Przyjmuję w poniższym artykule formę swego rodzaju polemiki, uznałem bowiem, że moje przemyślenia na temat działań wojennych w Ukrainie staną się w ten sposób bardziej czytelne. Od razu dodam, że są to przemyślenia historyka, nie żołnierza. Jako historyk, nie znam się na arkanach sztuki wojskowej, na wojnę mogę spoglądać jednak z innej perspektywy. Każda wojna przy tym jest wbrew pozorom inna. Ich odmienność wynika głównie z przyjmowanych w niej idei, a także świata wartości. Bardzo późno np. zauważyłem (wymagało to przestudiowania wielu opracowań i książek), że polscy stratedzy wojenni, politycy i wojskowi przed wrześniem 1939 roku, a także w czasie kampanii wrześniowej popełnili pewien błąd. Użyłem tu tego słowa, choć od razu zaznaczam, że ujmuję je nie w sensie negatywnym, nie potrafię znaleźć jednak bardziej adekwatnego słowa. O cóż chodzi? Otóż, jak wskazują pamiętniki, artykuły itp., polskich elit sprzed 1939 roku, prawie wszyscy uważali, że II wojna światowa będzie w jakiejś mierze przypominać wydarzenia I wojny światowej. Także i w II Rzeczypospolitej pojawiali się zwolennicy faszyzmu, widząc w silnym, autorytarnym państwie możliwość rozwoju własnego kraju. Ulegali teoriom ówczesnych ideologów, którzy uważali, że istnieją drogi na skróty, znając tylko powierzchownie społeczne problemy, sądzili, że można je rozwiązać prostymi sposobami. Często, nie mając dostępu do pełni informacji, nie mając jeszcze skutecznych metod ich analizy, nie dostrzegali środków, jakie były stosowane w państwach totalitarnych, by zrealizować stawiane przez nie cele. Podobnie było z nazizmem. Gdy prześledzimy prasę z tamtego okresu (a ta przede wszystkim kształtowała ówczesną opinię publiczną), zauważymy, że zbrodniczy charakter faszyzmu, a nawet nazizmu nie był zbyt widoczny. Pojęcia wojna totalna, eksterminacja, ludobójstwo… Nie, takie pojęcia przed napaścią hitlerowskich Niemiec na Polskę raczej nie mieściły się w głowach mieszkańców naszego kraju. Społeczeństwo niemieckie uważane było za „cywilizowane”. Nie powinny nas mylić obrazy z powojennych polskich filmów i literatury ukazujące schematyczny obraz Niemca oprawcy i świadomego swego losu Polaka. Wiedza o nazistowskich zbrodniach docierała do społeczeństwa polskiego powoli, wiele informacji poznaliśmy zresztą dopiero po wojnie. Zresztą i polityka hitlerowskich Niemiec w tym zakresie w czasie wojny ulegała zaostrzeniu, myślę, że taki jej kierunek znało wcześniej bardzo niewielu.
Ten przydługi wstęp zawarłem tu dlatego, że uważam, iż podobnie spoglądać powinniśmy na obecną wojnę w Ukrainie. Ta zaczęła się już w 2014 roku, choć wielu o tym nie pamięta, bowiem jak pisałem we wstępie, każda wojna jest inna. W polskiej Wikipedii możemy np. przeczytać, że: Wojna rosyjsko-ukraińska to zbrojna agresja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę rozpoczęta w lutym 2014. Początkowo działania rosyjskie przybierały postać wojny hybrydowej, której elementami były między innymi: interwencja militarna na Krymie i jego aneksja, wojna Donbasie oraz incydent w Cieśninie Kerczeńskiej. Od jesieni 2021 konflikt zaczął eskalować, przeradzając się 24 lutego 2022 w otwarty konflikt zbrojny o charakterze regularnej wojny, kiedy to Rosja rozpoczęła zakrojoną na szeroką skalę inwazję na Ukrainę.
Właściwą dać rzeczom słowami miarę. „Wojna hybrydowa”, „interwencja militarna”, „aneksja”, „wojna w Donbasie”. Czy wojna hybrydowa, wspierane przez obce państwo działania zbrojne sił tego państwa na obcym terytorium nie są po prostu wojną. Federacja Rosji sięgnęła do doświadczeń komunistycznej ZSRR i rozbudowała terroryzm jako narzędzie wojenne na niespotykaną wcześniej skalę. Wkroczenie, nawet w przebraniu, żołnierzy rosyjskich na terytorium Ukrainy (uznane prawnie przez wszystkie państwa świata) było początkiem wojny (wojny de facto). A wojna w Donbasie? Dlaczego w Donbasie, a nie z Ukrainą, przecież Donbas był i jest częścią Ukrainy (jednostronne decyzje polityczne Rosji, wbrew zapisom prawa międzynarodowego, nie mają tu znaczenia). Nie mamy do czynienia z wojną w Donbasie, lecz z działaniami zbrojnymi w Donbasie, będącymi częścią wojny z Rosji Ukrainą.
Analizując przebieg wojny w Ukrainie, tak jak polskie elity przed II wojną światową, odwołujemy się w naszych myślach do innych, pozornie podobnych, wydarzeń z historii. Przypominamy sobie wojnę Krymską, wydarzenia na Bałkanach (tam to Rosja carska próbowała wykorzystywać lokalne konflikty kulturowe w tym głownie religijne), myśląc o współczesnej Rosji wielu z nas odrzuca porównania z nazizmem, a przecież wojska rosyjskie idąc na Kijów miały z sobą listę osób przeznaczonych wręcz do fizycznej likwidacji. Na szczęście, my Polacy mamy w pamięci wiedzę o działaniach sił sowieckich w czasie „wyzwalania” ziem polskich podczas II wojny światowej. Mamy też w pamięci słowa Prezydenta Lecha Kaczyńskiego: Dziś Gruzja, później Ukraina, a później może Polska. Nie tylko zresztą o słowach tych pamiętamy, po prostu wiemy o tym, wiemy, że imperializm nie zna swych granic. Raz rozpoczęty będzie się rozwijać, aż do chwili swego upadku. Tak było z imperializmem Rzymu, Napoleona, Hitlera, Stalina.
Wojna Rosji z Ukrainą chociaż jest przykładem kolejnej wojny imperialnej w znacznej mierze od poprzednich wojen imperialnych się różni. Odmiennie te na nią spoglądamy mając dziś już znacznie większą na temat wojen wiedzę. Potrafimy spoglądać na nie nie tylko z punktu widzenia działań frontowych, ale również oceniamy jej aspekty gospodarcze, czy np. społeczne. Mało tego potrafimy spojrzeć na nie w znacznie szerszym kontekście, tak geograficznym, jak i historycznym. Z tego też powodu w chwili gdy nastąpiła tej wojny eskalacja, gdy rosyjscy politycy podjęli decyzję o zajęciu całej Ukrainy i wojska Rosji ruszyły na Kijów napisałem artykuł pt. „:Co dalej panie Putin”, w którym stwierdziłem, że ta eskalacja wojny jest rosyjskim „błędem” (znów słowo, które nie do końca oddaje myśl), że już w tym momencie Rosja tę wojnę przegrała. Nie byłem wówczas pewien, czy droga do klęski będzie trwać 15-20 lat, a może i dłużej, o ile Rosji udałoby się zdobyć Kijów i rozbić wojska Ukrainy i wówczas przez kolejne lata musiałaby mierzyć się z wojną partyzancką i terroryzmem. Czy też, jeśli siły Ukrainy stawią wystarczający opór trwać będzie rok, może dwa. Jestem z natury optymistą, liczyłem i marzyłem, że będzie to raczej szybciej. Myliłem się, ale to, że Rosja przegra było i jest dla mnie rzeczą oczywistą. Nie można już w XXI wieku, przy tym poziomie świadomości społeczeństw, takim dostępie do informacji, narzucić innym społeczeństwom swej zależności. Pokazały to wojny w Iraku, Afganistanie, wcześniej w Wietnamie. Koszty wojny są zaś tak ogromne, że żadne nawet najbogatsze państwa nie są w stanie prowadzić ich zbyt długo. My historycy znamy też określenie „Pyrrusowe zwycięstwo”.
Kolejne wydarzenia wykazały i pokazują, że nie myliłem się, choć dzięki terrorowi i nachalnej propagandzie Putinowi i części rosyjskich elit wydaje się, że jeszcze nie przegrali, udaje im się wojnę wciąż podtrzymywać, choć i do nich zaczyna docierać, że z tej uliczki nie ma już wyjścia, że przegrali. Dziś dążą tylko do minimalizacji klęski i zachowania choć pozorów jakiegoś zwycięstwa w celu przekazania tych informacji własnemu społeczeństwu i utrzymania władzy.
Z jakiego powodu pozwalam sobie na te dywagacje? Przejdę teraz do właściwego celu tego artykułu. Postanowiłem napisać go, czytając artykuł na portalu onet.pl pana Marcina Wyrwała, który nie wiem z jakiego powodu zaczął uważać się za specjalistę do spraw wojny. Już sam tytuł artykułu wydawał mi się co najmniej dziwny, defetystyczny. „Wyrwał: Ukraińska ofensywa niedoboru. Morze krwi za niewiadome zdobycze [ANALIZA]”.1 Wrażenie takie utwierdziły wytłuszczone pod artykułem tezy:
Ukraińcy stoją dziś przed diabelską alternatywą. Przedłużająca się wojna pozycyjna wykrwawia ich jednostki bez zdobyczy terytorialnych. Z drugiej strony, możliwa ofensywa w aktualnej sytuacji wykrwawi ich ponad miarę, a zdobycze terytorialne nie są pewne. Zachód częściowo nie chce, a częściowo nie jest w stanie zaopatrzyć ich w ilość sprzętu i amunicji wystarczającą do ofensywy pozwalającej zdobyć znaczące obszary za rozsądną cenę krwi.
Już wyżej pisałem, jak ważnym w publicystyce, a i w nauce, wszędzie, jest język. O jakich to „zdobyczach terytorialnych” pisze pan Wyrwał, powtarzając to określenie poniżej (używa też określenia „zdobyć znaczące obszary”). O takich myśleli i może jeszcze myślą Putin i rosyjskie elity. Ukraina toczy wojnę obronną. Panie Wyrwał, proszę uważać na słowa, te w tej wojnie są bardzo ważne, gdyż jak wiemy toczy się również wojna propagandowa. Tylko właściwie dobrane słowa zbliżają nas do prawdy.
Pan Wyrwał pisze też, że „możliwa ofensywa w aktualnej sytuacji wykrwawi ich [wojska Ukrainy] ponad miarę. Ponownie nie „ofensywa”, a jeśli już to kontrofensywa. Jak pisałem, słowa mają ogromne znaczenie. Dodam ponadto, że i ja oczekując szybkiego zakończenia wojny oczekiwałem szerokiej kontrofensywy, szybkiego odzyskiwania terytoriów. To jednak tylko marzenia laika. Każda wojna jest inna, a patrząc na obecną z boku, okiem historyka, widzę ogromną dojrzałość sił dowództwa sił ukraińskich. Wygląda na to, że obecna kontrofensywa będzie znacznie różnić się od naszych wyobrażeń. Uderzenia artylerii dalekiego zasięgu, lotnictwa na znajdujące się na obszarze Ukrainy siły Rosjan zmuszą ich w końcu do opuszczania z takim mozołem budowanych umocnień. Ukraina wygrywa również wojnę propagandową. Jej skutki są coraz bardziej widoczne. Coraz większa liczba rosyjskich żołnierzy zaczyna uświadamiać sobie, że wojna, którą toczą, nie ma sensu, że żadna cena nie zrównoważy ceny ich życia. To można oddać tylko w imię obrony wartości wyższych (taką jest np. wolność dla nas i przyszłych pokoleń). Propaganda ukraińska jest coraz bardziej skuteczna, coraz więcej żołnierzy rosyjskich dobrowolnie oddaje się do niewoli. Skutki wojny stają się również coraz bardziej odczuwalne dla wszystkich Rosjan. Ceny ropy nie wrócą już do poziomu tych z wiosny zeszłego roku.
Kontrofensywa już trwa. Jej działania są i będą różne od tych jakie mieliśmy w świadomości obserwując przebieg wcześniejszych wojen. Wielu publicystów, w tym również pan Wyrwał podkreśla potencjał Rosji. Około 140 mln ludności wobec dziś już niespełna (w wyniku emigracji nawet znacznie poniżej) 40 mln. Weźmy jednak pod uwagę to, że Ukrainę wspiera setki milionów ludności demokratycznego świata, że w pomoc jej zaangażowanych jest dziś około 50 państw. Tak i od Rosji kupują objęte embargiem produkty niektóre państwa, czasem bardzo potężne (np. Chiny, Indie), ale to tylko interesy, zakupy są dokonywane po cenach znacznie zaniżonych. Tak, również Rosję próbują wspierać medialnie niektórzy przywódcy polityczni (np. w jakiejś mierze Orban), czy religijni – Papież, ale i ich wypowiedzi są, tak jak i wypowiedzi pana Wyrwała nie do końca jednoznaczne. Jakby stawali w rozkroku, posługują się niby mową i w jakiejś mierze wspierają Putina. Wojny nie nazywają wojną, zbrodni zbrodnią.
Pisze też pan Wyrwał, że Ukraina wciąż ma za mało sprzętu, za mało amunicji. Ile sprzętu i amunicji posiada dziś Ukraina to wie tylko ścisły sztab jej przywódców, może i niektóre wywiady, choć jak nieskuteczny posiada Rosja udowodnił już luty 2024 roku. Znając zaś deklaracje przywódców i gremiów decyzyjnych państw wspierających Ukrainę pomoc w zakresie dalszych dostaw uzbrojenia i amunicji będzie trwać. Przy tym to np. Ukraina, a nie Rosja produkuje silniki do samolotów odrzutowych, czy np. tureckich dronów. W ramach ZSRR znaczna część przemysłu zbrojeniowego tego państwa była lokowana na Ukrainie. To też był jeden z powodów jej zajęcia przez Federację Rosji w XXI wieku. Bez tego zaplecza Rosja nie będzie zdolna do wojen imperialnych. To też jest tym powodem, z jakiego dalej powinniśmy wspierać Ukrainę aż do jej całkowitego wyzwolenia, do odzyskania przez nią wszystkich jej terytoriów.
Piotr Kotlarz
1 Marcin Wyrwał: Ukraińska ofensywa niedoboru. Morze krwi za niewiadome zdobycze [ANALIZA]. https://wiadomosci.onet.pl/swiat/marcin-wyrwal-ukraincy-stoja-dzis-przed-diabelska-alternatywa-analiza/e0sgj67
Licencja
Ta praca jest objęta międzynarodową licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 4.0.
Link do artykułu: https://czasopisma.uni.lodz.pl
Obraz wyróżniający:Prezydent Wołodymyr Zełenski z członkami armii ukraińskiej 18 czerwca 2022 r. Z Wikipedii, wolnej encyklopedii.