Site icon Miesięcznik internetowy WOBEC Piotr Kotlarz

R E K W I Z Y T / Kazimierz Babiński

                                                               Pamięci Güntera Grassa

                                                               (16.X.1927-13.IV.2015)

W jednym z pierwszych ujęć filmu Kto się boi Virginii Woolf?* (1966) Mike`a Nicholsa widzimy George`a (Richard Burton) leżącego na tapczanie w pozie rzymskiego biesiadnika. Kompozycja ujęcia dzięki ptasiej perspektywie i tzw. średniemu planowi umożliwia zerknięcie w głąb pomieszczenia, przyjrzenie się tłu i niektórym rekwizytom. Uwagę przykuwa niewielki, niski regał umieszczony tuż za wezgłowiem posłania  zapełniony kilkudziesięcioma książkami o różnych formatach i grubościach. Tylko jedną z nich, tę przy głowie George`a, można zidentyfikować po wyróżniającej się typografii grzbietu. Skala pisma tytułu (w pionie) i czarna czcionka na białym tle umożliwiają odczytanie: The Tin Drum. To bez cienia wątpliwości pierwsze wydanie Blaszanego bębenka** Güntera Grassa w Stanach. Przyjrzymy się okolicznościom pojawienia się powieści na tamtejszych rynkach wydawniczym i czytelniczym i jej znaczeniu w filmie.

Pisarz starannie wybiera wydawnictwa, spotyka się z ich właścicielami i niekiedy sam negocjuje umowy. Kieruje się przede wszystkim kryterium postępowości wynikającego z jego przekonań społeczno-politycznych, stąd wieloletnie związanie z oficyną Luchterhand Literaturverlag, która  publikuje pisarzy o lewicowych poglądach; jej nakładem ukazują się dzieła wolnomyślicieli, przyszłych noblistów i sumień władzy, m.in. Aleksandra Sołżenicyna, Christy Wolf, Michaiła Bułhakowa, Hermanna Kanta, Claude`a Simona, Williama Butlera Yeatsa, Anny Seghers, Pabla Nerudy i innych. Tam wychodzi Blaszany bębenek w roku 1959.

Z propozycją wydania powieści w USA występują Helen i Kurt Wolffowie, rodacy pisarza, właściciele niekomercyjnej oficyny Pantheon Books założonej przez nich w Nowym Jorku w roku 1942; jej program wydawniczy jest zbliżony do programu Luchterhand Literaturverlag. Grass wspomina1), że z Wolffami spotkał się w Zurychu latem roku 1959. Co ciekawe, książka ma dopiero się ukazać, jednak wydawcy są, jak się okazuje, dobrze przygotowani do rozmowy, gdyż od lat z wielką uwagą śledzą życie literackie w Niemczech. Znają obszerne fragmenty powieści, które Grass w miarę jej powstawania czyta podczas licznych spotkań autorskich i w audycjach radiowych, znają liczne opinie, omówienia, recenzje, wyróżnienia i nagrody oraz widzą rozgorączkowanie potencjalnych wydawców. Podczas rozmowy Wolffa nurtuje tylko jedna myśl, wyrażona w pytaniu raczej retorycznym, niż sondującym opinię pisarza: czy amerykański czytelnik to zrozumie? Grass jest sceptyczny. Uważa, że istotnymi przeszkodami w recepcji dzieła będą prowincjonalność, także samego Gdańska, i niemiecki dialekt, którym powieść jest nasycona. Tymi argumentami tylko utwierdza Wolffa w woli sfinalizowania sprawy: – Cała wielka literatura jest zakorzeniona w prowincji – odpowiada, czym rozwiewa wątpliwości pisarza – wydam to w Stanach. Grass się zgadza, chociaż jako homo politicus nieźle  zorientowany w sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej Stanów jest antyamerykański; żywi głęboką niechęć do polityki zagranicznej za hegemonię, za próby remilitaryzacji Niemiec, za popieranie autorytaryzmu, totalitaryzmu oraz przemocy w różnych częściach świata, za uzurpowanie sobie prawa do roli żandarma światowego porządku; drażni go ubóstwienie i wyniesienie na ołtarze American Way of Life odwołującej się do etosu nacjonalistycznego.

Blaszany bębenek ukazuje się jesienią roku 1959, lecz na wydanie dzieła w Stanach trzeba czekać do roku 1961. Przekładu podejmuje się Ralph Manheim zaliczany przez literaturoznawców i pisarzy do najwybitniejszych tłumaczy XX wieku, który zwykł porównywać tłumaczenia do gry aktorskiej przez podszywanie się pod autora. Tak też obchodzi się z Blaszanym Bębenkiem. Nie pomija, nie skraca i nie poprawia obrazoburczych fragmentów dzieła, jak zdarzało i zdarza się to tłumaczom w Europie, przez co zyskuje zaufanie i dozgonną przyjaźń pisarza. Nad realizacją procesu wydawniczego czuwa niespełna 26-letni Francuz Andre Schiffrin, bystry i kreatywny redaktor naczelny Pantheon Books, z poglądów socjalista, przyszły dyrektor zarządzający, pisarz i wydawca, również współedytor pism noblisty Borisa Pasternaka. Perfekcyjnie przygotowane dzieło, poprzedzone analizami ryzyka i rynków czytelniczych krajów, które wcześniej zdecydowały się na publikację, i kampanią reklamową idzie w teren i wzbudza olbrzymie zainteresowanie. Ku zaskoczeniu Wolffów i pisarza cały nakład błyskawicznie się sprzedaje. Wydawnictwo przygotowuje dodruk nakładu, który na rynku pojawia się rok  później.

Robert Honsza, przyjaciel pisarza i jego biograf podaje2), że książka rozeszła się w nakładzie 500 tys. egzemplarzy (w Niemczech – 300 tys.) i stała się według tamtejszej miary steadysellerem; te wielkości są jednak względne i jako takie – złudne, gdyż nie odniesione do populacji obu krajów na przełomie lat 50. i 60. Republika Federalna Niemiec miała wówczas ponad 55 mln ludności, Stany Zjednoczone – blisko 190 mln, niemniej półmilionowy nakład umożliwia Grassowi trwałe zaistnienie na tym hermetycznym, trudnym dla obcokrajowca rynku wydawniczym i przekłady kolejnych powieści.

Amerykanie okazują się być wolni od uprzedzeń i dyskursu politycznego, jaki po wydaniu książki toczy się w tym czasie w Niemczech, we Francji, Włoszech, w Wielkiej Brytanii i innych krajach; w PRL ma rozpocząć się 3 dekady później i trwać do śmierci pisarza. Wszyscy chcą czytać Grassa i pisać jak on. Richard Kluger, dziennikarz, eseista i późniejszy lauret Nagrody Pulitzera pisząc o prawie bezkrytycznym przyjęciu Blaszanego bębenka i osoby Grassa oddaje istotę rzeczy błyskotliwym i zabawnym skojarzeniem: Grass pisze lepiej, niż wszyscy, to znaczy lepiej, niż jakikolwiek pisarz amerykański lub europejski, z wyjątkiem Nabokova i dalej: Gdybym miał obsadzić orkiestrę, powierzyłbym – być może – skrzypce Henry`emu Jamesowi, D.H. Lawrence`owi trąbkę, Tolstojowi róg, Scottowi Fitzgeraldowi saksofon, Saulowi Bellowowi obój, Normanowi Mailerowi talerze, D. J. Salingerowi flet, a Günterowi Grassowi – Günter Grass byłby moim dyrygentem […] Jego talent jest tak niesamowity, że tylko jego problemem pozostaje, jak go ujarzmić3).

Rzeczywiście, głosów sceptycznych jest niewiele. Te pojawiają się głównie w środowiskach konserwatywnych i wynikają raczej z bezradności, konsternacji i dezorientacji oraz uzurpowania sobie prawa do zabierania głosu w imieniu innych z obawy o … niezrozumienie dzieła, które jest … rewolucyjne i kontrowersyjne. To naprawdę niezwykła książka – pisze z podziwem i zarazem nieskrywaną awersją Orville Prescott na łamach The New York Times, najbardziej opiniotwórczego dziennika w Stanach. To, czy przyciągnie amerykańskich czytelników, jest wątpliwe. Jest bardzo niemiecka i w wielu fragmentach bardzo odpychająca. Ale jest również genialna, z pewnością będzie bardzo chwalona i szeroko dyskutowana. […] „Blaszany bębenekjest o wiele za długi […] i nużący. Wulgarny, groteskowy, makabryczny i okropny. Nawet ci, którzy uważają się za nie przygotowanych na nieprzyzwoitości współczesnej fikcji, uznają go za zbyt paskudny. Jest także bluźnierczy, celowo i obraźliwie bluźnierczy. Oskar Matzerath jest niemieckim rodzajem małego potwora. Podobnie jak baron Münchhausen od niechcenia dokonuje cudów. Czytanie „Blaszanego bębenka” przypomina raczej przeżycie koszmaru krzyżackiego4).

Rośnie sława Grassa i liczba publikacji o nim i o jego twórczości. Liczne spotkania autorskie przyciągają po kilkaset osób, także znanych pisarzy, krytyków, wykładowców i dziennikarzy, z którymi zawiera wieloletnie znajomości i przyjaźnie. Opowiada, czyta, cierpliwie odpowiada na pytania i rozdaje tysiące  autografów.  Na ogół jest przyjmowany bardzo dobrze. Po spotkaniu w Cambridge (stan Massachusetts w regionie Nowa Anglia) w maju roku 1964 zrelacjonowanym na łamach The New York Times Grass mówi, że amerykańscy krytycy byli dla niego mili, ale często go intrygowali: – „Zawsze mówią o symbolach” – „Nigdy nie widzę symboli”. A karłowaty chłopiec, który jest główną postacią „Blaszanego bębenka”?Mały chłopiec pochodzi z retorty”. – „Zrobiłem go. Ale on jest prawdziwy5).

Po 3 dekadach Siegfried Mews opublikuje zbiór najlepszych studiów Günter Grass and His Critics: From The Tin Drum to Crabwalk poświęcony recepcji twórczości pisarza, głównie w USA i w Niemczech.

Książkę wypada, a nawet należy mieć, czytać i dyskutować o niej, bo jest ważna dla intelektualnego świata USA, postawić na półce lub położyć w widocznym miejscu, najlepiej z zakładką między końcowymi kartkami. Rodzina i znajomi powinni ją widzieć i wiedzieć (lub udawać), że jej właściciel jest wtajemniczony, bo prawie przeczytał, więc na pewno wyrazi swoją opinię, podzieli się spostrzeżeniami i anegdotami o autorze. Nierzadko dzieło bywa tylko ozdobą, snobistycznym rekwizytem mającym podnosić prestiż właściciela, świadczyć o jego aspiracjach i o awansie kulturalnym, wyróżniać spośród otoczenia, dowartościowywać. To powszechna praktyka we wszystkich grupach społecznych i zawodowych, także w Polsce, by przypomnieć m.in. casus Ulissesa Jamesa Joyce`a czy Ksiąg Jakubowych Olgi Tokarczuk. Z czasem jest zastępowane niczym styl w świecie mody lub gwiazdor pop-kultury – kolejnym.

George, właściciel Blaszanego Bębenka, zdaje się wymykać stereotypowym ocenom. Książka znajduje się w sypialni, miejscu poza dostępem osób trzecich, pod ręką, co oznacza, że przed snem ją czyta dla przyjemności lub zawodowo (jest profesorem lokalnej uczelni w Nowej Anglii, najbardziej oświeconym regionie Stanów, kolebce abolicjonizmu), a może z obu przyczyn. Nie chwali się i nie rozmawia o niej z gośćmi.  Atrybucja zewnętrzna, której składnikiem jest rekwizyt, podpowiada właściwy trop: to ekstrawertyk, humanista, postępowiec, człowiek pewny siebie i znający swoją wartość, otwarty, wolny od uprzedzeń. W miarę rozwijania się opowieści widzimy, że George jest człowiekiem zachowującym intymny i społeczny dystans, zamkniętym w sobie, sterylnym, obojętnym poglądowo i religijnie. Wydaje się być zmęczony i wypalony. Małżeństwo, które tworzy z Marthą (Elizabeth Taylor) dawno wpadło w marazm, jest jałowe i przechodzi kryzys. Oboje prowadzą  absurdalną i okrutną grę polegająca na udawaniu, że mają syna. Gra kończy się uśmierceniem nieistniejącego dziecka.

W ich nonsensownym zachowaniu i wzajemnym zadręczaniu się krytyka dostrzegła poczucie zewnętrznego zagrożenia, bezsilności, niepewności jutra, braku perspektyw, hipokryzji, lęku przed zmianami, o których płynna nowoczesność coraz bardziej dawała znać, i uznała to za odzwierciedlenie dysfunkcji systemu społecznego – politycznego i stagnacji w wielu jego dziedzinach.

To niewielki, acz znaczący wycinek trafnej diagnozy stanu świadomości części amerykańskiego społeczeństwa przełomu lat 50. i 60. przedstawiony przez Edwarda F. Albee`go w roku 1962 w dramacie będącym podstawą scenariusza filmu. Dramatopisarz pomija przyczyny stanu rzeczy. Te są tuż za oknem aż nadto widoczne, bo wynikają z globalnej polityki, na którą tacy jak George i Martha nie mają żadnego wpływu: uwikłanie w wojnę na półwyspie indochińskim, kryzys kubański i zagrożenie wojną atomową z ZSRR, rasizm, wzmożenie działalności Ku Klux Klanu, antyfeminizm, konserwatyzm, relatywizm norm społecznych, pruderia, konformizm, ksenofobia, alienacja jednostki prowadząca do destrukcji psychicznej lub fizycznej.

To nie jedyny kontekst umieszczenia Blaszanego bębenka w filmie. Książka nie znajduje się tam przypadkowo, o co trudno byłoby posądzić Ernesta Lehmana, autora scenariusza i producenta, i wybitnych scenografów: Richarda Sylberta i George`a Hopkinsa. Jej zadaniem jest nadanie sztuce Albee`ego po czterech latach od jej powstania nowego znaczenia właśnie przez pokazanie George`a jako człowieka o progresywnym światopoglądzie, lecz zobojętniałego, zgaszonego przerastającą go sytuacją zewnętrzną. Także odgrywa ważną rolę łącznika i symbolu między dwoma światami: zdiagnozowanym przez dramatopisarza i powoli przemijającym a nadchodzącą rewolucją społeczną. Jest emblematem nowego i postępowego świadczącym o stopniowym budzeniu się społeczeństwa z wieloletniego letargu, zapowiadającym bunt i ruchy kontestacyjne, które daleko wykroczą poza granice kontynentu.

Zresztą symptomy zmian już widać. Śmiało poczyna sobie ruch praw obywatelskich (marsz na Waszyngton z domaganiem się m.in. zniesienia segregacji rasowej), zachodzą zmiany w sferze społeczno-obyczajowej, rośnie tolerancja w sferze seksualności, powstają subkultury, rozwija się pop-kultura i kontrkultura, zaś indywidualizm i wolność stają się wartościami bezcennymi. Wzmagają się protesty przeciwko wojnie w Wietnamie. Sporą aktywnością wykazuje się ruch feministyczny zwany feminizmem drugiej fali, wzrasta popularność organizacji lewicowych; ich apogeum będą rewolty studenckie (1968) w ośrodkach akademickich. Proporcjonalnie będzie też rósł opór starego: w zamachach (1968) zginą Martin Luther King i Robert F. Kennedy. Rok później Dennis Hopper nakręci uznanego z czasem za manifest poszukiwania wolności Swobodnego Jeźdźca (Easy Rider), opowieść o trzech outsiderach-hippisach zamordowanych z powodu odmienności na rasistowsko-konserwatywnym południu Stanów. Paradoksalnie przypomina to wojnę secesyjną (1861-1865), która równo 100 lat temu przed publikacją „Blaszanego bębenka” w Stanach, publikacją dramatu Albee`go i powstaniem filmu (1966) rozpoczęła się w Nowej Anglii i której celem była również budowa nowego postępowego społeczeństwa amerykańskiego.

          Jest hołdem złożonym pisarzowi za nonkonformizm i uniwersalizm.

Gdańsk, kwiecień, 2020.

                                                                                                   Kazimierz Babiński

*Kto się boi Virginii Woolf? [dostęp: https://zaq2.pl/video/dtqqi ; 16.04.2020, g. 9,00]

Reżyseria: Mike Nichols

Scenariusz (na podst. dramatu Kto się boi Virginii Woolf? Edwarda F. Albee`go): Ernest Lehman

Scenografia: Richard Sylbert i George J. Hopkins

Zdjęcia: Haskell Wexler

Muzyka: Alex North

Obsada: Elizabeth Taylor, Richard Burton, George Segal, Sandy Dennis

Data premiery: 21 czerwca 1966 roku

Czarno-biały, 131 min.

** Günter Grass, The Tin Drum, przekł. Ralph Manheim, Pantheon Books, New York, 1961.

Przypisy:

  1. Zob,: Günter Grass, The Tin Drum, przekł. Breon Mitchell, [seria: Vintage Classics], NewYork, N.Y.: Vintage Books, 2010.
  2. : Norbert Honsza, Günter Grass (Biografia), Gdańsk, 2014, s. 82.
  3. Tamże, ss. 84-85.
  4. Orville Prescott, Book of The Times, w: The New York Times, February 8, 1963; http://movies2.nytimes.com/books/99/12/19/specials/grass-tin.html [dostęp: 21.04.2020]
  5. Harry Gilroy, German Novelist Plans Year Here, w: The New York Times, May 27, 1964;http://movies2.nytimes.com/books/99/12/19/specials/grass-newyork.html [dostęp: 21.04.2020].

Obraz wyróżniający: Pomnik Oskara Matzeratha w pobliżu dawnego domu Güntera Grassa. Zdjęcie autorstwa: Artur Andrzej – Praca własna, CC0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=15444591

Exit mobile version