamer, izbie niższej holenderskiego parlamentu.
Gwałtowny wzrost poparcia można tłumaczyć faktem, że w lipcu czwarty rząd Rutte popadł w dyskusję w sprawie migracji. Następca Rutte na stanowisku lidera centroprawicowej Ludowej Partii na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), Dilan Yesilgoz-Zegerius, postawił na uczynienie migracji głównym tematem kampanii, co wydawało się otwierać drzwi do współpracy z PVV Wildersa. To było coś, co Rutte stanowczo wykluczał przez ostatnie dziesięć lat. W odpowiedzi Wilders szybko złagodził swoją podżegającą retorykę – media nazwały go nawet „Mildersem” – aby zasygnalizować wyborcom, że tym razem głos na PVV nie będzie zmarnowany.
Czy PVV ma drogę do koalicji, która umożliwiłaby jej bezpośrednie rządzenie? A jaką politykę Wilders byłby w stanie wdrożyć jako premier?
Tak, ale będzie to bardzo trudne osiągnięcie równowagi. Dwóch potencjalnych partnerów koalicyjnych Wildersa – centroprawicowa VVD i Nowa Umowa Społeczna (NSC), nowa partia Pietera Omtzigta, byłego chadeki działającego na centroprawicowej platformie antykorupcyjnej – dało jasno do zrozumienia, że nie mogą tolerować niektórych stanowisk PVV sprzecznych z holenderską konstytucją, np. takie jak zamykanie meczetów. Yesilgoz-Zegerius zasygnalizowała, że jej partia nie przystąpi do rządu Wildersa, ale będzie otwarta na zaoferowanie doraźnego wsparcia rządowi mniejszościowemu. Tymczasem Omtzigt w dalszym ciągu wypowiada się niejednoznacznie na temat rządów w koalicji z Wildersem.
Jeśli Wildersowi uda się utworzyć rząd, prawdopodobnie będzie rządził w podobny sposób prawicową premier Włoch Giorgia Meloni, która musiała ograniczyć wiele ze swoich bardziej radykalnych propozycji. Innymi słowy, Wilders porzuci swoje marzenia o referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej (UE) i zauroczenie prezydentem Rosji Władimirem Putinem i zamiast tego będzie prowadził bardziej umiarkowaną, centroprawicową politykę.
Polityka imigracyjna oraz prawo i porządek to inna historia. Potencjalny rząd Wildersa prawdopodobnie zająłby znacznie ostrzejsze stanowisko w obu kwestiach. Jeśli chodzi o politykę klimatyczną, rząd Wildersa prawdopodobnie oszczędziłby rolnikom tego, co niektórzy potencjalni partnerzy koalicji (tacy jak Ruch Obywatelski Rolników) postrzegają jako nadmierne cele w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla i spowolniłby stopniowe przejście do świata o zerowej emisji dwutlenku węgla netto.
W jaki sposób rząd PVV mógłby wpłynąć na współpracę europejską, np. na politykę migracyjną UE?
To nie przypadek, że pierwszym przywódcą UE, który pogratulował Wildersowi, był Węgier Viktor Orban, który również chce, aby UE stała się bardziej rygorystyczna wobec osób ubiegających się o azyl i ogólnie imigracji. Po zwycięstwie we wrześniowych wyborach na Słowacji partii Roberta Fico, która również nadaje na tych samych falach, nie ma wątpliwości, że polityka migracyjna UE będzie nadal zmierzać w bardziej prawicowym kierunku. Spodziewajcie się kolejnych bolesnych porozumień dotyczących „pieniędzy dla uchodźców”, takich jak te zawarte już z Libią, Tunezją i Turcją, szczególnie jeśli konflikt Izrael-Hamas zmusi zdesperowanych uchodźców palestyńskich do przedostawania się do Europy przez Morze Śródziemne.
Jeśli chodzi o politykę klimatyczną, UE będzie prawdopodobnie zmuszona ograniczyć swój ambitny program i zrobić więcej, aby zrekompensować przegranym na drodze do zerowej emisji netto. Jeśli chodzi o politykę gospodarczą, rząd Wildersa prawdopodobnie przyjąłby bardziej rygorystyczne stanowisko w sprawie zadłużenia i deficytów. Byłaby to również zła wiadomość dla wielu przyszłych planów UE, które obejmują zwiększenie wydatków na obronę – zwłaszcza na pomoc dla Ukrainy w toczącej się wojnie z Rosją – oraz większe inwestycje w energię odnawialną i politykę przemysłową.
Czy zwycięstwo Wildersa zwiastuje rosnący eurosceptycyzm, czy też jest wartością odstającą w porównaniu z innymi niedawnymi wyborami?
Prawdopodobnie nie jest to wartość odstająca, o ile imigracja i środowisko pozostają głównymi problemami europejskich wyborców. Nawet w Polsce prawicowa, populistyczna Partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) w dalszym ciągu zdobyła zdecydowanie najwięcej głosów w październikowych wyborach, mimo utraty większości parlamentarnej.
Tendencja ta utrzymuje się gdzie indziej. Francuskie Zgromadzenie Narodowe, skrajnie prawicowa partia Marine Le Pen, w okresie poprzedzającym wybory do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2024 r. osiąga w sondażach 28% głosów, 8 punktów przewagi nad Partią Renesansu prezydenta Emmanuela Macrona. W Niemczech skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) jest obecnie niezmiennie drugą co do wielkości partią z 22% poparciem. W Belgii nacjonalistyczna Flamandzkia Partia Interesu ma szansę stać się największą partią w przyszłorocznych wyborach krajowych. Tymczasem skrajna prawica sprawuje obecnie rządy w Finlandii, na Węgrzech, we Włoszech i na Słowacji, wspierając jednocześnie rząd mniejszościowy w Szwecji.
W sytuacji, gdy centrolewicowi socjaldemokraci i partie zielonych w Europie stale tracą poparcie, a partie centroprawicowe w coraz większym stopniu naśladują retorykę (a czasami także politykę) skrajnej prawicy, znalezienie wspólnej płaszczyzny porozumienia w centrum staje się coraz trudniejsze. Podważa to nadzieje na powrót nowej, stabilnej koalicji do Parlamentu Europejskiego, zwłaszcza biorąc pod uwagę perspektywę, że prawicowe partie na całym świecie mogą uzyskać lepsze wyniki niż obecne sondaże. A to z kolei utrudni powołanie nowej Komisji Europejskiej, choć obecna przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen pozostaje zdecydowanym faworytem na drugą kadencję. Wszystko to składa się na złe wieści dla urzędników UE w Brukseli, ponieważ ich praca stanie się znacznie trudniejsza.
1 grudnia 2023 r., 9:36 (EST)
Creative Commons: Niektóre prawa zastrzeżone.