[Czasami, gdy się nad tym zastanawiam, aż trudno uwierzyć. W moim krótkim życiu – życie każdego z nas jest krótkie – mogłem spotkać osobiście aż tak wielu wielkich, wspaniałych ludzi. Wczesne dzieciństwo mogłem spędzić w Krynicy. Byłem małym dzieckiem, gdy po raz pierwszy zobaczyłem Nikifora. Zobaczyłem, później podglądałem, go przy pracy. W Krynicy przy ulicy Pułaskiego, na samym jej początku, jak mówiliśmy u nas w domu „na dole”, gdyż ulica wiodła pod górę, powstał dla turystów kompleks basenów. Były ogrodzone drewnianym płotem, w który wbudowane były maleńkie drewniane… jak je określić… budki? Niech będzie budki…, w jednej z nich swe miejsce miał Nikifor. Mieszkaliśmy z drugiego końca wspomnianej ulicy, na samym prawie jej końcu, za pomnikiem Pułaskiego, przed restauracją „Roma”. Mogę pewne rzeczy mylić, nie pamiętać, to było ponad sześćdziesiąt lat temu. Pamiętam jednak i bardzo mnie to dziwiło, w jaki sposób Nikifor rozrabiał farby trąc je w porcelanowych moździerzach. Dodawał do nich różne owoce. Próbowałem podpatrywać jak maluje… odganiał mnie. Dopiero bardzo późno dowiedziałem się, że nie lubił dzieci… Może to złe słowo… w każdym razie się od nich odganiał… A jednak ciągnęło mnie w to miejsce. Później, tak jak wielu z nas poznałem Krystynę Feldman. Jak większość z nas, tylko z ekranu telewizora lub z kina. Mogłem jednak podziwiać tę wielką aktorkę, artystkę sceny i ekranu.
Twórczość Nikifora odkrył Andrzej Banach, choć myślę, że i on jej nie docenił. Do popularyzacji tego łemkowskiego twórcy przyczynił się film Krzysztofa Krazue.
Pomyślałem, że warto opowiedzieć o Nikiforze jeszcze raz. Napisałem ten duodram. Może ktoś kiedyś go wystawi. Warto wracać do Nikifora, do Feldman… warto próbować wsłuchiwać się w to, co chcieli nam powiedzieć.]
© Piotr Wojciech Kotlarz
ROLA
Na scenie stolik. To stolik kawiarniany (w bufecie teatralnym), przy stoliku cztery krzesła, ciut za nim (przy ścianie) wąska zasłona.. Nieco w głębi, po prawej stronie wieszak i kufer obok niego. Przy wieszaku buty na wysokich obcasach, na wieszaku duża damska torebka. Tylna ściana sceny biała, tak by można na niej pokazywać (z rzutnika) ilustracje [obrazy Nikifora, może też jego zdjęcia].
Piosenkarz: (Jest kimś w rodzaju demiurga.)
To tylko teatr
1/ Życie jest teatrem, czy teatr życiem jest myślisz, że to prawda a to fałszywy gest ten chce być wielkim panem ten sługi duszę ma więc karty już rozdane każdy w swej masce gra
Ref. Życie jest jak teatr, tu każdy rolę ma lecz zgadnąć wciąż nie mogę czy prawda to czy gra Teatr to prawdziwy swą rolę trzeba znać więc dobrze się zastanów dawać czy też brać
2/ Tam widzę jest ich troje i uśmiechają się jeden dowcipy sypie drugiemu w duszy źle gość romantyczny tkliwy swą rolę musi grać kto będzie ten szczęśliwy a kto sam będzie spać
Ref. Życie jest jak teatr, tu każdy rolę ma lecz zgadnąć wciąż nie mogę czy prawda to czy gra Teatr to prawdziwy swą rolę trzeba znać więc dobrze się zastanów dawać czy też brać
3/ Ten młody to już student poważną minę ma i wszystkim chce pokazać, że poznał cały świat i nic już go nie peszy, nawet dziewczyny wzrok choć trzyma ją za rękę a ona patrzy w bok
Ref. Życie jest jak teatr, tu każdy rolę ma lecz zgadnąć wciąż nie mogę czy prawda to czy gra Teatr to prawdziwy swą rolę trzeba znać więc dobrze się zastanów dawać czy też brać
4/ Ktoś musiał przyjść tu z szefem, szef chciał rozerwać się więc dowcip za dowcipem, te dobre i te złe ze śmiechu zrywa boki ach jak wspaniale jest! lecz każdy musi wiedzieć gdzie jest zabawy kres
Ref. Życie jest jak teatr, tu każdy rolę ma lecz zgadnąć wciąż nie mogę czy prawda to czy gra Teatr to prawdziwy swą rolę trzeba znać więc dobrze się zastanów dawać czy też brać
Coda/ Życie to jest teatr lecz jeśli zrobisz błąd Odeślą cię w kulisy i sam odejdziesz stąd Życie to czy teatr? Zapytasz siebie zły – Nie znajdziesz odpowiedzi i wiesz (już)
- Przy stoliku barowym
Zza kotary wychyla się najpierw parasolka, później pojawia się twarz Aktorki. Wreszcie wychodzi. Jest w spodniach i butach na płaskim obcasie. (Jest ucharakteryzowana na osobę już wiekową, ale powinna ją jednak grać osoba starsza, około sześćdziesięciu lat. Powinna grać tak [ruchy, wymowa] jakby była już znacznie starsza. Stara. Jest w butach na płaskich obcasach. W siwej peruce.)
Aktorka –Idzie w kierunku widowni. W stronę widowni. Są tu… Przyszli. Przechodzi w inne miejsce. Są. Patrzą… Tak to ja, wasza babcia Kiepska.
Do diabła tyle ról człowiek zagrał, a tu wciąż „babcia Kiepska”. [Można podkreślić rolę Feldman naśladując wymowę – zaciąganie i gwarę lwowską. Ale bez przesady.]
Odwraca się i w stronę (przypuszczalnie baru, [w głąb sceny]), głośno: Dzień dobry! Pani Aniu. I jak tam dzisiaj?
Siada.
Wciąż w głąb sceny. Dla mnie jak zwykle… (po chwili) Nie, przepraszam Pani Aniu… Dziś tylko zupę.
Odwraca się w stronę widowni. (Monodram można grać w salach klubokawiarni, dużych restauracji – np. hotelowych. Warto stworzyć wrażenie, że stolik, przy którym siedzi aktorka jest tylko jednym z wielu stolików w lokalu. Aktorka mówi tak, jakby mawiała do osób siedzących przy jednym z sąsiednich stolików.)
Zapewne dziwicie się, że ciągle pracuję? A co mam robić? Siedzieć w domu, patrzeć w telewizor i czekać na śmierć?… Zresztą nie mam telewizora. Lodówki też nie. Już dawno nie gotuję… Od śmierci męża. To, dlatego tu jadam. Tu, lub w innych lokalach. Najlepiej czuję się w pracy. Odwraca się w stronę ( domniemanego baru) Pani zostawi. Sama sobie przyniosę. Wstaje od stolika, wychodzi za kotarę i zaraz wraca trzymając w ręku talerz z zupą i łyżkę. Ponownie siada.
W stronę widowni. Dlaczego pracuję? Dla zarobku? Finansów? No cóż, bez pieniędzy żyje się trudniej, dużo trudniej. Ale bez przesady. Nie warto zagonić się za mamoną. Dla dzieci? (Pauza). To bolesna sprawa. Czy muszę o tym mówić? Z tonem pretensji w głosie. Nie mogłam mieć dzieci? Bóg, lub, jak kto woli… ja też wolę ten zwrot – natura, o właśnie natura nie dała mi tej szansy. (Pauza).
Spokojniej. Nie, nie mam pretensji. Nie mam też żalu do nikogo i o to, że mój mąż odszedł tak wcześnie. Powtarza. Za wcześnie… Tym bardziej za wcześnie, że byliśmy z sobą wystarczająco długo, bym miała po mim szukać kogoś innego. Nie można uciec przed pamięcią.
Nie, nie mam pretensji. Po jego odejściu po prostu poświęciłam się pracy. Scenie, sztuce. Teraz pracuję w Poznaniu. Z nami aktorami to jest tak, jak z taksówkarzami. Taksówkarz stoi na postoju. Ktoś wsiada i mówi: Na Balice albo gdzieś indziej. I taksówkarz jedzie. A mnie los powierzył do Poznania. Do Krakowa mnie ciągnie, ale obawiam się, że Poznań wydałby wtedy wojnę Krakowowi. A po co te dwa miasta mają się bić? (Śmiech).
Je trzy łyżki zupy. Do widowni. Pyszna. Odwraca się w stronę bufetu. Głośniej. Pani Aniu, pyszna. Naprawdę dobra. Zjada kolejne dwie łyżki zupy.
Znów do widowni. Przez lata byłam aktorką drugiego, a nawet i trzeciego planu. Każda rola jest ważna. Muszą być aktorzy drugiego i trzeciego planu, by mogli zaistnieć i ci z tak zwanego planu pierwszego… Podobno byłam jedną z najbardziej wyrazistych aktorek drugoplanowych. Cóż takie jest życie, nie każdy musi grać w nim role główną. Właściwie już pogodziłam się z losem, a tu patrzcie.
Moją najważniejszą rolę, rolę pierwszego planu, uzyskałam mając już 84 lata.
To symboliczne, to swego rodzaju metafora, ale my aktorzy przeżywamy to rzeczywiście, realnie. Każdy z nas, w każdym momencie, może dostać od losu swoją rolę. Rolę życia. Rolę, która pozwoli nam pokazać na jak wiele nas stać, jak wiele jest w nas pokładów dobra, człowieczeństwa.
Szansę dał mi Krzyś. Krzysztof Krauze. Przyszedł na plan. Pod Krynicą, w okolicy Starego Sącza kręciliśmy „Boże skrawki” w filmie Jurka Bogajewicza… Akurat miałam wolny dzień. Krzysztof wszedł. Pokazał mi dużą fotografię [Na ścianie wyświetla się portret Nikifora] i zapytał: Kto to? Ja na to: Nikifor Krynicki! Na co on, byliśmy jeszcze per pan, per pani: Pani go będzie grała. Przyznam się, że naprzód, jak to się pięknie mówi po literacku, zbaraniałam. Była to jakaś taka ekscytacja – bójcie się Boga, cóż to za wyzwanie dla aktora, ale równocześnie był strach. Jednak, gdy spojrzałam w mu oczy, gdy ujrzałam w oczach Krzysztofa, pełne zaufanie, to wiedziałam, że strach można tylko chować do kieszeni i trzeba brać się do roboty. Ale była to bardzo duża odpowiedzialność.
Wstaje od stolika i odnosi talerz do bufetu. Wraca. Stojąc przy stoliku.
Należę do pokolenia, które jednak o Nikiforze słyszało i widziało te obrazy, więc potem to sobie połączyłam w całość. Widziałam Nikifora mając 7 lat. Mieszkaliśmy wtedy w Krakowie i z mamą jeździłam do Krynicy. Zobaczyłam jakiegoś człowieczka siedzącego na murze, trochę się go przestraszyłam, jak to dziecko, i odeszłam, wołając: Mamo!. Mama mnie uspokoiła: Nie bój się, on nic złego nie robi, tylko obrazki maluje.
Ponownie siada.
Jeżeli chodzi o przeżycie z Krynicy z tychże lat, to bardziej pamiętam, że bawiłam się z mamą w listonosza. Leciałam z Góry Parkowej z depeszą, bo listów priorytetowych wtedy jeszcze nie wymyślono (śmiech), i wołałam: Mamo, listonosz idzie!. I jak się potknęłam, jak sobie rozwaliłam kolano i nos – to mi bardziej utkwiło niż Nikifor.
Cóż niewiele, z początku niewiele, wiedziałam o Nikiforze.
Żyjemy obok siebie, czasem wręcz wpadamy na siebie, a drogi nasze się rozchodzą. W tym przypadku nasze drogi po prostu nie mogły się zejść. Różnica pokoleń była zbyt wielka.
- Charakteryzacja
Aktorka siada na krześle i zaczyna się charakteryzować do roli Nikifora. Z torebki wyjmuje szminkę, puder.
W takcie charakteryzacji czasami przerywa wypowiedź, np. przyklejając wąsy, lub wkładając okulary. Ja dosyć dużo ról męskich grałam w teatrze. Nawet debiutowałam rolą chłopaka. Później grałam choćby Staszka z Wesela, Kaja w Królowej Śniegu… Mój Panie Boże, dla aktora czy aktorki z dużym doświadczeniem – to nie jest trudne. Wiadomo, że mężczyzna nóżek tak przy sobie skupionych nie trzyma.
Trudnością było nie grać, tylko być Nikiforem. Tym razem chodziło o coś więcej. Nikifor był znaczni trudniejszy. Trzeba się było stać Nikiforem. Trzeba było z siebie wyrzucić to, co Nikiforem nie jest i stać się nim. Na to recepty nie mam. Po prostu trzeba być tym, kogo się gra.
Wiele dowiedziałam się o Nikiforze od pana Włosińskiskiego. Wiele rzeczy mi opowiadał, przekazywał… (Pauza) Sam Nikifor, oprócz swojego malarstwa, które zresztą bardzo mi pomogło, nie pozostawił po sobie nic. Nic nie napisał, bo nie umiał pisać. Nie przekazał też nic słownie, bo nie mówił, tylko bełkotał. Swoje opinie wyrażał krótko, mawiał: „szkoda czasu”, „nie warto”. Pozostawił po sobie tylko takie podstawowe powiedzenia, jak: Bo o kolor trzeba prosić. Piękne zdanie. Gdzie prosić? Wiadomo, u Boga. Zły kolor wybiera; Nie maluje świętych. Nie zna świętych, nie maluje świętych, mówił do Włosińskiego. Powtarzał: Nikifor może malować świętych, bo Nikifor był w piekle, był w niebie, ze świętymi rozmawiał. [Cytaty z Nikifora jego głosem].To był ten jego świat. Ja też ze świętymi rozmawiam. (Delikatny śmiech).
Do roli przygotowałam się bardzo intensywnie. Chciałam wiedzieć o Nikiforze, o nim i o jego sztuce jak najwięcej. Przed rozpoczęciem zdjęć rozmawiałam z poznańskim logopedą, aby dowiedzieć się, co zrobić, aby mówić niewyraźnie – tak, jak Nikifor, który nie dość, że miał wysuniętą dolną szczękę, to jeszcze jego język był częściowo zrośnięty z podniebieniem. Specjalista nie mógł mi wiele pomóc, dlatego sama wymyśliłam specjalne ćwiczenia. Wkładałam do ust orzechy, układałam odpowiednio wargi. Wykrzywia, ściska specjalnie wargi i usiłuje bełkotać „po Nikiforowemu”. Powtarza: Nie maluje świętych….
Nauczyłam się wreszcie, będąc Nikiforem, „bełkotać”. Nie umie malować. Niedobre doły. Może domy? To pierwsze słowa Nikifora, które wypowiedział wchodząc do pracowni Włosińskiego. Bełkot jest niewyraźny, ale przecież trzeba oddać treść.
Później codziennie na półtorej godziny oddawałam się w ręce charakteryzatorki. Wyraźnie do widowni. Dziś robię to sama, na potrzebę spektaklu. Charakteryzacja na scenę jest łatwiejsza. Teatr dopuszcza pewną umowność. Kamera jest bardziej okrutna. Obnaży wszystko. Każdą niedoróbkę. Charakteryzatorka dorabiała mi (przerywa na chwilę, przyklejając sobie wąsy) zarost, nawet włosy w uszach. Czasami sprawiało mi to ból. Cóż, to też element pracy aktora.
Najtrudniejszym było jednak to, że każdego dnia musiałam hamować swój temperament i ukrywać energię, aby chodzić wolniej. Wkłada okulary. Do tego musiałam nosić zaburzające widzenie szkła z określonymi przez operatora dioptriami. Nikifor nosił okulary. Zerówki nie sprawdzają się przed kamerą, dając niepożądane refleksy. Nie miałam wyboru.
III. Nikifor
W tym momencie na scenę wchodzi piosenkarz (w marynarce nieco zniszczonej) z bukietem kwiatów. Wręcza kwiaty Aktorce. Ta przytula kwiaty i staje z boku. Piosenkarz zaczyna śpiewać:
W mleczu, w jagodach w malinach i aroni kolor znaleźć później malując o kolor Boga prosić miasto i ludzi opowiadać świętych pokazać w ubraniach odświętnych czasami w głąb siebie zajrzeć to życie całe w tym jego sens
Ułomnym Bóg mnie stworzył czyż nie ułomnym każdy z nas nie wszyscy tę wiedzę mamy stąd złość czasami wobec ludzi nachodzi i mnie Za ludzi jednak moimi świątkami wciąż modlę się
Ref. Miasto i ludzi opowiada świętych pokazać w ubraniach odświętnych czasami w głąb siebie zajrzeć to życie całe w tym jego sens
Miasto moje i moi święci świątynie Boga pośród gór obrazy modlitwą są malować tylko chcę w tym mego życia sens.
Ref. Miasto i ludzi opowiadać świętych pokazać w ubraniach odświętnych Czasami w głąb siebie zajrzeć to życie całe w tym jego sens
Pod koniec piosenki Aktorka odkłada kwiaty. Podchodzi do piosenkarza. Ten wyciąga w jej stronę rękę, Aktorka przyjmuje zaproszenie, również wyciąga rękę. Piosenkarz zdejmuje marynarkę, w którą ubiera się Aktorka. Piosenkarz znika.
Aktorka podchodzi do wieszaka i ze stojącego przy nim kufra wyjmuje kartonową teczkę z rysunkami i torbę z przyborami malarskimi oraz laskę. Jest Nikiforem.
Chodzi po scenie naśladując chód Nikifora. Zatrzymuje się. Patrzy na laskę.
[Mówi kalecząc mowę, lecz jego bełkot musi być zrozumiały.] Dawali mi parasol. Po co parasol w taki piękny dzień? Wzrusza ramionami. Idzie w kierunku stołu. Zatrzymuje się. Wiesza torbę na oparciu krzesła, otwiera teczkę z rysunkami. Niezdarnie. Rysunki wysypują się na podłogę. Zaskoczony, gwałtownie rozgląda się.
Nie ma dzieci. Nie lubić dzieci. Podeptały obrazy. Niedobre dzieci.
Zbiera obrazy do teczki. Jeden zostawia na stole. Przystawia krzesło. Siada.
Będę malowała. Byłam w cerkwi z Wosińskim. Wosiński dobry człowiek. Pomagać mnie. Dobry człowiek. U niego mieszkać. Malować. Wosiński dobry człowiek, ale niedobrze maluje… Nie kocha świętych.
Przyszła do niego i powiedziała: „Tu będzie malować” i odtąd malowała. Wosiński nie przeszkadzać. Dobry człowiek.
Patrzy w stronę widowni.
Stonka! Idzie tu stonka. Turyści… znowu będą się śmiać. O, dzieci. Nie lubić dzieci. Czemu złe? Niedobra i ja dla niech. Bo złe. Zawsze złe. Od zawsze. Przedrzeźniały… Jako dziecko nie bawić się z nią… Nawet kamienie… Mówi niewyraźnie… od zawsze, nie słyszy… ale dobra… Kocha świętych, a oni przedrzeźniają. Źle mówić, bo chora. Dlaczego niedobre?
Sięga do torby i wyjmuje z niej pędzel. Ślini końcówkę.
Maluje świętych, Cerkwie. Mariana Włosiński, też jest malarzem. Pomógł bardzo. Maluję albo u niego w pracowni albo w budce przy basenach. Mogłam tam wystawiać swoje prace, sprzedawać. Lubię malować też tu, na murku pod „Soplicowem”. Widać „Nowe Łazienki Zdrojowe”. Maluję też w parku. Na kawałkach tektury, okładkach zeszytów, papierze… Malowała i siebie, widoki krynickich domów. Patrzą jak maluje. Kupują.
Pokazuje jeden z obrazów widowni. Grupa świętych.
To święci… Teraz maluje ich w odświętnych ubraniach. Mówili, że nie kocha świętych, bo źle ubrani… Kocha świętych i ludzi. Wszystkich.
Odkłada obrazek i sięga po torbę, którą zdejmuje z krzesła. Wyjmuje z torby moździerz i jakieś suche rośliny (może jagody). Z maleńkiej buteleczki dolewa odrobinę oleju. Siada, kładzie moździerz na stole i trze jagody.
Dobry kolor? Pokazuje wnętrze moździerza w stronę widowni. Włosy Madonny będą takie. Do widowni. Sama farby robi. Jagody, maliny, w nich od Boga kolor.
Znów uciera farbę.
Od zawsze maluje. Dla ludzi… Musi malować… Dla świętych.
Odkłada moździerz i bierze kolejny obrazek. Domalowuje włosy Madonnie. Chwila ciszy. Mówić coś więcej? Nie warto. Szkoda czasu. Nikifor pochylony nad rysunkiem maluje. [w tym czasie na ekranie slajdy prac Nikifora] Po ok. 30-40 sekundach, bardzo spokojnie zdejmuje czapkę i kładzie ją na stole obok rysunku, później robi to samo z okularami. Wstaje, bierze laskę i opiera o krzesło.
Aktorka znów jest w siwej peruce. Staje obok krzesła i wskazując w stronę czapki i okularów (po pauzie), głosem Feldman.
Cicho, tak jakby Nikifor wciąż był obok [Na ekranie wciąż slajdy]. Bo i co miał mówić?
To, że mówił niewyraźnie, że niegramatycznie, że mówił o sobie „była” nie znaczy, że nie znal życia, że niewiele wiedział. Przecież przeżył wojnę. Widział i wiedział wiele. Po cóż jednak o tym mówić. Wyrażał świat i jego wartości malując.
Czasami turyści i kuracjusze żartowali sobie z Nikifora, trochę z niego drwili, a trochę się go bali…
Podobno wśród niektórych krynickich chłopów cieszył się złą sławą. Kobiety na targu opowiadały, że odbiera krowom mleko, uważano go za pasożyta, którego należałoby zaaresztować i wywieźć gdzieś daleko. A może to tylko jedna z plotek, głupich opowieści. Nie mógł nawiązać kontaktu z ludźmi… Był obcy, inny?
To akurat mu pomogło. Istniał rozpowszechniony przesąd, że jeżeli źle się potraktuje obcego, odmieńca, to sprowadzi na dom nieszczęście.
Dawali mu spokój.
Pewnie pomogło mu i to, że miał mocno przytępiony słuch. Nie wszystko słyszał.
Zmartwił się jednak, kiedy ktoś żartem powiedział, że święci na jego obrazkach są mało eleganccy. Bardzo się tym przejął, później jego święci mieli białe koszule i krawaty. Robił to dla Boga, nie dla ludzi… Chciał by jego święci wyglądali elegancko.
Mimo złego słuchu lubił słuchać radia. Jeżeli tylko była taka możliwość, słuchał dwóch odbiorników jednocześnie.
Wstawał rano, pluł wodą na palce, mył oczy i szedł na murek malować. Po południu zjadał bułkę, wracał do domu i zaczynał rysować. W ten sposób funkcjonował całe lata, dekady. Pracował, ciągle pracował.
W hagiografii prawosławnej świętym staje się także ten, kto przez całe życie, każdego dnia, aż do śmierci podlewa drzewo, które posadził w młodości. Nikifor poświęcił swej pasji całe życie.
Uważał, że pewne drobne wygody po prostu mu się należą. Lubił się pośmiać z kogoś, nawet w sposób dosyć obcesowy. Nie, nie był święty, miał – podobnie zresztą jak pan Marian… Wosiński… – trudny charakter. Mylą się ci, którzy uważają, że kalectwo uszlachetnia, z reguły raczej wyostrza charakter.
Popularność, jaką zaczął się cieszyć Nikifor pod koniec życia, nie wpłynęła w żaden sposób na zmianę jego stylu życia. Dopóki starczyło mu sił, przemierzał codziennie Krynicę w drodze „do pracy” tak, jak robił to niezmiennie…od zawsze.
[koniec slajdów]
- O sztuce
Aktorka podchodzi do wieszaka. Zdejmuje marynarkę, którą wiesza na wieszaku. Podchodzi do stolika i bierze rekwizyty, które przenosi do kufra przy wieszaku. Siada przy stoliku.
To dziwne, ale jakiś los nad tym czuwał. Ja przecież przypominam Nikifora nie tylko posturą, gestami. Nawet uszy mam dokładnie tej samej wielkości, co on. To podobieństwo fizyczne przekłada się na podobieństwo mentalne. Jak i mój bohater mam własną, bardzo konsekwentną wizję ludzi i świata, swoją prywatną hierarchię wartości, często bywam bezkompromisowa. W Krynicy, w moim pokoju jak i u niego było niemal pusto. Wprawdzie u mnie obok łóżka, na stole leżała książka i jabłko… (Pauza – tonem wyjaśnienia). Nikifor był analfabetą, ale nasze podobieństwo w stosunku do życia było znaczne. Jedna z takich podstawowych rzeczy. Jedni mogą uważać to za dziwactwo, proszę bardzo, kto z nas nie jest poniekąd dziwakiem, ale nie mam lodówki ani pralki. Nie przywiązuję wagi do rzeczy nabytych. Do tej pory nie mam samochodu, a ostatecznie, przez tyle lat, mogłabym. Nie mam komórki ani tego diabła (śmieje się) komputera. Nie chcę być niewolnikiem pewnych rzeczy. Ktoś zapytał mnie kiedyś: A jakimż to niewolnikiem lodówki można być? Jak to jakim – ile razy trzeba tam zaglądać, czyścić, coś kłaść. A co ja tam mogę wkładać? Gospodarstwa nie prowadzę, 5 deka szynki na śniadanie – na to mi lodówka nie jest potrzebna. Poza tym mam też ten swój wewnętrzny świat, który daje mi jakąś swobodę, niezależność – o tyle oczywiście, o ile człowiek może je mieć. Ja to nazywam: górne piętro – takie, które stoi nad wszystkim. Jednej rzeczy natomiast nie mam z Nikiforem wspólnej (delikatny śmiech) – bo ja bardzo lubię czystość.
Nie spotkaliśmy się tu jednak po to by rozmawiać o mnie. Ważniejsza jest sztuka.
Najwyższy wymiar sztuka zyskuje dopiero wtedy, kiedy uwalniamy się od swojego „ja”. Nie wolno myśleć „ja piszę”, „ja rysuję”, „ja filmuję”, „ja gram”. Z trwogi o to, jak to „ja” wypada w oczach świata, tracimy intuicję, zaczynamy naśladować, przestajemy mówić własnym głosem. Zaprzedajemy się. Nikifor nigdy niczego nie poprawiał, nie znał gumki.
Aktorka odrywa wąsy.
Nie wiemy, czy Nikifor uczył się kiedykolwiek malarstwa? Niektórzy uważają, że uczył się malarstwa w cerkwi, z ikon. Święci na ikonach byli mu bliscy, bo milczący jak on. Kiedyś oglądał „Bitwę pod Grunwaldem” Matejki. Widząc ten obraz powiedział tylko: Za dużo hałasu – to coś nieprawdopodobnego.
A może przebywając wraz z matką wśród malarzy podpatrywał ich pracę. Będąc synem ubogiej, głuchoniemej łemkowskiej żebraczki, która trudniła się m.in. noszeniem wody do krynickich schronisk i pensjonatów, często spotykał przebywających wówczas w uzdrowisku malarzy. Matka roznosiła wodę, a on zatrzymywał się przy sztalugach. Patrzył na obrazy. Zafascynował go ten świat… Może już u dziecka pojawiła się ta pasja?
Niektóre z jego konceptów plastycznych są zadziwiające – na przykład seria zwielokrotnionych autoportretów. I to na długo przed pop-artem! Przed Andy Warholem.
To ciekawe i zapewne bardzo przypadkowe, ale i Warhol i Nikifor byli Łemkami.
Aktorka ściera charakteryzację.
Praca, konsekwencja, talent, wreszcie zostały zauważone. Może nawet ponownie… Przecież już przed wojną twórczość Nikifora dostrzegli kapiści…
Nie miejsce tu na to, by rozważać jak wielkie straty przyniosła wojna. W życiu narodów, ale i jednostek. Milionów jednostek przede wszystkim. Po wojnie, ponownie „odkryli” Nikifora Ella i Andrzej Banachowie, którzy organizowali mu wystawy w kraju i za granicą, w Europie Zachodniej. Banach pisał o nim, nagłośnił jego twórczość.
Sukces… Osiąga się go zazwyczaj późno. Czym jest sukces? Nikifor, to – jak mawiał mój przyjaciel – silny egzemplarz człowieka. Mimo chorób był bardzo silny. Przeżył wystarczająco długo, by móc stworzyć to, do czego został powołany.
Ja też, jako aktorka zostałam doceniona stosunkowo późno. Też bardzo późno odniosłam, tak zwany, sukces.
Czy, jednak sukces jest tak ważny? Przecież Nikifor nie wiedział, nie mógł wiedzieć, co to jest sukces? On nie osiągnął sukcesu. To jego obrazy, jego twórczość stały się sławne. Nie on… On umarł tak jak żył.
Wstaje.
My aktorzy sukces odczuwamy inaczej. Każdego wieczoru, w teatrze stykamy się z widzem. Często oklaski, ale bywają też i gwizdy. My bardziej odczuwamy tak zwany sukces.
Nikifor tworzył, zapewne po to by przeżyć, dlatego, że właśnie to potrafił robić najlepiej, dlatego wreszcie, że miał taka potrzebę. Potrzebę wyrażania świata, wyrażania siebie.
Ramana Maharshi, święty hinduski, proponował, żeby każdy dzień zaczynać od pytania „kim jestem?”. Są wybrani, którzy nie muszą zadawać sobie takiego pytania. Żyją zakorzenieni w absolucie. Taki był Nikifor. Gdyby na jego oczach ktoś zmartwychwstał, przyjąłby to bez zdziwienia.
Od wczesnej młodości czuł się malarzem „zawodowym”. Mimo iż był samoukiem, znawcy malarstwa mówią o wręcz fenomenalnej intuicji malarskiej jaką posiadał. W latach międzywojennych malował i próbował sprzedawać swoje obrazy na ulicach uzdrowiska jako „pamiątki z Krynicy”.
Sprzedawał swoje obrazy. Że tanio, aż tak tanio? Tanio to pojęcie względne. On nie wiedział nawet o tym, że można żyć inaczej. Przeżycie, tylko tyle. Rysunki zapewniały mu środki na przeżycie. Nie dla sukcesu, jednak, nie dla sławy, nie dla majątku, malował.
Najpiękniejsze obrazy Nikifora pochodzą z czasu, gdy mieszkał w stajni. Podczas wojny bardzo podupadł na zdrowiu. Po wojnie w ramach akcji „Wisła”, Łemków deportowano. Nikifor także został deportowany, ale uciekł. Wrócił do Krynicy, bo nie mógł żyć na wsi, gdzie wyznaczono mu miejsce pobytu. Na wsi nie było domów, które mógłby malować, nie było klientów. Kiedy w latach pięćdziesiątych pojawiali się pierwsi poważni kupcy jego obrazów, zaczął się spieszyć. Sam czuł, że nie maluje już tak dobrze, jak dawniej.
Ja zostałam aktorką, bo to robili moi rodzice, bo w takim środowisku wzrastałam. Bo nie wyobrażałam sobie nawet, bym mogła zajmować się czymś innym. Grałam różne role, wcielałam się w różnych ludzi. Jak umiałam, chciałam pokazać to co im w duszy gra. To była, i jest moja praca. Sukces. Nie, nigdy nie goniłam za sukcesem. Chciałam zawsze robić to co potrafię, to do czego przygotowywałam się od dziecka, to co robiłam całe życie, jak najlepiej.
Już po powstaniu filmu, po premierze pytano mnie czasami o Włosińskiego. Dziś też już o nim wspominałam. Pytano mnie, czy Włosiński też malarz, absolwent krakowskiej ASP, opiekując się osobą i twórczością innego malarza, nie robił tego kosztem własnej sztuki?
Nie wiem, dlaczego właśnie mnie o to pytano? Czy ja jestem specjalistką od życia innych ludzi, od oceniania ich wyborów? Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć – anim ja psychiatra, ani psycholog.
Mądrość życiową osiąga się z czasem. Wiedzę o życiu przyśpiesza tragedia… Osobista, ale i wydarzenia zewnętrzne. Nikifor był ode mnie o pokolenie starszy i umarł wcześniej. Oboje jednak przeżyliśmy dwie wojny. Totalitaryzmy. Może to z racji wieku niektórzy ludzie uważają, że powinnam wiedzieć więcej.
Nie wiem, dlaczego Włosiński tak postąpił? Skąd mam wiedzieć? Nie siedzę przecież w duszy innych, nie mnie oceniać ich wybory…
Po pauzie. Może po prostu był przyzwoity. Czy Włosiński poświęcił się dla Nikifora? To niewłaściwe pytanie. Przecież na pomoc bliskim nie potrzebujemy aż tak wiele czasu. Nikifor, jak się oblicza, namalował około czterdzieści tysięcy obrazów, Włosiński – trzynaście, może piętnaście sztuk. Nie sprzedał ani jednego, ale nie cierpiał z tego powodu.
Opieka nad Nikiforem była jednak swoistym dziełem Włosińskiego. Nikifor był chory. Kiedy okazało się, że Nikifor ma otwartą gruźlicę, zamknęły się przed nim domy wszystkich „dobrych ludzi” w Krynicy, ze strachu przed prątkami podobno nawet palono jego obrazki.
Dzieląc pracownię z Nikiforem, Włosiński ryzykował nie tylko własnym życiem – miał przecież rodzinę. Dwoje dzieci i żonę.
Nikifor nie chciał iść do szpitala, szkoda mu było czasu, chciał malować. Włosiński, aby umieścić go w szpitalu musiał wziąć nad nim opiekę prawną. Na tę wiadomość żona wraz dziećmi przeniosła się do Krakowa. Nie pomagały tłumaczenia, że Nikifor jest umierający i ta opieka jest na kilka miesięcy.
Włosiński nie należał on do entuzjastów malarstwa ludowego, jednak w miarę jak poznawał Nikifora, zaczynał doceniać jego dzieło. Widział jego żarliwą wiarę, a jednocześnie duchową wolność. Odkrył, że w malarstwie oznacza ona niezależność od opinii, w życiu – brak przywiązania do doczesności i głęboką pokorę. Widział, jak sam jest głęboko zniewolony przez malarskie wykształcenie – uzależniony do malarskiej tradycji, od ocen i sądów. Od marzeń o sukcesie, o materialnej stabilizacji.
Aktorka wstaje z krzesła i wchodzi za kotarę gdzie szybko się przebiera. Zdejmuje spodnie i wkłada spódnicę. Już wcześniej była w eleganckich rajstopach. Boso wraca od stolika. Siada na krześle i wkłada byty na wysokich obcasach. Zmywa resztki charakteryzacji i ponownie maluje szminką usta. Wstaje biorąc stojącą obok stolika torebkę.
- Przy stoliku barowym
Aktorka przechodzi do stolika barowego. Siada (po kobiecemu) na krześle zakładając nogę na nogę.
Odwraca się w stronę (umownego) bufetu. Pani Aniu, mogę prosić jeszcze o kawę?
Po pauzie. Do widowni. Nikifor” to film o duchowości artysty, nie o historii. W filmie jest takie ujęcie, w którym Nikifor w ubraniu kładzie się do łóżka i zasypia z bezwładnie opuszczoną nogą, której nie ma siły podciągnąć. Czuć w tym oddech Tajemnicy. Część ludzkiego nieszczęścia, nad którą pochyla się Bóg. Oczywiście film, wspomina i o wydarzeniach wokół niego. O akcji „Wisła”, o deportacji, paleniu łemkowskich wiosek, ale nie jest to tematem wiodący filmu. Powstało wiele dokumentalnych biografii Nikifora zrealizowanych pod tym kątem, nie było potrzeby by to powtarzać. Nikiforowi należał się film o jego sztuce. Feldman miałam to szczęście, że jej przypadła jego rola. (Pauza).
Rola Nikifora była największą, najważniejszą rolą Krystyny Feldman. Poznała swego bohatera, ale interesowali ją i inni. Często mówiła o postaci Włosińskiego? Jego przyjaźń z Nikiforem, jego nad nim opieka, jakkolwiek patetycznie to zabrzmi, stała się jego wkładem w malarstwo. W końcu nie ma malarzy, są tylko obrazy. Wiele wczesnych ikon, a i gotyckich obrazów nie jest podpisanych, powstawały przez wieki, złożył się na nie trud wielu bezimiennych artystów.
Może i malarstwo Włosińskiego kiedyś zostanie docenione? Może? Niezależnie od tego i tak pozostanie w ludzkiej pamięci. Był artystą, człowiekiem, który potrafił docenić drugiego artystę.
Kiedy artysta jest zbyt uzależniony od świata – pragnienia sukcesu, popularności, pieniędzy – traci talent. Twórczość musi być bezinteresowna. Jeśli chcemy zbyt wiele w zamian – sztuka karleje. Nikifor został hojnie obdarzony talentem; ten kaleka, z językiem przyrośniętym do podniebienia, przytępionym słuchem i nikczemną posturą, miał wielką wewnętrzną wolność. Nigdy nie miał dylematów czy to, co robi, komuś się podoba, czy nie. Opowieści chasydów są pełne bożych głupców, którzy potrafili w synagogach tylko zagwizdać, ale akurat ten ich gwizd Panu Bogu podobał się najbardziej.
W stronę bufetu. Głośno.
Pani Aniu, czy był mój syn? (Pauza). Nie? (Z tonem lekkiej pretensji w głosie). Do diabła. Ciągle się spóźnia. Ma już ponad trzydzieści lat a nie potrafiłam go nauczać, że jeśli się umawia to powinien przychodzić na czas.
Do widowni. Czym jest sztuka? O czym chciał powiedzieć Nikifor? Włosiński? Co chciała powiedzieć Krystyna Feldman? Co ja chcę powiedzieć?
Wstaje od stolika, wychodzi za kotarę i przynosi filiżankę z kawą. Siada. Słodzi kawę. Po chwili sięga po torebkę i wyjmuje z niej telefon komórkowy. Wybiera numer.
Michał? No i jak? Ach przestań… zawsze coś… Za godzinkę? Nie, zostaw. Pojadę autobusem. Nie, nie tłumacz się… Przecież to nie pierwszy raz. Stało się. O.K. Zobaczymy się w domu. Odkłada telefon do torebki.
Do widowni. Sztuka, to swego rodzaju potrzeba. Jestem aktorką. Gram różne role. Feldman miała możliwość zagrać rolę innego artysty, Nilifora. Ja dziś grałam rolę Feldman i krynickiego malarza. Taki mam zawód.
Jan Józef Szczepański pisał: Nikifor był samotny – był osobny, nie miał rodziny. I taki bezdomny, ułomny człowiek, mimo upływu lat, skupia na sobie uwagę. To niezwykłe. To dzięki wolności, która przerodziła się w akt twórczy najwyższej próby. Wolności, która nie krzywdzi. Wolności od świata.
Wstaje. Na scenę wchodzi piosenkarz. Wyciąga rękę w stronę Aktorki. Ta podchodzi do niego. Recytują wiersz.
- Kiedyś skończy się barwny ikonostas Nikiforowych dni
- Kiedyś zajdzie to ruskie słoneczko za górkę kudłatą
- Wejdą do izby dotkną ramienia powiedzą śpi
- A jego już na ognistym wozie zawiózł do siebie Pankrator
- Ale na razie jeszcze uliczką krynicką idzie Nikifor Pory roku buszują wśród jego starych szmat I odpędza kijem od wolności swojej Jak psa najeżony świat
- Na drzewie świata szumiącym Zawieszono mu budkę zieloną Tam sobie gniazdko umościł Ustrojony złotą koroną
- I wyciąga stamtąd głowę jak dudek Patrzy sobie na głupi krynicki ludek I maluje spokojnie obrazek za obrazkiem Zasługując na Boga Łemków coraz większą łaskę
Piosenkarz wychodzi (w prawo).
Każdy jest w jakimś sensie samotnym, choć może Feldman i ja jestem bliżej ludzi, bardziej wśród nich. Może więcej wokół nas było i jest Włosińskich. A może Krystyna Feldman właśnie czekała na swego Włosińskiego?
Krystyna Feldman mówiła o sobie, że też jest jakimś ewenementem wśród aktorstwa. Nigdy nie miała czegoś takiego, że musiała coś zagrać. W Poznaniu wznawiano dwie jednoaktówki Czechowa: „Oświadczyny” i „Jubileusz”. W „Oświadczynach” grała męską rolę, a w „Jubileuszu” – damską. Wciąż miała plany – mawiała krótko: Panie Boże prowadź dalej tak, jak jest. (Uśmiech. Pauza.).
Ja też wciąż mam nowe plany. To tylko praca, życie. Panie Boże prowadź.
(Aktorka wychodzi, w tym samym kierunku, co wcześniej Piosenkarz – demiurg.)
KONIEC
Nikifor zmarł 10 października 1968 roku w sanatorium w Foluszu k. Jasła. Żył 73 lata. Pochowany został na cmentarzu w Krynicy. Od 1995 roku czynne jest w Krynicy Muzeum Nikifora.
Krystyna Feldman zmarła w 2007 roku w Poznaniu. Żyła 91 lat.
[W monodramie wykorzystałem cytaty z eseju o Nikiforze Jana Józefa Szczepańskiego, kwestie z wywiadu przeprowadzonego z Krystyną Feldman przez Dagmarę Romanowską. Korzystałem też z wywiadu Łukasza Maciejewskiego z Krzysztofem Krauze.
Na zakończenie wiersz Jerzego Harasymowicza, Drowniak Netyfor, „Wybór wierszy”, Wydawnictwo Literackie, 1986, t.1.]
Obraz wyróżniający: Autorstwa Henryk Bielamowicz – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=69565719