Lejeune – Bataille de Marengo. Z Wikimedia Commons, bezpłatnego repozytorium multimediów.
Alan Forrest bada dziedzictwo imperium i systemu państw narzuconego Europie podczas wojen napoleońskich. Artykuł stanowi kontynuację naszej serii Lest weget, projektu redakcyjnego we współpracy z History & Policy, w którym zwracamy się do historyków z prośbą o refleksję na temat minionych wojen i światła, jakie rzucają na obecne konflikty.
xxx
Napoleon przez długi czas cieszył się doskonałą reputacją jako dowódca polowy – jego zdolności jako stratega wojskowego, jego umiejętność czytania bitwy, drobiazgowe szczegóły, dzięki którym upewnił się, że może zebrać większe siły niż jego przeciwnik lub maksymalnie wykorzystać ukształtowanie terenu – to wszystko składa się na wojskową legendę, która narosła wokół niego. Nie jest ona oczywiście pozbawiona krytyków, zwłaszcza wśród tych, którzy intensywnie pracowali nad późniejszymi kampaniami cesarskimi, na Półwyspie Apenińskim, w Rosji lub w ostatnich dniach Imperium pod Waterloo.
Wątpliwości co do jego osądu i oskarżenia o pochopność pojawiły się również w kontekście niektórych jego zwycięstw, w tym być może najbardziej pod Marengo. Ogólnie jednak jego reputacja pozostaje w dużej mierze nienaruszona, a jego kampanie wojskowe były nauczane w programach akademii wojskowych od Saint-Cyr do West Point, obok takich wielkich taktyków jak Aleksander Wielki i Hannibal. Historycy mogą kwestionować jego nieskromną opinię, że jego obecność na polu bitwy była warta dodatkowych czterdziestu tysięcy ludzi dla jego sprawy, ale jasne jest, że kiedy go nie było (tak jak nie było go przez większość kampanii w Hiszpanii), Francuzi mieli zwyczaj walczyć. Napoleon rozumiał wartość szybkości i zaskoczenia, ale także struktur i lojalności. Zreformował armię, wprowadzając system korpusów i rozumiał wojskowe aspiracje, nagradzając swoich ludzi medalami i odznaczeniami; wszystko to pomogło mu zapewnić wyjątkowy poziom osobistej lojalności ze strony swoich żołnierzy.
Był jednak nie tylko wojskowym rozumiejącym kulturę wojskową. Myślał nie tylko jako strateg wojskowy, ale także jako przywódca polityczny, który, czy to jako pierwszy konsul, czy cesarz, czy nawet jako generał dowodzący armią Włoch pod rządami Dyrektoriatu, kiedy nie miał władzy politycznej, ale władzę wynikającą z supremacji wojskowej, nie wahał się przejąć inicjatyw politycznych, ostro i wnikliwie, i wykorzystać swoją przewagę. I choć niektórzy twierdzą, że jego imperium nie mogło przetrwać bez ciągłej ekspansji militarnej, a jego żądza podbojów często wydawała się nie do zaspokojenia, znamienne jest to, że nigdy nie pozwolił armii przejąć kontroli politycznej, ani we Francji, ani w żadnym z podbitych przez siebie krajów. Dużo czytał klasyków i historię; jeśli miał bohatera, człowieka, którego koncepcja imperium leżała u podstaw każdego jego ruchu, był to Karol Wielki, a zenit jego władzy obejmował narzucenie Europie jego nowego kontynentalnego imperium ze średniowiecznym królestwem Lotharingii w jego centrum, ze szkodą dla Austrii i Świętego Cesarstwa Rzymskiego, które trwało przez tysiąc lat przed jego zniesieniem w 1806 roku.
Była to wizja europejska, a nie (jak w przypadku Wielkiej Brytanii) wizja kolonialna, która rozciągała się na całym świecie; ponadnarodowe, kontynentalne imperium Holendrów i Włochów, Niemców i Polaków; a w środkowych latach cesarstwa jego wojny były toczone przez armie złożone z żołnierzy ze wszystkich tych krajów. Jego ambicje wobec Iberii i Rosji rozciągnęły to imperium i jego zasoby do niebotycznych rozmiarów. Jednak cel, jakim było zjednoczenie kontynentu pod wspólnym systemem administracji i wymiaru sprawiedliwości, zapierał dech w piersiach, co skłoniło niektórych historyków do zasugerowania, że był to projekt zjednoczeniowy, który zwiastował skok wyobraźni Jeana Monneta lub Roberta Schumana po II wojnie światowej. To może być kapryśne. Rzeczywiście, kuszące może być pytanie, czy współczesny świat może nauczyć się czegoś wartościowego z historycznego eksperymentu, który należy do świata, który utraciliśmy, kiedy pole bitwy wciąż obejmowało walkę wręcz, a pociski artyleryjskie stanowiły najbardziej śmiercionośną i bezosobową formę śmierci w akcji. Rozwój technologii i sprzętu wojskowego oznacza, że wiele z doświadczeń wojen napoleońskich i wpajanych przez nie wartości wydaje się mieć mniejsze znaczenie; wojny toczą się bardziej bezosobowo, a śmierć jest często bardziej przemysłowa, zarówno pod względem liczby zabitych, jak i jej form. Nawet pięćdziesiąt lat po Waterloo, próba odtworzenia napoleońskiego pola bitwy, przy użyciu potężniejszych i bardziej morderczych muszkietów tamtych czasów, siała spustoszenie wśród żołnierzy Zwycięstwa Cywilnego w Stanach Zjednoczonych, z przerażającymi konsekwencjami i trzeźwiącymi wskaźnikami ofiar. Dziedzictwo Napoleona, sugerowałbym, powinno być rozumiane bardziej w kategoriach jego ambicji politycznych, jego przywiązania do pewnych ideałów politycznych i jego nienasyconego marzenia o imperium. To one, podobnie jak blaknące wspomnienia chwały na polu bitwy, wyjaśniają siłę jego legendy, we Francji i poza nią – oczywiście marzenie o sprawowaniu władzy i dominacji; ale w równym stopniu marzenie o zapewnieniu stabilności i porządku obywatelskiego, które znalazło echo wśród przynajmniej niektórych elit Europy.
Nie mam zamiaru sugerować, że w całej Europie miejscowa ludność z zadowoleniem przyjęła jego armie inwazyjne lub oczekiwała, że uratuje ich przed despotycznymi władcami. Byłoby to absurdalne, nawet jeśli, tak jak w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku, w praktycznie każdym państwie europejskim była niewielka liczba wykształconych, często oświeconych ludzi, którzy oczekiwali od Francuzów nowego systemu sprawiedliwości, nowych pomysłów na skuteczne rządy lub uwolnienia się od autokratycznych rządów. Napoleon nie obiecywał oczywiście demokracji, choć nie powinniśmy przesadzać z jej atrakcyjnością dla Europy pragnącej pokoju i porządku, która generalnie nie miała doświadczenia z prawem wyborczym. Ale przyniósł to, co dla wielu Europejczyków, poddanych absolutnym rządom, arystokratycznym przywilejom i feudalnemu prawu, mogło wydawać się prawdziwym postępem. Wszędzie tam, gdzie udawali się Francuzi, nieśli ze sobą korzyści płynące z ich doświadczeń, reform konstytucyjnych i prawnych, które zostały wywalczone podczas rewolucji. Przywieźli także Kodeks i nowy system prawny. Terytoria położone blisko francuskiej granicy zazwyczaj były anektowane i przekształcane w departamenty na wzór francuski; praktyka ta rozpoczęła się już za czasów Dyrektoriatu wraz z utworzeniem republik siostrzanych, na przykład w Holandii lub Szwajcarii. Z dala od własnych granic Francuzi utworzyli państwa-klientów, sprzymierzone z Paryżem w wojnie i związane sojuszami wojskowymi, ale z miejscową ludnością powierzoną rządowi i wymiarowi sprawiedliwości, ich książętami i elektorami czasami przekupionymi do współpracy poprzez wyniesienie do pełnej władzy królewskiej, jak w Bawarii lub Wirtembergii. Mieszkańcy tych krajów mogli również cieszyć się nowymi korzyściami: otrzymali równy dostęp do administracji, wymiaru sprawiedliwości i zawodów, niezależnie od ich pochodzenia społecznego lub przynależności religijnej. Państwa stały się również lepiej zarządzane, z bardziej profesjonalnymi standardami biurokracji, mniejszą korupcją, większą wydajnością. Nawet po 1815 r., kiedy napoleoński system polityczny został zdemontowany, niektórzy, jak Mediolan, woleli utrzymać jego reformy w kwestiach sprawiedliwości i zarządzania.
Oczywiście nie wszyscy okazywali mu wdzięczność i nie bez powodu. Państwo napoleońskie oczekiwało podatków, rekwizycji i poboru do wojska, a te żądania budziły gniew i opór. A po 1803 roku, kiedy wojna została wznowiona po pokoju w Amiens, żądania te stały się jeszcze bardziej bezkompromisowe. Rolnictwo zostało splądrowane na potrzeby działań wojennych, zboże zarekwirowane, a bydło przepędzone przez Europę, by wykarmić wojska i miasta. Żądano pieniędzy w formie daniny i przejmowano skarby sztuki z książęcych kolekcji. Władcy i ministrowie byli wymieniani tam, gdzie nie spełniali francuskich oczekiwań, a w basenie Morza Śródziemnego, gdzie Paryż nie ufał lokalnym elitom w kwestii profesjonalizmu bez łapówek i przysług, byli oni dość szybko zastępowani przez Francuzów. Trudno było uniknąć wrażenia, że inni Europejczycy byli osądzani, oceniani jako zastępczy Francuzi, że Imperium miało w sobie coś z kolonialnego. Takie odczucia oczywiście budziły niechęć i pretensje, a wielu z tych, którzy służyli Cesarstwu, czy to jako królowie, książęta czy ministrowie, robili to tylko wtedy, gdy nie mieli wyboru, gdy dominacja militarna Napoleona była niepodważalna. Do 1813 r., po poważnych porażkach w Hiszpanii i Rosji, często zdobywali się na odwagę, by się zbuntować i mieli być głównym elementem ostatecznego upadku Napoleona.
Imperium oferowało dobrą administrację i ogólnie sprawne rządy w Europie, gdzie ani jedno, ani drugie nie było czymś oczywistym. Przyniosło indywidualne prawa człowieka, zniszczyło feudalizm i zagwarantowało równość wobec prawa. Narzuciło bardziej skuteczną, choć bardziej represyjną, policję, która pomogła ograniczyć napady z bronią w ręku i bandytyzm. Nie przyniosło to jednak pokoju, którego pragnęła Europa, a jak Francuzi przekonali się na własnej skórze, produkty uboczne niekończących się wojen Napoleona – podatki, rekwizycje, pobór do wojska, niekończąca się ingerencja państwa w sprawy lokalnych społeczności – gwarantowały, że nie będzie również pokoju wewnętrznego. Wojna przyniosła gwałtowny wzrost przestępczości i uchylania się od płacenia podatków, poboru do wojska i korupcji, podczas gdy niemal obsesyjna pogoń Napoleona za jego najbardziej wytrwałym przeciwnikiem, Wielką Brytanią, doprowadziła do blokady i narzucenia Systemu Kontynentalnego, co dla wielu oznaczało zakłócenia w handlu i zakłócenia gospodarcze. Często dochodziło do niezadowolenia, zamieszek i powstań. W miarę jak konflikt się przeciągał, a koalicja następowała po koalicji przeciwko Napoleonowi, nawet w samej Francji ludność chciała pokoju, a nie zwycięstwa. W niektórych regionach konfliktu, takich jak Hiszpania, Portugalia czy Rosja, ludzie doświadczali nieszczęść i okrucieństw wojny, nie integrując się z Cesarstwem ani nie mając okazji odkryć, co ono oznacza. Tam walczyli nie tyle z systemem czy polityką, ile z najeźdźcą, którego ich właśni władcy przedstawiali im jako tyrana i uzurpatora. Jak przekonaliśmy się niedawno w Iraku, niewielu docenia zmianę reżimu, gdy jest ona narzucana z zewnątrz lub wolność dyktowana na końcu bagnetu.
Napoleon nie był oczywiście libertarianinem ani pluralistą. Nie tolerował sprzeciwu wobec swoich rządów i choć to politycy i cywile narzucali jego reformy, armia nigdy nie była daleko w tyle. Porównania z dwudziestowiecznymi dyktatorami są jednak dalekie od prawdy. Chociaż nalegał na posłuszeństwo ze strony tych, którymi zarządzał, jego ideologia nie opierała się na podziałach czy nienawiści, ale na wydajności administracyjnej i podporządkowaniu się prawu. A państwo, w które wierzył, pozostało uparcie świeckie. Oczywiście w katolickiej południowej Europie nie było to podejście, z którym łatwo było się pogodzić; a wśród rezultatów można wymienić nieporządek, powstania i ataki partyzanckie. Były to jednak zasady, z których cesarz nie chciał i nie mógł zrezygnować. Jeśli miał jakieś przekonania, to nie były to przekonania religijne czy duchowe, ale świeckie credo człowieka, który nigdy nie zapomniał, że zarówno swoją karierę wojskową, jak i błyskawiczny awans polityczny zawdzięczał Rewolucji Francuskiej, i który nigdy do końca nie porzucił, pośród monarchicznej symboliki i dworskiego przepychu Imperium, republikańskich marzeń swojej młodości. Kiedy twierdził, nieco dwuznacznie, po zamachu stanu 18 Brumaire’a, że „rewolucja się skończyła”, prawie na pewno miał na myśli, że zasady z 1789 r. zostały w końcu skonsumowane i że ciągły cykl przemocy z lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku może zatem dobiec końca. Kiedy w 1804 r. ogłoszono powstanie cesarstwa, sformułowanie to znów może wydawać się dziwne – Francuzi zostali poinformowani, że „odtąd republiką będzie rządził cesarz”. Napoleon mógł być dyktatorem, ale przynajmniej jego część pozostała synem Oświecenia.
Alan Forrest
1 czerwca 2010 r.
Alan Forrest jest profesorem historii nowożytnej i dyrektorem Centrum Studiów XVIII Wieku na Uniwersytecie w Yorku.
Ten artykuł został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 4.0 Międzynarodowe . Jeśli masz jakiekolwiek pytania dotyczące ponownej publikacji, skontaktuj się z nami . Aby uzyskać szczegółowe informacje na temat licencji, sprawdź poszczególne obrazy.