Pycha jako jeden z grzechów głównych budzi oczywiste potępienie i została już wiele razy opisana jednoznacznie. Jej odpryskami, czy trującymi owocami są pyszałki. Ich różnorodność jest zdumiewająca, jak szeroka paleta emocji, które budzą powszechnie. Od łagodnego zaciekawienia i sympatii dla mieniącego się kolorami osobnika po gwałtowną nienawiść do tyrana, którego bezkarność w demonstrowaniu swojej pychy nie tylko obraża ludzi, ale jest często źródłem poważnych nieszczęść. Z pyszałkami stykamy się już w dzieciństwie, kiedy pojawia się na tle gromady zahukanych malców ktoś rozpieszczany przez rodziców i wyposażony w nieosiągalne dla innych dobra. Dla mnie stał się nim kolega wystrojony w prawdziwe dżinsy Lee. Potrafił grać w nogę lepiej od nas i strzelał bramki z nadlatującej w podaniu piłki. Jego ojciec był zwierzchnikiem mojej matki, więc koleś bezkarnie zawłaszczył sobie moją dziewczynę wiedząc, że nie podniosę na niego ręki. Pysznił się głośno swoimi przewagami i upokarzał nas na każdym kroku, wytykając nam bezradność, biedę i marne wyniki sportowe. A jednak wielbiliśmy go i uważaliśmy, że wszystko mu się należy bo jest lepszy. Takim moim ukochanym pyszałkiem był najpierw Presley, a potem Lennon i jak miliony jego fanów uważałem, że ma się czym pysznić, bo jest doskonały. Inaczej uważał jego zabójca, którego znienawidziłem bez wahania. Ten kult gwiazd panujący dzisiaj na całym globie trwa mimo oczywistych demonstracji pychy wielu miernot, którym udało się wejść na sam szczyt ludzkiej piramidy. Stroją się niemożliwie, plotą głupstwa, popełniają nadużycia, najczęściej seksualne, jakie przeciętniaków doprowadziłyby do więzienia, a im uchodzą, bo tłumy uwielbiają ich nie oglądając się na ich ofiary. Ale czymże są celebryci ze swoją komiczną niekiedy pyszałkowatością w porównaniu z tym, co potrafią nam zafundować przywódcy społeczności, religii i narodów! Jeśli taki ktoś ma urodę i wdzięk Hanuszkiewicza, Ludwika XIVgo, czy Trumpa, to wybacza mu się więcej i znosi pokornie błazenadę, którą uprawia. Kiedy jednak osobnik jest nikczemnego wzrostu i szkaradnej urody, pyszałkowatość w jego wystąpieniach budzi gniew i obnaża nikczemność charakteru. Wielu przywódców zaczynało jako bojownicy o wolność, równość i braterstwo. Byli jednymi z nas. Kiedy wynosiliśmy ich na wyżyny władzy, odbierało im rozum i utwierdzało w przekonaniu, że są mądrzy, piękni i doskonali, bo przecież są kochani. Księża całowani po rękach, wodzowie otoczeni pochlebcami i skandującymi ich imię tłumami, tyrani bezkarni za murem wojska i policji – wszyscy oni zyskują złudne poczucie swojej nieomylności. A bezkarność, jak odkrył i opisał to Joseph Conrad, zawsze prowadzi do eskalacji przemocy ale też pychy, która przekracza wszelkie granice śmieszności i przyzwoitości. To zwykle zapowiedź końca takiego pyszałka, bo stare powiedzenie, że pycha kroczy przed upadkiem, jest jednym z najmądrzejszych.
Marek Weiss Grzesiński
[Tekst publikowany był pierwotnie na Facebooku pana Marka Weiss Grzesińskiego. Tu za zgodą autora.]