***
Dlaczego święci idą zawsze do piekła
Ich skrzydła czuć spalenizną
Ludzie polują na nich
Aby skręcić im kark
Złote kłosy wystają zza twojego kołnierza
Oduczyłeś się czynić dobro
Które nie popłaca
Handlujesz tak jak inni
Czym podleci
Pod raną przebitą pospiesznie
Niech wszyscy święci się skończą
jak Indianie na prerii
***
Już nie możesz zliczyć wspomnień
Zapełniłyby kilka trumien
Kilka zim przesiedziałyby
Ogniem i śniegiem przy ludziach
Nie nauczyły cię być przebiegłym
Chowasz się w cieniu
Lis kopie jamę w pstrokatej trawie
Patrzy na ciebie przez futro
Czujesz i zimno i zapach ziemi
Zapomnisz drogi do domu
***
Kiedy słyszę jego głos w słuchawce
Wiem, że jest chory
Wirują mi wokół głowy surowe ryby
Napisy z ręczników na oddziale detoks
Wyszyte tępą igłą
Poranny pociąg
Pieniądze pożyczone od szwagra
Staw w Chociwelu
Ruchome wyspy
Kłaki sierści psa w mieszkaniu
Kłaki moich wspomnień
Kiedy słyszę jego głos w słuchawce
Wiem, że jest chory
Modlitwy mojego syna
walczą z moimi
Totem jego błękitu podchodzi pod moje mury
Mój smutny król myje mu stopy
Nocą zanurza się w smołę śnienia
Nocą żegluje przez oceany
Niezdobyte przez ludzi z jawy
Gdzie rozbiera się z ciężkiej szaty
A rtęć kropel opływa jego ciche ciało
A rtęć kropel dostaje się do oczu
Pod powierzchnią czeka na niego słowo
Nie słyszy go uszami tylko kośćmi czaszki
A plomby w jego zębach ciągną go w dół
Modli się gdy jego matka myje mu stopy
Jej smutna twarz jest piękna
Jak pysk udomowionego zwierzęcia
***
Zamyka się świat w moich rękach
Gdy gliniana kula czoła
Opiera się o twój sen
Spokojny
Jak woda w martwej rzece
We wszystkich odnogach świata
Księżyc się wstydzi człowieka
A ja się nie wstydzę przy tobie
Pokazać blizn i brzydoty
Słabości
Co kruszy kopie
Piękności
Co kopie groby
Agnieszka Tomik-Powaga